Do standardowego katalogu politycznych przekłamań Władimira Putina o niczym nieuzasadnionych zachodnich sankcjach czy "rosyjskiej walce o suwerenność" w Ukrainie, doszły nowe: o wykupywaniu ukraińskiego zboża przez państwa UE kosztem dostaw do Afryki oraz zmierzchu dolara jako waluty rozliczeniowej na świecie
Największym zagrożeniem dla światowej gospodarki zdaniem prezydenta Rosji jest niczym nieuzasadniony „szał zachodnich sankcji”. Rosja jest obiektem „gospodarczej, finansowej i technologicznej agresji ze strony Zachodu”. O wojnie na Ukrainie Putin mówi: "my niczego nie zaczęliśmy". O kryzysie żywnościowym i energetycznym: to efekt zachodnich sankcji.
Władimir Putin nie ustaje w prowadzeniu wojny informacyjnej na międzynarodowych frontach. Uczestnicy 7. Wschodniego Forum Ekonomicznego, które odbyło się 7 września 2022 roku we Władywostoku, mieli możliwość wysłuchać bardzo emblematycznego dla rosyjskiej „mitologii politycznej” przemówienia.
Prezydent Rosji konsekwentnie forsuje narrację, w której wypiera się jakiejkolwiek odpowiedzialności za wojnę w Ukrainie oraz czyni Rosję "ofiarą Zachodu".
Swoje wystąpienie podczas sesji otwierającej Forum, w której udział wzięli przedstawiciele Chin – Li Zhanshu, członek Stałego Komitetu KPCh i przewodniczący chińskiego parlamentu, Mongolii – premier Oyun-Erdene Luvsannamsrain, Armenii – premier Nikol Paszinian oraz Mjanmy – premier rządu tymczasowego i naczelny dowódca sił zbrojnych Min Aung Hlaing, a nagranie wideo podesłali premierzy Indii – Narendra Modi, Malezji – Ismail Sabri Yaakob oraz Wietnamu – Pham Minh Chinh, prezydent Rosji zaczął od analizy największych wyzwań i zagrożeń dla światowej gospodarki.
Otóż zdaniem Putina, po tym, jak ustąpiła pandemia, świat ni stąd, ni zowąd stanął w obliczu „zachodniego szaleństwa sankcji”.
"Rosja jest przedmiotem niczym nieuzasadnionej gospodarczej, finansowej i technologicznej agresji ze strony Zachodu. Mówię o prawdziwej agresji – nie ma na to innego słowa” – mówił Putin.
Powodem nałożenia na Rosję sankcji jest jego zdaniem „słabnąca dominacja Stanów Zjednoczonych w światowej gospodarce i polityce”, a same sankcje to „otwarte i agresywne próby narzucenia zachodniego sposobu zachowania innym krajom, pozbawienia ich suwerenności i podporządkowania ich swojej woli”.
Zachód nie potrafi pogodzić się z utratą dominacji oraz "nieodwracalnymi zmianami, którym uległ system międzynarodowy", w związku z czym usiłuje ocalić „wczorajszy porządek świata”, który przynosi mu korzyści i „zmusza wszystkich do życia według niesławnych »zasad«, które sam wymyślił".
Zarzut, że sankcje wzięły się znikąd, to oczywisty absurd i wydawałoby się, że nikomu nie trzeba tego tłumaczyć. Ale ponieważ prezydent Putin nie ustaje w powtarzaniu tych kłamstw, my nie ustajemy w ich prostowaniu.
"Rosja jest obiektem niczym nieuzasadnionej gospodarczej, finansowej i technologicznej agresji ze strony Zachodu (...)". Zachód nakłada na nią sankcje celem „zachowania dominacji Stanów Zjednoczonych w sprawach globalnych”.
Dokonując inwazji na terytorium sąsiada, Rosja dopuściła się zbrodni agresji. Sankcje międzynarodowe zostały na nią nałożone ze względu na niezaprzestanie naruszeń pomimo wezwań społeczności międzynarodowej (takim wezwaniem była m.in. rezolucja ONZ z 24 marca 2022 roku oraz już kilka rezolucji Parlamentu Europejskiego, m.in. ta z 1 marca 2022 roku, potępiająca rosyjską agresję na Ukrainę czy z 19 maja 2022 roku o zwalczaniu bezkarności za zbrodnie wojenne na Ukrainie).
Ignorując te wezwania i kontynuując agresję w Ukrainie, Federacja Rosyjska nie pozostawiła społeczności międzynarodowej innej możliwości, jak zastosować sankcje.
Sankcje pozostają w mocy dopóki nie ustanie naruszenie, czyli dopóki Rosja nie zaprzestanie przestępczych działań i nie usunie wszystkich ich skutków.
Władimir Putin konsekwentnie powtarza też, że nakładając na Rosję sankcje „zgodnie z zaleceniami Waszyngtonu”, "w imię niesławnej jedności euroatlantyckiej” oraz w celu „zachowania dominacji Stanów Zjednoczonych w sprawach globalnych”, Europa szkodzi przede wszystkim sama sobie: „wrzuca do pieca sankcji swoje osiągnięcia w budowaniu zdolności produkcyjnych, jakości życia swoich obywateli i stabilności społeczno-gospodarczej, uszczuplając swój potencjał”.
Putin twierdzi, że „jeszcze wiosną wiele zagranicznych korporacji pospiesznie ogłaszało wycofanie się z Rosji, wierząc, że nasz kraj ucierpi bardziej niż inne. Dziś widzimy, jak w samej Europie zamyka się jeden zakład produkcyjny za drugim. Jedną z kluczowych przyczyn są oczywiście zerwane więzi biznesowe z Rosją” – twierdzi.
Tymczasem „rosyjska waluta i rynek finansowy ustabilizowały się, inflacja spada (...), a stopa bezrobocia jest na historycznie niskim poziomie poniżej 4 procent. Oceny i prognozy dotyczące naszych wyników gospodarczych, także ze strony przedsiębiorców, są teraz bardziej optymistyczne niż wczesną wiosną” – twierdzi prezydent Rosji.
Te twierdzenia są także dalekie od rzeczywistości.
Nakładając na Rosję sankcje „zgodnie z zaleceniami Waszyngtonu”, Europa szkodzi przede wszystkim sama sobie. Rosyjska waluta i rynek finansowy ustabilizowały się, inflacja spada, a stopa bezrobocia jest na historycznie niskim poziomie.
Jak wynika z bardzo ostrożnych szacunków Międzynarodowego Funduszu Walutowego, rosyjska gospodarka skurczy się w tym roku o 6 proc., a w przyszłym o kolejne 3,5 proc. Prognozy dla UE oraz USA są nieco bardziej optymistyczne. Strefa euro musi liczyć się ze spowolnieniem wzrostu gospodarczego – z 5,4 proc. w 2021 roku do 2,6 proc. w 2022 roku. USA podobnie: według prognoz wzrost gospodarczy wyniesie 2,3 proc. w 2022 roku wobec 5,7 proc. w po pandemicznym 2021 roku.
Szacunki Rady Europejskiej z sierpnia 2022 roku są bardziej pesymistyczne dla Rosji. Wynika z nich, że tylko w tym roku na skutek siedmiu pakietów sankcji rosyjskie PKB skurczy się o 11 proc., import spadnie o 35 proc., a eksport o 30 proc.
Rosja w żadnym stopniu nie jest też w lepszej sytuacji niż Zachód pod względem inflacji. Prezydent Putin twierdzi, że „w wielu rozwiniętych gospodarkach stopa inflacji osiągnęła rekordowo wysoki poziom (...). I wciąż rośnie". Tymczasem "Rosja ma nieco ponad 14 procent (…), ale u nas inflacja spada, w przeciwieństwie do gospodarek zachodnich (…)”.
To też nieprawda.
Z tego samego trendu Putin wyciąga dwa przeciwstawne wnioski. Lekkie wahnięcie inflacji w dół w Rosji – w lipcu wzrost cen wyniósł bowiem 15,1 proc., zaś odczyt sierpniowy był nieznacznie niższy – 14,6 proc. rok do roku, prezydent Rosji odczytuje jako pozytywny trend. Tym samym dokładnie to samo zadziało się w USA: wzrost inflacji zatrzymał się w czerwcu, kiedy wyniosła ona 9,1 proc, w lipcu 8,5 proc., zaś w sierpniu 8,3 proc. czy we Francji (inflacja w lipcu wyniosła 6,1 proc., a w sierpniu 5,8 proc.). W ciągu ostatnich kilku miesięcy większość państw odnotowała wzrosty inflacji połączone z lekkimi wahnięciami w dół.
Optymizm Władimira Putina, a także rosyjskiego biznesu i konsumentów, jest jednak częściowo zrozumiały. To zjawisko tłumaczył Kirył Rogow, rosyjski publicysta, analityk ekonomiczny i dziennikarz w rozmowie z OKO.press.
"Rosjanie myśleli, że sankcje będą miały dużo szybszy i bardziej dramatyczny wpływ na gospodarkę. W ciągu ostatnich 35 lat Rosja przeszła cztery dość dramatyczne kryzysy gospodarcze, gdzie spadki PKB sięgały nawet 10 proc. Tym razem spodziewano się tego samego już po miesiącu, a tymczasem spadek PKB odnotowany w lipcu wyniósł tylko 4,1 proc. Ale zaskoczenie jeszcze przyjdzie".
Jak wynika z bardzo przekrojowego badania ekspertów z uniwersytetu w Yale, Rosję czeka ciężka recesja, bliska dwucyfrowemu spadkowi PKB w tym roku i stagnacja w najbliższej dekadzie.
„Pomimo złudzeń Putina o samowystarczalności i substytucji importu, rosyjska produkcja krajowa całkowicie stanęła w miejscu, bez możliwości zastąpienia utraconych firm, produktów i talentów; wydrążenie rosyjskiej krajowej bazy innowacyjnej i produkcyjnej doprowadziło do gwałtownego wzrostu cen i niepokoju konsumentów” – piszą badacze z Uniwersytetu Yale.
Wskazują też m.in., że w wyniku wycofywania się biznesu, Rosja straciła firmy reprezentujące ok. 40 proc. jej PKB, „odwracając prawie wszystkie warte trzy dekady inwestycje zagraniczne i wspierając bezprecedensową jednoczesną ucieczkę kapitału i ludności w masowym exodusie rosyjskiej bazy ekonomicznej”.
Prezydent Rosji nie ma też cienia wątpliwości, że "swoimi krótkowzrocznymi działaniami zachodni urzędnicy wywołali globalny wzrost cen". Najmocniej Putin boleje nad losem państw rozwijających się.
„Rosnące ceny na światowych rynkach mogą być prawdziwą tragedią dla większości najbiedniejszych krajów, które borykają się z brakiem żywności, energii i innych niezbędnych dóbr". O ile w 2019 roku, według ONZ, 135 milionów ludzi na świecie borykało się z brakiem bezpieczeństwa żywnościowego, o tyle teraz ich liczba wzrosła 2,5-krotnie do 345 milionów. „To po prostu straszne” – podkreśla.
Od razu nawiązuje do kwestii transportu ukraińskiego zboża.
„Rosja robi oczywiście wszystko, by ukraińskie zboże było eksportowane”, ale problem tworzą państwa rozwinięte, które „wykupują całą podaż, powodując gwałtowny wzrost cen”.
Oskarżanie Zachodu o powodowanie kryzysu żywnościowego w państwach rozwijających się, to też nie pierwszyzna. O tym, że wojna propagandowa na temat konfliktu na Ukrainie toczy się nie tylko na Zachodzie i wykorzystując spowodowany przez jej działania na Ukrainie kryzys żywnościowy Rosja usiłuje generować korzystne dla siebie nastroje w Chinach, Indiach i Afryce, pisała w lipcu Anna Mierzyńska.
Tym razem jednak Putin idzie o krok dalej. „Jeśli pominiemy Turcję jako pośrednika, całe zboże eksportowane z Ukrainy, prawie w całości, trafiło do Unii Europejskiej, a nie do krajów rozwijających się i najbiedniejszych. Tylko dwa statki dostarczyły zboże w ramach Światowego Programu Żywnościowego ONZ – właśnie tego programu, który ma pomagać krajom najbardziej potrzebującym pomocy (...). Transportowały 60 tysięcy ton z 2 milionów ton żywności. To zaledwie 3 procent, które trafiły do krajów rozwijających się".
„Rosja robi oczywiście wszystko, by ukraińskie zboże było eksportowane (...). Jeśli pominiemy Turcję jako pośrednika, całe zboże eksportowane z Ukrainy, prawie w całości, trafiło do Unii Europejskiej, a nie do krajów rozwijających się i najbiedniejszych".
Organizacja Narodów Zjednoczonych, która wraz z Turcją pośredniczyła po stronie Ukrainy w porozumieniu z Rosją w sprawie umożliwienia przez rosyjskiego agresora transportu morskiego z trzech ukraińskich portów znajdujących się pod rosyjskich ostrzałem: Czarnomorska, Odessy i Jużnego, publikuje dane o ruchu statków na stronie centrum koordynacji transportu Black Sea Grain Initiative Joint Coordination Centre.
Ruch statków, który został wznowiony 2 sierpnia 2022 roku, jest stale monitorowany przez urzędników ONZ oraz stronę turecką, bowiem jednostki podlegają inspekcjom pod kątem ryzyka przewożenia broni lub innych niedopuszczonych do ruchu towarów.
Jak wynika z tych danych, do 12 września z ukraińskich portów wypłynęły 122 statki wiozące w sumie nieco ponad 2,7 mln ton zboża i innych produktów rolnych.
Światowy Program Żywnościowy faktycznie zrealizował dwie dostawy, ale oprócz tego, jak podaje centrum koordynacyjne, około 30 proc. dotychczas wysłanego ładunku zboża popłynęło do państw najbardziej potrzebujących, czyli tych o niskim lub średnio niskim dochodzie.
18 jednostek wiozących w sumie ponad 500 tysięcy ton zboża popłynęło do Afryki – głównie Egiptu, który był największym importerem ukraińskiego zboża, a także do Kenii, Libanu, Somalii i Sudanu.
Poza tym większość statków – 47 jednostek wiozących w sumie 534 tysiące ton zboża - popłynęła do Turcji. Wiele z tego transportu zostanie sprzedanych dalej do Afryki i na Bliski Wschód, bo Turcja jest jednym z głównych przetwórców pszenicy w regionie.
Do państw UE popłynęło 49 jednostek wiozących w sumie ponad 1000 ton zboża. Państwa UE kupiły więc nie większość ukraińskiego zboża, a niecałe 40 proc.
Duża część tego towaru także trafi na rynki dalej, bo państwa takie jak Holandia, Hiszpania, Włochy, Grecja także eksportują zboże dalej.
Na manipulacje Putina odpowiedziały też władze Ukrainy podkreślając, że wznowiony handel odbywa się na bazie istniejących kontraktów.
Putin uderza też w waluty rozliczeniowe: dolara, funta i euro, twierdząc, że są one coraz mniej godne zaufania.
„Próbując zablokować bieg historii, kraje zachodnie podkopały filary globalnego systemu gospodarczego, budowanego przez wieki. Na naszych oczach dolar, euro i funt szterling straciły zaufanie jako waluty odpowiednie do przeprowadzania transakcji, przechowywania rezerw i denominacji aktywów” – mówi.
"Podejmujemy kroki w celu zrzucenia zależności od niepewnych i skompromitowanych walut obcych. Nawiasem mówiąc, nawet sojusznicy Stanów Zjednoczonych stopniowo zmniejszają swoje aktywa dolarowe, co możemy zauważyć na podstawie statystyk. Krok po kroku zmniejsza się ilość transakcji i oszczędności w dolarach”.
„Na naszych oczach dolar, euro i funt szterling straciły zaufanie jako waluty odpowiednie do przeprowadzania transakcji, przechowywania rezerw i denominacji aktywów”.
Rosja i Chiny od wielu lat postulują odejście od dolara w międzynarodowych rozliczeniach finansowych, ponieważ dominację dolara na międzynarodowych rynkach uważają za fundament dominacji USA. Temat odchodzenia o posługiwania się dolarem na rzecz innych walut jest przedmiotem obrad na Wschodnim Forum Ekonomicznym niemal co roku. Np. w 2021 roku odbyła się sesja pt. „Bezdolarowy model integracji gospodarki światowej: Ponadnarodowa waluta i nowy system transakcji międzynarodowych jako siła napędowa rozwoju handlu regionalnego i globalnego”.
Wielkim marzeniem Władimira Putina jest pojawienie się rubla na liście najważniejszych walut dla rozliczeń międzynarodowych oraz rezerw walutowych. Na światowych rynkach rubel nie ma jednak żadnego znaczenia.
Od początku wojny na Ukrainie Rosja forsuje płatności za gaz w rublach i częściowo odnosi tu sukces: na taką formę zapłaty zgodziła się Turcja, Bułgaria i Mołdawia, rozliczenie za gaz z Chinami będzie pół na pół w rublach i jenach.
Ale prawdziwym powodem domagania się płatności w rublach za gaz jest wynikająca z sankcji utrata dostępu do zachodnich rynków, w związku z czym Rosja zwyczajnie nie ma co robić z dolarami. Tymczasem nadmierny napływ waluty zagranicznej na zamknięty rynek, w dłuższym okresie może powodować kryzys walutowy, którego jednym z przejawów jest nadmierne umacnianie się rubla. O tym, jak szkodliwe jest nadmierne umacnianie się waluty pisał pod koniec lipca Tomasz Makarewicz:
Wbrew twierdzeniom Putina o załamaniu zaufania do dolara, dolar amerykański pozostaje najważniejszą walutą, na której oparty jest światowy system finansowy.
Jak pokazują dane MFW, obecnie 59 proc. światowych rezerw walutowych utrzymywane jest w dolarach, 21 proc. w euro, 6 proc. w jenach, 5 proc. w funtach brytyjskich. Udział dolara faktycznie nieznacznie maleje (spadek o 1 proc. w ciągu ostatnich 3 lat, 11 proc. w ciągu 23 lat) na korzyść takich walut jak jen, który odpowiada za ¼ ubytku udziału dolara, czy dolar kanadyjski, australijski, korona szwedzka i południowo koreański won, które odpowiadają za ¾ ubytku udziału dolara, ale daleko mu jeszcze do zmierzchu czy bycia uważanym za walutę niegodną zaufania. Widać to dobrze na wykresie MFW.
Wreszcie na samym końcu - w efekcie pytań moderatora - pojawia się wątek wojny na Ukrainie. Ilja Doronow ostrożnie zauważa, że w związku z wycofaniem się z rosyjskich rynków zachodnich firm, producentów samochodów itp. "nasz sposób życia się zmienił". Podkreślił też znaczenie aspektu moralnego: "rodziny są podzielone wokół tego tematu, krewni po dwóch stronach granicy przestali ze sobą rozmawiać".
W jego pytaniu oczywiście nie pada wprost odniesienie do wojny w Ukrainie, ani nawet "specjalnej operacji zbrojnej". Doronow pyta: co Rosja zyskała, a co straciła po 24 lutego 2022 roku?
Putin odpowiada: "Nie straciliśmy nic. A jeśli chodzi o to, co zyskaliśmy, to wzmocniliśmy naszą suwerenność". I dalej: "Jeśli chodzi o działania wojenne (z ang. hostilities): my niczego nie zaczęliśmy, próbujemy tylko to zakończyć".
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Komentarze