Stolica Apostolska ukarała abp. Leszka Sławoja Głódzia i bp. Edwarda Janiaka za zaniedbania w sprawach nadużyć seksualnych w ich diecezjach. Nie ujawniła jednak, jakie to zaniedbania i wyznaczyła wyjątkowo łagodne kary
Nuncjatura Apostolska w Polsce ogłosiła dzisiaj dwa komunikaty dotyczące abp. Leszka Sławoja Głódzia i bp. Edwarda Janiaka. Pierwszy jest emerytowanym ordynariuszem archidiecezji gdańskiej, drugi - diecezji kaliskiej. Na obu Watykan nałożył sankcje w wyniku zakończonego postępowania “dotyczącego sygnalizowanych zaniedbań w sprawach nadużyć seksualnych popełnionych przez niektórych duchownych wobec osób małoletnich, oraz innych kwestii związanych z zarządzaniem (archi)diecezją”.
Postępowania kościelne były przeprowadzone na podstawie prawa kanonicznego i dekretu (tzw. motu proprio) papieża Franciszka “Vos estis lux mundi” z 2019 roku. Określił on procedury dotyczące zgłaszania oraz karania przypadków tuszowania przestępstw seksualnych przez hierarchów.
W stosunku do Głódzia i Janiaka Watykan podjął takie same decyzje:
Komunikaty nuncjatury są niezwykle lakoniczne. Nie dowiadujemy się z nich, jakich dokładnie zaniedbań dopuścili się biskupi ani jakiej wysokości wpłaty mają dokonać.
Co więcej, nie padają w nich również słowa, wskazujące na to, że Watykan stwierdził ich winę, takie jak "wyrok", "przestępstwo", "kara". Orzeczone nakazy i zakazy nazwane są neutralnie "decyzjami".
Nie jest nawet powiedziane wprost, że Stolica Apostolska stwierdziła dopuszczenie się nadużyć. Dowiadujemy się jedynie, że nadużycia zostały zgłoszone, a “decyzje” zostały podjęte w wyniku zbadania tych zgłoszeń.
Nie pada tu także słowo “przepraszam”, ani żaden inny wyraz skruchy.
Kto oczekiwał, że Watykan wymierzy biskupom sprawiedliwość, musi czuć się tymi komunikatami rozczarowany.
W poczucie sprawiedliwości godzi także łagodność orzeczonych "nakazów" i "zakazu". Gdyby Głódź i Janiak byli urzędującymi biskupami, obowiązujące od 2017 roku przepisy kościelnego prawa pozwalałyby na usunięcie ich z urzędu. Watykan jednak oszczędził im tej zniewagi. Janiak sam podał się do dymisji w październiku 2020 (lub został do tego zmuszony). Z kolei Głódziowi także w ubiegłym roku Watykan pozwolił przejść na emeryturę tradycyjnie wraz z ukończeniem 75. roku życia, mimo że nie znaleziono jeszcze jego następcy.
Nieco surowiej w listopadzie 2020 roku Watykan ukarał kard. Henryka Gulbinowicza. Oprócz kar, które otrzymali Janiak i Głódź, zakazano mu zwyczajowego pochówku w katedrze i używania insygniów biskupich.
W przypadku 97-letniego hierarchy, który wkrótce po watykańskiej “decyzji” zmarł, spekulowano, że kary były łagodne ze względu na jego wiek i stan zdrowia. Teraz już wiemy, że taki jest watykański standard.
Za pozwalanie gwałcicielom dzieci na recydywę Stolica Apostolska karze wygnaniem z diecezji i jakąś grzywną. Za wykorzystanie dziecka - o co oskarżono Gulbinowicza - odbiera dodatkowo biskupie zabawki i pogrzeb z pompą.
Tymczasem kodeks prawa kanonicznego surowszą karę przewiduje np. za złamanie tajemnicy spowiedzi, przerwanie ciąży albo zastosowanie przymusu fizycznego wobec biskupa. Gdyby ktoś zmusił biskupa do zjedzenia zupy, popełniłby większe przestępstwo, niż biskup zmuszający dziecko do stosunku.
Być może duma Janiaka i Głódzia ucierpi z powodu nałożonych na nich kar w stopniu, który trudno sobie wyobrazić komuś, kto nigdy nie był biskupem. W wymiarze praktycznym prawdopodobnie obaj nie stracą jednak wiele. Głódź i tak emeryturę spędza w słynnej rezydencji z wielkim ogrodem i hodowlą danieli w rodzinnej Bobrówce na Podlasiu. Janiak pochodzi z Dolnego Śląska. Obaj w trakcie sprawowania funkcji kościelnych dorobili się fortun.
Bez znajomości kontekstu z lektury komunikatów nuncjatury można wywnioskować, że Głódź i Janiak dopuścili się jedynie jakichś drobnych administracyjnych zaniedbań. Przypominamy więc, czym sobie zasłużyli na kościelne sankcje.
Do Watykanu w sprawie Janiaka wpłynęły dwa zawiadomienia. Jedno z nich złożył prymas Wojciech Polak po premierze filmu Sekielskich w maju 2020. Wcześniej, w 2018 roku, osobną skargę złożył rektor kaliskiego seminarium, co ujawniła "Więź" w czerwcu 2020 roku.
Film braci Sekielskich "Zabawa w chowanego" z maja 2020 pokazał, jak bp Janiak chronił księdza Arkadiusza Hajdasza. Z filmu dowiadujemy się, że ksiądz wykorzystywał seksualnie co najmniej trzech chłopców około 20 lat temu w dwóch parafiach w diecezji kaliskiej.
Słyszymy też nagranie rozmowy rodziców jednej z ofiar z ks. Hajdaszem z 2016 roku, na którym zapewnia on, że biskup Edward Janiak wie o całej sprawie.
Nagranie jest więc dowodem, że bp Janiak co najmniej od tego czasu wiedział o przestępstwach podległego mu księdza. Nie zareagował jednak na nie w sposób, do którego zobowiązuje go kościelne prawo. Od 2001 roku biskup, który otrzymał przynajmniej prawdopodobną wiadomość o wykorzystywaniu nieletniego przez duchownego, ma obowiązek wszcząć śledztwo i powiadomić Watykan. Janiak tego nie zrobił.
O zgłoszeniu rodziców powinien powiadomić też prokuraturę, czego nie zrobił. Śledztwo w tej sprawie zostało umorzone.
Sprawa opowiedziana przez braci Sekielskich prawdopodobnie jednak tylko przyspieszyła bieg procesu, który już wcześniej toczył się w Watykanie.
24 czerwca 2020 dziennikarz „Tygodnika Powszechnego” Edward Augustyn dowiedział się od swoich rozmówców w Watykanie, że sprawa kaliskiego hierarchy z 2018 roku „jest zbyt głośna, żeby udawać, że nic się nie dzieje”, oraz że dochodzenie „jest w fazie końcowej”.
Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny katolickiego czasopisma "Więź", w dwuczęściowym reportażu z czerwca 2020 ujawnił, że:
Pierwsza część śledztwa „Więzi” opisywała, jak przez 15 lat od ujawnienia przestępstwa, w tym 14 lat od wyroku sądu państwowego, diecezja kaliska nie rozpoczęła dochodzenia kanonicznego w sprawie duchownego prawomocnie skazanego w 2005 roku za znęcanie się nad ośmiolatkami i molestowanie ich.
Druga część śledztwa poświęcona była sprawie Krzysztofa S., który był klerykiem we wrocławskim seminarium. Został z niego wyrzucony ze względu na zachowania homoseksualne. Potem, dzięki protekcji biskupa, S. dostał się jednak do seminarium w Kaliszu.
Na bp. Janiaku ciąży też odpowiedzialność za ignorowanie sprawy ks. Edwarda P. Ks. Edward w 2002 roku został skazany na półtora roku więzienia, w zawieszeniu na trzy lata za molestowanie dwóch chłopców w Pszennie. Był bohaterem jednej z najgłośniejszych afer pedofilskich na Dolnym Śląsku.
W 2003 roku Janiak zapewnia, że „ksiądz Edward już nigdy nie będzie mógł pełnić posługi kapłańskiej”. W lokalnej prasie biskup wyjaśnia, że P. trafi do domu księży emerytów lub do domu opieki nad chorymi. Janiak kłamie.
Już trzy lata później, w 2006 roku, ksiądz P. zostaje proboszczem w pobliskim Brożcu.
Był nim aż do 2013 roku. Wtedy sprawę opisują „Gazeta Wrocławska” i TVN24. Wybucha afera. Kuria najpierw broniła duchownego: czteroletni okres próby minął, więc prawnych przeszkód do pełnienia posługi nie ma. Potem jednak usunęła księdza.
Edward P. pojawił się ponownie w 2019 na rekolekcjach. Po tym, jak OKO.press ujawniło tę sprawę, kuria wrocławska obiecała powiadomić Watykan o sprawie ks. Edwarda P. Ponad 19 lat po zawiadomieniu prokuratury przez matkę jednego z molestowanych chłopców.
Janiak był zaangażowany także w ukrywanie ks. Pawła Kani, którego przerzucały między sobą diecezje - wrocławska i bydgoska, gdy wyszło na jaw, że molestuje młodych chłopców.
Janiak jako wrocławski biskup pomocniczy dostał zgłoszenie od wikarego i ministranta, których ks. Kania próbował molestować. Nic z tym jednak nie zrobił.
O historii ks. Kani od kilku lat pisze szczegółowo „Gazeta Wyborcza”, został wspomniany nawet w poprzednim filmie Sekielskich. W końcu zapadł wyrok nakazujący obu diecezjom zapłacenie ofierze Kani 300 tys. zł.
Według informacji OKO.press postępowanie w sprawie zaniedbań abp. Głódzia dotyczyło co najmniej czterech księży. O dwóch z nich pisaliśmy już w OKO.press, znamy też tożsamość trzeciego księdza. Nie wiemy, kogo dotyczy czwarte postępowanie.
Pierwszą sprawą, która obciąża abp. Głódzia, jest zgwałcenie przez księdza Michała L. jego parafianki Agnieszki w 2011 roku. Relację dziewczyny opisaliśmy w OKO.press w marcu 2020. Nikt z diecezji nie zgłaszał tej sprawy do prokuratury przez lata. Rodzina Agnieszki wymogła na proboszczu wydalenie księdza Michała L. z parafii, ale nie poniósł kary za to, co zrobił. Przez lata zaliczył pięć kolejnych parafii, z których przesuwano go dalej, m.in. za drobne kradzieże.
Jak ustaliło OKO.press, do jednego z proboszczów, w którego parafii Michał L. był wikarym, zgłosiła się inna dziewczyna, która również miała być jego ofiarą.
Nie znamy jej tożsamości i najprawdopodobniej do dziś nie zgłosiła sprawy organom ścigania. Zrobił to dopiero inny duchowny w 2018 roku, kiedy opowiedziała mu o swojej tragedii. Przestraszył się, że jeśli tego nie zrobi, może sam narazić się na odpowiedzialność karną. Od dwóch lat obowiązuje w Kodeksie karnym znowelizowany artykuł 240, który nakłada obowiązek denuncjacji przestępstw na małoletnich pod groźbą kary.
W marcu 2020 ksiądz L. został skazany na 12 lat więzienia, ale odwołał się od wyroku. Sprawę Agnieszka i jej adwokat zgłosili też kurii. Odbyło się przesłuchanie pokrzywdzonej, ale potem na wiele miesięcy zapadła cisza. Trybunał kościelny nie udziela odpowiedzi na pytania o konkretne sprawy. Jednak według naszej informacji adwokat o sprawie zawiadomił również Watykan.
OKO.press ustaliło potem, że arcybiskup Głódź był przesłuchiwany w przynajmniej dwóch sprawach dotyczących jego diecezji. Poza procesem karnym ws. Michała L. zeznawał też w sprawie molestującego chłopców księdza-harcerza Wojciecha L. Obaj zostali skazani, choć proces pierwszego jest jeszcze w apelacji. Sąd pytał o to, w jakich okolicznościach dowiedział się o przestępstwach jego podwładnych. W obu przypadkach arcybiskup albo zasłaniał się niepamięcią, albo unikał odpowiedzi. W niejawnych wyrokach sędziowie pisali potem, że nie dają wiary tym wyjaśnieniom.
Równie zawzięcie abp Głódź bronił księdza Mariusza Bużana, proboszcza z Bojana, który został skazany za molestowanie 15-latki. Ksiądz podał nastolatce alkohol, całował ją i wkładał ręce pod bluzkę. Udało jej się uciec do lasu. Gdy odnaleźli ją rodzice, była pijana i wymiotowała – pisała trójmiejska „Wyborcza”. Ks. Bużan dostał rok i cztery miesiące więzienia w zawieszeniu i zakaz pracy z dziećmi.
Gdy ks. Bużan wyszedł z aresztu, abp Sławoj Leszek Głódź wysłał go na miesięczny urlop, a po jego zakończeniu po prostu pozwolił wrócić księdzu na parafię. W trakcie procesu Głódź powołał Bużana do kapituły kolegiackiej diecezji i mianował go jej kustoszem. Powierzył mu też pieczę nad remontem i wyposażeniem rezydencji biskupiej w Oliwie.
Z parafii w Bojanie Głódź odwołał księdza dopiero po uprawomocnieniu się wyroku w grudniu 2011 roku.
W zamian pozwolił mu jednak zostać prezesem fundacji Tyberiada Dzieciom i zamieszkać przy ośrodku kolonijnym dla dzieci w Nadolu.
Abp Głódź nie wszczął w sprawie Bużana postępowania kanonicznego i nie powiadomił o jego sprawie Watykanu, chociaż kościelne przepisy zobowiązują do tego hierarchę, jeśli „otrzyma wiadomość, przynajmniej prawdopodobną, o popełnieniu przestępstwa”.
„To nie była pedofilia” – powiedział w 2013 roku reporterowi „Wyborczej”.
Być może na watykański "wyrok" w sprawie Głódzia wpłynęła też głośna ostatnio sprawa księdza Andrzeja Dymera. Po skazującym go za wykorzystywanie nastolatków wyroku trybunału szczecińskiego z 2008 roku, jego odwołanie rozpatrywał trybunał kurii gdańskiej kierowanej przez Głódzia. Na ostateczny wyrok trzeba było czekać 13 lat. Został wydany dopiero w lutym 2021, po odejściu Głódzia na emeryturę i tuż przed śmiercią Dymera. Kuria odmówiła podania jego treści.
Komunikaty nuncjatury mówią nie tylko o zaniedbaniach dotyczących przestępstw seksualnych, ale także o "innych kwestiach związanych z zarządzaniem archidiecezją”. W przypadku abp. Głódzia prawdopodobnie chodzi o wieloletnie mobbingowanie podległych mu księży.
„Sub secreto – dupku jeden – jesteś gówno, jesteś jak to opakowanie, beczkę soli musisz jeszcze zjeść…” – to tylko jedna z wielu obelg, które usłyszał ks. Piotr od arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia. Ksiądz tę i wiele innych zniewag, których doświadczył od przełożonego w trakcie kilkutygodniowej pracy w kurii gdańskiej, opisał w 2013 roku w skardze przesłanej nuncjuszowi apostolskiemu w Polsce. O sprawie było głośno już wtedy dzięki reportażowi “Wprost”.
Do tematu wrócił TVN24 w październiku 2019 roku. W wyemitowałnym wtedy reportażu pomorscy księża opowiadali, jak abp Głódź wciąż ich poniża, zastrasza, wymusza przekazywanie mu datków i prezentów oraz przyjmuje łapówki w zamian za kościelne stanowiska.
Watykan przez lata nie reagował.
Kościół
Stanisław Gądecki
Abp Sławoj Leszek Głódź
Episkopat Polski
Edward Janiak
pedofilia
pedofilia w Kościele
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze