0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Orzechowski / Agencja GazetaJakub Orzechowski / ...

Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej w poniedziałek 12 kwietnia 2021 roku miał rozstrzygnąć, czy przedłużanie kadencji urzędującego Rzecznika Praw Obywatelskich w wypadku, gdy nie wybrano jego zastępcy, jest zgodne z konstytucją.

Wniosek w tej sprawie skierowali do TK dwaj posłowie PiS we wrześniu 2020 roku - wg nich mandat RPO Adama Bodnara wygasł, a wykonywanie przez niego obowiązków po pięcioletniej kadencji „urąga godności i godzi w doniosłość tego urzędu”.

RPO Adam Bodnar podczas poniedziałkowej rozprawy podkreślał, że przerwanie ciągłości urzędu może uderzyć w prawa obywatelskie. Zaczął od tego, że wniosek grupy posłów o niezgodności przepisów został złożony przez posłów PiS dopiero po zakończeniu kadencji RPO.

"Dlaczego ta wątpliwość pojawiła się dopiero wtedy, skoro wnioskodawca mógł tę lukę wypełnić wcześniej?" - zapytał Bodnar.

Skrytykował też kwestie proceduralne - pierwotny wniosek posłów PiS został rozszerzony o zarzut sprzeczności z kolejnymi artykułami Konstytucji, ale nikt się pod nim nie podpisał. Oznacza to, że Trybunał miałby wypowiadać w sprawie zarzutu, pod którym nie ma podpisów jego autorów.

Ustawa o RPO nigdy nie była kwestionowana

"Uważam, że nie można zagwarantować praw obywatelskich uniemożliwiając czy utrudniając działanie instytucji, która stoi na ich straży" - mówił Bodnar przed TK.

I wyjaśniał, że do tej pory wszyscy rzecznicy, którzy sprawowali urząd w Polsce - poza tragicznie zmarłym w katastrofie smoleńskiej dr. Kochanowskim - wykonywali swoje zadania po zakończeniu kadencji.

"Takim przykładem jest wykonywanie przez prof. Zolla obowiązków RPO od 1 lipca 2005 roku aż do 6 lutego 2006 roku. Prof. Zoll wykonywał czynności na podstawie ustawy o Rzeczniku Praw Obywatelskich" - mówił Bodnar. - "Te przepisy nigdy nie wzbudzały wątpliwości" - dodał.

RPO zauważył też, iż zasada, że osoby, których kadencja jest określona w Konstytucji, pełnią działania do czasu powołania następcy, jest znana w polskim systemie prawnym. Dotyczy ona m.in. takich instytucji jak NBP i NIK.

"W Konstytucji nie ma przepisu, że prezes NBP wykonuje zadania do czasu powołania następcy. Mówi tylko, że zasady jego pracy określa ustawa o NBP. A ta ustawa wskazuje, że prezes NBP sprawuję funkcję do czasu powołania następcy. Nigdy nie było to kwestionowania" - wyjaśniał RPO.

Analogiczne przepisy dotyczą Rzecznika Praw Dziecka. "RPD Marek Michalak w 2018 r.oku wykonywał zadania przez 3,5 miesiąca po zakończeniu kadencji – do czasu wyboru RPD Mikołaja Pawlaka. Także przepisów dotyczących RPO nikt nigdy nie kwestionował – do września 2020 roku"- mówił Adam Bodnar.

I przypomniał, że gdy Sejm pracował nad poselskim projektem nowelizacji ustawy o RPO, Biuro Analiz Sejmu przygotowało formalną opinię (zatwierdzoną przez wiceszefa BAS). Według niej analizowane teraz przez TK przepisy nie budzą wątpliwości prawnej.

Przepis ma zmuszać do kompromisu

Bodnar podkreślał, że ważne jest, aby RPO wykonywał swoje zadania w sposób ciągły i niezależny.

"Co by było, gdyby prezes NBP nie mógł podejmować zadań? Czy mamy powiedzieć obywatelom Przepraszamy, nie macie teraz RPO, a listy musicie kierować na inny adres niż Aleja Solidarności 77?" - pytał.

"Uznanie przepisu za niezgodny z konstytucją wprowadzi szereg konsekwencji, które zagrożą prawom obywatelskim. Jakiekolwiek zaburzenie stabilności urzędu RPO i zakłócenie procedury naruszy ciągłość tej instytucji. Obywatele stracą możliwość korzystania z art. 80 konstytucji, który gwarantuje wysyłanie skarg RPO. A skargi wysyła się do RPO, bo ma on stać na straży praw człowieka i obywatela" - mówił Bodnar.

Przepis nakazujący ustępującemu RPO pełnić misję, jeśli parlament nie wybierze jego następcy - jak zwracał uwagę Bodnar - ma zmuszać obie izby parlamentu do osiągnięcia kompromisu. A w razie trudności należy szukać rozwiązań politycznych, a nie uchylać przepis.

Kandydata na RPO mógłby np. wskazać Marszałek Sejmu. Ma takie uprawnienia, ale z nich nie skorzystał.

"W piśmie wnioskodawców pojawia się argument, że kwestionowany przepis narusza zasadę zaufania obywatela do Państwa. Jest przeciwnie – ten przepis wzmacnia to zaufanie, bo gwarantuje działanie instytucji. Nie chodzi tu o przedłużenie kadencji, ale gwarancji dla praw obywateli" – podkreślił Adam Bodnar. I dodał: "Przepis ten został wprowadzony do ustawy o RPO w 1991 roku w momencie, kiedy wprowadzono zasadę wspólnego wyboru RPO przez dwie izby parlamentu. Ta zasada została tylko powtórzyła Konstytucja z 1997 roku".

Po złożeniu wniosku przez posłów PiS do TK, Julia Przyłębska co kilka tygodni odwoływała termin rozprawy i wyznaczała kolejne. Poniedziałkowa rozprawa była dziesiątą próbą rozpoznania sprawy. Po przemówieniu Adama Bodnara Julia Przyłębska zarządziła jednak przerwę. Rozprawa będzie wznowiona we wtorek 13 kwietnia o godz. 09:00 rano.

Co zdarzy się po decyzji Trybunału?

Po pierwsze, w biurze RPO - według informacji OKO.press - rozpatrywany jest "wariant smoleński". Obowiązki Rzecznika po wyroku TK miałby przejąć jego zastępca - Stanisław Trociuk. Takie przejęcie funkcji miało miejsce 11 lat temu, kiedy ówczesny RPO, dr Janusz Kochanowski zginął w katastrofie smoleńskiej.

Po drugie, Prawo i Sprawiedliwość może ominąć konstytucję i powołać osobę „pełniącą obowiązki” rzecznika. O takim scenariuszu pisaliśmy w lipcu 2020: „PiS może wprowadzić ustawą nieznaną w konstytucji funkcję osoby „pełniącej obowiązki” RPO, tak jak to uczyniono z p.o. Prezesa Trybunału Konstytucyjnego (którym krótko była Julia Przyłębska) i p.o. Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego (te funkcje sprawowali Kamil Zaradkiewicz i Aleksander Stępkowski)”.

Przeczytaj także:

Biuro RPO obawia się też, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego naruszy prawo do wystąpienia do rzecznika, które gwarantuje art. 80 Konstytucji.

Zawieszenie funkcji RPO do czasu wybrania nowego kandydata sprawi, że to prawo nie będzie realizowane.

PiS chce przechwycić ostatni niezależny urząd

Kadencja RPO Adama Bodnara rzeczywiście zakończyła się 9 września 2020 roku. Ale mimo to RPO nadal może sprawować urząd. Pozwala na to art. 3 par. 6 ustawy o Rzeczniku Praw Obywatelskich, który mówi, że „dotychczasowy Rzecznik pełni swoje obowiązki do czasu objęcia stanowiska przez nowego Rzecznika”. Taka sytuacja miała już miejsce, kiedy prof. Andrzej Zoll pełnił funkcję RPO po zakończeniu swojej kadencji do czasu wyboru w 2006 roku dr. Janusza Kochanowskiego.

PiS ma jednak zamiar przechwycić RPO z pomocą Trybunału Konstytucyjnego, bo nie chce oddać urzędu osobie, nad którą nie miałby kontroli. RPO to ostatni ważny urząd w Polsce, który nie wpadł w ręce PiS. A wybór nowego Rzecznika jest trudny.

Dlaczego? Bo powołuje go Sejm za zgodą Senatu na wniosek marszałka Sejmu albo grupy 35 posłów. W pierwszej izbie większość ma obóz władzy, w drugiej – opozycja. Walka o stanowisko niezależnego RPO utknęła w martwym punkcie.

Dopóki nie byłoby większości sejmowej i senackiej dla nowego rzecznika, Adam Bodnar mógłby pełnić urząd cały czas. Ale tego PiS nie chce.

Po złożeniu wniosku przez posłów PiS do TK, Julia Przyłębska co kilka tygodni odwoływała termin rozprawy i wyznaczała kolejne. Poniedziałkowa rozprawa to dziewiąta próba rozpoznania sprawy.

Dwie nieudane próby

Do tej pory zostały już przeprowadzone dwie próby wyboru nowego RPO.

W czwartek 17 września 2020 na sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka posłowie obozu rządzącego negatywnie zaopiniowali kandydatkę zgłoszoną przez prawie 700 organizacji obywatelskich – Zuzannę Rudzińską-Bluszcz. Na rozpoczęcie posiedzenia komisji mówiła wtedy w poruszającym wystąpieniu:

„Chcę państwu zadać pytanie: co by się stało, gdybyśmy wyszli z budynku i zrobili coś razem, inaczej? Gdybyśmy zaufali sobie nawzajem? Proszę, żebyście państwo zaufali tym 700 organizacjom, żebyście państwo zaufali mi. Zróbmy coś razem”. Ale PiS nie posłuchał.

Sejm odrzucił kandydaturę Zuzanny Rudzińskiej-Bluszcz na nowego Rzecznika Praw Obywatelskich dwukrotnie: 22 października 2020 roku i 19 listopada 2020 roku. W ostatnim głosowaniu uzyskała ona 204 głosy poparcia, przy 244 przeciw oraz 3 wstrzymujących się.

Z kolei 18 lutego 2021 roku Senat nie wyraził zgody na powołanie posła PiS Piotra Wawrzyka na RPO. Przeciw było 51 senatorów opozycji oraz niezależnych. Za kandydaturą opowiedziało się 48 senatorów PiS, jedna osoba wstrzymała się od głosu.

Wynik głosowania nie był zaskoczeniem, bo w Senacie rządzi opozycja, a Wawrzyk jest posłem PiS i wiceministrem spraw zagranicznych. W resorcie odpowiada za sprawy traktatowe i prawa człowieka. RPO powinien wyróżniać się wiedzą prawniczą, a Wawrzyk nie jest prawnikiem, ale politologiem z tytułem doktora habilitowanego. Na rzecznika zgłosili go koledzy z klubu PiS.

Rzecznik Praw Obywatelskich - zgodnie z przepisami - powinien być też niezależny od władzy i nie należeć do żadnej partii. Wawrzyk jest posłem PiS, ale nie ma partyjnej legitymacji. Byłby jednak pierwszym RPO, który przyszedł na to stanowisko z rządu.

Dwóch kandydatów

Teraz kandydatem PiS na RPO jest przedstawiciel fundamentalistycznej frakcji w obozie władzy. Poseł Bartłomiej Wróblewski został oficjalnie zgłoszony jako kandydat PiS na funkcję Rzecznika Praw Obywatelskich 15 marca 2021. Podczas konferencji prasowej w poniedziałek 15 marca 2021 powiedział: „RPO będzie apolityczny. Jeśli zostanę wybrany na RPO, zagwarantuję apolityczność tej instytucji. Rzecznik nie będzie rzecznikiem ani rządu ani opozycji”.

Zgodnie z art. 209 konstytucji RPO jest powoływany przez Sejm za zgodą Senatu. Rzecznik nie może należeć do partii politycznej, ani prowadzić działalności publicznej „nie dającej się pogodzić z godnością jego urzędu”.

Bartłomiej Wróblewski, z wykształcenia prawnik, od 2015 roku jest posłem Prawa i Sprawiedliwości. Jest także jednym z autorów i twarzą wniosku do Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej w sprawie aborcji.

Oficjalnie o stanowisko RPO ubiega się Piotr Ikonowicz. W piątek 19 marca 2021 roku jego kandydaturę zgłosiły sejmowe ugrupowania lewicowe. 65-letni Piotr Ikonowicz to działacz polityczny i społeczny oraz dziennikarz, jedna z najbardziej barwnych postaci polskiego życia publicznego po 1989 roku. Zaczynał jako opozycjonista i dziennikarz w PRL – od 1980 roku należał do „pierwszej” Solidarności.

Udostępnij:

Julia Theus

Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.

Przeczytaj także:

Komentarze