0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Tomasz Pietrzyk / Agencja GazetaTomasz Pietrzyk / Ag...

Z OSTATNIEJ CHWILI: Sąd okręgowy we Wrocławiu właśnie uchylił decyzję prezydenta miasta o zakazie organizacji marszu 11 listopada. Miasto ma czas na odwołanie do piątku do godz. 12:25

Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz po konsultacji ze swoim następcą Jackiem Sutrykiem i policją zakazał nacjonalistom przemarszu przez stolicę Dolnego Śląska w Święto Niepodległości.

Prze wiele lat Wrocław nie bez przyczyny uchodził za stolicę polskich neofaszystów. Dlaczego przez lata skrajna prawica we Wrocławiu mogła czuć się bezkarnie? Publikujemy tekst Przemysława Witkowskiego na temat wieloletnich zmagań wrocławskiego magistratu z narodowcami.

Ziemie odzyskane dla nacjonalizmu

Wrocław był jednym z centrów polskiego nacjonalizmu już od lat 80. W latach 90. to tu działał Aryjski Front Przetrwania i utworzyły się muzyczne legendy nazi podziemia zespoły – Konkwista 88 i Legion.

Aktywne były Polska Wspólnota Narodowa Bolesława Tejkowskiego, Zrzeszenie Rodzimej Wiary Stanisława Potrzebowskiego i Stronnictwo Narodowe „Szczerbiec” oraz Polska Partia Narodowa z liderem zespołu Legion Tomaszem Kostyłą na czele.

To we Wrocławiu na Rynku co roku neonaziści upamiętniali urodziny Adolfa Hitlera, a w 1990 r. przy bierności policji brutalnie pobili afrykańskich studentów świętujących uwolnienie z więzienia Nelsona Mandeli.

Tu ukształtowali się ideowo liderzy Ruchu Narodowego Robert Winnicki i Obozu Narodowo-Radykalnego Aleksander Krejckant.

Do niedawna we Wrocławiu wśród nacjonalistów dominowało Narodowe Odrodzenie Polski. Kiedy w 2010 roku wszechpolacy z Robertem Winnickim na czele przyprowadzili na Marsz Równości kozę, aby postulować legalizację zoofilli, przywitały ich okrzyki „Kinder naziole, dla was przedszkole”, a kilkuosobowa pikieta została po prostu wyśmiana.

Co innego NOP. Przez prawie dziesięć lat, kierowany we Wrocławiu przez Dawida Gaszyńskiego, przyciągał najagresywniejszych lokalnych bojówkarzy. A dzięki świetnym kontaktom z kibicami potrafił mobilizować pod swoimi sztandarami setki ludzi.

Regularnie we Wrocławiu powtarzały się motywowane nienawiścią ataki. Napadano tych, którzy nie mieścili się w nacjonalistycznej wizji polskiego narodu: Afrykanów, anarchistów, Romów, Rosjan, zagranicznych studentów o egzotycznym wyglądzie.

Regularnie powtarzały się ataki na wrocławskie skłoty, a także na miejsca związane z kulturą żydowską. Nowy Cmentarz Żydowski na ul. Lotniczej atakowany był kilkanaście razy, prawie rok w rok. Łącznie, podczas tych ataków, zniszczono ponad dwieście grobów.

Napisy „Jude raus”, „Jebane Żydy”, „Sieg Heil”, swastyki i krzyże celtyckie namalowane na grobach były również standardowym efektem tych napaści.

Niebezpieczne związki

Kluczowe dla nacjonalistów okazało się zdobycie poparcia Romana Zielińskiego, lidera ultrasów (chuliganów stadionowych - red.) Śląska Wrocław. Ten przywódca „Żylety” jeszcze kilkanaście lat temu był zwolennikiem startu kibiców Śląska do rady miejskiej z list Bloku Władysława Frasyniuka.

Jednak później przeżył „narodowe przebudzenie”, które opisał w książce „Jak pokochałem Adolfa Hitlera” i zadeklarował się jako żarliwy nacjonalista, antysemita i antykomunista. Dzięki tej współpracy kibice pojawiali się masowo na skrajnie prawicowych manifestacjach, a na miejskim stadionie wznoszono ksenofobiczne hasła, flagi przedstawiające przekreślone sierpy i młoty czy buczano na zawodników o innym niż biały kolorze skóry. Na trybunach pojawiały się transparenty z napisami „Skinheads” i widocznym krzyżem celtyckim czy dziesięciometrowy transparent z hasłem „White Power” i inne przedstawiające nacjonalistyczne symbole jak „wilczy hak” czy „falanga”.

Nieistniejący już portal wroclawianie.info, dawniej jedna z najbardziej znanych i największych stron związanych z fanami wrocławskiego klubu, kolportował kilkadziesiąt wzorów naklejek, z których część zawierała rasistowskie i antysemickie napisy i rysunki: postać Hitlera z rzymskim salutem na tle flagi Śląska; hasła „Skinheads Hooligans 88” czy postacie trzech mężczyzn w glanach kopiących czarnego mężczyznę i podpis: „Tak się zabawia szlachta z Wrocławia”.

Działacze Narodowego Odrodzenia Polski rozdawali kibicom nacjonalistyczne ulotki, namawiali do wchodzenia na skrajnie prawicowe strony: nacjonalista.pl, wroclawianie.info, nop.org.pl i werbowali na stadionie nowych sympatyków.

Początkową opieszałość magistratu w radzeniu sobie z nacjonalistyczną radykalizacją kibiców mogą wyjaśnić względy ekonomiczno-wizerunkowe. Inwestycją, która miała przynieść dochody i pokazać miasto jako organizatora wielkich estradowych i sportowych wydarzeń, był kosztujący prawie miliard złotych stadion piłkarski, zbudowany na Euro 2012.

Jednak od chwili powstania przynosi on regularne straty. Podobnie kosztowną inwestycją było przejęcie przez samorząd klubu piłkarskiego WKS Śląsk Wrocław. Nie dość, że jego utrzymanie rok w rok kosztuje kilkadziesiąt milionów złotych, to jeszcze klub ma problemy z frekwencją na trybunach.

Konflikt z kibicami skutkowałby pustkami na meczach, a na to magistrat nie chciał sobie pozwolić. Dutkiewicz regularnie zlecał transfery finansowe ze spółek miejskich na rzecz klubu. Kibice podziękowali mu rozwiniętym na stadionie wielkim transparentem „Rafał Dutkiewicz - 1947 % poparcia” (1947 – rok założenia WKS Śląsk).

Przeczytaj także:

„Europa dla białych, Afryka dla HIV”

Szybko jednak się okazało, że nacjonaliści mogą zbudować dużo gorszy PR niż puste trybuny na stadionie. W marcu 2007 roku przez wrocławski rynek przeszła demonstracja Narodowego Odrodzenia Polski i neopogańskiej Zadrugi.

Ochraniani przez policję przemaszerowali przez Rynek wznosząc okrzyki: „Polska cała tylko biała”, „Polska dla Polaków”, „Każdy inny, wszyscy biali” „Europa dla białych, Afryka dla HIV”, „Biała siła” i „Nasza święta rzecz, czarni z Polski precz”. Urząd Miasta nie zareagował i nie przerwał manifestacji. Spacyfikowana została za to kontrdemonstracja antyfaszystów.

Rok później, w kwietniu 2008, NOP i ONR postanowiły zorganizować w najstarszej części miasta – na Ostrowie Tumskim – wiec, by „uczcić polskich patriotów pomordowanych w Katyniu”. I znów pojawiły się transparenty wychwalające „Wielką Polskę” i hasła atakujące lewicę – „A na drzewach zamiast liści wisieć będą komuniści”.

Doszło do starć z grupkami anarchistów i dopiero wtedy przedstawiciel magistratu rozwiązał manifestację. Policja zatrzymała ponad dwieście osób.

Od tego czasu raz NOP, raz ONR regularnie organizowały w mieście demonstracje. A to wynajęto miejski tramwaj i jeżdżono nim po Wrocławiu w wagonach ozdobionych wielkim krzyżem celtyckim, hasłem „Biała siła” oraz reklamą ksenofobicznego portalu Fuckpc.com (skrót od „fuck political correctness” – jebać polityczną poprawność) od czasu do czasu wznosząc gromkie okrzyki „raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”. A to udano się nad Odrę, gdzie spalono kukłę przedstawiającą prof. Jana Tomasza Grossa i wrzucono ją do rzeki. Nacjonaliści manifestowali też ku czci endeckich Narodowych Sił Zbrojnych, upamiętniając rocznicę powstania przedwojennego ONR, atak III Rzeszy na Rzeczpospolitą, Stan Wojenny czy zajęcie wschodniej Polski przez ZSRR. Żądali „ostatecznego rozwiązania problemu cygańskich koczowisk” i nazywali Wrocław „Miastem Nacjonalizmu”.

Sztandarowym działaniem wrocławskich nacjonalistów były konkurencyjne wobec warszawskich obchody 11 listopada – organizowane przez NOP pod nazwą „Marsz Patriotów”. Antyfaszystowscy kontrmanifestanci początkowo, z poparciem magistratu i lokalnej "Wyborczej", przeważali liczebnie.

Jednak już w 2011 roku wrocławski rynek tonął w blasku pochodni niesionych przez nacjonalistów.

Protestujący antyfaszyści zostali obrzuceni m. in. racami i płonącymi pochodniami przy bierności policji, która ochraniała przemarsz. Rok później kontrmanifestowały już tylko dwie osoby.

W 2011 roku odbył się też zjazd z okazji trzydziestolecia działalności NOP. Do Wrocławia zaproszono „śmietankę” nacjonalistów, antysemitów i ksenofobów z całego świata: od Davida Duke'a, byłego „Wielkiego Maga” Ku-Klux Klanu, przez byłego terrorystę Roberto Fiore z włoskiej Forza Nuova (skazanego za działalność w organizacji Nuclei Armati Rivoluzionari odpowiedzialnej m.in. za zamach na dworcu w Bolonii, w którym śmierć poniosło 85 osób) po przedstawicieli założonej w 110. rocznicę urodzin Adolfa Hitlera faszyzującej Partii Szwedów.

Rok później, po marszu doszło już do regularnej bitwy. Uczestnicy marszu zaatakowali skłot Wagenburg. Mieszkaniec skłotu Daniel S. został skopany.

Bito go kastetami, skakano po nim, połamano mu obojczyk, obie nogi i szczękę.

Nie zdołał uciec, choć próbował, bo mieszkańców Wagenburga było szesnastu, a napastników koło setki. Mieli przewagę siedem do jednego. Zniszczyli samochody, wybili okna w wagonach i skakali po powalonym na ziemię chłopaku.

Adam Gmurczyk, lider NOP, opublikował podziękowanie dla sprawców napadu. Umieścił na Facebooku grafikę z hasłem „To jest wojna. Nasz kraj, nasze zasady” oraz komentarz: „Jako człowiek – dziękuję im za to. Nie ustawajcie!”.

Miasto kontratakuje

Do intensywniejszej reakcji zmusił magistrat coraz bardziej podupadający wizerunek miasta – po kolejnych zajściach zaczęto je w Polsce kojarzyć jako „stolicę polskiego nacjonalizmu”. Miarka się przebrała, kiedy kilkudziesięciu bojówkarzy pod wodzą Romana Zielińskiego i lidera NOP Dawida Gaszyńskiego wpadło na wykład prof. Zygmunta Baumana i obrzuciwszy go stekiem wyzwisk przez pewien czas okupowało salę.

Rafał Dutkiewicz zapowiedział, że „nie będzie tolerował nacjonalistycznej hołoty”. Zaczął domagać się zaostrzenia prawa, aktywniejszych działań rządu i nawoływał sąd do zwiększenia wyroku na sprawców ataku na wykład Baumana. W mieście rozpoczęto intensywniejsze szkolenia urzędników i policjantów i nawiązano współpracę z organizacjami pozarządowymi zajmującymi się skrajną prawicą.

W 2015 roku nacjonalistów szło w Marszu Patriotów już 10 tys. To był jednak szczyt ich możliwości. W tym okresie z działań politycznych wycofał się Dawid Gaszyński. Bez niego i kibiców wrocławski NOP był w stanie zmobilizować w 11 listopada 2017 roku ledwie sześćdziesięciu demonstrantów.

Pałeczkę po Gaszyńskim, już nie z ramienia NOP, ale na własną rękę, przejęło trio Jacek Międlar, Piotr Rybak i Roman Zieliński. Pierwszy – były ksiądz i antysemita – wyrasta na nowego lidera lokalnej skrajnej prawicy. Drugi znany jest ze spalenia kukły Żyda na antyimigranckiej demonstracji w listopadzie 2015 roku.

Międlar, jeszcze jako duchowny, zasłynął z pełnych nienawiści przemówień na Marszu Niepodległości w 2015 roku i Marszu Patriotów w 2016. Rok później, już sam poprowadził we Wrocławiu kilkutysięczną demonstrację – Marsz Polski Niepodległej.

Obywatele RP i Marta Lempart, liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, chcieli zablokować marsz. Nacjonaliści od Międlara ukradli im flagi, pobili, rzucali w nich race, puszki i butelki.

Dlaczego Dutkiewicz zdecydował się na zakaz?

W tym roku, kończąc ostatnią kadencję, prezydent Rafał Dutkiewicz sięgnął po broń ostateczną i zakazał demonstracji skrajnej prawicy 11 listopada. Dlaczego dopiero teraz?

Po pierwsze, liczba nacjonalistów biorących udział we wrocławskim marszu, od jej szczytu, spadła pięciokrotnie, więc policja powinna mieć dużo łatwiejsze zadanie z ich zatrzymaniem, gdyby jednak postanowili demonstrować nielegalnie.

Po drugie, Dutkiewicz nie musi się już martwić o sympatyzujące z nacjonalistami głosy potrzebne do reelekcji. Za kilka dni kończy się jego ostatnia kadencja.

Może zapisać się w historii jako ten włodarz polskiej metropolii, który pierwszy dał skuteczny odpór nacjonalistom.

Międlar na Twitterze zapowiedział, że narodowcy od decyzji się odwołają i przemaszerują mimo zakazu: „żaden lewak i żyd nam tego nie zabroni” – napisał i podarł pismo, w którym magistrat odmawia mu przemarszu.

Przemysław Witkowski (1982), publicysta dziennikarz i poeta; studiował stosunki międzynarodowe i kulturoznawstwo; doktor nauk politycznych; członek zespołu Krytyki Politycznej; wydał trzy tomy poezji i tom esejów (Chwała Supermanom. Ideologia w popkulturze); aktualnie bada i opisuje panoramę polskiej skrajnej prawicy i pracuje nad książką na ten temat; wykłada na Uniwersytecie Wrocławskim i Collegium Civitas.

;

Komentarze