0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Wlodek / Agencja GazetaJakub Wlodek / Agenc...

„To był świadomy i celowy zamiar naruszenia dobrego imienia sędzi Beaty Morawiec przez ministerstwo sprawiedliwości. Celowo postawiono informacje o prezes w jednym miejscu z informacją o zatrzymanych osobach” – mówiła w uzasadnieniu ustnym sędzia Bożena Chłopecka.

Wyrok nakazujący przeproszenie wydał w środę 30 stycznia 2019 Sąd Okręgowy w Warszawie w zawodowym trzyosobowym składzie Bożena Chłopecka (przewodnicząca składu orzekającego), Rafał Wagner i Jacek Bajak.

Oświadczenie z przeprosinami minister ma zamieścić na stronie internetowej resortu po uprawomocnieniu się wyroku. Sąd zastrzegł, że komunikat z przeprosinami nie może być zmieniony przez resort sprawiedliwości. Nie można też do niego dodać innych informacji, które osłabiałyby wymowę przeprosin.

To był fałsz, dyrektorów nadzoruje minister

Sędzia Chłopecka przypomniała, że dobrem osobistym każdego człowieka jest prawo do renomy zawodowej i dobrej opinii o zawodowych kompetencjach. „W tej sprawie minister sprawiedliwości naruszył dobre imię sędzi, poprzez sugerowanie braku staranności w wykonywaniu, jakoby należących do niej kompetencji. Że zaniechała ona lub nie wykonała nadzoru nad dyrektorem Sądu Okręgowego. Minister sugerował, że nadzór nad dyrektorem był w kompetencjach prezesa sądu. Ale taka teza jest fałszywa. Prezes nie ma uprawnień nadzorczych nad dyrektorem sądu” – uzasadniała wyrok sędzia Chłopecka.

Podkreślała, że ustawa o ustroju sądów powszechnych daje nadzór nad dyrektorami sądów ministrowi sprawiedliwości. To minister powołuje dyrektorów sądów i ich odwołuje. To do ministra dyrektorzy składają roczne sprawozdania ze swojej pracy.

Sąd nie uznał też argumentu Ziobry, że w komunikacie nie powiązano jej odwołania z zatrzymaniami dyrektorów. Minister bronił się, że odwołaniu Morawiec był poświęcony oddzielny akapit komunikatu. Zaś jego prawnik dodawał, że Morawiec z zatrzymaniami powiązały media i sędzia jest temu niejako sama winna, bo zrobiła konferencję, na której broniła się po odwołaniu z funkcji prezesa. I na tej konferencji sama mówiła, że powiązano ją ze sprawą dyrektorów.

Aluzje i sugestie niedopuszczalne

Sąd w środę nie podzielił tego stanowiska. Sędzia Chłopecka podkreślała, że komunikat ministerstwa powinien być napisany językiem zrozumiałym i precyzyjnym. A w tym komunikacie w ocenie sądu są aluzje i sugestie.

„Dla przeciętnego odbiorcy sugestia jest stwierdzeniem. Tu wskazanie [w komunikacie] na brak nadzoru nad zatrzymanym dyrektorem wskazuje na zamiar przypisania sędzi odpowiedzialności” – podkreślała sędzia Chłopecka.

Sąd nakazał też ministrowi zapłacić 12 tys. zł na cel społeczny, czyli tyle, ile chciała sędzia Morawiec.

Prawnik Ziobry zaskoczony

Wyrok jest nie prawomocny. Ministra i sędzi Morawiec na jego ogłoszeniu nie było. Byli ich pełnomocnicy – mec. Maciej Zaborowski w imieniu ministra i mec. Michał Krok, w imieniu byłej prezes krakowskiego sądu.

„Jestem zaskoczony. Będę rekomendował złożenie apelacji. Naruszenie dóbr nie występuje w komunikacie ani pośrednio, ani bezpośrednio. Ministerstwo sprawiedliwości podtrzymuje swoje stanowisko” – powiedział po wyroku OKO.press mec. Maciej Zaborowski.

Sędzia Morawiec też zaskoczona

A sędzia Beata Morawiec w rozmowie telefonicznej powiedziała OKO.press: „Jestem mile zaskoczona i się cieszę. Bo słowa o mnie w komunikacie ministerstwa bolały. Gdyby nie wsparcie środowiska, nie wiem, czy miałabym siły do walki o dobre imię. Ta wygrana to zasługa mojego pełnomocnika mec. Michała Kroka” – mówiła Beata Morawiec.

Po odwołaniu jej z funkcji prezesa sądu została szefową stowarzyszenia sędziów Themis, które broni niezależności sądów i często krytykuje obecną władzę w wymiarze sprawiedliwości.

Metoda resortowa

To ważny wyrok. Przypomnijmy, że Beata Morawiec, była prezes Sądu Okręgowego w Krakowie, pozwała ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro za styl w jakim ją odwołano z funkcji prezesa w ramach czystki prezesów sądów w całej Polsce.

W komunikacie resortu sprawiedliwości z 2017 roku, że odwołanie jej ma związek z tym, że podległe jej sądy rejonowe miały nie najlepsze wyniki pracy, a ona sama nie miała nadzoru nad dyrektorem Sądu Okręgowego (który zajmuje się on gospodarczą i administracyjną obsługą sądu).

Sędzia podważała te powody. Bo za dyrektora odpowiada minister sprawiedliwości. A wyniki pracy podległych jej sądów podano wybiórczo.

OKO.press ujawniło, że ministerstwo odwołując prezesów sądów powoływało się na ranking jakości pracy sądów, choć takiego rankingu nie było. Sędzię Morawiec najbardziej zabolało jednak zestawienie w komunikacie ministerstwa informacji o jej odwołaniu z informacją o zatrzymaniach dyrektorów małopolskich sądów – w tym Sądu Okręgowego – do sprawy nieprawidłowości w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie.

Zdaniem sędzi Morawiec przez to zestawienie opinia publiczna mogła zrozumieć, że odwołano ją, bo też była zamieszana w tą sprawę. OKO.press pisało o pozwie Morawiec oraz o jej zeznaniach w sądzie i zeznaniach ministra Ziobry.

Przeczytaj także:

Sędzia Mrowiec to druga sędzia w Polsce, która nieprawomocnie wygrała z ministrem Ziobrą proces o naruszenie dobrego imienia. Minister ma też przeprosić sędzię Justynę Koskę-Janusz. Też za komunikat ministerstwa, w którym podano nieprawdziwe powody odwołania jej z orzekania na delegacji w Sądzie Okręgowym w Warszawie. OKO.press pisało o tym wyroku

Sędzia Justyna Koska-Janusz została odwołana z delegacji, najprawdopodobniej z tego powodu, że wydała wyrok, w którym stroną był Zbigniew Ziobro, wówczas europoseł. Ziobro ten proces przegrał. W komunikacie o jej odwołaniu resort zarzucił jej - podobnie jak Morawiec – błędy w pracy.

Minister w tej sprawie złożył apelację i sprawa czeka na wyznaczenie terminu.

;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze