Ograniczenie 800 plus – wprowadzenie warunku pracy przy świadczeniu wypłacanym ukraińskim rodzinom – będzie się wiązało z wysokimi kosztami oraz niemal zerowymi korzyściami. Jakie mogą być konsekwencje? Doświadczenia innych krajów wskazują kilka trendów
Zaczęło się od kampanijnego pomysłu Rafała Trzaskowskiego. W styczniu 2025 roku kandydat Platformy Obywatelskiej stwierdził: „proponuję zmianę fundamentalną, a mianowicie jeżeli chodzi o świadczenia takie jak 800+ dla Ukraińców, one się powinny należeć wtedy, jeżeli Ukraińcy będą pracować, jeżeli będą mieszkać w Polsce i jeżeli będą w Polsce płacić podatki”.
Propozycję tę wówczas poparło Prawo i Sprawiedliwość składając odpowiednią ustawę. Teraz pomysł przejął prezydent Karol Nawrocki. Uzasadniając zawetowanie ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy, stwierdził, że „800 plus powinno przynależeć tylko tym Ukraińcom, którzy podejmują się wysiłku pracy w Polsce”.
W sondażu przeprowadzonym przez SW Research dla portalu Onet aż 60 proc. ankietowanych stwierdziło, że popiera decyzję prezydenta Karola Nawrockiego o zawetowaniu ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy. A w debacie publicznej pojawiają się nawet radykalniejsze postulaty. W programie Piotra Zychowicza dziennikarz Zbigniew Parafianowicz stwierdził, że należy odebrać wszystkim Ukraińcom uprawnienia do pobierania tego świadczenia. Taki postulat zgłaszają tez politycy Konfederacji.
Przypomnijmy: ustawa o pomocy obywatelom Ukrainy dotyczy znacznie szerszego zakresu przepisów niż tylko 800+ dla ukraińskich uchodźców. Ustawa umożliwiała też uchodźcom z Ukrainy (wszytkim, którzy mieszkają w Polsce a przybyli tu po pełnoskalowej inwazji rosyjskiej na Ukrainę w lutym 2022 roku – według oficjalnych rejestrów jest takich osób prawie milion, rzeczywista liczba jest o 30-40 proc. mniejsza) legalny pobyt w Polsce – realizowała w ten sposób prawo unijne. Gdy obecna ustawa przestanie działać – z końcem września – ukraińscy uchodźcy znajdą sie w prawnej próżni. Ustawa zakładała m.in. dalsze zapewnienie internetu satelitarnego Starlink Ukrainie przez Polskę. O fatalnych konsekwencjach weta pisała w OKO.press Agnieszka Kosowicz z Polskiego Forum Migracyjnego:
Wróćmy jednak do kwestii świadczenia wychowawczego. Dlaczego chcemy odebrać Ukraińcom 800+? Osoby popierające takie rozwiązanie wskazują na trzy główne rzekome korzyści.
Czy taka zmiana faktycznie przyniesie wymienione wyżej pozytywne (albo rzekomo pozytywne) skutki?
Zacznijmy od kwestii finansów publicznych. Na świadczenie 800+ dla wszystkich Ukraińców (zgodnie z raportem NBP stanowi ono zdecydowaną większość transferów pobieranych przez nich w Polsce) wydajemy rocznie około 3 mld zł.
W skali budżetu państwa, w którym wydatki w 2026 roku osiągną 919 mld zł, jest to relatywnie niedużo.
Gdybyśmy odebrali to świadczenie tej nieznacznej części ukraińskich uchodźców, którzy nie pracują, trudno byłoby wygenerować jakiekolwiek zauważalne oszczędności.
Pozostańmy jednak przy argumencie finansowym i sprawdźmy, czy proponowana zmiana spowoduje pożądaną reakcję osób z Ukrainy np. częstsze podejmowanie przez nie pracy.
Na szczęście (dla naszej analizy) to rozwiązanie nie stanowi nowości w świecie zachodnim. W wielu krajach wprowadzano już różnego rodzaju wymogi wobec uchodźców, które musieli spełnić, aby uzyskać dostęp do świadczeń socjalnych.
Szczególnie interesujący jest przykład Danii. W 2002 roku nowy rząd, dążąc do zwiększenia aktywności zawodowej uchodźców, zreformował system świadczeń przeznaczonych dla tej grupy, skupiając się głównie na ograniczeniu pomocy trafiającej do bezrobotnych. W praktyce doprowadziło to do istotnego ograniczenia świadczeń trafiających do migrantów.
Uchodźcy, którzy uzyskali prawo pobytu przed reformą, byli uprawnieni do świadczeń w wysokości – średnio – 1300 dolarów miesięcznie. Z kolei osoby otrzymujące status uchodźcy po reformie mogły liczyć jedynie na około 750 dolarów. Najsilniej zmiany te odczuły rodziny z dziećmi, w przypadku których świadczenia spadły aż o 50 proc.
Błyskawiczne wprowadzenie w życie nowych zasad doprowadziło do powstania dwóch grup osób, które mimo przybycia do Danii w podobnym czasie podlegały odmiennym regulacjom prawnym w zakresie zasiłków ze względu na uzyskanie statusu uchodźcy w innym okresie. Dało to trójce badaczy Christianowi Dustmannowi, Rasmusowi Landersø oraz Larsowi Højsgaardowi Andersenowi wyjątkową okazję do zbadania skutków reformy poprzez porównanie losów obu grup.
W swoim artykule zatytułowanym ”Nieprzewidziane skutki cięć socjalnych dla dzieci i młodzieży” spróbowali oni między innymi wyliczyć finansowe skutki reformy.
W krótkim okresie (w pierwszym roku trwania) reforma wygenerowała zauważalne przychody budżetowe w wysokości ok. 2500 dolarów na rodzinę. Stało się tak głównie dlatego, że reforma tymczasowo zachęciła dorosłych uchodźców do podjęcia pracy (szerzej o tej kwestii w dalszej części artykułu). Ostatecznie jednak w dłuższym okresie bilans był negatywny i budżet zaczął notować straty w wysokości ok. 12 tys. dolarów na rodzinę (o tym, dlaczego, powiemy za moment).
Na skutek zmian dzieci w wieku przedszkolnym rzadziej zaczęły uczęszczać do przedszkola. Dzieci w wieku szkolnym zaczęły gorzej się uczyć. Różnica w wynikach w między rodowitymi Duńczykami a uchodźcami na poziomie 9 klasie szkoły podstawowej wzrosła aż o 40 proc. po wdrożeniu zmian. Gorsze wyniki w szkole przełożyły się na gorsze zarobki i prawdopodobieństwo zatrudnienia już w dorosłości.
Z kolei nastolatkowie zaczęli dwukrotnie częściej popełniać przestępstwa zarówno przeciwko mieniu, jak i z użyciem przemocy. W przypadku dorosłych również doszło do wzrostu przestępczości, ale jedynie przeciwko mieniu i efekt nie był aż tak duży (wzrost o ok. 20 proc.).
Czy reforma wywołałaby podobne skutki w Polsce? Pod względem kierunku najprawdopodobniej tak, natomiast co do skali, trudno to jednoznacznie określić. Spójrzmy choćby na kwestię przestępczości. Faktem jest, że większość ukraińskich uchodźców jest aktywnych zawodowo, więc skutki tej polityki dotknęłyby mniejszości. Nie oznacza to jednak, że nie mogłoby dojść do wzrostu przestępczości. Przestępstwa popełnia bowiem jedynie niewielka część populacji, przy czym jest to grupa o określonych cechach. Za większość czynów karalnych odpowiadają młodzi mężczyźni. W Polsce w 2019 roku mężczyźni w wieku 20–39 lat stanowili około 14 proc. populacji, ale aż niemal 50 proc. osób prawomocnie skazanych.
Ważne jest to, czy niepracująca mniejszość Ukraińców wchodzi w skład tej dość wąskiej grupy potencjalnych przestępców. Odpowiedź brzmi: tak. Badania ze Szwecji pokazują np., że bycie bezrobotnym oraz pochodzenie z rodziny z problemami finansowymi (w tym przypadku bankrutów) jest silnym predyktorem przestępstw. Ponadto bezrobocie rodziców wiąże się ze zwiększonym ryzykiem wystąpienia złego traktowania dziecka, co z kolei jest wyjątkowo dobrym predyktorem popełnienia przez to dziecko przestępstwa później.
Kończąc wątek tego, czy uchodźcy z Ukrainy mają zły, czy też dobry wpływ na stan finansów państwa: przegląd badań z 2013 roku autorstwa OECD pokazuje, że wpływ imigrantów na budżet może być zarówno pozytywny, jak i negatywny, ale efekt jest bardzo mały. Do tego, zgodnie z przywołaną analizą najważniejszymi czynnikami wpływającymi na zyskowność imigrantów dla państwa jest ich wiek (im młodsi, tym lepiej), zdolności (im bardziej utalentowani, tym lepiej) oraz integracja imigrantów z rynkiem pracy (im większy odsetek z nich pracuje, tym lepiej).
Wracając do kwestii zatrudnienia, dlaczego duńska reforma podniosła je jedynie krótkookresowo? Szerzej nad tą kwestię badacze pochylili się w innym artykule naukowym zatytułowanym „Cięcia świadczeń dla uchodźców”.
Zgodnie z ich ustaleniami efekt częściowo wygasł naturalnie jak wielu innych polityk (uchodźcy, którzy i tak znaleźliby pracę, znaleźli ją zwyczajnie szybciej), a częściowo ze względu na kwestię ograniczonego popytu. W Danii istniała polityka, w ramach której starano się równomiernie geograficznie rozlokowywać uchodźców w kraju. W praktyce sprawiła ona, że wiele z nich trafiło do miejscowości, w której popyt na pracę nisko wykwalifikowaną był ograniczony. Oznacza to, że nawet gdyby uchodźcy byli bardziej zmotywowani do znalezienia pracy w długim okresie, nie byliby w stanie jej efektywnie znaleźć ze względu na czynniki o charakterze strukturalnym.
W Polsce uchodźcy ukraińscy mogli swobodnie wybierać miejsce zamieszkania. Czy to oznacza, że powinniśmy oczekiwać, że polityka uzależniania otrzymywania 800+ dla Ukraińców od pracy wygeneruje jakieś efekty?
Zgodnie z naszą wiedzą nie ma jeszcze badań, które odpowiadałyby dokładnie na tak postawione pytanie. Jednak w oparciu o wpływ analizowanego programu na Polaków można przypuszczać, że polityka potencjalnie mogłaby wywołać pewne, choć bardzo niewielkie efekty.
Z badania ekonomisty Jana Gromadzkiego wiemy, że program Rodzinna 500+ doprowadził do ograniczenia podaży pracy w Polsce. Jednakże są dwa poważne „ale”. Po pierwsze zgodnie z ustaleniami ekonomisty znaczna część środków z tego programu została przeznaczona przez rodziców na inwestycje w kapitał ludzki. Oznacza to, że po likwidacji tego programu z jednej strony więcej Ukraińców znalazłoby się na rynku pracy, ale z drugiej strony wylądowaliby w pracach wymagających mniejszych kwalifikacji, umiejętności, wiedzy itd.
Po drugie, wpływ programu na podaż pracy był mały. Samo jego wdrożenie w 2016 nie miało żadnego istotnego statystycznie wpływu na podaż pracy. Rozszerzenie z roku 2018 doprowadziło zaś jedynie do ograniczenia podaży pracy matek (w przypadku ojców nie odnotowano żadnych zmian) o 2,8 pkt proc. w stosunku do stanu kontrfaktycznego, w którym program nie zostałby rozszerzony.
Jeżeli samo wycofanie programu wygenerowałoby tak nieznaczne efekty, czy wdrożenie wymogu pracy mogłoby przynieść jakiekolwiek? Ponadto, biorąc pod uwagę fakt, że program oddziaływał wyłącznie na matki, czy wymóg pracy miałby w ogóle szansę zachęcić ukraińskie rodziny do zatrudnienia? Jeśli matka zrezygnowała z pracy ze względu na 800+, a ojciec nadal pracuje, wymóg pracy dla tylko jednego członka gospodarstwa domowego niczego by nie zmienił.
Jeżeli chcemy zwiększyć aktywność zawodową uchodźców z Ukrainy, należy rozważyć inne opcje. Przykład Danii pokazuje obiecujące rezultaty wprowadzenia intensywnych i obowiązkowych kursów językowych. W ich ramach uchodźcy musieli ukończyć 1800 godzin nauki języka duńskiego. W przeciwnym razie tracili możliwość uzyskania prawa pobytu stałego, co wiązało się ze znacznie podwyższonym ryzykiem deportacji. Dodatkowo brak uczestnictwa w kursach skutkował brakiem dostępu do części świadczeń socjalnych. Polityka ta, jako jedyna spośród wielu analizowanych przez badaczy, znacząco zwiększyła zatrudnienie i wynagrodzenia uchodźców w długim okresie.
Ostatnia kwestia dotyczy pytania, czy ograniczenie świadczeń socjalnych może skłonić ukraińskich uchodźców niedokładających się dobra wspólnego, niemających więzi z Polską, do wyjazdu z naszego kraju. Trudno znaleźć podstawy dla takiego przekonania. Czy redukcja transferów o kilkaset złotych miesięcznie rzeczywiście wystarczy, aby ktoś spakował się i przeniósł do innego kraju? Niewykluczone, że w części przypadków mogłoby to prowadzić zamiast do wyjazdu do popełnienia przestępstwa.
Problemem pozostaje brak danych pozwalających jednoznacznie określić, jakie polityki faktycznie skłaniają uchodźców, zwłaszcza tych bez pracy, motywacji do jej podjęcia i bez w związku z krajem przyjmującym, do opuszczenia państwa. Ze względu na to, że kwestia uchodźców budzi większe kontrowersje od stosunkowo niedawna, mało krajów wdrożyło jakiekolwiek polityki mające zachęcić osoby już przebywające do wyjazdu, a jeszcze mniej z nich zostało skrupulatnie przebadanych. W tym kontekście warto dokładnie przyglądać się temu, co obecnie dzieje się w Szwecji, która dokonała poważnego zwrotu w swojej polityce migracyjnej.
Po pierwsze, w ostatnich latach znacząco zaostrzyła ona kryteria przyznawania statusu uchodźcy. W wyniku tego, jak podała agencja Reuters, w 2024 roku pozwolenie na pobyt uzyskało tam zaledwie 6 250 osób ubiegających się o azyl, najmniej od początku prowadzenia statystyk w 1985 roku. Ponadto rządząca tam prawicowa partia zapowiedziała, że od 2026 roku kraj ten chce zwiększyć już istniejące świadczenie dla określonych grup uchodźców, którzy zdecydują się wrócić do kraju pochodzenia z 10 tys. do 350 tys. koron (ok. 134,960 tys. zł) oraz ułatwić uzyskanie takiego świadczenia.
Ze względu na to, że grant nie zależy od dochodu, najbardziej skłonne skorzystać z niego będą osoby, które w Szwecji, ani dobrze nie zarabiają, ani nie są do tego kraju przywiązane. Tym samym do programu będą selekcjonować się właśnie te osoby, których zwolennicy polityk przeciwnych uchodźcom wydaliliby z kraju najchętniej.
Jednakże czy program przyniesie pożądany przez szwedzki rząd efekt? To zobaczymy w następnych latach. Warto śledzić jego skutki, gdyż jest on w stanie częściowo odpowiedzieć na pytanie o faktyczną skuteczność „antyuchodźczych” polityk z wykorzystaniem zachęt finansowych.
Czyli: na podstawie dostępnych danych możemy z dużą dozą pewności powiedzieć, że
wprowadzenie reguły, że 800+ trafia wyłącznie do pracujących Ukraińców, przyniosłoby polskiej gospodarce więcej strat niż korzyści.
Potencjalny wzrost zatrudnienia wśród uchodźców byłby co najwyżej marginalny, podczas gdy negatywne skutki, takie jak wzrost przestępczości, słabsza integracja na rynku pracy czy ograniczone inwestycje w kapitał ludzki, miałyby poważny i długotrwały charakter. Jeśli chcemy prowadzić odpowiedzialną politykę migracyjną, musimy rzeczywiście wyciągać wnioski z doświadczeń Zachodu, a nie powielać te same błędy.
Dziennikarz w Obserwatorze Gospodarczym. Ekonomista zarażony miłością do tej nauki przez Ha-Joon Chang. To on pokazał, że ekonomia to nie są nudne obliczenia, a nauka o życiu społecznym.
Dziennikarz w Obserwatorze Gospodarczym. Ekonomista zarażony miłością do tej nauki przez Ha-Joon Chang. To on pokazał, że ekonomia to nie są nudne obliczenia, a nauka o życiu społecznym.
Komentarze