0:000:00

0:00

Partia Odpowiedzialność zrzesza radykalnych zwolenników polexitu, którzy jednak nie informują o swoich skrajnych poglądach ani w reklamach, ani na stronie internetowej, a pracę podczas wyborów przedstawiają jako „pomaganie innym ludziom”. Nie wspominają też, że nie każdy zgłaszający się tę pracę otrzyma, ze względu na regulujące wybór komisji przepisy – zapewniają natomiast, że w poprzednich wyborach do komisji trafiło aż 97 proc. ich kandydatów.

Partia ta może zgłaszać swoich przedstawicieli do pracy w obwodowych komisjach, ponieważ zamierza wystawić kandydata na prezydenta. To Leszek Samborski, wieloletni działacz Kongresu Nowej Prawicy i były poseł PO. (Na zdjęciu u góry)

Choć szanse na zebranie wymaganej liczby podpisów poparcia dla tego kandydata są minimalne, partia od kilku miesięcy zbiera coś innego: dane kontaktowe chętnych do – jak to określa pełnomocnik komitetu wyborczego – „wolontariatu pozwalającego na samorealizację”. W podobny sposób działa konkurencyjne dziś dla Odpowiedzialności ugrupowanie – partia Polexit, która z kolei powtarza swój „patent” z wyborów do Parlamentu Europejskiego.

Przeczytaj także:

Zostań koordynatorem, a ludzie będą ci wdzięczni

Na stronie internetowej Odpowiedzialności można przeczytać, że praca w obwodowych komisjach wyborczych to „dobry uczynek” i „rozwijanie siebie”, a koordynowanie zgłoszeń do komisji to „możliwość niesienia pomocy innym ludziom”. W ciągu ostatniego miesiąca reklamując tę „pomoc ludziom” Odpowiedzialność wydała na FB prawie 5 tys. zł.

Zaproszenie do współpracy przy wyborach na stronie partii brzmi niemal jak oferta z dbającej o wizerunek korporacji.

„Będziesz rozdawać karty”, „będziesz mieć ten komfort zgłoszenia do wyborów siebie, swoich bliskich i znajomych”, „My zaufamy Tobie, a Ty zaufaj nam. Tak się buduje więź na lata i kolejne wybory…” – brzmią fragmenty propozycji, adresowanej do osób, które zechcą koordynować zgłoszenia chętnych do komisji wyborczych w swoim powiecie (oczywiście mogą po prostu zgłosić siebie i swoją rodzinę).

Podkreślane są zwłaszcza emocjonalne korzyści płynące z tego zajęcia, a nie finansowe, choć zazwyczaj to one są podstawową motywacją zgłaszających się do pracy w komisjach – w zależności od pełnionej funkcji wynagrodzenie wynosi od 350 zł do 500 zł, a jeśli będzie druga tura – dwa razy tyle.

Jednak partia Odpowiedzialność podkreśla inne walory: „Oferując komuś możliwość dodatkowego zarobku robisz nie tylko dobry uczynek, ale i zyskujesz wdzięczność takiej osoby. To stwarza niesamowitą satysfakcję. Ci ludzie będą Cię pamiętać, prosić o zgłoszenie ich bliskich lub znajomych. W ten sposób nawiązujesz kontakty i poznajesz nowych ludzi”.

"Ofertę stania się koordynatorem Odpowiedzialności przedstawiliśmy Polkom i Polakom już podczas wyborów parlamentarnych. Od początku informowaliśmy, że nie płacimy za bycie koordynatorem, że jest to wolontariat pozwalający na samorealizację, poprzez niesienie pomocy innym ludziom. W związku z tym, wielu kandydatów na koordynatorów zrezygnowało z tej propozycji współpracy, a ich dane osobowe zostały usunięte z naszej bazy na ich życzenie, zgodnie z obowiązującą polityką prywatności partii" – wyjaśnia Łukasz Belter, wiceprezes Odpowiedzialności i pełnomocnik wyborczy komitetu.

"Szacujemy, że formularz zgłoszeniowy na koordynatora mogło wypełnić nawet do 7 tysięcy osób. Oferujemy Polkom i Polakom możliwość uczestnictwa w procesie wyborczym w kraju, zgłaszania kandydatów do komisji wyborczych i ich obsługi. Przy okazji te osoby zarabiają otrzymując dietę za pracę w komisji wyborczej" - mówi.

Wyprowadzić Polskę z UE niczym… Mojżesz

Stronę internetową partii przygotowano tak, że trzeba włożyć sporo wysiłku, by dowiedzieć się, że należy ona do partii politycznej. Zaś empatyczny język wyborczej „oferty wolontariatu” w niczym nie kojarzy się z radykalnymi poglądami kandydata Odpowiedzialności, Leszka Samborskiego.

Na swoim profilu na Facebooku w marcu 2019 roku napisał: „To my chcemy ratować naszą ojczyznę przed socjalizmem i jego imperium i wyprowadzić Polskę z UE niczym Mojżesz wyprowadzający naród wybrany z Egiptu. I dokonamy tego. Mam nadzieję zanim spadną na nasz kraj wszystkie plagi egipskie. Polacy zaczynają coraz więcej widzieć i słyszeć i zamilczanie nas niczego nie zmieni”.

Przyjrzyjmy się bliżej temu środowisku. 14 i 15 marca 2019 roku w Polsce zarejestrowano dwie nowe partie: Polexit i Odpowiedzialność. We władzach obu powtarzały się te same nazwiska: Stanisław Żółtek i Janusz Żurek. Obaj panowie znajdują się również w zarządzie Kongresu Nowej Prawicy. Żółtek był w minionej kadencji eurodeputowanym, a wcześniej m.in. wiceprezydentem Krakowa.

Na początku 2019 roku środowisko pracowało na partię Polexit. W kampanii do Parlamentu Europejskiego były live chaty na Facebooku, plakaty zapraszające na fanpage, rozklejane w wielu polskich miastach. Jednak Polexit zasłynął wtedy z innej akcji: internetowego zbierania zgłoszeń osób chętnych do pracy w obwodowych komisjach wyborczych. Na stronie komisjepraca.pl proszono o zgłoszenie przez wypełnienie formularza, w którym trzeba było przekazać dane osobowe.

Tylko nieliczni wiedzieli, że dane trafiają do partii politycznej. Tym bardziej, że ta w momencie uruchomienia strony i promowania jej płatnie na Facebooku była jeszcze niezarejestrowana, podobnie jak jej komitet wyborczy – portal natemat.pl opisał sytuację 6 marca 2019, gdy data rejestracji partii to 14 marca 2019, a komitetu – 19 marca.

A tylko zarejestrowane komitety mają prawo zgłaszać kandydatów do komisji. Po wprowadzeniu przez FB obowiązku oznaczania reklam politycznych oraz nagłośnieniu sprawy zgłoszeń przez media reklamy Polexitu zniknęły. Ale strona nie – nadal działa i dziś także zachęca do zgłaszania się do komisji wyborczych na wybory prezydenckie.

Do czego te dane?

Kilka miesięcy później, na początku grudnia 2019 na Facebooku zaczęła promować się partia Odpowiedzialność, która do tego czasu zdążyła już zmienić swoje władze i usunąć z nich zarówno Żółtka, jak i Żurka.

Podeszła do sprawy bardziej pomysłowo niż Polexit. Otóż z jej reklam, które cały czas są aktywne na FB, wynika, że nie zbiera ona chętnych do komisji wyborczych, lecz koordynatorów, którzy będą zgłaszać kandydatów do pracy w komisjach. I to oni muszą podać swoje dane w formularzu dostępnym na stronie partii.

Formalnie więc nikt nie narusza prawa, a jednak Odpowiedzialność od miesięcy zbiera dane osobowe Polaków (imię i nazwisko, mail, telefon) w związku z wyborami.

Dostosowano się nawet do przepisów RODO – jest informacja o tym, kto jest administratorem danych, jest polityka prywatności Nie wiadomo tylko, ilu zainteresowanych dotarło do tych paragrafów, w których napisano, że ich dane mogą być udostępniane m.in. „innym administratorom danych osobowych przetwarzającym dane we własnym imieniu takie jak: podmioty świadczące usługi informatyczne i hostingowe, podmioty świadczące pomoc prawną, lub inne podmioty świadczące usługi doradcze, audytowe, oraz prowadzące działalność pocztową czy kurierską” oraz że „jeżeli podstawą przetwarzania danych osobowych jest zgoda, administrator danych osobowych przetwarza dane osobowe do czasu jej wycofania”.

Czyli z reguły – bezterminowo. Zaś zgłosić się na koordynatora można tylko wyrażając tę zgodę, bez różnicowania, czy zgadzamy się na wykorzystanie danych jedynie przez partię, czy także przez „inne podmioty”.

W polityce prywatności można też znaleźć informację o przetwarzaniu danych „w ramach prowadzenia i zarządzania serwisami internetowymi, marketingu pośredniego oraz bezpośredniego”.

"Zapis dotyczący przekazywania danych innym administratorom dotyczy sytuacji, w których przekazanie tych danych jest niezbędne do realizacji zadań związanych z działalnością partii politycznych, np. wysyłka listu poleconego pocztą" – zapewnia Łukasz Belter. – "A przykładem zawartej w polityce prywatności informacji o przetwarzaniu danych w ramach marketingu pośredniego oraz bezpośredniego są życzenia noworoczne, które wysłaliśmy na przełomie 2019/2020 do naszych koordynatorów".

Warto pamiętać, że zgodę na wykorzystywanie danych zawsze można wycofać - wystarczy poinformować podmiot (np. mailowo) o wycofaniu swojej zgody.

97 procent skuteczności?

Na tym jednak nie koniec. Pod formularzem zgłoszenia znajdują się odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania. Z odpowiedzi na jedno z nich wynika, że partia będzie oczekiwać od zgłaszających się pomocy w zbiórce podpisów.

W innym miejscu można wyczytać, że „ok. 97 proc. kandydatów zgłoszonych z naszego Komitetu otrzymało pracę przy wyborach”. Procenty robią wrażenie, niestety, nie ma ich jak zweryfikować, ponieważ nie istnieją takie ogólnopolskie zestawienia dla komitetów.

Warto jednak wrócić do kwestii podpisów. Na pytanie, czy uzależnienie zgłoszenia do obwodowej komisji od zbiórki podpisów jest zgodne z prawem, PKW odpowiadała już podczas kampanii do Parlamentu Europejskiego.

W jej komunikacie napisano m.in.: „Zgodnie z art. 106 § 3 Kodeksu wyborczego, zbieranie lub składanie podpisów w zamian za korzyść finansową lub osobistą jest zabronione, a zatem naruszenie wskazanego przepisu wiąże się z naruszeniem przepisu karnego Kodeksu wyborczego. Jednakże ostateczna ocena, czy w danym przypadku doszło do naruszenia prawa, będzie należała do organów ścigania i sądów”.

Czy Odpowiedzialność obiecuje korzyść finansową w zamian za zbieranie podpisów? Cóż, ona jedynie „oczekuje pomocy przy zbiórce”.

Pierwsza reklama Odpowiedzialności na Facebooku, ta z grudnia, adresowana do koordynatorów, miała ponad 60 tys. wyświetleń, wszystkie kolejne (aż do aktywnej obecnie) razem – 165 tys. Czyli informacje o naborze na koordynatorów dotarła prawdopodobnie do kilkudziesięciu tysięcy użytkowników Facebooka (jedna reklama może wyświetlić się wielokrotnie tej samej osobie).

Na tę promocję partia wydała 7320 zł w ciągu ostatnich 90 dni, z czego większość płatnych postów dotyczyła właśnie naboru na koordynatorów. To mniej więcej tyle, ile w tym samym okresie na reklamy na FB wydało Prawo i Sprawiedliwość czy portal Onet.pl (na fp Onet Wiadomości). Skąd niszowa partia ma na to pieniądze?

"Środki na działalność statutową pochodzą z darowizn członków i sympatyków partii" - wyjaśnia pełnomocnik. - "I zgodnie z ustawą o partiach politycznych do 31 marca Odpowiedzialność złoży do PKW sprawozdanie o źródłach pozyskania środków finansowych".

Samborski: UE „okupantem dumnych narodów”

Tylko szczególnie zainteresowani, gdy trafią na stronę partii, znajdą na niej informację, kto jest jej kandydatem na prezydenta. O Leszku Samborskim znacznie więcej można wyczytać z jego dwóch kont na Facebooku.

Samborski już pod koniec lat 90. należał do Unii Polityki Realnej, z której bezskutecznie startował w wyborach. W 2001 roku kandydował do Sejmu startując z listy PO (na mocy porozumienia z UPR w okręgu warszawskim), ale także się nie dostał.

Dopiero w 2004 przejął mandat poselski po wybranym do PE Pawle Piskorskim. Wystąpił z UPR i został członkiem PO. Jednak później wrócił do swoich politycznych korzeni i związał się z Kongresem Nowej Prawicy. W styczniu 2015 roku został przewodniczącym struktur warszawskich tego ugrupowania, w 2018 roku - sekretarzem KNP.

Na początku 2019 roku na FB promował partię Polexit. Zapraszał na spotkania ze Stanisławem Żółtkiem, zachęcał do zbierania podpisów – i prezentował własne poglądy. PiS nazywał „budowniczymi socjalizmu w Polsce”, Unię Europejską – „okupantem”.

24 lutego 2019 zamieścił infografikę ze swoją wypowiedzią: „Unia Europejska cesarzy bez kropli błękitnej krwi jest jedynie okupantem dumnych europejskich narodów. Chcemy z tym skończyć i wyzwolić naszą ojczyznę spod ucisku uzurpatorów. Dlatego naszym celem jest wyprowadzenie Polski z obecnej UE i stworzenie wraz z innymi dumnymi narodami Europy suwerennych i wolnych narodów, samo stanowiących o sobie”.

Nie ukrywa również swoich poglądów na temat Ukrainy. Postuluje m.in., by każdy Ukrainiec starający się o polską wizę musiał oświadczać, że „wyrzeka się i potępia banderyzm bo wie, że jest to zbrodnicza ideologia, która doprowadziła do Rzezi wołyńskiej”.

Jego zdaniem za propagowanie banderyzmu w Polsce należałoby wydalać z Polski lub stawiać przed sądem, zaś polskim władzom w tym temacie zarzuca „szaleństwo i niezrozumiały serwilizm”.

Samborski ma też bardzo specyficzne „poczucie humoru” – w ramach rozważań nad feminatywami w jednym z postów zastanawiał się, jak należałoby powiedzieć o zaproszeniu do programu telewizyjnego mężczyzny z Konfederacji i kobiety z Razem. Rozważania zakończył taką oto puentą: „Czy taki komunikat brzmiałby: w dzisiejszym programie weźmie udział członek Konfederacji i pochwa Razem?”.

Ilu kandydatów „Wolnościowców”?

Chętni, zgłaszający się do komisji wyborczych za pośrednictwem Odpowiedzialności, nie dowiedzą się o takich poglądach kandydata ze strony partii. Tam można przeczytać jedynie, że Samborski to człowiek, dla którego "odpowiedzialność jest warunkiem wolności”; jedyny kandydat, „który może zaspokoić i zrealizować nadzieje Polaków na wolną gospodarczo i politycznie Polskę, państwa wrażliwego na problemy zwykłych ludzi” oraz jedyny wywodzący się z polskich Wolnościowców.

To akurat nie jest prawda. Państwowa Komisja Wyborcza właśnie zarejestrowała komitet wyborczy Stanisława Żółtka, byłego politycznego szefa Samborskiego z KNP, a teraz także z Polexitu.

Zaś odwieczny lider polskich Wolnościowców Janusz Korwin-Mikke popiera narodowca Krzysztofa Bosaka, kandydata Konfederacji. Elektorat będzie więc mocno podzielony.

Samborski ma wielkie szanse, by swój start na prezydenta zakończyć na zarejestrowaniu komitetu, bo zgromadzenie 100 tys. podpisów może być barierą nie do pokonania. Ale jego partia zbierze dane osobowe kilku tysięcy osób – z ich bezterminowymi zgodami na użycie tych danych do celów marketingowych.

;

Udostępnij:

Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze