Metropolita gdański, abp Leszek Sławoj Głódź wciąż mobbinguje podległych mu księży, chociaż już w 2013 roku sprawę zgłoszono nuncjuszowi - pokazał reportaż “Czarno na białym” TVN24. Jednocześnie abp Głódź był wyjątkowo tolerancyjny dla księży oskarżanych o wykorzystywanie seksualne dzieci. Przypominamy, jak ich przenosił, awansował i żegnał z honorami
"Sub secreto - dupku jeden - jesteś gówno, jesteś jak to opakowanie, beczkę soli musisz jeszcze zjeść..." - to tylko jedna z wielu obelg, które usłyszał ks. Piotr od arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia. Ksiądz tę i wiele innych zniewag, których doświadczył od przełożonego w trakcie kilkutygodniowej pracy w kurii gdańskiej, opisał w 2013 roku w skardze przesłanej nuncjuszowi apostolskiemu w Polsce. O sprawie było głośno już wtedy dzięki reportażowi “Wprost”, ale do dzisiaj w gdańskiej diecezji nic się nie zmieniło.
W czwartek 24 października TVN24 wyemitował reportaż, według którego abp Głódź wciąż poniża podległych mu księży, zastrasza ich, wymusza przekazywanie mu datków i prezentów oraz przyjmuje łapówki w zamian za kościelne stanowiska.
Kilkunastu duchownych, z którymi rozmawiali reporterzy TVN24, opowiadało, że zbyt małe opłaty wiązały się z publicznym upokarzaniem przez abp Głódzia.
Wszyscy mówili o strachu przed wizytą biskupa. Jeden z nich w związku z mobbingiem myślał o samobójstwie.
“Przemoc, niszczenie, destrukcja. Przemoc, która sprawia, że jak ktoś spotyka się z arcybiskupem, cieszy się, że to nie on został ochrzaniony, zniszczony, ośmieszony, tylko że to jego sąsiad. To jest jedno z moich trudniejszych doświadczeń” - opowiadał.
Według TVN24 ksiądz Piotr kilka tygodni temu przesłał swoją skargę kolejnemu nuncjuszowi w Polsce, abp. Salvatore Penacchio. Ten jak dotąd nie skontaktował się z innymi ofiarami abp Głódzia.
Reportaż przypomniał też o ponadprzeciętnym bogactwie arcybiskupa. Głódź mieszka na zmianę w pałacu biskupim w Oliwie i wyremontowanej na jego polecenie rezydencji w Oruni, a emeryturę podobno planuje spędzić w prywatnym pałacu w Bobrówce położonym na 21-hektarowej posiadłości. Według “Newsweeka” sama ziemia jest warta około miliona złotych, a budynki i ich wyposażenie nawet trzykrotnie więcej.
Do listy grzechów abp. Głódzia należy dopisać jego wyjątkową wyrozumiałość dla sprawców przestępstw seksualnych posługujących w jego diecezji.
Archidiecezja gdańska i abp Głódź znaleźli się w centrum uwagi w grudniu 2018 roku, po opublikowaniu przez „Gazetę Wyborczą” reportażu o ks. Henryku Jankowskim. Artykuł ujawniał mroczne oblicze legendarnego kapelana „Solidarności”. Prałat Jankowski okazał się niebezpiecznym drapieżnikiem, który co najmniej od końca lat 60. przez kilka dekad wykorzystywał seksualnie dzieci. Od lat 90. na plebanii księdza pomieszkiwali ministranci i młodzi chłopcy. Podawali gościom alkohol, zostawali na noc, spali z Jankowskim w jednym łóżku. W reportażu opisano m.in. historię samobójstwa ciężarnej 16-latki, która miała być wykorzystywana przez księdza Jankowskiego.
Po publikacji “Wyborczej” w mediach ujawniły się kolejne ofiary księdza. Michał Wojciechowicz, były działacz “Solidarności”, był molestowany przez Jankowskiego jako 16-latek. “Fakty” TVN dotarły do kobiety, która miała być przez niego molestowana w wieku sześciu lat.
W 2003 roku prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie wykorzystywania jednego z ministrantów Jankowskiego. Choć chłopiec nie potwierdził tego w zeznaniach, a śledztwo umorzono, w 2004 roku ówczesny arcybiskup gdański Tadeusz Gocłowski odwołał Jankowskiego z funkcji proboszcza parafii im. Świętej Brygidy.
Cztery lata później abp Głódź, tuż po objęciu stanowiska arcybiskupa gdańskiego, przywrócił Jankowskiego na dawne stanowisko i cofnął zakaz wygłaszania kazań.
Gdy ks. Jankowski zmarł w 2010 roku, Głódź urządził na jego cześć dwudniowe uroczystości żałobne, które zgromadziły kilka tysięcy wiernych. Prałat został pochowany w bocznej nawie swojego kościoła. Abp Głódź pożegnał go słowami: “Żegnaj, rycerzu Rzeczpospolitej”.
Głódź bronił Jankowskiego także po jego śmierci. W 2018, gdy reportaż “Wyborczej” wywołał medialną burzę, kuria gdańska milczała. Dopiero tydzień po publikacji wydała lakoniczne oświadczenie. Wyraziła w nim gotowość do „podjęcia próby rzeczowego i zgodnego z prawdą zbadania wszystkich możliwych aspektów tej sprawy”.
Jedną z głównych bohaterek reportażu “Wyborczej” o ks. Jankowskim była Barbara Borowiecka. Opowiedziała, jak w latach 60. jako 14-letnia dziewczynka była wielokrotnie molestowana przez ks. Jankowskiego. W grudniu 2018 wysłała do gdańskiej kurii oficjalne zgłoszenie na Jankowskiego i wnioskowała o zbadanie sprawy zgodnie z kościelnymi przepisami. Na odpowiedź czekała prawie dziesięć miesięcy.
2 października 2019 roku dostała krótki list podpisany przez kanclerza gdańskiej kurii z odmową wszczęcia postępowania ws. Jankowskiego.
Wynika z niego, że abp Głódź otrzymał od Watykanu instrukcję, wedle której w sprawie zmarłego księdza „prowadzenie postępowania procesowego jest niemożliwe”.
Co innego mówią jednak wytyczne polskiego Episkopatu, zatwierdzone przez Watykan. Według nich „gdyby oskarżenie zostało wniesione przeciwko zmarłemu duchownemu, nie należy wszczynać dochodzenia kanonicznego, chyba że zasadnym wydałoby się wyjaśnienie sprawy dla dobra Kościoła”. Najprawdopodobniej więc abp Głódź w swoim pytaniu do Watykanu nie wspomniał o tym, że ks. Jankowski nie był pierwszym lepszym księdzem, a jego sprawa wywołała ogólnopolską dyskusję i protesty, a w końcu obalenie pomnika prałata i odebranie mu przez władze Gdańska honorowych tytułów.
Równie zawzięcie abp Głódź bronił księdza Mariusza Bużana, proboszcza z Bojana, który został skazany za molestowanie 15-latki. Ksiądz podał nastolatce alkohol, całował ją i wkładał ręce pod bluzkę. Udało jej się uciec do lasu. Gdy odnaleźli ją rodzice, była pijana i wymiotowała - pisała trójmiejska “Wyborcza”. Ks. Bużan dostał rok i cztery miesiące więzienia w zawieszeniu i zakaz pracy z dziećmi.
Gdy ks. Bużan wyszedł z aresztu, abp Sławoj Leszek Głódź wysłał go na miesięczny urlop, a po jego zakończeniu po prostu pozwolił wrócić księdzu na parafię. W trakcie procesu Głódź powołał Bużana do kapituły kolegiackiej diecezji i mianował go jej kustoszem. Powierzył mu też pieczę nad remontem i wyposażeniem rezydencji biskupiej w Oliwie.
Z parafii w Bojanie Głódź odwołał księdza dopiero po uprawomocnieniu się wyroku w grudniu 2011 roku. W zamian pozwolił mu jednak zostać prezesem fundacji Tyberiada Dzieciom i zamieszkać przy ośrodku kolonijnym dla dzieci w Nadolu.
Abp Głódź wciąż nie wszczynał w sprawie Bużana postępowania kanonicznego i nie powiadamiał o jego sprawie Watykaniu, chociaż kościelne przepisy zobowiązują do tego hierarchę, jeśli “otrzyma wiadomość, przynajmniej prawdopodobną, o popełnieniu przestępstwa”. “To nie była pedofilia” – powiedział w 2013 roku reporterowi “Wyborczej”.
W 2018 roku raport Fundacji “Nie lękajcie się” o biskupach chroniących przestępców seksualnych w swoich diecezjach, przypomniał historię ks. Bużana. W odpowiedzi kuria gdańska wydała komunikat, według którego ”zaraz po otrzymaniu przez Kurię Metropolitalną Gdańską informacji o prawdopodobnym popełnieniu przestępstwa, ks. Mirosław został zawieszony w obowiązkach proboszcza parafii”, a “Archidiecezja Gdańska przeprowadziła postępowanie kanoniczne, które zostało definitywnie zakończone w 2018 r., co potwierdziła Kongregacja Nauki Wiary”. Komunikat nie informuje jednak, jakim wyrokiem zakończyło się postępowanie i jak ks. Bużan został ukarany.
Arcybiskup Głódź nie przejął się także wyrokiem sądu w sprawie ks. Krzysztofa K. W 2004 roku jako proboszcz parafii w Mechowie molestował 14-letnią dziewczynkę i doprowadził ją do obcowania płciowego.
W 2008 roku został za to skazany na 3,5 roku bezwzględnego więzienia, ale sąd wyższej instancji wyrok uchylił i skierował sprawę do ponownego rozpoznania. Kolejny wyrok (2,5 roku więzienia) zapadł w 2010, ale kilka miesięcy później w drugiej instancji znów go uchylono. Dopiero apelację od trzeciego wyroku z 2012 roku (znów 2,5 roku bezwzględnego więzienia) Sąd Okręgowy w Gdańsku w styczniu 2014 roku uznał za “oczywiście bezzasadną”. Ksiądz trafił do więzienia jednak dopiero kilka miesięcy później we wrześniu.
Sprawa księdza K. ciągnęła się więc około 10 lat. I przez cały ten czas abp Głódź pozwalał mu odprawiać msze.
Po ujawnieniu zarzutów arcybiskup co prawda pozbawił go probostwa w Mechowie, ale wkrótce pozwolił mu na pełnienie “pomocy duszpasterskiej” w Katedrze Oliwskiej. Następnie przeniósł go do parafii na południu Kaszub, a na kolejne dwa lata do parafii w Chwaszczynie na Kaszubach. Wszędzie mógł prowadzić msze, spowiadać, udzielać komunii.
Dlaczego ksiądz nie został odsunięty od posługi kapłańskiej? “Ten ksiądz nie sprawuje żadnych funkcji. Jest rezydentem. Sprawuje pomoc duszpasterską u swojego kolegi. Posługę ma totalnie ograniczoną” - odpowiadał abp Sławoj Leszek Głódź dziennikarzowi “Tygodnika Powszechnego”.
Według komunikatu kurii gdańskiej wydanego w reakcji na raport “Nie lękajcie się”, postępowanie kanoniczne w sprawie księdza Krzysztofa rozpoczęło się dopiero, gdy wyszedł z więzienia w 2016 roku. Zakończyło się w styczniu 2019. I tym razem nie wiadomo, jaki zapadł wyrok.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze