Najpopularniejsza słowacka polityczka prezydenta Zuzana Čaputová ogłosiła, że jest zmęczona i nie będzie ubiegać o reelekcję w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Tym samym dostarczyła paliwo populistom i osłabiła demokratów przed wrześniowymi wyborami parlamentarnymi.
Słowaków czeka wyborczy maraton. 30 września 2023 odbędą się przedterminowe wybory do jednoizbowego parlamentu. Kilka miesięcy później, wiosną 2024 roku, naszych sąsiadów czekają wybory prezydenckie.
Ich niekwestionowaną faworytką zdawała się Zuzana Čaputová. Kwietniowy sondaż przeprowadzony przez Ipsos pokazał, że nie ma słowackiego polityka, który miałby szansę pokonać ją w drugiej turze.
Najpoważniejszym rywalami byliby: wieloletni były premier i lider Smeru Robert Fico, który był zmuszony do dymisji w wyniku ulicznych protestów po zabójstwie dziennikarza śledczego Jána Kuciaka w 2018 roku, oraz jego wieloletni współpracownik, a dziś lider konkurencyjnej partii Hlas – Petr Pellegrini.
Ani Fico, ani Pellegrini nie mieliby szans w starciu z Čaputovą.
Ta jednak z przez miesiące zwlekała z ogłoszeniem, że na wiosnę 2024 roku będzie ubiegać się o reelekcję. Jednak niewielu dopuszczało myśl, że zrezygnuje z ponownego ubiegania się o najwyższy słowacki urząd.
Kiedy w 2019 roku Zuzana Čaputová wygrała wybory prezydenckie, było mało znaną poza wąskimi kręgami prawniczką, działaczką i polityczką. Zwyciężyła głosząc program moralnej odnowy słowackiej polityki.
Zapewne nie zostałaby prezydentką, gdyby wybory nie poprzedziły ogromne antyrządowe protesty, które wybuchły po zabójstwie dziennikarza śledczego Jána Kuciaka i jego narzeczonej archeolożki Martiny Kušnírovej.
Wielotysięczny tłum na ulicach w całym kraju żądał głowy premiera Roberta Ficy. Zdaniem protestujących lider partii Smer zamienił Słowację w mafijne skorumpowane państwo. Rok później, w wyniku wyborów parlamentarnych w 2020 roku, Smer Roberta Ficy i Petra Pellegriniego stracił władzę.
Partia znalazła się w rozsypce, Pellegrini rzucił rękawicę Ficy i przegrał. Z grupą współpracowników opuścił Smer i założył konkurencyjną socjaldemokratyczną (przynajmniej z nazwy) partię Hlas. Wielu wydawało się, że Fico po tej porażce się już nie podniesie.
Rządy objęła koalicja, która obiecywała, że posprząta po wieloletnich rządach Smeru.
Tak się jednak nie stało. Od sprzątania po Ficy ważniejsze okazały się spory w rządzącej koalicji. Poszczególne partie straszyły jej opuszczeniem, w końcu wyszły z koalicji, po drodze doszło do zmiany premiera. Pandemia COVID-19, inflacja, wojna w Ukrainie nie ułatwiały rządzenia, a Robert Fico i Petr Pellegrini złapali drugi oddech, Fico powrócił jako polityk antysystemowy, antyamerykański, antyeuropejski i prorosyjski.
Symboliczny stał się niedawny wyrok sądu, który uniewinnił Mariana Kočnera, oskarżonego o zlecenie zabójstwa Jána Kuciaka i Martiny Kušnírovej. Pisaliśmy wtedy w OKO.press, że słowaccy demokraci, mając absolutną kontrolę nad państwem w postaci rządu i prezydentki, nie doprowadzili do rozliczenia oskarżanego o korupcję Ficy.
Rządzone przez nich państwo nie potrafiło po pięciu latach od zbrodni skazać Mariana Kočnera za zlecenie zabójstwa Jána Kuciaka i Martiny Kušnírovej.
”Pięć lat po wielkim społecznym zrywie Słowaków, którzy żądali przywrócenia przyzwoitości w polityce, nasi sąsiedzi zdają się zmęczeni. Słowaccy demokraci roztrwonili swój kapitał i zniechęcili potencjalnych wyborców” – pisaliśmy wówczas o wyroku słowackiego sądu.
Kilka tygodni później okazało się, że zmęczona jest też Zuzana Čaputová. Kiedy prezydentka w zeszłym tygodniu zapowiedziała krótkie wystąpienie, oczy całego kraju skierowane były na pałac prezydencki. Zuzana Čaputová w króciutkim oświadczeniu wygłoszonym w grobowej atmosferze ogłosiła, że rezygnuje z ponownego ubiegania się o prezydenturę w wyborach zaplanowanych wiosną 2024 roku.
Przekonywała, że to najtrudniejsza decyzja w jej życiu, zapewniała, że podjęła ją uczciwie, a jej rozstrzygnięcie jest ostateczne. Powiedziała, że czuje się zmęczona. Co dokładnie miała na myśli, nie wiadomo. Dziennikarzom nie dano możliwości zadawania pytań.
Niewiele więcej dowiedzieliśmy się z wywiadu Zuzany Čaputovej, który chwilę po ogłoszeniu jej decyzji pojawił się w serwisie dziennika “Sme”. Powtórzyła tylko, że jest zmęczona i nie ma w zwyczaju wykonywać swoich obowiązków na pół gwizdka.
Słowaccy komentatorzy rozpływali się w domysłach, a politolodzy musieli odpowiadać na pytania,
czy bardziej prawdopodobne jest, że Zuzana Čaputová planuje ślub, czy też zostanie sekretarzem generalnym NATO?
Rezygnację znienawidzonej przez nich Čaputovej odczytują jako swoje zwycięstwo. Demokraci są rozbici, choć robią dobrą minę do złej gry i powtarzają, że słowacka demokracja nie może opierać się na jednej postaci, a wiele osób jest w stanie godnie zastąpić prezydentkę.
Pewnie i to prawda, sęk w tym, czy są w stanie wygrać prezydenckie wybory, w których po wycofaniu Čaputovej faworytami sondaży są Fico lub Pellegrini.
Czerwcowy sondaż przeprowadzony przez Ipsos jeszcze przed ogłoszeniem decyzji prezydentki pokazywał, że największym zaufaniem Słowaków cieszy się Zuzana Čaputová (43 proc.). Za nią są Petr Pellegrini (37 proc.), Ľudovít Ódor – ekonomista i od kilku tygodni szef technicznego rządu (33 proc.) i Robert Fico (30 proc.).
Ivan Korčok, były szef słowackiej dyplomacji, w przeszłości ambasador w USA, którego nazwisko pojawia się na giełdzie demokratycznych kandydatów w przyszłorocznych wyborach prezydenckich, cieszył się zaufaniem 24 proc. Słowaków. Sam Ivan Korčok zdaje się tym zaskoczony, nim zdecyduje, czy wystartuje musi skonsultować się z rodziną.
Zuzana Čaputová swoją decyzją wzmocniła szansę populistów na zdobycie prezydenckiego fotela. Kandydaci tej części sceny politycznej zapewne od dawna szykowali się do prezydenckich wyborów. Demokraci – jeśli wierzyć w zapewnienie Čaputovej, że decyzję podjęła w ostatniej chwili – liczyli na start urzędującej prezydentki. A do wyborów dziewięć miesięcy.
Czy wcześniejsze ogłoszenie tej decyzji przez Čaputovą mogło zwiększyć szansę demokratów na znalezienie lepszego kandydata? Z pewnością. Pytanie, czy mogła odpowiedzialnie podjąć (ogłosić) ją wcześniej?
Kiedy? Gdy broniła słowackich medyków przed atakami ze strony koronasceptyków? Kiedy była twarzą militarnego i politycznego słowackiego wsparcia dla Ukrainy zaatakowanej przez Rosję? Kiedy rząd stracił parlamentarną większość i zaoferował Słowakom polityczny kryzys, który prezydentka musiała zakończyć powołaniem gabinetu technicznego?
Decyzja o niekandydowaniu ostatecznie ucina absurdalne zarzuty populistów, że była ona prezydentką jednego środowiska (rzekomo finansowanego przez Sorosa, realizującego amerykańskie interesy) czy partii (przed objęciem prezydentury była wiceszefową dziś pozaparlamentarnej Progresywnej Słowacji).
Tylko zdaje się to być pyrrusowe zwycięstwo.
Niewątpliwie decyzja Zuzany Čaputovej przed wyborami parlamentarnymi zaplanowanymi na 30 września 2023 roku da paliwo jej politycznym przeciwnikom i jest kijem w szprychy kampanii demokratów. Ich wyborcy stracili właśnie polityczny drogowskaz, popularną polityczkę będącą gwarantem proeuropejskiego i prodemokratycznego kursu Słowacji, mimo wzmożonych fal populizmu.
Część słowackich demokratów była zmęczona, a teraz decyzja Čaputovej – wiele na to wskazuje – zafundowała im dodatkowo apatię.
To na razie przewidywania, bowiem wyników sondaży poparcia dla partii politycznych przeprowadzonych po ogłoszeniu decyzji polityczki jeszcze nie znamy. Jednak te najnowsze nie napawają optymizmem.
Sondaż agencji NMS z 16 czerwca pokazuje, że Smer, Hlas i Republika (nowe ugrupowanie uciekinierów z neofaszystowskiej partii Mariana Kotleby) miałaby większość 83 posłów w 150-osobowym parlamencie.
Według sondażu AKO z 6 czerwca Smer, Hlas i Republika mogą liczyć na 76 mandatów w parlamencie. Sondaż Ipsos z 19 czerwca daje w sumie populistom ze Smeru, Hlasu i Republiki 75 posłów.
Należy uczciwie zaznaczyć, że lider Hlasu Petr Pellegrini (partia z drugim poparciem w sondażach agencji NMS i AKO) na razie wykluczył koalicję z Republiką, ale jest gotowy rządzić z Robertem Ficem.
Języczkiem u wagi może okazać się Sme rodina. To antyestablishmentowa, populistyczna partia na czele, której stoi Boris Kollár. Popularność zdobył na retoryce antyemigracyjnej, krytykował też społeczność LGBT+, za co został nominowany do tytułu „homofoba roku”.
Kollár przedstawia siebie jako obrońcę rodziny i tradycyjnych wartości, chwali się zdjęciem z papieżem Franciszkiem. Jednocześnie jest ojcem 12 dzieci z 10 kobietami. Z żadną z nich nie jest żonaty. W sytuacji rodzinnej Borisa Kollára ciężko się połapać, niedawno media informowały, że będzie ojcem 13. dziecka z 11. kobietą. To miałby być ósmy syn Borisa Kollára.
Boris Kollár jest marszałkiem słowackiego Sejmu, czyli drugą – po Čaputovej – osobą w państwie. Niedawno jego była partnerka Barbora Richterová (matka jego dwójki dzieci) wysłała list do wszystkich słowackim posłów, w których poinformowała, że jest śledzona przez słowackie służby specjalne na zlecenie Borisa Kollára.
Dodatkowo poinformowała, że w przeszłości została przez niego pobita. Kollár przyznał się, że 11 lat temu w swoim domu w USA spoliczkował swoją partnerkę, po tym, jak ta „rzuciła ich synem na odległość pięciu metrów”.
Według jego słów mogła go zabić. Barbora Richterová twierdzi, że Kollár pobił ją wtedy do nieprzytomności. Po latach para doczekała się kolejnego – dwunastego dla Borisa Kollára – dziecka (w międzyczasie Borisowi Kollárowi dzieci rodziły inne kobiety).
Niektórzy eksperci twierdzą, że to Boris Kollár może zdecydować, do której strony sceny politycznej będzie należało uformowanie przyszłego słowackiego rządu.
Dziennikarz, publicysta. Nakładem Wydawnictwa Poznańskiego ukazała się jego książka „Słowacja. Apacze, kosmos i haluszki”
Dziennikarz, publicysta. Nakładem Wydawnictwa Poznańskiego ukazała się jego książka „Słowacja. Apacze, kosmos i haluszki”
Komentarze