0:00
0:00

0:00

W nocy z 20 na 21 lutego 2019, ok. 3.00 nad ranem, trzej aktywiści - Konrad Korzeniowski, Rafał R. Suszek i Michał Wojcieszczuk - powalili pomnik prałata Henryka Jankowskiego, stojący niedaleko kościoła św. Brygidy w Gdańsku. Ujawnione po latach zbrodnie zmarłego w 2010 roku kapelana gdańskiej "Solidarności" stały się wstrząsającym dowodem na zjawisko pedofilii w Kościele katolickim i bezkarność tej zbrodni (przeczytaj słynny reportaż Bożeny Aksamit).

W samym środku nocy trzej mężczyźni założyli na szyję prałata pętlę, podważyli cokół i ciągnęli, aż pomnik upadł na przygotowane wcześniej gumowe opony. Miały zapobiec zniszczeniu pomnika, bo, jak deklarują aktywiści, "celem jest rozbicie fałszywego i ohydnego mitu Henryka Jankowskiego, nie zaś – materii jego pomnika".

Na leżącym pomniku, który oddzielił się od cokołu, ale nie rozpadł, ułożyli strój ministranta wraz z dziecięcą bielizną, symbol cierpienia molestowanych przez prałata dzieci (zobacz zapis wideo całej akcji na FB dziennikarza Tomasza Sekielskiego).

"Podejmujemy działanie, którego celem jest symboliczne strącenie ze wspólnotowego piedestału fałszywej pamięci i czci osoby Henryka Jankowskiego - piszą aktywiści w manifeście, który przekazali redakcji OKO.press - Tak wyraża się nasza obywatelska niezgoda na obecność w przestrzeni publicznej zła, pogardy dla drugiego człowieka i jego uprzedmiotowienia, gwałtu na jego wolności i prywatności, braku szacunku dla bólu i gniewu ofiar, wreszcie też – mowy nienawiści.

A także bałwochwalczego kultu osób będących sprawcami podobnych czynów".

Policja przyjechała na miejsce zdarzenia, gdy pomnik już leżał na ziemi. Około 4.30 aktywiści byli legitymowani, jeszcze nie zatrzymani. O godzinie 4.45 dostaliśmy informację, że są zatrzymani i przewożeni na komendę.

Pomnik Ks. Jankowskiego na wpół przechylony, za chwilę upadnie.

Najbardziej znany z trzech aktywistów jest Rafał Suszek, fizyk matematyczny Uniwersytetu Warszawskiego. Uczestniczył m.in. w blokadach antyfaszystowskich, próbach powstrzymaniaekshumacji smoleńskich ofiar wbrew woli rodzin, wielokrotnie nękany, bity i zatrzymywany przez policję. Jest jednym z bohaterów filmu dokumentalnego Roberta Kowalskiego z OKO.press "6...5...4...3...Na ulicy" (tu jego wypowiedź). W wywiadzie dla OKO.press tłumaczył, na czym - jego zdaniem - polega obywatelskie prawo do obrony koniecznej. 7 grudnia 2018 Suszek i prawnik Michał Wojcieszczuk przerwali koncert Chóru Aleksandrowa w Bydgoszczy wbiegając na scenę z transparentem "Kremlowski raszyzm won za Don" i okrzykiem "Łapy precz od Ukrainy". Konrad Korzeniowski był m.in. uczestnikiem protestu 7 kwietnia 2018 przed I posiedzeniem upolitycznionej KRS.

Manifest aktywistów: Tak wyrażamy troskę o dobro wspólne. Osądźcie nasz czyn

W kilkustronicowym tekście Konrad Korzeniowski, Rafał R. Suszek i Michał Wojcieszczuk wyjaśniają motywy swojego działania. Aktywiści powołują się na międzynarodowe dokumenty chroniące podstawowe prawa człowieka, a także na Konstytucję RP.

  • o godności:

,,Uznanie przyrodzonej godności [...] jest podstawą wolności, sprawiedliwości i pokoju świata” [Preambuła Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka]

,,Godność człowieka jest nienaruszalna. Musi być szanowana i chroniona.” [Art. 1 Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej]

,,Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych.” [Art. 30 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej]

  • o wolności i prawie do prywatności:

,,Każdy [...] ma prawo do [...] wolności i bezpieczeństwa osobistego. [...]” [Art. 3 PDPC, Art. 5 pkt. 1 KOPCiPW, Art. 6 KPP UE]

,,Nie wolno ingerować samowolnie w czyjekolwiek życie prywatne [...].” [Art. 12 PDPC]

,,Każdy ma prawo do poszanowania swojego życia prywatnego [...].” [Art. 8 pkt. 1 KOPCiPW, Art. 7 KPP UE]

,,Wolność człowieka podlega ochronie prawnej.” [Art. 31 pkt. 1 KRP]

,,Każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych. [...]” [Art. 31 pkt. 2 KRP]

,,Każdy ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego [...] oraz do decydowania o swoim życiu osobistym.” [Art. 47 KRP]

  • o dyskryminacji ze względu na pochodzenie etniczne:

,,[...] Wszyscy mają prawo do jednakowej ochrony przed jakąkolwiek dyskryminacją [...] i przed jakimkolwiek narażeniem na taką dyskryminację.” [Art. 7 PDPC]

,,Korzystanie z praw i wolności wymienionych w niniejszej konwencji powinno być zapewnione bez dyskryminacji wynikającej z takich powodów, jak [...] pochodzenie narodowe [...], przynależność do mniejszości narodowej [...].” [Art. 14 KOPCiPW]

,,Zakazana jest wszelka dyskryminacja w szczególności ze względu na [...] pochodzenie etniczne [...], przynależność do mniejszości narodowej [...].” [Art. 21 pkt. 1 KPP UE]

,,Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.” [Art. 32 pkt. 2 KRP]

Na podstawie tych dokumentów formułują oskarżenia wobec prałata Jankowskiego, całego Kościoła katolickiego oraz administracji publicznej:

"Oskarżamy

Henryka Jankowskiego, prałata, kapelana NSZZ ,,Solidarność”, wieloletniego proboszcza parafii pw. św. Brygidy w Gdańsku o podły i haniebny gwałt na godności, wolności seksualnej i prawie do prywatności oraz wykorzystanie z zimną krwią trudnej sytuacji społecznej młodych ludzi, dziewcząt i chłopców, powierzonych jego opiece lub ,,upolowanych” przez księdza-pedofila; o liczne zamachy na godność oraz o dyskryminację osób i społeczności poprzez szerzenie mowy nienawiści, publiczne głoszenie poglądów antysemickich i lżenie ludzi o odmiennych poglądach politycznych w kazaniach, wypowiedziach publicznych i instalacjach quazi-religijnych, które nie miały nic wspólnego z tradycją chrześcijańską [chodzi o Groby Pańskie, które w każdą Wielkanoc prałat wystawiał w kościele św. Brygidy - red.]; o odwrócenie się od swoich ofiar i brak jakiejkolwiek woli zadośćuczynienia za krzywdy, które wyrządził;

Przeczytaj także:

instytucję kościoła katolickiego w Polsce, w szczególności zaś tych jej przedstawicieli, którzy z pełną świadomością zła czynionego przez Henryka Jankowskiego nie zareagowali, aby złu temu położyć kres, milczeli lub wręcz – jak Sławoj Leszek Głódź, arcybiskup metropolita gdański – tolerowali ryzyko pojawienia się kolejnych ofiar, a poprzez swe decyzje z premedytacją legitymizowali publiczne antysemickie wypowiedzi Jankowskiego i jego polityczną mowę nienawiści, o systemowe współsprawstwo w złu wyrządzonym ludziom przez Henryka Jankowskiego (…);

administrację publiczną, której decyzje – jak hołdy pamięci Henryka Jankowskiego: odznaczenie Medalem K.E.N., nadanie jego imienia skwerowi w sąsiedztwie kościoła św. Brygidy i postawienie pomnika – podejmowane przy istnieniu świadectw popełnionego przez niego zła, są odbierane jako akt instytucjonalnej zniewagi przez bezbronne ofiary pedofila oraz antysemity".

„W złu uczynionym przez Henryka Jankowskiego rozpoznajemy rażące pogwałcenie wartości, zasad i swobód, które porządkują relacje międzyludzkie w nowoczesnym społeczeństwie stojącym na straży godności i wolności jednostki.

Mamy świadomość, że w ślad za każdym z tych czynów idzie wieloletnie ludzkie cierpienie i okaleczenie, fizyczne lub psychiczne, poczucie wykluczenia, urzeczowienia, upokorzenia i zagubienia, a także zwyczajny strach, gorycz i gniew”.

Podpisując się własnym imieniem i nazwiskiem aktywiści zapowiadają, co chcą zrobić:

„Podejmujemy działanie, którego celem bezpośrednim jest symboliczne strącenie ze wspólnotowego piedestału fałszywej pamięci i czci osoby Henryka Jankowskiego poprzez obalenie, w nocy z 20. na 21. lutego 2019 r., jego pomnika w Gdańsku.

Tak wyraża się nasza obywatelska niezgoda na obecność w przestrzeni publicznej zła, pogardy dla drugiego człowieka i jego uprzedmiotowienia, gwałtu na jego wolności i prywatności, braku szacunku dla bólu i gniewu ofiar, wreszcie też – mowy nienawiści.

A także bałwochwalczego kultu osób będących sprawcami podobnych czynów. Pierwsze słowa Aktu Erekcyjnego Pomnika ks. Prałata Henryka Jankowskiego, Kapelana ,,Solidarności” brzmią:

W trosce o prawdę i pamięć potomnych […]

Aktywiści podkreślają, że ich „działanie nie jest wymierzone we wspólnotę wiary (chrześcijańskiej, ani żadnej innej), także określaną mianem kościoła. Przeciwnie, przyjmując świecki, obywatelski punkt widzenia, stwierdzamy, że nasz czyn jest podyktowany troską o dobro wspólne, a więc także troską o dobro tych współobywateli, którzy są członkami wspólnoty wiary”.

„Powodowani troską o dobro wspólne i szacunkiem dla godności i wolności człowieka, podejmujemy nasze działanie w przekonaniu o jego słuszności, a także– o pożyteczności publicznej. Poddajemy je pod osąd wspólnoty”.

Oskarżamy...!

Każdy z nas ma nad sobą swój skrawek nieba gwiaździstego, każdy nosi w kieszeni swój osobisty kompas wskazujący dobro i zło, krzywdę i przewinę, a myśli i działania wywodzi tyleż z własnego rozumu i osobniczego doświadczenia, co i z przyrodzonej wrażliwości na niesprawiedliwość i upokorzenie spotykające drugiego człowieka, tym bardziej zatem – na zadawany mu gwałt. Każdy podporządkowuje swe autonomiczne decyzje i czyny – te obdarzone sensem i brzemienne celem – imperatywowi obiektywizacji i odpowiedzialności przed wspólnotą, której czuje się członkiem.

A kiedy od wymiaru jednostkowego przechodzi do wymiaru zbiorowego, wspólnotowego, wówczas – pragnąc ze ,,stwarzania się między sobą”, pośród samoświadomej wspólnoty wywieść coś więcej, coś pewniejszego i trwalszego zarazem niż spektakularny obraz zderzenia galaktyk osobniczych przekonań, intuicji i aspiracji – ot, choćby rzetelny spór racji wyprzęgnięty z jarzma dogmatu; tym bardziej zaś chcąc przetworzyć ów wymiar zbiorowy w duchu troski o dobro wspólne i w świadomości głębokich przyczyn jego trwałego zagrożenia – czyni to na gruncie powszechnie obowiązującego kontraktu społecznego, którego fundamentalnymi składowymi są m.in. Powszechna Deklaracja Praw Człowieka [PDPC], Konwencja o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności [KOPCiPW], Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej [KPP UE] i Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej [KRP].

Te zaś orzekają

o godności:

,,Uznanie przyrodzonej godności [...] jest podstawą wolności, sprawiedliwości i pokoju świata” [Preambuła Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka]

,,Godność człowieka jest nienaruszalna. Musi być szanowana i chroniona.” [Art. 1 Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej]

,,Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych.” [Art. 30 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej]

o wolności i prawie do prywatności:

,,Każdy [...] ma prawo do [...] wolności i bezpieczeństwa osobistego. [...]” [Art. 3 PDPC, Art. 5 pkt. 1 KOPCiPW, Art. 6 KPP UE]

,,Nie wolno ingerować samowolnie w czyjekolwiek życie prywatne [...].” [Art. 12 PDPC]

,,Każdy ma prawo do poszanowania swojego życia prywatnego [...].” [Art. 8 pkt. 1 KOPCiPW, Art. 7 KPP UE]

,,Wolność człowieka podlega ochronie prawnej.” [Art. 31 pkt. 1 KRP]

,,Każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych. [...]” [Art. 31 pkt. 2 KRP]

,,Każdy ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego [...] oraz do decydowania o swoim życiu osobistym.” [Art. 47 KRP]

o dyskryminacji ze względu na pochodzenie etniczne:

,,[...] Wszyscy mają prawo do jednakowej ochrony przed jakąkolwiek dyskryminacją [...] i przed jakimkolwiek narażeniem na taką dyskryminację.” [Art. 7 PDPC]

,,Korzystanie z praw i wolności wymienionych w niniejszej konwencji powinno być zapewnione bez dyskryminacji wynikającej z takich powodów, jak [...] pochodzenie narodowe [...], przynależność do mniejszości narodowej [...].” [Art. 14 KOPCiPW]

,,Zakazana jest wszelka dyskryminacja w szczególności ze względu na [...] pochodzenie etniczne [...], przynależność do mniejszości narodowej [...].” [Art. 21 pkt. 1 KPP UE]

,,Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.” [Art. 32 pkt. 2 KRP]

Oparłszy swe stanowisko na powyższych przesłankach i wczytawszy się w karty niedawnej historii, której byliśmy naocznymi świadkami, oraz wsłuchawszy się w głos ofiar udokumentowany szeroko w upublicznionych materiałach ze śledztw prokuratorskich i dziennikarskich

oskarżamy

Henryka Jankowskiego, prałata, kapelana NSZZ ,,Solidarność”, wieloletniego proboszcza parafii pw. św. Brygidy w Gdańsku o podły i haniebny – tak w płaszczyźnie etycznej, jak i w swej istocie fizycznej – gwałt na godności, wolności seksualnej i prawie do prywatności oraz wykorzystanie z zimną krwią trudnej sytuacji społecznej młodych ludzi, dziewcząt i chłopców, powierzonych jego opiece lub ,,upolowanych” na przestrzeni lat przez księdza-pedofila; o liczne zamachy na godność oraz o dyskryminację osób i społeczności poprzez szerzenie mowy nienawiści, publiczne głoszenie poglądów antysemickich i lżenie ludzi o odmiennych poglądach politycznych w swych kazaniach, wypowiedziach publicznych i instalacjach kwazi-religijnych, które nie miały nic wspólnego z tradycją chrześcijańską; o odwrócenie się od swoich ofiar i brak jakiejkolwiek woli zadośćuczynienia za krzywdy, które wyrządził;

instytucję kościoła katolickiego w Polsce, w szczególności zaś tych jej przedstawicieli, którzy z pełną świadomością zła czynionego przez Henryka Jankowskiego nie zareagowali w sposób skuteczny, aby złu temu położyć kres, milczeli lub wręcz – jak Sławoj Leszek Głódź, arcybiskup metropolita gdański – tolerowali ryzyko pojawienia się kolejnych ofiar, a poprzez swe decyzje z premedytacją legitymizowali publiczne antysemickie wypowiedzi Jankowskiego i jego polityczną mowę nienawiści, o systemowe współsprawstwo w złu wyrządzonym ludziom przez Henryka Jankowskiego, będące integralną składową karygodnej a powszechnej strategii – ugruntowanej w bałwochwalczej uzurpacji świętości – negowania własnych przewin i stawiania księży niezależnie od szczebla zajmowanego w hierarchii kościelnej poza nawiasem odpowiedzialności prawnej i obyczajowej przed wspólnotą obywateli, o stworzenie systemowego parasola ochronnego w celu faktycznego ukrycia odpowiedzialności sprawców i tym samym o dopuszczenie do krzywdzenia kolejnych ofiar;

uparcie i intencjonalnie milczących świadków i depozytariuszy tajemnicy gwałtu, zniewolenia, wykorzystania, upokorzenia, upodlenia i cierpienia wielu młodych ludzi oraz podeptania godności adresatów nienawistnego przekazu – świadków należących do świeckiego otoczenia Jankowskiego – którzy z nieznajdujących usprawiedliwienia pobudek zdecydowali się trwać przez lata – lata wypełnione krzywdą ludzką – w niemal powszechnej zmowie milczenia i bezczynności i poprzez tę swoją postawę wyrażali de facto przyzwolenie na zło w okolicznościach domagających się od nich – niezależnie od ich światopoglądu i subiektywnej oceny innych aspektów aktywności Jankowskiego w przestrzeni publicznej oraz ewentualnych osobistych sympatii – zdecydowanego działania w obronie i solidarności wobec krzywdzonych osób, o społeczne współsprawstwo w złu wyrządzonym ludziom przez Henryka Jankowskiego;

administrację publiczną, której decyzje – jak te wyrażające wspólnotowy hołd pamięci Henryka Jankowskiego: odznaczenie Medalem K.E.N., nadanie jego imienia skwerowi w sąsiedztwie kościoła pw. św. Brygidy i wbudowanie w tę przestrzeń publiczną jego pomnika – podejmowane przy istnieniu świadectw uczynionego przezeń zła, są odbierane jako akt instytucjonalnej zniewagi przez bezbronne ofiary pedofila oraz antysemity, i której niezdecydowanie oraz nieskuteczność w wycofywaniu się z tych decyzji stanowi przykład nazbyt częstej praktyki podporządkowywania dobra wspólnego zupełnie wprost dobru uprzywilejowanej instytucji kościoła katolickiego lub też przekonaniom i interesom partykularnym, a przy tym narażała i wciąż naraża ofiary na konieczność obcowania z artefaktami fałszywej pamięci o Henryku Jankowskim, o administracyjne współsprawstwo w złu wyrządzonym ludziom przez Henryka Jankowskiego, nierzadko wynikające z politycznego oportunizmu i pospolitej prywaty.

W złu uczynionym przez Henryka Jankowskiego rozpoznajemy rażące pogwałcenie wartości, zasad i swobód wymienionych wcześniej, które porządkują relacje międzyludzkie w nowoczesnym społeczeństwie stojącym na straży godności i wolności jednostki. Mamy pełną świadomość, że w ślad za każdym z tych czynów idzie wieloletnie ludzkie cierpienie i okaleczenie, fizyczne lub psychiczne, poczucie wykluczenia, urzeczowienia, upokorzenia i zagubienia, wreszcie też – bywa – zwyczajny strach, gorycz i gniew.

Te doznania i emocje, gdy rzucić je na przygnębiające tło społeczności lokalnych o typowej ultrakonserwatywnej obyczajowości, tudzież gdy odnieść je do historii najnowszej naszego kraju, w tym do obecnych w niej nastrojów i aktów pogromowych, okrywają Henryka Jankowskiego, a wraz z nim – w stosownej proporcji – pozostałych oskarżonych niezmywalną hańbą. Jesteśmy członkami wspólnoty, zatem ta ocena i idące za nią oskarżenie również nas dotyczą. Będąc członkami wspólnoty, my także ponosimy odpowiedzialność za zło – zwłaszcza wobec tych, którzy zostali skrzywdzeni, którym przez lata odmawiano nie tylko solidarności, ale i wysłuchania.

Wiemy i rozumiemy, że każde z tych doznań i każda z emocji nosi nieodmiennie konkretne imię i ma twarz konkretnej ofiary – wiele imion i wiele twarzy – która ze swoim bólem i żalem zostaje sama. Jej samotność potęguje kulturowe przysposobienie otaczającego ją społeczeństwa do patrzenia w drugą stronę i pokornego dreptania w kieracie bezwarunkowego poddaństwa przypominających raczej relację feudalną zbudowaną na bojaźni, a nie wynik zasymilowania postulatu etycznego chrześcijaństwa.

Postać Jankowskiego jest przy tym wręcz emblematyczna dla zjawisk o dużo większej skali obecnych na styku instytucjonalnego kościoła katolickiego i wspólnoty, jakimi są często: wykorzystanie drugiego człowieka, w szczególności zaś – pedofilia, i mowa nienawiści, w tym – antysemityzm, ale także – o czym nie wolno zapominać w kontekście refleksji nad społecznymi i instytucjonalnymi mechanizmami ucieczki części osób duchownych (księży, zakonników i zakonnic) przed odpowiedzialnością za transgresję zasad obowiązujących we wspólnocie obywatelskiej – bezwzględne wykorzystywanie przez licznych kapłanów ich wyjątkowego statusu społecznego, uprzywilejowanej pozycji ekonomicznej i nierzadko powiązanych z nimi wpływów politycznych dla zapewnienia sobie swobody działania poza i ponad prawem oraz szeroko rozumianej obyczajowej bezkarności.

To właśnie na przecięciu tych płaszczyzn oddziaływania na otoczenie społeczne i polityczne, a w okolicznościach zupełnie wyjątkowego, nieskrępowanego dostępu do intymności, więc także do słabości drugiego człowieka (jakie daje chociażby spowiedź, instrumentalnie wykorzystywana przez księży-pedofilów), rodzą się ohydne i niebezpieczne patologie, tak szeroko ostatnio dokumentowane i dyskutowane w kręgu instytucjonalnego oddziaływania kościoła katolickiego w kraju i – przede wszystkim (w konsekwencji permanentnej niemal rejterady polskiej hierarchii kościelnej przed trudnymi pytaniami i rozmaitych uwarunkowań społeczno-instytucjonalnych w kraju) – poza jego granicami. Patologie te sięgają od podstawy urzędniczej hierarchii kościelnej aż po sam jej szczyt, o czym przekonują (nie przekonanych wcześniej) chociażby ostatnie wypowiedzi Jorge Mario Bergoglio, zwierzchnika kościoła katolickiego, dotyczące jego poprzednika Karola Wojtyły, papieża z Polski, a mówiące o roli tego ostatniego w tuszowaniu przypadków nadużyć seksualnych w kościele katolickim.

I tu wkraczamy w ponadindywidualną skalę przewin i strategii samoobronnych, która – obok wymienionych już zjawisk, ulegających naturalnemu wzmocnieniu w następstwie zachowania przez instytucję kościoła katolickiego jednolitej postawy formalnej i forsowanej przez nią narracji (z nielicznymi wyjątkami tworzonymi dla uspokojenia sumień świeckiej inteligencji katolickiej) – objawia mechanizmy swoiste. Mamy tu więc również do czynienia z cyniczną instrumentalizacją psychologicznej przewagi wynikającej z nominalnego wglądu w pozaracjonalne aspekty bytu, z deklarowanej roli pośrednika między absolutem i człowiekiem obdarzonym wiarą oraz z pochodzącej stąd kontroli nad trwogą przed nieskończonością i niebytem, bezczelnie używanych jako zbroja doskonała w sporach dotyczących zagadnień obiektywizowalnych i mierzalnych.

Przy zarysowanym wyżej sporze jakże często przywoływana jest zużyta karta historycznej roli kościoła katolickiego w obronie zagrożonej tożsamości kulturowej w naszym społeczeństwie – uparcie przedstawiana jednostronnie, niemal zawsze w arbitralnie narzuconym ciasnym schemacie rozumienia pojęcia narodu i kultury.

Schowani za puklerzem uzurpowanej świętości i historycznej wyjątkowości, a wręcz nieodzowności, z rzadka jedynie poddawanych krytyce w sposób na tyle skuteczny, by wzbudzić bodaj wątpliwość – sprawczą wątpliwość – u członków wspólnoty wiary, urzędnicy kościoła katolickiego wszystkich szczebli stale umykają przed pytaniami o winę (w tym winę wynikającą z naruszenia wolności seksualnej i prawa do prywatności wiernych, wreszcie też – mówiąc zupełnie już wprost – z wykorzystania i gwałtu, ale także – z szerzenia mowy nienawiści i otwartej apologii rodzimego nacjonalizmu integralnego), o odpowiedzialność (w tym tę za zatajenie prawdy o istnieniu i skali rzeczonych patologii oraz za ich uporczywe wewnątrzśrodowiskowe tolerowanie i ukrywanie) oraz o warunkujące je mechanizmy systemowe w tak opacznie rozumianej wspólnocie – umykają w mgłę mistyki spowijającą rozum, w prawo natury, któremu podporządkowują obcesowo prawa fizyki, logiki i prawo pozytywne, w mroki historii upośledzające konstruktywne, wolne od zabobonu spojrzenie w przyszłość. Odwracają się wyniośle, choć w istocie przecież jakże tchórzliwie od słów o uczynionej krzywdzie, niewyznanej winie i koniecznym zadośćuczynieniu – ku rytualnym retorycznym zaklęciom i kłamstwu, sprawnie marginalizując i tłumiąc po drodze nieliczne głosy rozsądku kościoła otwartego.

A uczyniwszy to, stawiają się często na odwiecznej pozycji apologetów i promotorów najpodlejszych polskich postaw ksenofobicznych, więc archaicznego antysemityzmu wyrosłego i trwającego przede wszystkim na podglebiu religijnym, ukrainofobii i islamofobii, oraz postaw homofobicznych. Postawy te zlewają się w wartki brunatny potok Ur-faszyzmu (w rozumieniu definicji Umberto Eco), który tak jak w przededniu ostatniej wojny światowej wzbiera dzisiaj w Rzeczypospolitej – na jej ulicach i salonach. I tak jak wtedy zyskuje sobie jawne błogosławieństwo kościoła, po raz kolejny obsadzającego członków ruchów ultranacjonalistycznych w dumnej roli pretorian wewnętrznej krucjaty cywilizacyjnej, rycerzy reewangelizacji. Żniwo zasianej (także) tym sposobem nienawiści do najszerzej rozumianych „innych” zbieramy w naszym kraju każdego dnia – jest nim wykluczenie, upokorzenie, uprzedmiotowienie, stygmatyzacja, gwałt, ból, a od pewnego czasu także... krew. Ta krew spada dzisiaj, w sensie symbolicznym, (także) na ręce i sumienie instytucjonalnego kościoła katolickiego. Henryk Jankowski był nader sprawnym siewcą.

Wzmiankowane wyżej mechanizmy i strategie nie miałyby z całą pewnością obserwowanej przez nas obecnie skuteczności w społeczeństwie zbudowanym metodycznie na fundamencie racjonalizmu, w społeczeństwie o wyraźnym i silnym poczuciu tożsamości kulturowej – postrzeganej także, a wręcz przede wszystkim poza sferą religijną, w społeczeństwie z wypracowaną na przestrzeni długich pokoleń kulturą wspólnotową i sprawnymi mechanizmami samoobrony przed zagrożeniami takimi jak to, pochodzące ze strony istotnej części butnego instytucjonalnego kościoła katolickiego, w społeczeństwie wyzwolonym z gorsetu bałwochwalczego stosunku do tejże instytucji, będącego nierzadko tylko tanim i zwyrodniałym ersatzem zinternalizowanej etyki i mistycznej relacji z absolutem – ersatzem ustanowionym na fundamencie poddaństwa i tabu paraliżującego refleksję.

Ofiary pedofilskich skłonności i mowy nienawiści Henryka Jankowskiego miały jednak nieszczęście żyć i mierzyć się ze swym losem, jak również ze świadomością i osobniczą pamięcią wyrządzonej im krzywdy w zgoła odmiennych okolicznościach kulturowych, które obok wspomnianych już: wasalstwa i idolatrii w relacji z instytucją kościoła katolickiego i jej przedstawicielami charakteryzuje krytycznie niska kultura prawna i dramatyczne wręcz ubóstwo w rozumieniu centralnego dla wspólnotowego imaginarium pojęcia ,,wolność”.

To ostatnie jest niemal wyłącznie kojarzone z niepodległością w sensie polityczno-gospodarczym, nierzadko w historii (także teraz) zawężaną do dominującego etnosu, co skutkuje brakiem szacunku dla innych form wolności, takich jak szeroko rozumiana autonomia jednostki, wolność posiadania i głoszenia (odmiennych) poglądów, wolność wyznania i wolność neutralności światopoglądowej, wolność seksualna i wiele innych. Za brakiem szacunku kroczy zaś niechybnie brak woli i zdolności obrony wolności sensu largo, przyzwolenie na wygaszanie lub deptanie jej składowych ,,niekanonicznych”, wreszcie zgoda na ich przehandlowanie za zewnętrznie i dogmatycznie lub niemal dogmatycznie narzucony ,,ład obyczajowy”, dający oparcie tam, gdzie nie wystarcza samoświadomości indywidualnej i wspólnotowej, poczucia kulturowej tożsamości i nieodzownej kultury myślenia, ale też tam, gdzie na pierwszy plan wysuwana jest polityczna lub ekonomiczna prywata.

Tylko w społeczeństwie pozbawionym szacunku do szeroko rozumianych swobód jednostki i tym samym do siebie samego jest miejsce na pomniki i upamiętnienia siewców nienawiści okrytych hańbą gwałtu na drugim człowieku, na jego ,,przyrodzonej i niezbywalnej” godności i wolności, a takim właśnie siewcą był Henryk Jankowski.

Puisqu'ils ont osé, nous oserons aussi...

Zważywszy powyższe, podejmujemy działanie, którego celem bezpośrednim jest symboliczne strącenie ze wspólnotowego piedestału artefaktu fałszywej pamięci i czci osoby Henryka Jankowskiego poprzez obalenie, w nocy z 20. na 21. lutego 2019 r., jego pomnika stojącego w sąsiedztwie kościoła pw. św. Brygidy w Gdańsku. W tym prostym fizycznym akcie wyraża się nasza kulturowa i obywatelska niezgoda na obecność w przestrzeni publicznej zła uosobionego, pogardy dla drugiego człowieka i jego uprzedmiotowienia, gwałtu na jego wolności i prywatności, terroru psychologicznego, braku szacunku dla bólu i gniewu ofiar, wreszcie też – mowy nienawiści, jak również – bałwochwalczego kultu osób będących, jak Henryk Jankowski, nosicielami tych postaw oraz sprawcami podobnych czynów i zachowań. Pierwsze słowa Aktu Erekcyjnego Pomnika ks. Prałata Henryka Jankowskiego, Kapelana ,,Solidarności” brzmią

,,W trosce o prawdę i pamięć potomnych [...]”

i my poprzez swe działanie dajemy dowód skrajnie poważnego stosunku do tak czytelnie i jednoznacznie nakreślonej idei przyświecającej fundatorom. Celem ogólniejszym naszego aktu jest dostarczenie krytycznego impulsu do powszechnej refleksji nad wspomnianymi wcześniej mechanizmami psychologicznymi, kulturowymi i polityczno-ekonomicznymi, które uczyniły i czynią nas – jako jednostki i jako wspólnotę – bezbronnymi wobec zła wyrządzanego przez Henryka Jankowskiego i podobnych mu przedstawicieli instytucji kościoła katolickiego, a nadto – które w naturalny sposób tworzą przestrzeń dla haniebnego kultu ,,świętej” pamięci niektórych ze sprawców, osadzonej w instytucjonalnej uzurpacji ,,świętości”.

W rozpoznaniu ,,bezpośredniego niebezpieczeństwa grożącego [...] dobru prawem chronionemu” - tak jednostkowemu, jak i wspólnotowemu – ze strony ludzi podobnych w swych nienawistnych postawach i podłych czynach Henrykowi Jankowskiemu, tudzież – ze strony ukrywającej, negującej lub wręcz legitymizującej ich działania instytucji kościoła katolickiego w Polsce, ale też w świadomości niebezpieczeństw wynikających z głębokiego zafałszowania pamięci jego i ich dokonań, upokarzającej dla ofiar i poniżającej wspólnotę, odnajdujemy prawną podstawę naszych działań w treści art. 26 kodeksu karnego Rzeczypospolitej Polskiej, tj. odwołujemy się w naszym akcie, m.in., do kontratypu ,,stanu wyższej konieczności”.

Zarazem podkreślamy jednoznacznie i kategorycznie, że działanie nasze ani nie jest wymierzone, ani nie może zostać potraktowane jako wymierzone we wspólnotę wiary (chrześcijańskiej, ani żadnej innej), także określaną mianem kościoła. Przeciwnie, przyjmując świecki, obywatelski punkt widzenia, stwierdzamy, że nasz czyn jest w swej najgłębszej istocie podyktowany troską o dobro wspólne, więc też troską o dobro tych naszych współobywateli, którzy czują się członkami wspólnoty wiary – jednej z wielu autonomicznych wspólnot w wielokulturowym i pluralistycznym społeczeństwie Rzeczypospolitej. Przy tym nieprzejednana postawa wobec fałszywej pamięci Henryka Jankowskiego i wobec trwałego zawłaszczenia przestrzeni publicznej na wybiórcze upamiętnienie jego osoby, z pogardą dla uczuć ofiar uczynionego przezeń zła, nie przekłada się w naszej świadomości obywatelskiej i nie powinna być tłumaczona na brak szacunku dla własności prywatnej, jaką stanowi bryła obalanego pomnika, deklarujemy przeto najszczerszą wolę dołożenia wszelkich starań, iżby uchronić ją przed jakimkolwiek uszczerbkiem materialnym w konsekwencji naszych działań. Naszym celem jest rozbicie fałszywego i ohydnego mitu Henryka Jankowskiego, nie zaś – materii jego pomnika.

Powodowani troską o dobro wspólne i szacunkiem dla godności i wolności człowieka, podejmujemy nasze działanie w przekonaniu nie tylko o jego głębokiej słuszności, ale też – o jego pożyteczności publicznej, i jako takie poddajemy pod osąd wspólnoty. Kieruje nami myśl, że oto tam, gdzie dzieje się zło szczególnie podłe i groźne, a gdzie zawodzą lub z premedytacją wycofują się ze swej roli strażników dobra wspólnego instytucje publiczne, jest miejsce na zdecydowane idee i czyny tych, którzy są Rzecząpospolitą, więc świadomych obywateli. Dzisiejszej nocy rzucamy kategoryczne obywatelskie wyzwanie fałszywej pamięci, bałwochalstwu, przyzwoleniu na zło, jego negowaniu, ukrywaniu i legitymizacji, a także obojętności i pogardzie dla losu ofiar gwałtu i mowy nienawiści, pedofilii i antysemityzmu, ze strony zastygłej w milczeniu wspólnoty. To, co przychodzi nam czynić, czynimy tak, jak gdyby maksyma naszego postępowania przez wolę naszą miała się stać prawem powszechnym.

Konrad Korzeniowski Rafał R. Suszek Michał Wojcieszczuk

;
Na zdjęciu Redakcja OKO.press
Redakcja OKO.press

Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja OKO.press

Komentarze