Ministerstwo Środowiska sugeruje Regionalnym Dyrekcjom Ochrony Środowiska, by chętniej wyrażały zgodę na odstrzały chronionych gatunków: żubrów, łosi i bobrów. A może nawet już wkrótce również wilków. Ale wszystko po cichu. "Ochrony gatunkowej nie mamy zamiaru zdejmować, ponieważ będzie konflikt z Europą" - mówi minister Henryk Kowalczyk
"Żyjemy w czasach nadmiernej wrażliwości w ochronie zwierząt, tak delikatnie powiem" - oznajmił 3 lipca 2018 minister środowiska Henryk Kowalczyk podczas spotkania z mieszkańcami Mławy. Poinformował o tym portal Nasz@Mława. Całe nagranie tu:
Wypowiedź ministra środowiska była reakcją na słowa leśnika i radnego powiatu mławskiego – Jacka Szlachty - który dziękował ministrowi za zniesienie okresu ochronnego na polowania na dziki. I zapytał - jak relacjonuje portal - "co z innymi zwierzętami uciążliwymi dla obywateli: bobrami, łosiami?".
Leśnik dodał też, że "poważny problem zaczyna być z wilkami, żubrami i żurawiami".
"Ochrony gatunkowej nie mamy zamiaru zdejmować, ponieważ będzie konflikt z Europą, lepiej robić to małymi krokami, a skutecznie, czyli wyrażając zgodę na każdy wniosek dotyczący redukcji tych chronionych gatunków zwierząt"
- ujawnił minister Kowalczyk.
"My wprowadziliśmy taką zasadę – Regionalne Dyrekcje Ochrony Środowiska mają sugestię wręcz, żeby bardzo chętnie wyrażać zgody na odstrzały zwierząt chronionych gatunkowo: żubry, łosie, bobry" - powiedział.
I dodał, że "zapewne niedługo taka potrzeba zajdzie również w stosunku do wilków".
"Trudno nazwać słowa Ministra Kowalczyka inaczej niż skandalicznymi" - mówi OKO.press biolożka Alicja Pawelec z kolektywu Nauka dla Przyrody, który zrzesza badaczy z całej Polski.
"Ministerstwo wprawdzie w nazwie nie ma »ochrony«, ale jednym z jego głównych zadań jest mądre zarządzanie zasobami w myśl zrównoważonego rozwoju oraz ochrona tych zasobów, o czym Minister najwyraźniej zapomniał" - dodaje.
Zdaniem OKO.press słowa ministra obrazują niepokojącą zmianę taktyki. Minister Kowalczyk wie - o czym niżej - że, pomijając kontekst europejski, próby wyłączania zwierząt spod reżimów ochronnych budzą sprzeciw dużej części Polaków.
Łatwiej jest, by Generalna i Regionalne Dyrekcje Ochrony Środowiska bardziej liberalnie wydawały zgody na odstrzał zwierząt chronionych, bo taką możliwość daje im ustawa o ochronie przyrody.
Dzięki temu można zwiększyć "po cichu" liczbę zabijanych zwierząt. I jednocześnie łatwiej ukryć to przed oczami opinii publicznej i dociekliwością organizacji ekologicznych.
OKO.press wysłało zapytania w sprawie wypowiedzi ministra Kowalczyka do kierowanego przez niego resortu. Nie dostaliśmy jeszcze odpowiedzi.
Sugestie ministra dla Regionalnych Dyrekcji Ochrony Środowiska, by chętniej wydawały decyzje o zabijaniu zwierząt gatunków chronionych, szczególnie niepokoją Pawelec.
"Konsekwencje tych słów to nie tylko kompromitacja Polaków na arenie międzynarodowej. To zaprzeczenie naszym chlubnym tradycjom narodowym" - mówi Pawelec. - "Przecież to Polacy byli pierwszym w Europie narodem, który wprowadził ochronę gatunkową zagrożonych zwierząt - król Bolesław Chrobry wziął pod ochronę i królewską pieczę bobra" .
Zdaniem Pawelec słowa ministra Kowalczyka jasno pokazują, że nie interesują go rzetelne informacje naukowców dotyczące gatunków chronionych, a jedynie interes wąskiej grupy. Przede wszystkim myśliwych, którzy naciskają np. na przywrócenie polowań na wilki i łosie.
Pawelec w rozmowie z OKO.press przypomina też, że ubiegłoroczny pomysł zniesienia moratorium na odstrzał łosi (są na liście zwierząt łownych, ale od 2001 roku nie można na nie polować) spotkał się z silnym sprzeciwem społecznym.
Nawiązał do tego minister Kowalczyk, mówiąc na spotkaniu w Mławie, że gdy jego poprzednik Jan Szyszko wydał zgodę na odstrzał łosi, to "musiał niemal na drugi dzień ją odwoływać".
Łosie przed polowaniami uratowała wtedy kampania #jestemzłosiem Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze. I - najpewniej - interwencja szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który jest przeciwnikiem polowań.
Podobnie źle polskie społeczeństwo zapatrywało się na sprzedaż myśliwym odstrzałów na żubry, gatunku objętego ochroną ścisłą. Ta praktyka istniała do tego roku, ale Lasy Państwowe się z niej wycofały. Petycję Greenpeace w sprawie całkowitego odejścia od odstrzału jako narzędzia ochrony gatunkowej żubrów w Polsce podpisało dotąd ponad 80 tys. osób.
Można się spodziewać, że pomysł wprowadzenia np. wilka na listę gatunków łownych - obecnie jest ściśle chroniony - spotkałby się również ze społecznym sprzeciwem. I zapewne na dużą skalę, bo to zwierzę jest jednym z symboli ochrony przyrody w Polsce.
Do sprawy odniósł się w specjalnym komunikacie Greenpeace Polska. “Kiedy Jan Szyszko w niesławie opuszczał stanowisko ministra środowiska, wydawało się, że razem z nim kończy się skandaliczne podejście do tego, co w polskiej przyrodzie najcenniejsze i ręczne sterowanie instytucjami powołanymi do ochrony środowiska. Okazuje się jednak, że Henryk Kowalczyk kontynuuje podejście swojego poprzednika - tylko po cichu" - powiedziała Katarzyna Jagiełło z Greenpeace Polska.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze