Metropolita katowicki abp Wiktor Skworc zrezygnował ze swoich funkcji w Episkopacie. To rezultat kościelnego postępowania ws. tuszowania przestępstw dwóch księży z jego byłej diecezji. Jednego z nich Skworc wysłał na Ukrainę, gdzie krzywdził kolejne dzieci
Archidiecezja Krakowska ogłosiła dzisiaj, że zakończyła postępowanie w sprawie zaniedbań abp. Wiktora Skworca, dotyczących wykorzystywanie seksualnego małoletnich przez dwóch księży. Obaj podlegali Skworcowi, gdy kierował diecezją tarnowską w latach 1998-2011. Do wyników tego postępowania nie odniósł się jeszcze Watykan. Mimo to Skworc po zapoznaniu się z nimi zdecydował:
Koadiutorem nazywa się biskupa, który ma pomagać w obowiązkach biskupa diecezji lub nawet administrować nią do czasu wyznaczenia następcy.
Z komunikatu archidiecezji, podobnie jak w przypadku ukaranych wcześniej biskupów, nie dowiadujemy się, za co dokładnie Skworc został ukarany.
Najprawdopodobniej jednak decyzje Skworca mają związek ze sprawą ks. Stanisława P., byłego proboszcza z Woli Radłowskiej. W latach 90. miał wykorzystywać seksualnie 13-letniego wówczas Andrzeja. Po raz pierwszy napisał o tym na swoim blogu ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski 2 sierpnia 2020.
Obciążać Skworca może także sprawa ks. Mariana W., który bezkarnie wykorzystywał dzieci przez ponad 30 lat. O obu pisał w OKO.press Andrzej Sidorski. Przypominamy jego ustalenia.
W 2002 roku do biskupa Skworca ze skargą zgłosiła się grupa rodziców i nauczycieli chłopców, których proboszcz i katecheta ksiądz Stanisław P. molestował. Biskup Skworc nakazał przesłuchanie ofiar i księdza. Ten nie przyznał się do winy, ale poprosił o zwolnienie z urzędu proboszcza. Skworc zgodził się i wysłał go na urlop z przyczyn zdrowotnych.
W tym momencie biskup Skworc zgodnie z prawem kanonicznym powinien o zarzutach wobec księdza Stanisława P. powiadomić Watykan, jeśli tylko zaszło "uzasadnione podejrzenie". Nie zrobił tego jednak. A po dwóch miesiącach wysłał Stanisława P. jako proboszcza do parafii w Gródku Podolskim na Ukrainie.
Po powrocie do Polski w 2008 roku został przez biskupa Skworca mianowany penitencjarzem (spowiednikiem od najcięższych grzechów) w parafii w Krynicy-Zdroju. Uczył w szkole religii i prowadził rekolekcje. Po dwóch latach do Skworca zgłaszają się kolejne osoby skrzywdzone przez ks. Stanisława. Wśród nich był pan Andrzej. Ks. Isakowicz-Zaleski tak pisał o nim na swoim blogu:
" (...) pan Andrzej, pochodzący z parafii Y., w której w latach 80., też wikarym był ks. Stanisław. P., napisał list do biskupa tarnowskiego Wiktora Skworca, zgłaszając swoją krzywdę. Na ten list nie dostał żadnej odpowiedzi. W 2010 roku napisał więc ponownie. Jednak działania kurii tarnowskiej były typową urzędniczą „grą w ping-ponga”, pełną uników i pokrętnych odpowiedzi. Np. biskup Skworc twierdził, że w ogóle nie wiedział, iż ks. Stanisław P. po powrocie do Polski uczył nadal w szkole".
W końcu w 2010 roku Skworc jednak zlecił kolejne postępowanie wyjaśniające wobec ks. Stanisława. Po ponownym przesłuchaniu zostaje zawieszony w czynnościach kapłańskich i przeniesiony do domu księdza emeryta. Akta tej sprawy oraz poprzedniej, z 2002 roku, Skworc wysyła do Watykanu. Podczas długotrwałego procesu ks. Stanisław nadal miał jednak kontakt z dziećmi – widywał się z nimi podczas wizyt duszpasterskich w jednej z podtarnowskich parafii.
W 2013 roku wyrok w kościelnym procesie potwierdził winy księdza. Pedofil nie został wykluczony z kapłaństwa – dostał jedynie 10-letni zakaz sprawowania sakramentów i głoszenia Słowa Bożego, z wyjątkiem codziennego celebrowania mszy w luksusowym Domu Księży Emerytów w Tarnowie, w którym został umieszczony. Ponadto całkowity i bezterminowy zakaz katechizowania oraz pracy z dziećmi i młodzieżą.
W tym czasie diecezją tarnowską kierował już biskup Andrzej Jeż.
Jednakże ksiądz pedofil zakazy łamał i wielokrotnie był upominany, aż w końcu został całkowicie zawieszony w czynnościach kapłańskich.
Trwa trzeci proces kościelny w sprawie ks. Stanisława P. w związku z jego działalnością na Ukrainie w latach 2003-2008. O kolejnych jego ofiarach kurię tarnowską poinformował biskup kamieniecko-podolski. Po zakończeniu dochodzenia wstępnego w czerwcu 2019 akta trafiły do Watykanu, a w lipcu 2020 rozpoczął się proces. Ks. Stanisławowi P. grozi wydalenie z kapłaństwa.
Do księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego zgłosiło się kilkanaście ofiar księdza Stanisława P. – niektóre w nich w chwili przestępstwa miały po 8 lat.
Kuria tarnowska wydaje oświadczenie, w którym zarzuca księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu uproszczenia, mijanie się z prawdą i naruszenie dobrego imienia. Jednak 24 sierpnia kuria wydała nowe oświadczenie, w którym przyznała się do „niedociągnięć i zaniechań” w sprawie opisanej przez księdza Isakowicza-Zaleskiego.
Również abp Skworc po długiej zwłoce przeprosił za niewłaściwą ocenę sytuacji w 2002 roku. Zwrócił się też do abp Marka Jędraszewskiego, któremu podlega diecezja tarnowska, z prośbą o zbadanie sprawy. Złożył więc zawiadomienie sam na siebie, uprzedzając w ten sposób przeciwników.
24 sierpnia historyk Kościoła Andrzej Gerlach zaczął publikować na swoim profilu na FB wieloodcinkową historię krycia pedofilii w diecezji tarnowskiej, sugerując, że dochodziło w niej do wielu nadużyć.
Tymczasem w marcu 2021 roku Stanisławem P. zainteresowała się Prokuratura Rejonowa w Tarnowie. Jak informowały lokalne media, przesłuchiwani byli świadkowie z kolejnych parafii, w których pracował ksiądz. M.in. z Łąkty Górnej w powiecie bocheńskim.
Druga sprawa obciążająca biskupa Skworca to sprawa również seryjnego pedofila księdza Mariana W., który pracował w wielu podhalańskich miejscowościach. m.in. w Kiczni, Grywałdzie, Grobli i Szalowej. Obecnie w sprawie księdza Mariana W. toczy się największy dotychczas proces pedofilski w Polsce, w którym status pokrzywdzonych ma aż 22 mężczyzn, z tym, że 11 spraw jest już przedawnionych.
Jedna z ofiar z Kiczni mężczyzna zgwałcony w wieku 11 lat, trzydzieści lat później popełnił samobójstwo. Zostawił list, w którym napisał, że był molestowany przez księdza Mariana W.
Ksiądz Marian W. bezkarnie molestował chłopców przez 30 lat. Następca Skworca – biskup Andrzej Jeż – odsunął pedofila od pracy duszpasterskiej dopiero w 2013 roku, podobno ze względu na stan zdrowia. Wyjątkowo wcześnie, bo już w wieku 59 lat, wysłał go na emeryturę. Przez ostatnie lata ksiądz Marian W. mieszkał w domu księdza emeryta pod Krakowem. Jednocześnie przechodził terapię psychologiczno-psychiatryczną. Wcześniej był postrzegany jak sprawny zarządca i „budowniczy kościołów”.
Nic jak dotąd nie wiadomo o konkretnych dowodach winy czy zaniedbań biskupa Skworca lub jego następcy w tej sprawie – podejrzany jest jednak fakt wielokrotnego przenoszenia księdza Mariana W. już jako proboszcza z parafii do parafii, jak również jego wczesna emerytura. Być może proces ujawni jakieś nowe okoliczności.
Kuria zgłosiła sprawę do prokuratury dopiero w maju 2018, w rok po wejściu obowiązku denuncjacji, po zawiadomieniu przez jedną z ofiar o molestowaniu przed rokiem 2006.
Dziennikarz Onetu Szymon Piegza zgłosił wniosek o przeanalizowanie odpowiedzialności kolejnych biskupów tarnowskich – poprzednim był Józef Życiński – w sprawie księdza Mariana W. do Nuncjatury Apostolskiej w Polsce.
Wiktor Skworc był w latach 1979-1989 zarejestrowany jako tajny współpracownik (TW) Służby Bezpieczeństwa PRL o pseudonimie „Dąbrowski”.
Ostatnio zasłynął dzięki słowom: "Dziękujemy PKN Orlen za wykupienie od kapitału niemieckiego polskiej prasy lokalnej".
Wiktor Skworc jest dziewiątym ukaranym przez Watykan polskim biskupem.
Wciąż trwają także postępowania kościelne w sprawie zaniedbań kolejnych polskich biskupów. Są wśród nich kard. Stanisław Dziwisz, emerytowany arcybiskup krakowski, abp. Andrzej Dzięga, metropolita szczecińsko-kamieński oraz bp. Andrzej Dziuba, ordynariusz diecezji łowickiej. Niewyjaśnione pozostają też zarzuty o wykorzystywanie seksualne nieletniej dziewczynki przez krakowskiego biskupa pomocnicznego Jana Szkodonia.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze