PiS twierdzi, że Sąd Najwyższy działa bezprawnie, wkracza w kompetencje Sejmu, narusza prawo unijne i próbuje zablokować odpowiedzialność dyscyplinarną sędziów. To wszystko fałsz - pokazują eksperci Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego. Prawnicy obalają wszystkie (na razie) przekłamania władzy na temat historycznej uchwały SN
"Nie mamy złudzeń, Sąd Najwyższy nie ma złudzeń: chaos, niepewność, która została wprowadzona do polskiego systemu prawnego przez zmiany sposobu powoływanie sędziów, a w szczególności przez zmianę tego, jak działa KRS (ale nie tylko o KRS chodzi, o całe otoczenie ustrojowe, w którym to wszystko jest realizowane) nie zostanie zlikwidowana uchwałą SN" - mówił sędzia SN Włodzimierz Wróbel w uzasadnieniu uchwały SN z 23 stycznia 2020 roku.
W OKO.press pisaliśmy, że w salomonowym orzeczeniu trzy połączone Izby SN próbowały posprzątać choć część prawnego bałaganu, który zgotował Polsce rząd PiS. W uchwale, która zyskała moc zasady prawnej i wiąże cały SN, wskazują, że nowa KRS nie jest niezależnym organem. To cios w samo sedno sądowych "reform" PiS.
Partia Kaczyńskiego robi, co może, by zaciemnić obraz sytuacji. Próbuje przekonać opinię publiczną, że sędziowie SN złamali prawo - na 15 różnych sposobów. W ostatnich dniach usłyszeliśmy, że:
Część propagandowych argumentów, które podnosili zwłaszcza przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości, prostowaliśmy już w podsumowaniu OKO.press. Poniższa analiza ekspertów Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego (jak na razie) wyczerpuje listę przekłamań.
Jej autorami jest ośmioro ekspertów prawnych: dr hab. Agnieszka Barczak-Oplustil, dr Wojciech Górowski, dr Mikołaj Małecki, dr Kamil Mamak, dr Małgorzata Pyrcak-Górowska, dr Szymon Tarapata, dr Dominik Zając oraz dr Witold Zontek.
Zespół wykonał tytaniczną pracę, by punkt po punkcie i w pełni merytorycznie odeprzeć fałsze.
Eksperci KIPK przywołują liczne wypowiedzi przedstawicieli rządu z pierwszych minut po ogłoszeniu przełomowej uchwały. Dominującą reakcją było wówczas całkowite zaprzeczenie jej ważności.
Sąd Najwyższy procedował z rażącym naruszeniem prawa i jego tzw. uchwała nie powoduje żadnych skutków prawnych.
Zdaniem ekspertów KIPK narracja ta nie ma nic wspólnego z prawdą. Przede wszystkim dlatego, że
"polskie prawo nie zna instytucji nieważności orzeczeń sądów powszechnych czy Sądu Najwyższego, jeżeli zostały wydane po 1989 roku".
Jak podkreślają prawnicy, za nieważne uznane zostać mogą wyłącznie decyzje administracyjne, ale nigdy orzeczenia (tj. wyroki, postanowienia, uchwały) sądów. Jedyną podstawą "unieważnienia" wyroków w historii polskiego prawa była tzw. ustawa lutowa z 1991 roku, która służyła do rehabilitacji osób represjonowanych przez władze PRL.
W przypadku procedury cywilnej lub sądowo-administracyjnej unieważnić można tylko samo postępowanie. Orzeczenie może na tej podstawie zostać uchylone, ale musi o tym zadecydować inny sąd. "Z kolei procedura karna w ogóle nie przewiduje możliwości uznania postępowania karnego za nieważne" - przypominają karniści.
Żadne z tych przepisów nie stosują się do uchwały SN z 23 stycznia 2020. Nie istnieje także procedura, która pozwalałaby uznać uchwałę SN za bezskuteczną.
"Twierdzenia, jakoby uchwała SN z 23.01.2020 r. była nieważna lub bezskuteczna, nie znajdują jakiegokolwiek oparcia w obowiązujących przepisach prawa" - podsumowują prawnicy KIPK.
Eksperci cytują szefa gabinetu prezydenta Krzysztofa Szczerskiego, który stwierdził, że SN nie miał prawa wydać uchwały.
Nie znajduje się w polskim systemie prawnym podstawy dla podejmowania tego typu decyzji, generalnie jeśli chodzi o przedmiot decyzji SN, dlatego że ona w istotny sposób narusza w ogóle trójpodział władzy.
Karniści z Krakowa przypominają prezydenckiemu ministrowi art. 183 ust. 1 Konstytucji:
"Sąd Najwyższy sprawuje nadzór nad działalnością sądów powszechnych i wojskowych w zakresie orzekania”.
A także art. 1 pkt 1 lit. a ustawy o SN, wg. którego podstawowym zadaniem SN w ramach sprawowania wymiaru sprawiedliwości jest “podejmowanie uchwał rozstrzygających zagadnienia prawne”.
"Wydanie przez Sąd Najwyższy uchwały rozstrzygającej zagadnienie prawne odbyło się zatem na podstawie konstytucyjnej i ustawowej kompetencji Sądu Najwyższego oraz stanowiło realizację konstytucyjnego i ustawowego zadania Sądu Najwyższego" - piszą eksperci KIPK.
Samo postępowanie przed SN zostało zainicjowane przez I Prezes SN na podstawie ustawowego uprawnienia z art. 83 § 1 ustawy o SN.
"Z powyższego jednoznacznie wynika, że Sąd Najwyższy wydając uchwałę z 23.01.2020 r. rozstrzygającą zagadnienie prawne, działał na podstawie prawa" - podsumowują prawnicy.
Politycy PiS do ostatniej chwili próbowali powstrzymać Sąd Najwyższy przed wydaniem uchwały. Na dzień przed posiedzeniem marszałek Sejmu Elżbieta Witek stwierdziła, że SN uzurpuje sobie kompetencje Sejmu i złożyła do TK wniosek o rozstrzygnięcie "sporu kompetencyjnego".
O tym, że postępowanie w SN uległo zawieszeniu z mocy prawa ze względu na działania TK, mówili niemal wszyscy politycy PiS.
Zgodnie z brzmieniem art. 86 ustawy o organizacji i postępowaniu przed Trybunałem Konstytucyjnym, w razie przyjęcia do rozpoznania takiego wniosku, postępowanie, którego ten wniosek dotyczy, ulega zawieszeniu z mocy prawa.
Ale karniści wskazują, że zgodnie z przepisami ustawy o postępowaniu przed TK
"spór kompetencyjny zachodzi [...] tylko i wyłącznie wówczas, gdy dwa organy uznają się za właściwe do rozstrzygania dokładnie tej samej sprawy".
Wbrew informacjom podanym we wniosku marszałek Witek w posiedzeniu SN nie chodziło o „dokonywanie zmian stanu normatywnego”, co mogłoby prowadzić do sporu z Sejmem. Ani o „ocenę skuteczności powołania sędziego” czy „dokonywanie wiążącej interpretacji przepisów Konstytucji”, które miałoby być sporne z Prezydentem.
SN chciał tylko i wyłącznie dokonać wykładni obowiązującego prawa, w dodatku dotyczącego sądów, a nie statusu sędziów. "Tym samym Sąd Najwyższym nie pozostawał z żadnym centralnym organem państwa w jakimkolwiek sporze kompetencyjnym" - tłumaczą karniści.
Nie chodziło też o interpretację przepisów Konstytucji, gdyż przedmiotem postępowania były jedynie przepisy kodeksów - art. 379 k.p.c. i art. 439 k.p.k. Nawet gdyby SN chciał interpretować Konstytucję, to nie mogłoby być tu mowy o sporze z Prezydentem, który sam nie ma takich kompetencji.
Karniści z Krakowa przypominają, że choć w zakresie wniosku marszałek Witek mieściła się procedowana w Sejmie tzw. ustawa "kagańcowa", to Sejm nie zawiesił postępowania legislacyjnego.
"Prowadzi to do jednoznacznego wniosku, że Sejm nie dostrzegł, by w rzeczywistości zachodził jakikolwiek spór kompetencyjny z Sądem Najwyższym, lub też uznał, że w istocie wniosek do TK był czynnością pozorną, skoro nie wywołał skutków wobec samego wnioskodawcy" - zaznaczają.
Postępowanie przed SN należało zawiesić także dlatego, że przed TK rozpoznawana jest sprawa dotycząca przepisu kodeksu postępowania cywilnego, którego dotyczy ta uchwała (tj. art. 379 pkt 4 kpc).
O jakie postępowanie chodzi? Eksperci z KIPK wyjaśniają, że to sprawa z pytania prawnego Izby Cywilnej SN z 2019 roku. Jeden z przepisów, o którego zgodności z Konstytucją ma wypowiedzieć się TK, to właśnie art. 379 pkt 4 k.p.c. Przepis mówi, że nieważność postępowania zachodzi
"jeżeli skład sądu orzekającego był sprzeczny z przepisami prawa albo jeżeli w rozpoznaniu sprawy brał udział sędzia wyłączony z mocy ustawy".
Ten sam artykuł badali podczas postępowania 23 stycznia sędziowie trzech Izb SN. Krakowscy karniści podkreślają jednak, że fakt, że postępowanie to toczy się w TK nie jest podstawą do zawieszenia innych postępowań, w których ten przepis miałby być zastosowany. W jakichkolwiek innych organach.
Nie nakazuje tego ustawa o postępowaniu przed TK. Zawiesić postępowania nie musi nawet sam sąd, który skierował wniosek do Trybunału. Sądy mają taką możliwość, nie są jednak do tego zobligowane.
Sąd Najwyższy nie mógł jednak w tym przypadku skorzystać nawet z takiej możliwości. Bo postępowane z wniosku I Prezes o rozstrzygnięcie rozbieżności w wykładni prawa jest wewnętrzną procedurą w SN. Kodeks postępowania cywilnego nie ma w nim zastosowania.
SN nie jest uprawniony do badania [...], czy udział w składzie sędziego [...], powołanego na stanowisko przez prezydenta na wniosek KRS po 2018 r., powoduje nieważność postępowania. Żaden organ [...] nie może kwestionować powołania i inwestytury sędziego.
To wielopoziomowy fałsz - piszą eksperci prawni.
"Po pierwsze, w wypadku procedury cywilnej, nieważność postępowania jest okolicznością, która jest brana pod uwagę z urzędu zarówno przez sąd drugiej instancji rozpoznający środek zaskarżenia, jak i przez Sąd Najwyższy rozpoznający skargę kasacyjną" - tłumaczą.
Inaczej jest w procedurze karnej - tutaj nie ma możliwości stwierdzenia nieważności postępowania. Ale podobne okoliczności mogą być traktowane jako tzw. "bezwzględne przyczyny odwoławcze". Na ich podstawie sąd może zadecydować o uchyleniu orzeczenia.
Badanie nieważności postępowania lub zaistnienia bezwzględnych przesłanek odwoławczych należy zatem do uprawnień sadów powszechnych i SN. A jedną z najistotniejszych okoliczności badanych przez nie w ramach tej procedury jest właśnie sposób obsady sądu.
"Zarówno art. 379 k.p.c., jak i art. 439 k.p.k. nakazują sądom drugiej instancji oraz SN z urzędu badanie, czy »skład sądu orzekającego był sprzeczny z przepisami prawa”, czy „w rozpoznaniu sprawy brał udział sędzia wyłączony z mocy ustawy«, czy »sąd był należycie obsadzony« oraz czy »w wydaniu orzeczenia brała udział osoba nieuprawniona«" - podkreślają eksperci KIPK.
"Z powyższego jednoznacznie wynika, że badanie, jaki sędzia brał udział w rozpoznaniu sprawy, jest ustawowym, kluczowym kryterium do oceny nieważności postępowania lub zaistnienia bezwzględnej przesłanki odwoławczej" - podsumowują.
Jednocześnie przypominają, że SN w uchwale z 23 stycznia nie badał nieważności konkretnych postepowań sądowych oraz zaistnienia bezwzględnych przesłanek odwoławczych w konkretnym postępowaniu. Dokonał jedynie wykładni prawa dla pozostałych składów SN, w jaki sposób interpretować art. 379 k.p.c. oraz art. 439 k.p.k. na przyszłość.
Uchwała z mocy prawa jest nieważna. Została wydana z rażącym naruszeniem prawa [...] Wbrew obowiązującym przepisom ustawowym SN podjął uchwałę w postępowaniu w sprawie podważenia statusu sędziów powołanych z udziałem obecnej KRS.
To nieprawda - piszą krakowscy karniści.
"SN wypowiedział się na temat »nienależytej obsady sądu«, a nie statusu sędziów; na temat »sprzeczności składu sądu z przepisami prawa«, a nie statusu sędziów; na temat »orzeczeń wydanych przez sądy«, a nie statusu sędziów. [...] Ani w treści uchwały, ani w ustnych motywach nie kwestionował ani statusu poszczególnych osób jako sędziów, ani uprawnień Prezydenta do powoływania na urząd sędziego"
- tłumaczą w analizie.
Podkreślił to w ustnym uzasadnieniu uchwały sędzia sprawozdawca Włodzimierz Wróbel: „O jednym muszę wspomnieć: nasza uchwała nie jest o sędziach, w tej uchwale orzekamy o sądzie”.
Prawnicy z Krakowa tłumaczą, że uchwała SN nie tylko nie narusza Konstytucji, ale wręcz koresponduje z art. 175 ust. 1, który mówi, że “wymiar sprawiedliwości w Rzeczypospolitej Polskiej sprawują Sąd Najwyższy, sądy powszechne, sądy administracyjne oraz sądy wojskowe” oraz z art. 45 ust. 1: “Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd”.
Zwłaszcza realizacja prawa do sądu z art. 45 ust. 1 Konstytucji wymaga, by indywidualne sprawy rozpatrywały sądy zgodne z przepisami prawa oraz sąd należycie obsadzone.
Sąd Najwyższy nie wkroczył tu także w prerogatywy Prezydenta. W przeciwieństwie do SN Prezydent nie ma bowiem uprawnień do "sprawowania nadzoru nad sądami w zakresie orzekania, którego elementem jest wyjaśnianie rozbieżności w wykładni prawa występującej w orzecznictwie sądowym".
Część sędziów SN przypisuje sobie prawo z jednej strony do, w ten sposób, do stanowienia prawa, podczas gdy takie prawo ma wyłącznie Sejm i Senat w porządku konstytucyjnym państwa polskiego. I stąd moje bardzo poważne wątpliwości co do tej uchwały.
O rzekomym sporze kompetencyjnym między Sejmem a SN pisaliśmy obszernie w OKO.press.
Sporu nie dopatrzyli się eksperci z KIPK. Wskazują, że Konstytucja daje Sejmowi kompetencję do tworzenia przepisów prawa, podczas gdy SN ma sprawować władzę sądowniczą. "Wśród konstytucyjnych kompetencji SN Konstytucja [...] wylicza sprawowanie nadzoru nad działalnością sądów powszechnych i wojskowych w zakresie orzekania" - przypominają.
Wydanie uchwały, w której SN dokonuje jedynie wykładni obowiązujących przepisów, jest "wykonaniem przez Sąd Najwyższy Jego konstytucyjnej kompetencji do sprawowania nadzoru nad działalnością orzeczniczą sądów".
"Wykładnia już uchwalonych przez Sejm i obowiązujących przepisów nie jest i nie ma nic wspólnego z uchwalaniem (tworzeniem) przepisów prawa (ustaw). [...] Interpretacyjna rola sądów, a w szczególności Sądu Najwyższego, jest naturalną i niekwestionowaną we współczesnym demokratycznym państwie prawa kompetencją władzy sądowniczej"
- piszą karniści.
Fakt, że nie doszło do "uchwalenia nowych przepisów" zdaniem prawników z KIPK potwierdza także prosta obserwacja: uchwała SN nie została skierowana do publikacji, ani nie została opublikowana w Dzienniku Ustaw. "Każda ustawa zawierająca nowe przepisy zostaje w nim opublikowana i jest to warunek jej wejścia w życie" - przypominają.
Sędziowie, którzy podjęli tę uchwałę, wkroczyli w kompetencje Krajowej Rady Sądownictwa, która z mocy Konstytucji sprawuje jasne zadania, jeśli chodzi o nominacje sędziowskie.
To kolejne przekłamanie - piszą eksperci KIPK.
Kompetencje KRS określa Konstytucja. Należą do nich: wnioskowanie o powołanie na urząd sędziego przez Prezydenta (art. 179), stanie na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów (art. 186 ust. 1) oraz inicjowanie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym w określonych sprawach (art. 186 ust. 2 i art. 191 ust. 1 pkt 2).
"W przeciwieństwie do SN, KRS nie ma konstytucyjnych uprawnień do sprawowania nadzoru nad sądami w zakresie orzekania, którego elementem jest wyjaśnianie rozbieżności w wykładni prawa występującej w orzecznictwie sądowym" - podkreślają badacze.
I tłumaczą, że sędzia rekomendowany przez Radę i powołany przez Prezydenta staje się sędzią, ale w konkretnej sprawie może nie spełnić standardu niezależnego sądu, np. w sprawie swojego brata będącego oskarżonym. Sąd badający taką okoliczność w żaden sposób nie wchodzi w kompetencje KRS.
Ponadto Sąd Najwyższy nie ma kompetencji do uchylania obowiązujących w Polsce przepisów ustaw. Ta kompetencja jest zastrzeżona dla Trybunału Konstytucyjnego.
Nic takiego nie miało jednak miejsca.
Do konstytucyjnych kompetencji TK należy orzekanie w sprawach zgodności:
Oprócz tego TK rozstrzyga spory kompetencyjne pomiędzy centralnymi konstytucyjnymi organami państwa.
Czego TK robić nie może? Konstytucja nie przyznaje mu ani kompetencji do sprawowania nadzoru nad działalnością sądów w zakresie orzekania, ani do dokonywania wykładni obowiązujących przepisów prawa celem rozstrzygnięcia rozbieżności istniejących w orzecznictwie sądowym.
Takie kompetencje ma bowiem wyłącznie Sąd Najwyższy.
Karniści podkreślają, że, wydając uchwałę z 23 stycznia, SN nie uchylał żadnych obowiązujących w Polsce przepisów prawa, ale jedynie dokonał wykładni aktualnie obowiązujących przepisów "co jest rolą każdego sądu w demokratycznym państwie prawa w XXI w.".
Nie doszło także do "derogacji powszechnie obowiązujących przepisów prawa". Gdyby tak było, uchwała SN musiałaby zostać opublikowana w Dzienniku Ustaw.
Doszło również do rażącego pogwałcenia zasady trójpodziału władz, podeptane zostały traktaty unijne, Europejska Konwencja o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności i przede wszystkim nasza Konstytucja.
Zdaniem prawników z Krakowa słowa wiceministra to kolejna manipulacja i próba zasłonięcia się unijnym prawem. Uchwała nie tylko nie narusza prawa unijnego, ale wręcz stanowi jego wykonanie.
Eksperci KIPK przypominają, że zgodnie z art. 47 Karty Praw Podstawowych UE, każdy ma prawo do rozpatrzenia sprawy „przez niezawisły i bezstronny sąd”. Cytują wyrok Trybunał Sprawiedliwości UE z 19 listopada 2019 roku, w którym TSUE dokonał wykładni powyższego przepisu.
Trybunał stwierdził, że prawu z art. 47 Karty zagraża sytuacja, w której spory dotyczące stosowania prawa Unii rozwiązują organy niestanowiące niezawisłego i bezstronnego sądu. Niezawisłość i bezstronność zależą zaś od "okoliczności, w jakich został utworzony dany organ, oraz jego cechy, a także sposób, w jaki zostali powołani jego członkowie".
Zwłaszcza, jeżeli "mogą wzbudzić w uzasadnione wątpliwości co do niezależności tego organu od czynników zewnętrznych, w szczególności od bezpośrednich lub pośrednich wpływów władzy ustawodawczej i wykonawczej" - napisali sędziowie TSUE.
"W konsekwencji konieczność oceny sądu rozpoznającego sprawę, w ramach analizy bezwzględnych przyczyn odwoławczych lub nieważności postępowania, pod kątem jego niezawisłości i bezstronności, jest – w świetle prawa UE – obowiązkiem każdego sądu, w tym SN" - podkreślają eksperci KIPK.
"Sąd Najwyższy, wydając uchwałę z 23 stycznia działał w celu wykonania prawa unijnego, którego wykładnię przesądził TSUE w wyroku z 19 listopada 2019 r. Tym samym SN miał obowiązek pominięcia wszelkich przepisów ustawowych czy orzeczeń sądowych, które uniemożliwiałyby mu wydanie orzeczenia, urzeczywistniającego prawo unijne" - przypominają, powołując się na zasadę bezpośredniego stosowania prawa unijnego, utrwaloną w orzecznictwie TSUE.
Doszło również do rażącego pogwałcenia zasady trójpodziału władz, podeptane zostały traktaty unijne, Europejska Konwencja o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności i przede wszystkim nasza Konstytucja.
Zdaniem krakowskich karnistów, wbrew słowom wiceministra Warchoła, nie doszło także do pogwałcenia EKPCz. Wręcz przeciwnie - sędziowie SN, wydając uchwałę z 23 stycznia, zastosowali się do przepisów Konwencji.
A dokładnie do art. 6 ust. 1, który mówi o prawie do rozpatrzenia sprawy przez niezawisły i bezstronny sąd. Konwencja wprowadza identyczny standard prawa do sądu jak wspomniana wyżej Karta Praw Podstawowych UE.
"Jak wynika z orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, aby ustalić, czy sąd można uznać za »niezależny« w rozumieniu art. 6 § 1 Konwencji, należy między innymi uwzględnić sposób mianowania jego członków i ich kadencje, istnienie gwarancji przeciwko presjom zewnętrznym oraz pytanie, czy organ jawi się jako niezależny" - przypominają karniści z Krakowa.
Zgodnie z wyrokami ETPCz sędzia, wobec którego istnieje uzasadniony powód do obawy o brak bezstronności, musi wycofać się z orzekania w sprawie.
"W konsekwencji uchwała SN z 23 stycznia określająca standard niezawisłości i bezstronności sądu, nie tylko nie narusza Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, ale wręcz prowadzi do wykładni prawa zgodnej z Konwencją" - podsumowują prawnicy.
Uchwała z mocy prawa jest nieważna. Została wydana z rażącym naruszeniem prawa. Narusza art. 179, art. 180 ust.1 oraz art. 10 Konstytucji RP.
To argument wielokrotnie prostowany przez karnistów z Krakowa. Przypomnijmy:
"Uchwała SN [...] nie dotyczyła statusu sędziego i nie podważała faktu powołania określonych osób na urząd sędziego. Uchwała ta nie zakwestionowała w jakikolwiek sposób, że osoby powołane przez Prezydenta w trybie art. 179 Konstytucji na urząd sędziego są sędziami" - przypominają eksperci KIPK.
"Uchwała SN [...] nie dotyczyła statusu sędziego i nie usuwała jakiejkolwiek osoby z urzędu sędziego. Sąd Najwyższy nie wypowiadała się na temat statusu sędziego, ale na temat charakterystyki sądu jako organu niezależnego i bezstronnego. SN nie wypowiadał się na temat interpretacji żadnego przepisu, który może dotyczyć statusu sędziego czy złożenia go z urzędu" - podkreślają.
"Uchwała SN rozstrzygająca rozbieżności w wykładni prawa w orzecznictwie sądów, stanowiła bezpośrednie wykonanie przez Sąd Najwyższy konstytucyjnej kompetencji [...] z zakresu władzy sądowniczej i nie stanowiło jakiegokolwiek wkroczenia w sferę władzy ustawodawczej lub wykonawczej" - tłumaczą eksperci.
Uchwała jest bezskuteczna, ale nawet gdyby była przyjęta zgodnie z przepisami [...], to [...] uległaby dezaktualizacji w momencie wejścia w życie ustawy uchwalonej przez Sejm. W tej ustawie jest przepis, że nie wolno podważyć statusu innego sędziego.
Zdaniem prawników z KIPK to kolejny fałsz. Bo uchwalona przez Sejm 23 stycznia ustawa dyscyplinująca (tzw. "kagańcowa") nie odnosi się w ogóle do kwestii oceny niezależności sądu jako organu sprawującego wymiar sprawiedliwości.
Jak wielokrotnie podkreślają w swojej analizie krakowscy karniści uchwała SN nie dotyczyła zresztą statusu sędziów i nie kwestionowała go.
"Sąd Najwyższy wskazał na sposób interpretacji bezwzględnych przesłanek odwoławczych lub nieważności postępowania z punktu widzenia dochowania wymogu rozpoznania sprawy przez niezależny i niezawisły sąd. SN nie kwestionował statusu jakiejkolwiek osoby jako sędziego" - wskazują.
Sama ustawa, nad podpisaniem której rozmyśla obecnie Andrzej Duda, nie dotyczyła w ogóle przepisów badanych przez Sąd Najwyższy, tj. art. 379 k.p.c. oraz art. 439 k.p.k.
Uchwała przyjmuje trzy miary dla trzech rodzajów sędziów. Pierwsza dotyczy Izby Dyscyplinarnej i uznania, że jej orzeczenia są nieważne i to również te wydane w czasie przeszłym [...].
To również nieprawda.
Z uchwały SN wynika jedynie, że jeżeli w składzie SN brała udział osoba powołana na wniosek nowej KRS, to zachodzi "nienależyta obsada sądu w rozumieniu art. 439 § 1 pkt 2 k.p.k." albo "sprzeczność składu sądu z przepisami prawa w rozumieniu art. 379 pkt 4 k.p.c.".
Zarazem ważność utrzymują same orzeczenia SN - niezależnie od procedury, w której zostały wydane.
Prawomocne orzeczenia Izby Dyscyplinarnej, której wszyscy sędziowie zostali powołani przez neo-KRS, mogą jednak zostać "wzruszone" (czyli uchylone). Izba rozpoznaje sprawy karne, stosują się do niej zatem przepisy k.p.k., nie k.p.c. Ze względu na powołanie przez nową Radę, we wszystkich jej wyrokach zachodzi bezwzględna przyczyna odwoławcza (patrz: Fałsz 5).
Inny skład Sądu Najwyższego może zatem na wniosek zainteresowanej strony wznowić postępowanie i ew. uchylić jej wyrok. Dopóki to nie nastąpi, orzeczenia Izby Dyscyplinarnej pozostają w obrocie prawnym i są wykonalne.
Sądzę, że tu chodzi właśnie o zablokowanie odpowiedzialności dyscyplinarnej. Bo skąd taki atak na Izbę Dyscyplinarną?
"Konsekwencje uchwały SN nie oznaczają w żadnym zakresie zablokowania czy likwidacji odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów" - odpowiadają karniści z Krakowa. Jest wręcz przeciwnie.
"Aktualnie funkcjonująca Izba Dyscyplinarna SN nie spełnia cech sądu [...], co oznacza, że nie gwarantuje stabilności orzeczeń dyscyplinarnych i w gruncie rzeczy nie jest uprawniona, aby »karać« sędziów w sposób niewzruszalny prawnie" - tłumaczą eksperci.
W efekcie wprowadzony przez PiS system odpowiedzialności dyscyplinarnej jest "iluzoryczny i skażony wadą niestabilności orzeczenia dyscyplinarnego". Sankcje dyscyplinarne nakładane przez Izbę Dyscyplinarną SN nie gwarantują zatem skutecznego złożenia sędziego z urzędu, np. gdyby dopuścił się on rażącego uchybienia godności sędziowskiej.
"Do sytuacji tej doprowadziły działania władzy ustawodawczej i wykonawczej, odpowiedzialnej za ukształtowanie aktualnego stanu prawnego" - komentują eksperci KIPK.
Celem uchwały SN było rozwiązanie tego problemu i zagwarantowanie stabilności orzeczeń dyscyplinarnych. Do czasu zmian w prawie, które zażegnają problemy z nową KRS i Izbą Dyscyplinarną, o ew. przewinieniach dyscyplinarnych sędziów orzekać powinny inne, poprawnie obsadzone Izby SN.
"Uchwała SN z 23 stycznia nie blokuje odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów, lecz przeciwnie – umożliwia wypracowanie mechanizmu ponoszenia przez nich odpowiedzialności dyscyplinarnej w sposób ostateczny i niewzruszalny, zgodnie ze standardami państwa prawnego" - podsumowują karniści.
Sądownictwo
Paweł Mucha
Marcin Warchoł
Michał Wójcik
Zbigniew Ziobro
Krajowa Rada Sądownictwa
Sąd Najwyższy
Trybunał Konstytucyjny
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze