Aktywistki i aktywiści LGBTQ+ wbrew niesławnej wypowiedzi Andrzeja Dudy nie są ideologią, ani nie występują w imieniu ideologii. Walczą o wartości, takie jak wolność i równość, a nie cynicznie używają języka wartości do utrzymania i rozszerzania władzy, co byłoby przejawem ideologii.
Po stronie władzy i rządu, a także dużej części hierarchów kościoła katolickiego mamy do czynienia z występowaniem w imieniu antywartości, takich jak dyskryminacja i wykluczenie.
Antywartości mają uzasadnić kolejne przejmowanie instytucji i przestrzeni życia społecznego w imię – ideologicznej właśnie – walki z LGBTQ+. Walki, która nigdy nie będzie skończona, póki istnieją państwa, które wprowadziły równość małżeńską, związki partnerskie, czy możliwość adopcji dzieci dla małżeństw jednopłciowych.
Ziobro naśladuje Putina: Zachód chce zmienić to, co polskie i odwieczne
Minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro deklarował 18 sierpnia w Rzeczpospolitej obronę „naszej polskiej duszy”:
„Świat ideologii zachodniej wkracza w sposób brutalny w obszar edukacji i prawa, nakazując innym, by przyjmowali wyłącznie ich punkt widzenia, i wprowadza kategorię płci kulturowej, która ma się nijak do prawdy biologicznej i rzeczywistych procesów społeczno-kulturowych, które od wieków dotyczyły naszej wspólnoty”.
Pan Ziobro nie sprecyzował, jakie procesy społeczno-kulturowe ma na myśli i dlaczego wykluczają się one z pojęciem płci kulturowej. Podkreśla jedynie swoją wrogość wobec Zachodu.
Walka z aktywizmem LGBTQ+ jako formą ingerencji Europy w wewnętrzne sprawy i odwieczne wartości Polski powiela nagonkę, która miała miejsce w putinowskiej Rosji.
Jej kulminacyjnym momentem było wprowadzenie prawa przeciw „propagandzie” LGBT w 2013. Język propagandy prokremlowskiej długo potem używał takich pojęć jak „Gejropa” czy „Gejmajdan” – mających zniechęcić mieszkańców Rosji i Ukrainy do Unii Europejskiej, demokracji i praw człowieka.
Propagandyści Kremla w swoich wystąpieniach łączyli Unię Europejską i demokrację z zagrożeniem dla tradycji rosyjskich, bo bronią równych praw dla osób LGBTQ+. Nagonka medialna łączyła się z prześladowaniem aktywistek i aktywistów w Rosji.
Ziobro odrzucając „świat ideologii zachodniej” chce wprowadzić w Polsce ten sam sprawdzony model podsycania społecznego strachu przed „innym”, za którym stoi zmitologizowany „Zachód” chcący zmienić, to co „odwieczne”.
Kolejny cytat:
„W Unii Europejskiej padła propozycja powiązania kwestii praworządności z budżetem. Sprowadzić to by się miało do przekazania przez Warszawę do Brukseli ogromnej władzy, którą KE zyskałaby nad Polską. Czyli do transferu istotnej części suwerenności. Pod pozorem tzw. praworządności brukselscy urzędnicy uzyskaliby władzę, o jakiej dziś nawet nie mogą pomarzyć – blokowania a nawet zabierania naszemu krajowi miliardów euro. A więc wtedy, gdy nie realizowalibyśmy ich zachcianek w sferze prawa lub wartości, z obszaru rodziny, kultury, mediów czy edukacji. […]
Gdyby ten mechanizm szantażu i bezprawia wszedł w życie, byłby natychmiast użyty do wymuszania na Polsce wprowadzenia agendy LGBT.
To wszystko zresztą się ze sobą łączy. Nielegalne uzbrojenie w nową władzę KE i wymuszanie na wszystkich społeczeństwach przyjęcia tych samych tzw. nowych wartości. Do tego szerokie otwarcia na uchodźców i emigrację przyspieszające rozmycie tożsamości narodowej. To jest proces tworzenia państwa UE. Temu wszystkiemu Solidarna Polska mówi twarde nie!”.
Ziobro nie polskości broni, lecz zabobonu
Minister Ziobro wymienia tutaj jednym tchem prawa osób LGBTQ+, praworządność, edukację, politykę przyjmowania uchodźców i ideę „państwa europejskiego” jako „zagrożenia” ze strony Zachodu. Innymi słowy, Unia Europejska jest wcieleniem wszystkich strachów z prorządowych mediów.
Przywołanie takiego obrazu UE ma mobilizować prawicowy elektorat i przekonać niezdecydowanych, że wszystkie krytyki niekonstytucyjnych reform, które firmował minister, są związane z prawami osób LGBTQ+, a Unia Europejska chce jedynie narzucać Polsce obce kulturowo wzorce.
Minister Ziobro mówi, i być może myśli, dokładnie w ten sam sposób jak kremlowska propaganda, która utożsamiała prodemokratyczne protesty na Majdanie z prawami osób LGBTQ+.
Minister jednak ma też trochę racji, chociaż sam o tym nie wie. Praworządność i prawa LGBTQ+ łączą się ze sobą w tym sensie, że nie są zamachem na polską suwerenność czy tradycje, a dotyczą podstawowych praw człowieka. A niezawisłość sądów jest gwarancją sprawiedliwego procesu.
Nie ma też żadnej logicznej przesłanki, żeby osoby LGBTQ+ nie miały takich samych prawa jak osoby heteroseksualne.
Na przeszkodzie stoi tylko zabobon i przesąd zapisany w kodeksach, wykluczający te osoby z instytucji społecznej, którą jest małżeństwo.
Tak samo jak zabobon zapisany w prawie wykluczał wcześniej biednych i kobiety z głosowania. Tak samo jak przesąd zapisany w prawie bronił pańszczyzny, niewolnictwa i segregacji rasowej.
Prawo w wyniku postępu społecznego zostało zmienione i nierówności zostały z niego usunięte. Seksizm i rasizm jednak przetrwały, więc minister może być spokojny o tradycje, której tak broni.
Opozycja ulega szantażowi „wojny kulturowej” i boi się języka wartości
Walka o prawa LGBTQ+ nie jest więc wojną kulturową, czy forsowaniem obcych polskiej tradycji rozwiązań – ale usunięciem dyskryminacji z prawa polskiego. Niestety duża część polskiej opozycji zdaje się tego nie zauważać.
Największa partia opozycyjna kluczy w sprawie usunięcia dyskryminacji z polskiego prawa i dlatego może być rozgrywana przez obóz rządzący.
Stara się on przy pomocy tematu LGBT doprowadzić polityków opozycji do wygłaszania sprzecznych komunikatów, tak aby cała formacja wypadła publicznie jako zbieranina ludzi bez programu połączona jedynie niechęcią do partii rządzącej.
A kiedy lewica występuje w obronie praw osób LGBTQ+? Propisowscy dziennikarze piszą oburzone artykuły o tym, jak lewica odchodzi od swoich socjalnych korzeni i angażuje się w „wojny kulturowe”.
Obrona podstawowych wartości demokratycznych nie jest wojną kulturową, tak samo nie jest nią występowanie przeciwko antywartościom, takim jak dyskryminacja i wykluczenie.
Nie ma w niej bowiem wyimaginowana przeciwnika, a walka dotyczy rozszerzania podstawowych praw człowieka, a nie arbitralnego wskazywania winnych problemów społecznych.
Opozycja nie powinna więc bać się języka wartości, który broni równości przeciwko przesądom i zbudowanej na nich ideologii homofobii, która wydaje się być obecnie główną ideą polskiego rządu.
Bez tego języka trudno przeciwstawić się propagandzie rządu dążącej do zbudowania opowieści o złych zachodnich elitach nastających na polską suwerenność i polskie zwyczaje oraz służącej im opozycji.
Stojąc twardo na gruncie idei równości wobec prawa i państwa, które służy obywatelom i obywatelkom opozycja może jasno wyrazić czego chce, co ją uprawomocni i uczyni bardziej autentyczną.
Kultura demokratyczna, po prostu
Opozycja mogłaby pokazywać, że
- niezależność sądów,
- dążenie do zrównania osób LGBTQ+ w prawach z osobami heteroseksualnymi,
- obrona praw reprodukcyjnych kobiet,
- merytoryczny a nie partyjny klucz obsadzania stanowisk w niepolitycznych instytucjach państwowych,
- walka o zachowanie świeckiego charakteru państwa czy
- monitorowanie nadużyć w policji i innych służbach mundurowych,
że wszystko to wynika z kultury demokratycznej, czyli ideału wspólnego dla wszystkich partii demokratycznych.
I nie jest to żadna „ideologia zachodnia”, ale podstawa demokracji jako systemu, w którym obywatele decydują o państwie, które stoi na ich straży, oraz jak chcą żyć, a państwo powinno im zapewnić ku temu środki.
Demokracji o którą walczyła „Solidarność” i którą Polacy wybrali w 1989 r.
Tak rozumiana kultura demokratyczna rzeczywiście jest powszechna w Unii Europejskiej, bo na niej Unia Europejska została ufundowana, czego nikt nie ukrywał w 2004, kiedy Polacy w referendum opowiedzieli się za wstąpieniem do UE. Nie ukrywa także dziś.
Wielu liberalnych komentatorów i polityków związanych z KO wydaje się zapominać, że te wartości to minimum liberalnej wizji państwa. I zachowują się tak jakby autorytaryzm w stylu putinowskim, który reprezentuje minister Ziobro, i kultura demokratyczna były dwoma radykalnymi stanowiskami pomiędzy którymi trzeba szukać porozumienia.
Prawa człowieka i równość wobec prawa, na straży których powinno stać demokratyczne państwo, nie są negocjowalne.
Niedawno na łamach OKO.press mówił o tym Jan Werner Müller w wywiadzie z Anną Wójcik. Ekspert od populizmu przestrzegał: „Liberałom nie wolno porzucić polityki obrony mniejszości wyrzucając na śmietnik prawa osób LGBT. Prawdziwy liberał i liberałka powinni wrócić do podstaw. Powiedzieć wprost, że będą bronić praw różnych mniejszości i grup wrażliwych, którym zagraża nie tylko państwo, ale też na przykład organizacja życia gospodarczego”.
Jeżeli opozycja chce być autentyczną alternatywą dla PiS, musi pokazać, że stoi na straży nienegocjowalnych wartości, które stanowią o kulturze demokratycznej.
Innymi słowy opozycja musi pokazać, że nie jest wersją „light” obozu rządzącego, że wprowadzi nową jakość w polityce i przywróci państwo do służby obywateli.
Odpowiedzią na folwark PiS byłoby obywatelskie porozumienie demokratyczne
W tym sensie projekty kontr-populizmu, czy egzotyczne sojusze, które miałyby otoczyć partię rządzącą od prawej strony, nie są rozwiązaniem długofalowym, a wręcz mogłyby tylko skonsolidować obóz Zjednoczonej Prawicy.
Tym bardziej, że obecnie stoi za obozem władzy wielka machina instytucji państwowych opanowanych przez partię, powiązanych z partią fundacji, prywatnych firm i mediów publicznych oraz prywatnych, w których instytucje i firmy państwowe zamawiają kosztowne reklamy.
Temu myśleniu o państwie jako folwarku jednej partii, służącemu partii i osobom z nią powiązanych, broniącemu się ideologią dyskryminacji mniejszości, opozycja powinna przeciwstawić nie tylko kulturę demokratyczną, ale też autentyczne społeczeństwo obywatelskie.
Nie ruch polityczny firmowany nazwiskiem tego czy innego polityka, ale porozumienie międzypartyjne oparte na wspólnych wartościach i wizji państwa.
Nie sojusz partyjny podyktowany sposobami przeliczania głosów, ale porozumienie wyrastające z przekonań o roli państwa, które ma ułatwiać obywatelom i obywatelkom życie, a nie narzucać im prawa wynikające z przekonań biskupów czy wyobrażeń o tradycji tego czy innego historyka z IPN.
Oraz, co równie ważne – z przekonania o miejscu Polski w Unii Europejskiej. Nie jako haśle skierowanym do wyborców z dużych miast, ale o przeświadczeniu, że polska demokracja to część tej samej kultury demokratycznej, co demokracja niemiecka czy hiszpańska i dlatego powinna wprowadzać te same ułatwienia życia dla obywateli, które w innych państwach częściach Unii służą obywatelom.
Opozycja powinna więc stanąć po stronie wartości przeciwko antywartościom na których zbudowany jest współczesny populizm
gotowy wykluczać każdą mniejszość, żeby wmówić większości, że jest zagrożona.
W Polsce promocja antywartości przez PiS, łączy się z grabieżą państwa na skalę nieznaną do tej pory i dlatego odbudowa państwa powinna stać się jednym z głównych postulatów porozumienia na rzecz przywrócenia państwa obywatelom.
Oczywiście nie oznacza to, że wszystkie partię mają się zgadzać ze sobą jak w Zjednoczonej Prawicy. Podstawą kultury demokratycznej jest stworzenie ram dla dyskusji o państwie.
Partia Jarosława Kaczyńskiego zaczęła wprowadzać rozwiązania socjalne, które zapewne lewica chciałaby rozwijać w stronę bardziej skoordynowanego modelu państwa opiekuńczego, wobec czego część liberałów zapewne będzie sceptyczna.
Pozostaje więc przestrzeń do dyskusji o kwestiach merytorycznych, która jest normalna w demokratycznym państwie – jednak wcześniej musi one zostać odtworzone, a może wręcz zbudowane na nowo.
Tylko stając na straży wartości demokratycznych przeciwko ideologii antydemokratycznej liderzy i liderki opozycji mogą zyskać autentyczność podobną tej, którą mają populiści z PiS.
Nie dlatego, że liderzy i liderki PiS wierzą bardziej w to, co mówią, ale dlatego, że głoszona przez nich ideologia dyskryminacji łatwo znajduje winnych wszystkich problemów społecznych.
W przeciwieństwie do nich opozycja powinna jasno wyartykułować wartości, które są podstawowe dla demokratycznego państwa i pokazywać, kiedy ktoś ich nie przestrzega.
Wówczas winni będą bardzo konkretni, a ich winy nie będą łączyły się z ich tożsamością, ale z tym co robią.
PiS zaczynał od wartości, skończył na transferach i anty-wartościach
Taka strategia będzie też czytelna dla wyborców opozycji – co pokazuje badanie Kantar zrealizowane dla 'Gazety Wyborczej” we wrześniu 2019, które pokazywało dlaczego wyborcy głosują na tę, a nie inną partię.
Zdecydowana większość wyborców Lewicy i spora część wyborców KO wskazała, że robią tak z powodu wartości, które reprezentuję ich partia. Wyborcy KO częściej wskazali niechęć do tego, żeby wygrała inna partia, co jak można mniemać również łączy się z wartościami.
Wyborcy PiS wskazywali na poprawienie sytuacji swojej i swojej rodziny. Nie wartościując tych wyborów, można powiedzieć, że w świetle przełamania przez PiS paradygmatu w polityce społecznej, inne partie, nawet jeżeli zaproponują lepszy program gospodarczy, nie będą miały takiej siły przekonywania jak PiS.
W podobnych badaniach CBOS z 2011 roku najwięcej wyborców PiS wskazało światopogląd i wartości, z którymi programowo utożsamia się partia. Oczywiście pytania zostały inaczej sformułowane, więc porównania niekoniecznie są uzasadnione. Można jednak zaryzykować tezę, że
PiS budował swoją siłę na wartościach, w tym na haśle przebudowy państwa. Gdy jednak otrzymał pełni władzy, postawił na silny populizm połączony z transferami socjalnymi, zamieniając państwo we własny folwark i uzasadniając to metodami zapożyczonymi od innych populizmów.
O ile polityka transferów socjalnych mieści się w merytorycznej debacie, o której mówił cytowany wcześniej Jan Werner Müller, o tyle przejęcie państwa i wskazywanie winnych wśród mniejszości przeczy wartościom demokratycznym i praktycznie wyklucza Polskę z grona państw demokratycznych.
Podwyżki zaszkodziły, ale…
Dlatego opozycja powinna się skonsolidować wokół wartości, a nie konkretnych polityków czy polityczek, i wypracować wspólną strategię odbudowy liberalnego minimum.
Nie sprzyjały temu ostatnie głosowania o podwyżkach płac dla polityków, które chociaż ostatecznie zostały zatrzymane przez Senat, pozostawiły sporo niesmaku.
Mimo tej wpadki udało się wcześniej wypracować wspólne stanowisko w obliczu prześladowań aktywistek i aktywistów i użycia nadmiernych środków przez służby mundurowe, tak jak wcześniej większość opozycji stanęła w obronie niezawisłości sądów w Polsce.
Intuicje dotyczące wartości, które dały o sobie znać w tych kryzysowych sytuacjach, mogą stanowić podstawę ponadpartyjnego porozumienia.
Porozumienia skierowanego przeciw zawłaszczeniu państwa i propagandzie ideologii antywartości płynącej codziennie z rządowych mediów. Porozumienia, które stanie jednoznacznie po stronie wolności i równości obywatelek i obywateli przeciwko wojnom kulturowym i ideologii nienawiści do mniejszości.
Za antyPiS zapłaciła opozycja.
Dlaczego nie miałoby to anty-anty działać odwrotnie?
Zespół Hoovera.
Lepsza Gejropa niż Putieuroazja.
Jak lepsza, dawaj swoje cztery litery pede-inaczej multiseksualnym dewiantom. I oddaj im swoje dzieci na wychowanie i używanie.
Tak jak Rosjanie walczyli całą komunę o światowy pokój tak aktywiści LGBT walczą o wolność i równość.
Kolejny idiota na forum.
– Musimy się bronić, jeżeli nie chcemy być niewolnikami genderystów, bo poddać się im, przyjąć ich absurdalne i kłamliwe teorie, to tak jakby się poddać bolszewikom. To oznaczałoby zniszczenie najwyższej kultury, duchową degradację, zniszczenie państwa, ale też zniszczenie społeczeństwa. Przed tym trzeba się bronić. Powtarzam, to jest walka na śmierć i życie – mówi w wywiadzie dla Niezalezna.pl ks. prof. Dariusz Oko.
Ja już 15 lat zajmuję się genderyzmem, przeczytałem tysiące stron ich dzieł i na podstawie tych studiów, jako profesor filozofii, wiem, że genderyzm jest mutacją komunizmu. To jest pociecha dla sierot po komunizmie, dla ateistów, którzy nie mogą wprost głosić komunizmu, bo jest on już zbyt skompromitowany zbrodniami i zapaściami gospodarczymi, a przecież nadal potrzebują oni jakiejś teorii, jakiegoś światopoglądu wyjaśniającego im życie.
Cytuje:
"nie ma też żadnej logicznej przesłanki, żeby osoby LGBTQ+ nie miały takich samych prawa jak osoby heteroseksualne"
Definicja rodziny jest jasna, prosta i święta. Ktoś jest homo, singlem, fetyszystą itp. – niech mu Bozia da zdrowie. To ich prywatna sprawa, obnoszenie się publicznie ze swoją seksualnością jest w naszej kulturze czymś niestosownym i perwersyjnym.
Udław się swoją hipokryzją, bo jeśli przy rodzinnym obiedzie ktoś z rodziny powie, że stara się o dziecko, albo się zaręczył, to im pogratulujesz, a nie powiesz że jest to niestosowne i perwersyjne. Nic takiego nie powiesz też znajomym którzy się pocałują czy trzymają za ręce.
Nikt ze środowiska LGBT się obnosi ze swoją seksualnością.
Chyba że powiesz mi że znasz osobiście te tych mitycznych elgiebetów którzy z penisem na wierzchu chodzą w lateksie?
Potwarzasz jakieś hasła nie mające zbytniego związku z rzeczywistością.
Ale tutaj przyznam Ci rację: LGBT walczy o swoje prawa tak jak rosjanie o pokój na świecie. Poprzez zsyłanie milionów do obozów pracy, polityczną policję, skrytobójstwa i tortury. Dokładnie to są ich metody. Przejrzałeś ich.
To co chce środowisko LGBT to żeby mogli mieć konto bankowe wspólne, możliwość podjęcia decyzji medycznej jeśli partnerowi coś się stanie, zdelegalizowanie nawoływania do przemocy w stosunku do osób LGBT czy iluś drobnych zmian w prawie, które dla reszty społeczeństwa właściwie byłyby niezauważalne, bo ich nie dotyczą.
Z powodu penisa na wierzchu to faktycznie ktoś mógłby się poczuć urażony, ale lateks to materiał na ubrania jak każdy inny, tylko że stosunkowo drogi i mało popularny. A że komuś się źle kojarzy, to już tylko i wyłącznie jego problem.
Hm… wspólne konto bankowe od dawna mogą założyć 2 dowolne osoby jak mają taki kaprys. Nawet brat i siostra (o zgrozo!)
Wychodzi że bohatersko walczysz o to co od dawna funkcjonuje. 😉
Po co heterycy nosza obraczki? Po to by afiszowac sie swoja orietacją.
Po co urządzają chuczne wesela?
Po to by oglosic rodzinie znajomym, ja sypiam z Tą, Tym.
Ola, Olu, masz zryty umysł. Szkoda mi ciebie. Kto cię tak uszkodził, wmawiając ci tyle idiotycznych głupstw, zaszczuwając to co u człowieka jest szlachetne, dobre? Tyle przekory i złości u ciebie…..
Weź biblię, poczytaj historię Jezusa i poznaj Jego nauczanie. Jeszcze nie jest za późno na nawrócenie.
Po co "ola ola" pisze komentarze? Po to żeby całemu światu ogłosić, że jest nieukiem. "Chucznie" ogłosić oczywiście.
Pomijając pisanie bzdur. Huczną imprezę dla uczczenia swojego związku geje mogą urządzić i zaprosić rodziny. Obrączki też mogą nosić. Pomyśl chwilę zanim coś napiszesz.
Aha, jestem zwolennikiem związków partnerskich, ale tacy sojusznicy jak ty to tylko szkodzą.
– Odnoszę wrażenie, że Autor nie za bardzo orientuje się w problematyce aksjologicznej, w szczególności nie bardzo pojmuje na czym polega principium divisionis wartości i antywartości (kontrwartości). Wydaje mu się, że wartości to wszystko to, co za takie uważa międzynarodówka lewacka, a antywartości – przeciwieństwo tego. Otóż nie.
– Aksjologia (ogólna nauka o wartościach) to rozbudowana dyscyplina filozoficzna, i tutaj lewackie bełkoty niewiele wnoszą (w zasadzie nic). A należy odpowiedzieć sobie przykładowo chociażby na następujące kwestie:
1) Jaka jest natura wartości? Mają one charakter esencjalny ex natura czy też pozaesencjalny ex conventio? Dla lewactwa odpowiedź jest oczywista – wartości są wynikiem konwencji (umowy) czy też ideologicznej projekcji. Stąd lewacy ględzą np. o równości co do instytucji małżeńskiej osób homo; w przeciwnym razie mamy do czynienia z antywartością tj. dyskryminacją i wykluczeniem. A w rzeczy samej jest tak, że małżeństwo hetero (samiec + samica) jest wartością esencjalną (ex natura; przy czym „ex natura” odnosi się do esencji, a nie do „natury biologicznej”). Podczas gdy małżeństwo homo jest antywartością (kontrwartością) z tego powodu, iż stanowi negację wartości (tj. małżeństwa hetero).
Każdy człowiek niezależnie od języka, pochodzenia, koloru skóry, orientacji seksualnej, wyznania ma prawo kochać kogo chce, kiedy chce i jak chce.
O, naprawdę? Każdy, każdego i jak chce? Fajnie. Z tego wynika że nie masz nic przeciwko księdzu który kocha ośmioletnią dziewczynkę 😀
Z tego wynika, że trzeba czytać ze zrozumieniem i interpretować bez przypadków dotyczących przekraczania prawa, a takim byłby ten, gdyby dorosły z powodu pedofilii \\\"kochał\\\" dziecko. Czy jestem przeciw? Inteligentny człowiek to wie, że TAK, jestem przeciw i wyraźnie to ująłem słowem KOCHAĆ, które wyklucza \"kochanie\" dzieci przez pedofilów.
Pedofilia to nie miłość…
Nie wiem jak można w ogóle myśleć: \"który kocha ośmioletnią dziewczynkę\" – w podtekście pedofilnym?
Skąd się takie złogi myślowe biorą… Nie wiem.
Poza tym, miłość dorosłego człowieka do dziecka jest jak najbardziej możliwa i WSKAZANA: miłość matki, czy ojca do dziecka, miłość cioci czy wujka do rodzeństwa. I tym wujkiem może być ksiądz, a siostrzenicą \"ośmioletnia dziewczynka\". I to jest możliwe, ba… potrzebne, dla dobrego rozwoju dziecka, które czuje się kochane przez rodziców i najbliższą rodzinę. Tylko że w tym kontekście nie ma mowy o żadnej pedofilii…
A jakie prawo zabrania kochania ludziom się kochać? I nawet konsumować tą miłość?
Po raz kolejny – jestem za związkami partnerskimi, ale argument z d…
Nie chodzi o prawo, a dyskryminację…
Ten cały wywód filozoficzny (podparty, a jakże, inwektywą – "lewactwo") ma tylko jeden cel: zamieszać w głowie terminologią. W rzeczywistości chodzi jak zwykle o pogląd wzięty z biblijnych ksiąg, bo ten, kto wyznaje np. buddyzm nijak tego dzielenia włosa na czworo nie zrozumie. Może lepiej ostrożnie z tą ideologią, bo najkrwawsze wojny (również domowe) wywoływały ideologie "nieprzejednane" (np. komunizm albo chrześcijaństwo).
2) Jaki jest stosunek ontyczny wartości do człowieka? Odpowiedzi mogą być tylko trzy: subiektywny, obiektywny i relacjonalny. Weźmy przykładowo „gender” (płeć kulturową). Dla lewaka stanowi ona subiektywny projekt będący manifestacją jego osobowości, która jest ustawicznie kształtowana przez otoczenie (osobowość labilna). Wobec tego dziś może mieć płeć cis, a jutro bis; zależy to od charakteru wpływu otoczenia na przykładowego lewaka. Podczas gdy „płeć kulturowa” ma charakter obiektywny i to podwójnie: obiektywny biologicznie (tzw. ”hard obiectivism”; pomijam kwestie jednoznacznej binarności) i obiektywny społecznie-kulturowo (tzw. „soft obiectivism”); kultura, w jakiej dorastamy ma charakter obiektywny, nie zależy od nas jako podmiotu. .
Itd. itd.
Prawo musi być równe dla wszystkich niezależnie od: języka, pochodzenia, koloru skóry, orientacji seksualnej, przynależności religijnej.
Niestety, wg. radykałów religijno-politycznych prawo nie jest równe dla wszystkich: wyklucza osoby które są nieheteronormatywne, bo wg. systemu "wartości" radykałów ktoś kto się urodził nieheteronormatywny nie ma prawa do małżeństwa, nie ma prawa do adopcji dzieci tak jak osoby heteronormatywne.
W przypadku radykałów religijnych chrześcijańskich zasadą staje się podwójna moralność: uważają się za wyznawców mistrza z kart ewangelii, który głosił najważniejsze przykazanie miłości, przykazanie niedyskryminujące nikogo, ale niestety, w praktyce postępują inaczej: dyskryminują i wykluczają.
Dzięki Jedenaste Przykazanie że odpowiadasz Ferdinandowi Wspaniałemu, bo ja jak widzę jego komentarze, to zazwyczaj załamuję ręce tylko.
Przynajmniej inni czytelnicy mogą jakąś kontr opinię, w stosunku do tej napisanej przez tego płatnego trolla.
Oskarżenie o bycie płatnym trollem nie wypowiadam lekko,
ale komentarze Ferdinanda Wspaniellego są często długie, praktycznie pod każdym artykułem oko.press, z jednej strony manipulacyjne, z drugiej strony starannie przemyślane, ma też bogate słownictwo i dużą wiedzę i zgaduję że poświęca na pisanie tych komentarzy spokojnie godzinę dziennie.
Nie wydaje mi się też być konserwatystą, nie wydaje się bronić nawet przemocowego statusu quo, tylko całe jego wysiłki idą w kierunku podważenia i zmanipulowania artykułów oko.press.
No i zgaduję że na pewno czyta i nie wykluczone że komentuje inne gazety, którymi tak otwarcie nie gardzi.
Mało jest osób które może lub chce poświęcić 2 godziny dziennie na przegląd prasy.
Dlatego zgaduję, że jest płatnym trollem. Mogę się mylić.
W debacie publicznej idzie "prawica" i "lewica" – głównie. Albo prawacy, lewacy. Mnie to nie interesuje, czy prawacy, lewacy, centrowcy itp.
Albo jest prawo równe dla wszystkich, ZERO dyskryminacji mniejszości, w tym LGBT przez państwo, albo nie ma.
I ciekawym trafem… ci, którzy najbardziej w debacie publicznej odwołują się do "wartości chrześcijańskich", ci najbardziej zaciekle dyskryminują np. osoby LGBT.
Frederic Martel w "Sodomie" pisze o ENDEMICZNEJ HIPOKRYZJI kleru, ale jak widać… ta hipokryzja, podwójna moralność udziela się tym "prawowitym chrześcijanom" jak w bajce Krasickiego "O dewotce"…
Poza tym, cały potok nienawiści homofobów kończy się o jednego, czy drugiego wówczas, gdy w pewnym momencie życia dziecko przychodzi do rodziców i mówi: "mamo, tato, jestem nieheteronormatywny/a" .
Mina homofoba: bezcenna.
Adam [email protected] Nieco żałuję, że nie pobieram opłat za swoje commentsy, ale i tak mam profity. Trochę się zdemaskuję – rozgrzewałem sobie pióro (poświęcam na to niewiele czasu, gdyż dużo balanguję z kumpelkami; nie – kumplami). A to w tym celu, że robię szkice do swej kolejnej książki. W zasadzie pióro mam już rozgrzane, tedy tu i gdzie indziej (rozgrzewałem się pod różnymi nickami) pojawię się sporadycznie („Cincinatus – rzekł sentencjonalnie wojewoda – daje się oderwać od pługa tylko w razie ostatecznego niebezpieczeństwa”).
Z tego co tu wypisujesz wnioskuję, że produkujesz dzieła na miarę "Protokołów Mędrców Syjonu". Coś w tym stylu?
Jeśli nikt Ci za to nie płaci, to przyznam że robi na mnie wrażenie zapał i dyscyplina, do niemerytorcznego podważania i manipulowania tekstami oko.press
lub wykolejania dyskusji prowadzonynmi w komentarzach pod artykułami.
Zgaduję, że światopoglądowo jesteś nihilistą, z autorytarnymi ciągotami?
Dziwię się, że odpowiadacie temu trollowi. Samo użycie określenia "lewactwo" w rzekomo filozoficznym dyskursie dla mnie go dyskwalifikuje.
Zespół Hoovera – nazwa oznaczająca obsesyjną wrogość do ludzi z powodu ich seksualizmu, u osoby przyjmującej na siebie role wzorca doskonałości i dbającego o moralną czystość kraju, a przy tym starannie ukrywającej własną seksualność. Własna dewiacyjność łączy się z poświęceniem innych dla zadośćuczynienia własnym żądaniom. Autorem tego zespołu jest profesor John Money (Summers 1995). Nazwa zespołu wiąże się z osobą Johna Edgara Hoovera (1895–1972) – Dyrektora Federalnego Biura Śledczego (FBI) w USA…
Siedzi lewak na winiecie
I duby smalone plecie
Tu jest homuś a tu wartość
Ciężko myśleć psiakość
Taki móżdżek zlasowany
Jestem całkiem zdruzgotany
Ziobro naśladuje Putina
Czeka nas totalna ruina
Margota wezmą w kamasze
Takie to życie jest nasze
Homuś i heteruś z tej samej wszak gliny
Nie masz tu niczyjej winy
A tu Ziobro taki siaki
Chce homusiów wsadzać do paki
A wiecie wy ze wsi i z miasta
Że homuś potęgą jest i…basta
Zaiste, w 1933 propagandziści jedynej partii mieliby realny pożytek z takich ścieków… Propaganda homofobiczna pisana rymami częstochowskimi… Geoebbels byłby wniebowzięty mając możliwość współpracy z tak Wspaniałym wierszoklepą…
Małżeństwo nie jest żadnym "prawem człowieka", które należy się każdemu, ani zabobonem. Jest swego rodzaju przywilejem, instytucją nieprzypadkowo znaną w każdej cywilizacji i nieprzypadkowo przypisaną do związku kobiety i mężczyzny. Związek taki, jako gwarantujący istnienie i kontynuację wspólnoty, jako środowisko rodzenia i wychowywania dzieci, został obdarzony różnego rodzaju przywilejami i wsparciem.
Związki osób homoseksualnych nie pełnią żadnej z tych funkcji. Być może sensowne jest opracowanie jakiegoś pakietu prawnego pod nazwą "związek partnerski", w końcu państwo ma ludziom życie ułatwiać, nie utrudniać, ale pretensje takich osób do bycia "małżeństwem" nie mają żadnych podstaw, są próbą podłączenia się pod instytucję i przywileje, które zupełnie czemu innemu służą.
Czyli potwierdzasz brak równości, istnienie grupy uprzywilejowanej. Nasza konstytucja ponoć gwarantuje równość wszystkim obywatelom.
Owszem. Państwo ma prawo przyznawać pewne przywileje pewnym grupom czy osobom aby promować pewne działania. W tym przypadku – wychowanie potomstwa. Brak przywileju nie jest dyskryminacją. To tak jakby osoby nie mogące mieć dzieci domagały się 500+, bo przecież nie z własnej winy ich nie mają.
Wyobraźmy sobie sytuację, gdy dzięki Sorosowym pieniądzom lewactwo wygrywa i promuje za państwowe pieniądze odwrotne wartości.
Przypadkowo, kiedy pojęcie "małżeństwo" przypisywano do związku kobiety i mężczyzny, nie było wiedzy na temat, że osoby homoseksualne nie wybierają sobie tego, że takie są… Tego też nie wiedział np. Paweł z Tarsu na którego m.in. powołuje się kler katolicki w swojej doktrynie.
Tej wiedzy nie mieli inni, którzy w dawnych czasach wydawali bezpodstawne wyroki na temat nieheteronormatywności.
Ciekawe, że klerowi nie przeszkadza przytaczanie w kościołach opowieści o tym jak to Salomon posiadał kilkaset nałożnic, jak to niewolnica egipska Hagar urodziła (przecież Abraham musiał "cudzołożyć" bo in vitro nie było…) dziecko Abrahamowi…
Taka to podwójna moralność…
Panie Koczanowicz, pomieszał pan wszystko w swoim słowotoku mowa-trawa i odwrócił znaczenie wszystkich pojęć w swoim zakłamanym i propagującym antykulturę artykule . Tyle zakłamania i obłudy w jednym tekście, to rzecz rzadko spotykana nawet wśród propagandystów, najmocniej zaangażowanych w totalnej wojnie z władzą i państwem polskim.
Ten artykuł jest przykładem anty-dziennikarstwa, szczyt podłości i zakłamania. Jeżeli ten portal tak widzi rzeczywistość, to znaczy że jest portalem -szczujnią, propagandową maszyną do zatruwania umysłów Polaków. Polacy, nie wierzcie takim obłudnikom jak ten zakłamany "historyk"-publicysta, propagujący zgorszenie i antykulturę, sprzeczną z podstawowymi wartościami cywilizacyjnymi. To szkodnik i kłamca, brutalny oszczerca.
ten Ziobro to on przypadkiem nie jest opłacany przez Kreml? Bo to, że jest pachołkiem Putina to nie ulega wątpliwości, pytanie czy płatnym…
Widać jak czytanie GW czy pochodnego portalu oko.press zaszkodziło tak panu, że pan zaczął nowe życie w alternatywnym wirtualnym świecie. Hallo, leci z nami pilot? Może potrzebna konsultacja z dobrym psychologiem?
"Nie ma też żadnej logicznej przesłanki, żeby osoby LGBTQ+ nie miały takich samych prawa jak osoby heteroseksualne."
Otóż są logiczne przesłanki, Panie Koczanowicz, o ile mówimy o prawie do małżeństwa i wychowywania dzieci. (Bo tylko do nich właśnie sprowadza się temat równouprawnienia – osoby LGBTQ+ nie są w Polsce prawnie dyskryminowane na jakimkolwiek innym polu.)
Przesłanki wynikają z biologicznej funkcjonalności, czyli mają charakter uniwersalny, a nie ideologiczny. Instytucja małżeństwa, obowiązująca w przestrzeni legislacyjnej i kulturowej, nie powstała po to, aby dwie osoby mogły sobie wyrazić miłość, jak to się teraz czasem interpretuje, ale by otoczyć ochroną funkcję rozrodczą, konieczną dla każdego społeczeństwa, wliczając w to zapłodnienie, ciążę i – przede wszystkim – następujący później wieloletni okres opieki nad dzieckiem.
Małżeństwo ma zapewniać tej prokreacyjnej komórce ochronę ekonomiczną (uwspólnienie majątku małżonków, wspólne rozliczanie, alimenty w przypadku rozwodu, rozpoznanie legislacyjne rodziny na cele różnych ulg i przywilejów ekonomicznych: bilety duża rodzina, 500+, prawo spadkowe, ulgi podatkowe dla darowizn w najbliższej rodzinie, itp, itd.) i ochronę psychologiczną, przez wspieranie pozytywnych relacji rodzinnych, a penalizację zachowań destabilizujących emocjonalną harmonię w rodzinie (prawo: przywileje odwiedzin w szpitalach, urlopy macierzyńskie i tacierzyńskie; zaniechanie, zdrada, przemoc podstawą dla niekorzystnego rozwodu; kultura: tradycyjne role – mężczyna zdobywa zasoby, kobieta jest blisko przy dzieciach; zaniechanie, zdrada, przemoc nieakceptowane społecznie, religijnie napiętnowane jako grzech; balans rozwojowy dziecka w kontakcie z rodzicami obojga płci, kulturowa podejrzliwość dla rodzin niepełnych i rodziców homoseksualnych, itp., itd.).
Na tą scenę dobrze działającej prawno-kulturowo-biologicznej machiny prokreacyjnej wkraczają osoby w relacjach pod tym podstawowym względem dysfunkcyjnych, a roszczących sobie prawa do przyznania ich relacjom tego samego statusu.
"Pan Ziobro nie sprecyzował, jakie procesy społeczno-kulturowe ma na myśli i dlaczego wykluczają się one z pojęciem płci kulturowej."
Najprawdopodobniej te, których zwieńczenie właśnie Panu opisałem.
Wszystkie te prawno-kulturowe konstrukcje powstały wokół biologicznej funkcjonalności jąder i jajników, kobiecej piersi i macicy oraz męskiego ramienia budującego schronienie i przynoszącego żywność.
Jednak dla humanistów zamkniętych w swych wieżach z kości słoniowej ziemia jest brudna i niegodna uwagi. Z charakterystyczną dla tej grupy kombinacją wrażliwości, naiwności, braku logiki i oderwania od rzeczywistości, nieodpowiedzialnie wiodą nas ku coraz to nowszym rewolucjom marksistowskim. Każda kończy się tragedią, bo odcinają korzeń w którym upatrzyli wroga – ciemnotę i zabobon, w kontrapunkcie do ich oświecenia. Tak okaleczone drzewo społeczne usycha i upada, nie może być inaczej.
Elton John w małżeństwie z innym mężczyzną wychowują dwójkę chłopców – rodzonych synów Eltona. I cała kombinacja ominiętego środka legła w gruzach.
Ziomuś fajne te twoje biologicznie funkcyjne małżeństwa. Powiedz mi, czy małżeństwo kobiety i mężczyzny bezpłodnych to małżeństwo? A co, jeżeli oboje wiedzieli o bezpłodności przed zawarciem związku? A co, jeśli dowiedzieli się po?
A co, mądralo, z małżeństwami osób w podeszłym wieku? On i ona po 80tce, biologiczne funkcje sfatygowane nieco, dzieci raczej nie będzie. Co takie małżeństwo chroni, co daje?
A co, drogi biologu, jeśli dwoje ludzi, kobieta i mężczyzna decyduje się po zawarci małżeństwa na niespłodzenie dzieci, choć są biologicznie zdolni? A jeśli zdecydują się na to przed jego zawarciem?
Utrudnienie – zakładamy we wszystkich powyższych przypadkach wzajemną miłość, szacunek i troskę.
Za trudne pytania dla homobiologów…
Dla nich chyba tak, ale może ktoś wątpiący przeczyta garść argumentów i się troszkę zastanowi. Szkoda też oddawać pole ścianie dziwnych, skrajnych wywodów 😉
Te podane przez pana przypadki to raczej wyjątki i w niczym nie umniejszają rolę rodziny jako naturalne i najlepsze miejsce do wychowywania dzieci w normalnych warunkach , przez mamę i tatę. Czy szczęśliwsze są dzieci w rodzinach rozbitych? Nic nie uzasadnia zrównania małżeństwa jako tradycyjny związek mężczyzny i kobiety z jakimkolwiek innym związkiem, tym bardziej bazującym wyłącznie na anomaliach seksualnych.
Propaganda lgbt to kolejne wcielenie satanistycznego marksistowskiego planu niszczenia cywilizacji chrześcijańskiej i narzucenia totalitarnego antyludzkiego reżimu, tak jak miało to miejsce w przeszłości z komunizmem i narodowym socjalizmem.
Jeszcze jedno. Czy biologicznie niefunkcyjne małżeństwo może adoptować dzieci? Czy może je dobrze wychować? Skoro już prokreacja jest w twoich uczonych wywodach tak ważna… A piersi, jądra i jajniki tak kluczowe.
To o męskim ramieniu też piękne… A wyobrażasz sobie związek niepełnosprawnego mężczyzny i w pełni sprawnej kobiety? Albo mężczyzny drobniejszego i słabszego z potężnie zbudowaną kobietą? Byłyby to małżeństwa takie na 100%, takie pełne i prawdziwe? A jeżeli kobieta zarabia znacznie więcej i de facto to ona utrzymuje/buduje dom?
Nie wiem, wychodzisz w ogóle z domu? Mieszkasz w lesie jakimś? Nie widzisz różnorodności świata, jego zmienności i płynności? Ani troszkę, troszeczkę?
(…)
Czy para nieheteronormatywna nie może zapewnić adoptowanemu dziecku, czy urodzonemu przy pomocy in vitro "ochronę ekonomiczną", stabilizację, ciepło rodzinne, pozytywne relacje, właściwe wzorce?
Owszem, może! Bo to wszystko nie zależy stricte od orientacji seksualnej rodziców, tylko ich inteligencji emocjonalnej i innych ważnych czynników. Przykład: premier Finlandii, pani Marin.
Ciekawostką przyrodniczą jest fakt, że problemy małżeńskie generowane są w społeczeństwach tzw. cywilizowanych, bo te, które ci niby cywilizowani nazywają prymitywnymi, jakoś łatwiej i trochę bardziej cywilizowanie rozwiązują te problemy. Zauważyłem, w różnych txt też widać ten fakt, że im bardziej jest osobnik zacietrzewiony w wypowiedziach na jakiś temat, to na pewno identyfikuje się z tym przeciwko czemu walczy. Jakiś czas temu widziałem rys. satyryczny: spotyka sie dwóch osobników i przedstawiają się, pierszy – Homo Sapiens i drugi – Hetero Sapiens. Jakie czasy, taka prezentacja.