Sondaż IPSOS dla OKO.press odsłania psychologię elektoratów. Zwolennicy PiS masowo wierzą w program i liderów, i zaskakująco słabo kupują narrację, że nadciąga zagrożenie. Wyborcy KE - odwrotnie, głównym motywem jest głosowanie "przeciw partiom, które są dla Polski niebezpieczne". Konfederaci - czują wspólnotę. Kukizowcy są zmęczeni, a Wiosna ma dużo motywów
W ostatnim sondażu OKO.press przed wyborami do Parlamentu Europejskiego postanowiliśmy spytać wyborców i wyborczynie o to, co właściwie skłania ich do głosowania na konkretne komitety. Czy głosują dlatego, że mają podobne poglądy? Wierzą w swoich liderów? A może poparcie wynika z politycznej kalkulacji i jest głosowaniem raczej przeciwko niż za?
Ankietowani mogli wybrać maksymalnie cztery motywacje poparcia swego ugrupowania:
Wyniki prognozy wyborczej opartej na sondażu IPSOS dla OKO.press opublikowaliśmy wcześniej: PiS (40 proc.) prowadzi przed KE (35 proc.), Wiosna (8 proc.) minimalnie wyprzedza Kukiz'15 i Konfederację (po 7 proc.).
Wyniki kobiet nieco różniły się od wyników mężczyzn. Dla mężczyzn dobry program i poczucie, że to "ich partia" było tak samo ważne (obie kategorie po 53 proc. wskazań), u kobiet nad poczuciem o "ich partii" (46 proc.) górował program i liderzy (58 proc.).
Różnice te są nawet większe, gdy sprawdziliśmy, jaką odpowiedź podano jako pierwszą. Program i liderzy (35 proc.) wygrywał z "moją partią" (20 proc.) wśród kobiet, u mężczyzn znowu w obu przypadkach wskazań było po równo (32 proc.).
Interpretacja może być tylko jedna - zdominowana przez mężczyzn polska scena polityczna sprawia, że kobiety mniej się z nią utożsamiają, a swoje wybory częściej racjonalizują.
W prawie wszystkich grupach wiekowych wskazaniach motywacji 1-3 oscylowały wokół 50 proc. i 30 proc. dla nr 4. Spektakularne załamanie tej prawidłowości miało miejsce jedynie we wskazaniach na motywację: "czuję, że wyraża interesy takich ludzi jak ja".
W grupie wiekowej 18-24 lat odsetek wskazań identyfikacji zjechał aż do 34 proc. Nie dziwne, średnia wieku polskiej klasy politycznej jest wysoka, co może przeszkadzać w komunikacji.
To też bardzo specyficzna grupa wyborców - często jeszcze wciąż ucząca się; przed założeniem rodziny, wejściem na rynek pracy.
Wykształcenie miało niewielki wpływ na odsetek wskazań motywacji nr 1 (program partii i liderzy) za to ogromny przy wyborze motywacji nr 2.
Tylko 32 proc. osób z wykształceniem podstawowym i gimnazjalnym wskazało, że czują, że partia wyraża ich interesy. Wraz ze wzrostem wykształcenia wskazania tej motywacji rosły, aż do 61 proc. w grupie z wykształceniem wyższym.
Podobnie było z odpowiedzią nr 3, czyli motywacją "głosowania przeciw". Wskazało ją również 32 proc. osób z niższym wykształceniem, a 52 proc. osób z wykształceniem wyższym.
Największe różnice w odpowiedziach zobaczymy jednak w poszczególnych elektoratach.
Aż 69 proc. wyborców Koalicji Europejskiej wskazało jako swoją motywację głosowanie "przeciwko".
Nie ma w tym nic dziwnego, w końcu taki był zamysł zjednoczenia partii, których profile wyborcze znacząco się różnią, taką też inklinację ma każda opozycja. KE ma program (Deklaracja programowa), którego główne założenia są pozytywne, to m.in. walka o wysokość funduszy europejskich, organizacja europejskiego programu onkologicznego, pozyskiwanie środków unijnych na zieloną energię, ale który pomija bardziej kontrowersyjne sprawy np. światopoglądowe, przy czym liderzy są tu znacznie ostrożniejsi niż wynikałoby to z opinii ich elektoratów (zobacz przegląd sondaży OKO.press).
W kampanii KE postawiła na mobilizację negatywną: trzeba obronić Polskę w UE, powstrzymać europejski populizm, bronić europejskich wartości itd. Nawet główne hasło "Wielki Wybór" ma sugerować wybór między rozwojem i współpracą, a antydemokratyczną zapaścią.
Mimo tego, uderza niski poziom wskazań "dobry program i liderzy", których wynik utknął na poziomie 39 proc. To też najniższy rezultat w tej kategorii wśród wszystkich komitetów. To z pewnością uroki tak szerokiej koalicji, ale na problem z tym punktem wskazują także sondaże zaufania.
Już w sondażu OKO.press z kwietnia 2017 roku, zauważyliśmy, że elektorat PO tylko w 44 proc. uznaje, że partia ma "jasny program" i był to najsłabszy wynik wszystkich badanych partii. Jeszcze mniej ludzi Platformy uznało, że partia ma silnych liderów (33 proc.), gorzej wypadło tylko SLD (25 proc.). Za to elektorat PiS święcie wierzy w program swojej formacji (71 proc. wskazań), w siłę liderów (44 proc.). W tamtym sondażu wskazywaną zaletą PO (w odróżnieniu od PiS) była "gotowość do tworzenia koalicji".
Widać, że obóz liberalny ma mniejszą wiarę w jasność programową i w sprawczość swojej partii/swoich partii.
Tu sytuacja wygląda odwrotnie. Poziom utożsamiania się z partią jest identyczny (46 proc.), ale miejscami zamieniają się głosowanie "przeciwko" z głosowaniem "za".
To naturalne w elektoracie partii, która jest u władzy. Program wyborczy PiS był zawsze jasno komunikowany i konkretny, złożony z prostych, łatwych do zrozumienia obietnic, w których działania partyjne mieszają się z rządowymi (czytaj w OKO.press).
PiS też na tym opiera swój przekaz do wyborców, wysyłając im jasny komunikat: jesteśmy jedyną partią z programem, jedyną partią skuteczną. Gdy jakieś obietnice nie zostają spełnione (bezpłatne leki dla seniorów, podatek bankowy itp), partia o tym milczy.
Wynik motywacji negatywnej (31 proc.) jest nie tylko procentowo wyraźnie niższy niż w większości elektoratów, ale też to
jedyny elektorat, w którym "głosowanie przeciw" jest najmniej popularną motywacją. W przypadku pozostałych komitetów najmniej wskazań było na motywację nr 4 - "na silnego".
Taka motywacja ujawnia źródło stabilności poparcia dla PiS. Wyborcy mogą negatywnie oceniać pod wieloma względami swoich liderów, ale maja zasadnicze zaufanie, że rządzą oni "jak należy".
Jest to o tyle zaskakujące, że przekaz PiS opiera się równie mocno na straszeniu powrotem do władzy skorumpowanych elit, które zabiorą wszystkie socjalne zdobycze. Zapowiedzi, że wygrana Koalicji Europejskiej oznacza wycofanie się z 500 plus, zabranie trzynastej emerytury, ale też śmiertelne zagrożenie dla polskiej rodziny, kultury i tradycji, pojawiają się non stop w wypowiedziach polityków PiS i w mediach zależnych od władzy.
Przykładów nie trzeba szukać daleko. W piątek 24 maja w PR1 Jarosław Kaczyński straszył: „Można być pewnym, że ich [opozycji] dojście do władzy oznaczałoby kompletne załamanie całego mechanizmu, który myśmy stworzyli i wszelkiego rodzaju konsekwencje społeczne.
Nie potrafię ich wyliczyć. Nie wiem, czy te publicystyczne wyliczenia są dokładne, ale na pewno byłyby to straty bardzo odczuwalne dla zdecydowanej większości gospodarstw domowych".
Te "publicystyczne wyliczenia" przedstawił 21 maja w programie "Minęła 20" Michał Rachoń. Przekonywał, że gdyby Koalicja Europejska wygrała wybory i zrealizowała swoje zapowiedzi, to w trakcie czteroletniej kadencji przeciętna polska rodzina straciłaby aż 120 tysięcy złotych.
Straszenie odbywa się dwutorowo. W ostatnich tygodniach kampanii Konfederacja zaczęła lekko rosnąć, co zaniepokoiło PiS. Nagle media prorządowe zaczęły ostrzegać, że głos oddany na Konfederację, to głos oddany na Koalicję Obywatelską. Często ostrzega się też wprost, jak Mateusz Morawiecki w najnowszym wywiadzie dla Polska Times:
"To jest opcja przed którą przestrzegamy, bo jest to opcja niebezpieczna".
Wiosna to drugie ugrupowanie (po PiS), w którym wśród motywacji przeważa poparcie programu i liderów. Wysoki jest też wynik utożsamienia się (55 proc.), ale równie często wskazywano motywację głosowania przeciw (55 proc.). To drugi wynik w tej kategorii zaraz po Koalicji Europejskiej (69 proc.).
Wiosna pozycjonuje się jako ugrupowanie, która uratuje polską demokracją ("Kibicujcie mi, bo jak nie będzie Wiosny, to Kaczyński zrobi rząd z Kukizem" - mówił Biedroń w marcu w rozmowie z OKO.press). Dochodzi do tego antyestablishmentowa narracja o szkodliwym duopolu PiS-PO, który Wiosna ma przełamać. Przewodnim hasłem formacji przez długi czas było "Niech coś się wreszcie zmieni!".
Zwolennicy Wiosny wskazali najwięcej powodów - średnio 2,07 na osobę (maks. mogło być 4). Może to dowodzić, że elektorat Biedronia jest na wiele sposobów przywiązany do swej partii, co oznaczałoby coś w rodzaju "energii nowości".
Aż 71 proc. wyborców Konfederacji czuje, że to właśnie ta partia wyraża ich interesy, że to ich partia. To rekord w tej kategorii wśród wszystkich elektoratów, co może być zaskoczeniem, skoro komitet jest zbiorem kilku środowisk.
Sprawdzają się tu jednak słowa Sławomira Mentzena, jednego z liderów frakcji korwinistycznej, który twierdził wprost, że "nieważny jest program, nieważna jest merytoryka, liczą się emocje". Pozornie rozbieżne więc grupy wyborców, czyli konserwatywni liberałowie i radykalni narodowcy, zjednoczyli się więc pod hasłem niechęci do gejów, Żydów, aborcji, podatków, a przede wszystkim - Unii Europejskiej.
Tak jak PiS udało się wypłynąć w 2015 roku na straszeniu uchodźcami, tak Konfederacja wprowadziła w kampanii nowy, skuteczny straszak, czyli Żydów i Just Act nazywany groźnie i tajemniczo uchwałą 447. Siła tej narracji okazała się na tyle duża, że zmusiła PiS do samoobrony i w końcówce kampanii partia sięgnęła także po "antysemickie strachy".
Konfederacja to obecnie również jedyna otwarcie eurosceptyczna formacja, która przekracza próg wyborczy. Na tym polu (w przeciwieństwie do szczucia na osoby LGBT) nie mają żadnej konkurencji, zatem potencjalnie zagarniają cały elektorat negatywnie nastawiony do UE, który w Polsce nie jest może duży, ale jest.
Tak wysoki wynik kategorii utożsamienia jest też zasługą jednorodności elektoratu: młodych mężczyzn. Jak już wspominaliśmy, kobiety zdecydowanie rzadziej niż mężczyźni wskazywały na motywację "moja". A tylko 1 proc. kobiet (!) deklaruje poparcie dla Konfederacji, której liderzy słyną z mizoginii i zażartej walki z feminizmem.
Znamienny jest również niski wynik motywacji "warto popierać ugrupowania, które mają szanse na dobry wynik". Tylko 12 proc. wskazało tę opcję. Podobnie mało wskazań (13 proc.) miał tylko komitet Lewica Razem, którego wyników nie omawiamy ze względu na zbyt małą, niemiarodajną próbę. Widać, że Konfederaci nie liczą na sukces polityczny, łączy ich raczej wspólnota obsesji i agresji.
Znamienne, że wyborcy Kukiz'15 wskazywali średnio tylko po 1,6 motywów poparcia swej partii, co może dowodzić zmęczenia tej formacji.
Dla wyborców Kukiz'15 dwie pozytywne motywacje są równie ważne (56 proc. dla programu i 55 proc. dla utożsamiania). Niemały, bo aż 25 proc. wynik dla motywacji "głosowania na partię, która ma szanse" może dziwić, skoro od dłuższego czasu ugrupowanie balansuje na granicy progu wyborczego.
Stosunkowo niski wynik motywacji negatywnej (niedopuszczenia niebezpiecznych ugrupowań do władzy) może brać się z kursu Pawła Kukiza, który wciąż trzyma polityczny fason buntownika, ale przez prawie cztery lata obecnej kadencji stępił antyestablishmentowość ruchu - kukizowcy wielokrotnie głosowali razem z posłami PiS, są ciepło przyjmowani w telewizji publicznej, a media sprzyjające władzy wprost nazywają Kukiza potencjalnym koalicjantem. Może stąd się bierze popularność motywacji nr 4?
Sondaż IPSOS dla OKO.press , 21-23 maja 2019, metodą CATI (telefonicznie), na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie 1000 osób.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze