Propozycja 800 plus miała pozwolić PiS przejąć inicjatywę i zaszachować przeciwników. Obozowi władzy rzeczywiście udało się narzucić temat debaty, ale opozycja nie dała się zepchnąć do narożnika. Oto pięć powodów, dlaczego tak się stało
To od niedzieli 14 maja główny temat dyskusji w kampanii wyborczej: Jarosław Kaczyński w imieniu PiS zapowiedział na konwencji partyjnej, że świadczenie wypłacane od 2016 roku jako 500 plus od stycznia 2024 ma się zmienić w 800 plus. Była to zapowiedź zarazem niespodziewana i spodziewana.
Niespodziewana, bo w ostatnich miesiącach politycy PiS wielokrotnie zarzekali się, że rząd nie planuje podniesienia swojego flagowego świadczenia: "W tej chwili nie pracujemy nad tego typu rozwiązaniem" – mówił pod koniec marca wiceminister finansów Artur Soboń.
Spodziewana, bo można było przypuszczać, że w obliczu sondażowej stagnacji i coraz bliższych wyborów, obóz władzy sięgnie po swój wypróbowany już trik: obietnice bezpośrednich transferów gotówkowych.
Prezes Kaczyński na weekendowej konwencji PiS podkreślił, że w 2024 roku inflacja ma być już „niewysoka", dlatego świadczenie 800 plus jej nie napędzi. Napędzić za to miało stracha opozycji i zagonić ją w kozi róg. Bo rzeczywiście doświadczenie poprzednich wyborów wskazywało, że opozycja (poza Lewicą) na propozycje PiS reagowała albo stwierdzeniem, że są nieodpowiedzialne i zrujnują budżet, albo dość koślawą, defensywną formułką, że „to, co zostało dane, nie zostanie zabrane”. Tym razem jest jednak inaczej.
– by posłużyć się wojskową metaforą – ze wszystkich dział: zdecydowanie i w sposób zróżnicowany.
Koszt świadczenia 500 plus po proponowanej podwyżce zwiększyłby się w przybliżeniu o 25 miliardów, a jego łączny koszt dla budżetu państwa wyniósłby ok. 65 mld zł rocznie. Jednak niemal wszyscy politycy opozycji podkreślali, że propozycja PiS nie jest czymś szczególnie szczodrym, tylko zwykłą rekompensatą za wzrost cen, czyli przywróceniem świadczeniu 500 plus jego pierwotnej siły nabywczej. Ta ocena jest zgodna z faktami. Oddajmy głos analitykom mBanku:
"W ujęciu realnym świadczenie 500 plus jest warte aktualnie mniej niż 340 zł. Przez ostatnie 6 lat, od kiedy uruchomiono program, poziom cen podniósł się o 50 proc. Oznacza to, że waloryzacja świadczenia do 800 zł z nawiązką odrobiłaby utratę siły nabywczej. Z drugiej strony politycy zawsze mogą wskazywać, że w relacji do płacy minimalnej w dalszym ciągu znajdujemy się »pod wodą«.
W 2016 roku świadczenie stanowiło 27 proc. minimalnego wynagrodzenia, zaś w tym roku (po uwzględnieniu podwyżki płacy od lipca) będzie to ledwie 14 proc. Podniesienie świadczenia do 800 zł podbije relację do 22 proc., ale wciąż będzie to sporo mniej niż 6 lat temu. W przyszłym roku naturalnie relacja ta ulegnie dalszemu spadkowi ze względu na kolejny (dwucyfrowy) wzrost płacy minimalnej”.
Oto wybór cytatów:
"500 plus jako podstawa dla wszystkich, ale jeśli jest propozycja waloryzacji, to dla pracujących, dla tych, którzy płacą podatki. To jest bardziej sprawiedliwe".
"Zamiast takich pomysłów, wszystkie te pieniądze, 25 mld zł, należy włożyć w żłobki, w tani prąd dla rodzin, by wszystko tak drogo nie kosztowało. Kaczyńskiemu trzeba zadawać proste pytanie: kto będzie miał się na to zrzucić? Jeśli są na to pieniądze, to dlaczego nie podnosi 500 plus już teraz? A jeśli nie ma pieniędzy, to komu chce zabrać, by innym dać? On to sfinansuje z kredytobiorców, którzy mają mieszkania w kredycie, sfinansuje z tych, którzy nie mogą mieć dzieci. Wszyscy będą musieli się na to zrzucić. Dzisiaj 500 plus jest warte 300 plus i teraz Kaczyński będzie robił kiełbasę wyborczą z tego, że tę kwotę podniesie".
"Z wiarygodnością tych propozycji jest kłopot. Kiedy rozkręcał się problem z drożyzną, powiedziałem, że jest czas, by wprowadzić waloryzację. Wtedy usłyszeliśmy, że pod żadnym pozorem i że waloryzacji nie będzie. Jarosław Kaczyński powinien wyjść i przeprosić za to, że przez dwa ostatnie lata świadczenia nie były waloryzowane. Bo nie może być tak, że świadczenia społeczne zależą od łaski tego czy innego polityka, który rzuca pieniądze w trakcie kampanii wyborczej. PiS pozwalał przez ostatnie lata panu Obajtkowi doić Polaków na stacjach benzynowych, sieciom handlowym doić Polaków w marketach. Polakom należy się rekompensata i waloryzacja jest rzeczą oczywistą".
"To nie jest żaden podarek ze strony władzy. Te pieniądze pochodzą z podatków, a nie z kieszeni Kaczyńskiego, z podatków, które płacą wszyscy pracujący w Polsce. To oni składają się później na te miliardy złotych. Ale te pieniądze powinny dzisiaj być w dużo większym wymiarze wypłacane, przede wszystkim dlatego, że państwo z tytułu inflacji wyciągnęło wam z kieszeni dziesiątki miliardów złotych. Proponuję i to jest to sprawdzam wobec Kaczyńskiego, żebyśmy przyjęli w głosowaniu jak najszybciej decyzję o waloryzacji 500+ przed wyborami. Możemy to wspólnie zrobić w Sejmie tak, żeby ta waloryzacja świadczenia dla polskich dzieci stała się faktem w Dniu Dziecka, 1 czerwca, a nie w Sylwestra 2024".
"PiS pokazał dzisiaj, że chce z Polski zrobić Grecję lub Wenezuelę. Zamierzają rozdawać pożyczone pieniądze i podnosić podatki. My chcemy prostych i niskich podatków oraz zatrzymania rozdawnictwa. Jest to całkowita odwrotność planów PiS. Dziennikarze, którzy mówią o możliwości koalicji w takiej sytuacji, kompromitują się".
W poniedziałek wieczorem w rozmowie z Polsatem Mateusz Morawiecki odrzucił propozycję Donalda Tuska, by świadczenie 500 plus podnieść już teraz. Szefa Platformy nazwał „niewiarygodnym” i dodał: „Przeprowadzimy to w bardzo konkretnym momencie czasowym, nie teraz, kiedy inflacja jest jeszcze wciąż bardzo dokuczliwa, bardzo wysoka, tylko w momencie, kiedy projekcje inflacji, analizy inflacyjne, które docierają do nas, pokazują bardzo mocny spadek inflacji, nawet być może do poziomu jednocyfrowego już w czwartym kwartale tego roku”.
Ze słów premiera można więc wywnioskować, że skoro waloryzacja jest niemożliwa dziś z powodu wciąż wysokiego wzrostu cen (odczyt za kwiecień to 14,7 proc. rok do roku), to i sama obietnica 800 plus jest warunkowa: to znaczy zostanie spełniona, jeśli sprawdzą się optymistyczne prognozy inflacyjne.
To pokazuje jeden z problemów PiS, które dodane do siebie mogą sprawić, że obietnica 800 zł na dziecko nie będzie aż taką cudowną bronią jak wcześniej 500 plus.
Po pierwsze, obietnica jest składana w innej rzeczywistości społecznej niż w 2015 i w 2019 roku. Wysoka inflacja to również duże obawy społeczne oraz o wiele gorsze – jak wynika z badań CBOS – nastroje, niż zwłaszcza w 2019 roku. Inflacyjna galopada, której byliśmy świadkami przez ostatnie kilkanaście miesięcy, generuje również inne społeczne potrzeby – poczucie bezpieczeństwa ekonomicznego wiąże się w tym wypadku raczej z potrzebą stabilizacji, a niekoniecznie tak mocno jak kiedyś z potrzebą dodatkowej gotówki w kieszeni od rządu.
Po drugie, sam program 500 plus przez osiem lat stracił nieco swój powab i polityczną romantyczność, budząc społeczne napięcia i np. negatywny stosunek do niepracujących beneficjentów świadczenia, co pokazywało m.in. badanie Przemysława Sadury i Sławomira Sierakowskiego „Koniec hegemonii 500 plus”.
Po trzecie, jak już wskazaliśmy, dzisiejsza obietnica jest w odbiorze społecznym obarczona kilkoma niepewnościami, z jedną główną na czele: co będzie, jeśli inflacja jednak nie spadnie zgodnie z przewidywaniami. To wpływa na wiarygodność, bo po licznych, pełnych metafor i niejasnych komunikatów wystąpieniach prezesa NBP Adama Glapińskiego wizerunek rządzących w sprawie inflacji nie jest najbardziej wiarygodny.
Po czwarte, PiS po ośmiu latach rządów podwyżką 500 plus proponuje Polakom de facto "więcej tego samego" – dla twardych zwolenników obozu władzy może być to czynnik mobilizacyjny, dla tych, którzy licznie odeszli od Prawa i Sprawiedliwości od wyborów 2019 roku, to może być za mało, żeby rozważyć powrót.
I po piąte, partyjni przeciwnicy PiS są dziś inni niż w 2015 i 2019 roku: to, co nokautowało ich w 2015 roku i paraliżowało w 2019, dziś wywołuje zróżnicowaną i precyzyjnie wycelowaną ripostę.
To wszystko, co powyżej, nie przesądza oczywiście, że obietnica 800 plus pozostanie bez pozytywnego wpływu na wyniki PiS w sondażach. Ale jeśli majowe i czerwcowe pomiary pokażą, że poparcie dla obozu władzy zmieniło się niewiele, może to poważnie osłabić morale rządzących, twardych zwolenników i partyjnego aparatu.
Opozycja
Władza
Szymon Hołownia
Jarosław Kaczyński
Władysław Kosiniak - Kamysz
Mateusz Morawiecki
Donald Tusk
Adrian Zandberg
Rząd Mateusza Morawieckiego
800+
wybory 2023
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze