0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

PiS rozpoczął akcję o przejęcie urzędu Rzecznika Praw Obywatelskich. W czwartek 17 września 2020 na sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka posłowie obozu rządzącego negatywnie zaopiniowali kandydatkę zgłoszoną przez prawie 700 organizacji obywatelskich.

Jeszcze we wtorek organizacje apelowały do posłanek i posłów: „Mamy nadzieję, że wzniesiecie się w sprawie wyboru RPO ponad partyjne podziały". A sama kandydatka, Zuzanna Rudzińska-Bluszcz, na rozpoczęcie posiedzenia komisji w poruszającym wystąpieniu mówiła:

„Chcę państwu zadać pytanie: co by się stało, gdybyśmy wyszli z budynku i zrobili coś razem, inaczej? Gdybyśmy zaufali sobie nawzajem? Proszę, żebyście państwo zaufali tym 700 organizacjom, żebyście państwo zaufali mi. Zróbmy coś razem".

PiS nie posłuchał. Nie chce oddać urzędu osobie, nad którą nie miałby kontroli.

Przeczytaj także:

„Podjęli decyzję, zanim Rudzińska-Bluszcz się odezwała”

Posłowie PiS odpuścili sobie osobisty udział w posiedzeniu komisji. Głosowali zdalnie. Jedyne pytanie w imieniu obozu rządzącego zadał przewodniczący komisji poseł Marek Ast (pytał o Trybunał Konstytucyjny i praworządność, o tym niżej). Poseł Jan Kanthak (Solidarna Polska) wchodził i wychodzi z sali, nie słuchał wystąpienia Rudzińskiej-Bluszcz. Ale to właśnie jego Marek Ast wyznaczył na sprawozdawcę prac komisji.

Nie wiadomo, kiedy odbędzie się plenarne głosowanie, może do tego czasu poseł Kanthak zdąży zapoznać się z nagraniem debaty w komisji.

„Widać było całkowitą niechęć PiS do współpracy” - powiedziała OKO.press po posiedzeniu komisji Katarzyna Lubnauer (KO).

„PiS jej nie atakował, trudno atakować kogoś, kogo popiera 700 organizacji” - ocenia w rozmowie z OKO.press Katarzyna Piekarska (KO). Dodaje: „Rudzińska-Bluszcz robi dobre wrażenie, była koncyliacyjna, otwarta”.

„Podjęli decyzję, zanim Zuzanna Rudzińska-Bluszcz się odezwała, zagłosowali przeciw, byli na to nastawieni. Kombinują jak koń pod górkę, widać złą wolę” - uważa Lubnauer.

Podobne zdanie ma Krzysztof Śmiszek (Lewica): „Pewnie z góry założono, że kandydatka nie uzyska większości, nawet nie zrobili awantury na komisji, nie zadawali jej pytań”.

Rudzińską-Bluszcz odrzucono większością 13 do 9. Za byli posłowie Koalicji Obywatelskiej, Lewicy i PSL, przeciw: PiS i Konfederacji.

PiS idzie z Rzecznikiem do Przyłębskiej

Tuż po głosowaniu PAP poinformował, że posłowie PiS złożyli wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie, czy przedłużenie kadencji RPO ustawą, jest zgodne z Konstytucją.

View post on Twitter

To wniosek posłów Asta i Przemysława Czarnka (znanego z wypowiedzi, że osoby LGBT nie są „równe normalnym ludziom"). Jeszcze wczoraj (16 września) Marek Ast mówił: „Nic się nie dzieje, obowiązki RPO pełni dotychczasowy Rzecznik Adam Bodnar, ciągłość urzędu zostanie zachowana".

Jednak wyrok TK może sprawić, że Bodnar urzędu już nie będzie pełnił. O co chodzi z wnioskiem do Trybunału?

Kadencja Adama Bodnara wygasła 9 września 2020, a on nadal sprawuje urząd. Pozwala na to art. 3 par. 6 ustawy o Rzeczniku Praw Obywatelskich: „Dotychczasowy Rzecznik pełni swoje obowiązki do czasu objęcia stanowiska przez nowego Rzecznika".

Taka sytuacja już miała miejsce. Prof. Andrzej Zoll pełnił funkcję RPO po zakończeniu swojej kadencji do czasu wyboru w 2006 roku dr. Janusza Kochanowskiego.

Teoretycznie, gdyby nie było większości sejmowej i senackiej dla nowego rzecznika, Bodnar mógłby zgodnie z tym przepisem pełnić urząd w nieskończoność. A tego PiS najwyraźniej nie chce.

„Prezes Trybunału Konstytucyjnego albo bardzo szybko, albo bardzo wolno, podejrzewam jednak, że dość szybko, uzna, że jest to przepis niekonstytucyjny" - tłumaczy OKO.press poseł Krzysztof Śmiszek. - „To otwiera pole do tego, żeby przez wiele miesięcy, może lat, nie obsadzać urzędu. Jeśli ten przepis zostanie wyeliminowany, to nie ma podstawy do przedłużenia mandatu Adama Bodnara”.

Zrobią z RPO to, co kiedyś z Pierwszą Prezes SN?

PiS mógłby w takiej sytuacji powołać też osobę "pełniącą obowiązki". O takim scenariuszu pisaliśmy w lipcu: „PiS może wprowadzić ustawą nieznaną w konstytucji funkcję osoby „pełniącej obowiązki” RPO, tak jak to uczyniono z p.o. Prezesa Trybunału Konstytucyjnego (którym krótko była Julia Przyłębska) i p.o. Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego (te funkcje sprawowali Kamil Zaradkiewicz i Aleksander Stępkowski)".

„Albo PiS chce zniszczyć urząd i w ogóle nie będzie on miał szefa, albo będą pracować intensywnie w Senacie, żeby została zaakceptowana PiS-owska kandydatura. To, że kilka minut po zakończeniu posiedzenia komisji, wpłynął wniosek do TK, to ewidentny zamach na urząd RPO, czyszczenie sobie pola do momentu wybrania swojego kandydata, obsadzenie stanowisk swoimi” - uważa Krzysztof Śmiszek.

PiS nie może się zdecydować. Albo dogadać

Termin zgłaszania kandydatur na urząd RPO minął 10 sierpnia. Do Sejmu wpłynęła tylko jedna kandydatura: Zuzanny Rudzińskiej-Bluszcz, prawniczki specjalizującej się w prawach człowieka, która od pięciu lat pracuje w Biurze RPO. Popieraną przez organizacje społeczne kandydatkę formalnie zgłosiły Koalicję Obywatelska i Lewica. Nikogo nie wskazał PiS. Dlaczego?

Osoba obejmująca urząd RPO musi mieć poparcie obu izb parlamentu. I to jest dla PiS-u kłopot. Bo Senat, gdzie niewielką większość ma opozycja, nie zagłosuje za nominatem politycznym. A PiS nie chce się dzielić stanowiskami ani ryzykować kogoś, nad kim nie ma kontroli.

„Mają złe doświadczenia z Rzecznikiem Praw Dziecka, który kompromituje i instytucję, i mocodawców” - uważa Katarzyna Lubnauer (KO).

To być może jeden z powodów. Ale RPO jest też ofiarą negocjacji koalicyjnych wewnątrz obozu władzy i walki o wpływy w Senacie.

Kontrolowany przez opozycję Senat raz po raz staje na drodze PiS-owskiego walca legislacyjnego. Najbardziej pamiętny przykład to wybory 10 maja, kiedy Senat przez 60 dni konsultował ustawę. PiS chce izbę wyższą „odzyskać" i kusi senatorów. Propozycje porzucenia własnych klubów dostawali m.in. senatorowie PSL.

PiS może przeciągać wybór RPO, dopóki nie przeciągnie kogoś z senatorów na swoją stronę.

Jest jeszcze kwestia negocjacji koalicyjnych i budowania strategii PiS na przyszłość.

Dopiero kiedy ten proces się zakończy, będzie można odpowiedzieć na pytanie, czy nowy RPO miałby być „jastrzębiem" bliższym Solidarnej Polsce, osobą bardziej umiarkowaną, czy może w nowej koncepcji państwa funkcja ta zostanie zmarginalizowana i np. pozostawiona bez szefa.

Jak pisaliśmy w OKO.press, w pewnym momencie PiS proponował stanowisko Rzecznika Jarosławowi Gowinowi. W ten sposób Kaczyński chciał się pozbyć kłopotliwego polityka. Gowin jednak odmówił. A od lipca układ sił w obozie rządzącym się zmienił i Gowin wraca do rządu.

Teraz większym kłopotem Kaczyńskiego jest Zbigniew Ziobro, który prowadzi wojnę z Mateuszem Morawieckim.

RPO nie taki bezzębny

Może się wydawać, że RPO to urząd politycznie bez większego znaczenia. Jednak za kadencji Adama Bodnara był solą w oku władzy. A państwowe media stale atakowały Rzecznika. Raz po raz pojawiały się plotki, że PiS będzie chciał się Bodnara pozbyć.

To, że RPO może być dla władzy nader kłopotliwy, potwierdziło się w ostatnich dniach. Wojewódzki Sąd Administracyjny orzekł, że premier Mateusz Morawiecki w rażący sposób naruszył prawo, w tym Konstytucję. Wniosek w sprawie zarządzenia kwietniowych wyborów, a tego dotyczy wyrok, złożył w kwietniu 2020 właśnie Adam Bodnar.

RPO jest też instytucją, której działania uważnie śledzą organizacje międzynarodowe. Funkcja ombudsmana pilnującego, by prawa obywateli nie były naruszane, jest standardem w demokratycznych krajach.

„Zróbmy coś razem na ziemi niczyjej”

Rudzińska-Bluszcz i popierające ją organizacje prowadziły kampanię, która miała pokazać, że urząd RPO to „ziemia niczyja". Niepodlegająca politycznym wpływom, skupiona na pracy na rzecz obywateli, „super kancelaria", która broni ich w zderzeniu z państwem. Kandydatka mówiła o edukacji, smogu, ochronie osób starszych i niepełnosprawnych.

Starała się też nie dać powodu, by PiS odrzucił jej kandydaturę. Było to widać w tym, jak udzieliła odpowiedzi na pytanie posła Marka Asta. Jedyne pytanie z partii rządzącej dotyczyło spraw ustrojowych. Ast chciał wiedzieć, czy podziela ona stanowisko opozycji, która kwestionuje status obecnego TK oraz jaki jest jej stosunek do reformy wymiaru sprawiedliwości, w tym do instytucji do skargi nadzwyczajnej.

To pytanie-pułapka, które miało umiejscowić Rudzińską-Bluszcz jednoznacznie po stronie opozycji. W odpowiedzi odwołała się do punktu widzenia obywateli:

„Jestem jak najdalej od zabierania głosu publicystycznie, politycznie. Mnie to nie interesuje, ja jestem prawniczką. Zdaję sobie sprawę, że jednym z podstawowych narzędzi w rękach Rzecznika Praw Obywatelskich jest składanie skarg do Trybunału Konstytucyjnego i występowanie przed sądami. Ja patrzę na te sprawy z punktu widzenia obywateli. Źle się dzieje, że są takie wątpliwości konstytucyjne odnośnie do niektórych sędziów TK, odnośnie do trybu powołania, ustawy o Krajowej Rady Sądownictwa.

Zadał mi pan bardzo konkretne pytanie, czy ja jako RPO składałabym wnioski do TK. Tak, myślę, że składałabym te wnioski. Dlatego, że myślę, że to jest najważniejsze dla obywateli, dla obrony ich praw.

Natomiast myślę, że dla obrony ich praw bardzo ważne jest też bezpieczeństwo obrotu prawnego. Bo obywatel musi mieć pewność, że wyrok wydany w jego sprawie jest wyrokiem ważnym, jest wydany przez sędziów, a nie przez osoby nieuprawnione do orzekania. I te kwestie też musiałabym odpowiedzialnie brać pod uwagę".

„Widzę ludzi, którzy przyszli do polityki, ponieważ chcą zmiany”

Wystąpienie Rudzińskiej-Bluszcz zrobiło duże wrażenie na posłach opozycji. Najpierw wygłosiła własne przemówienie, w którym zapewniała, że nie chce być rzecznikiem jednej strony. Odwoływała się do spotkań z politykami:

„Ja teraz, mówiąc do państwa, nie widzę prawej i lewej strony. Ja nie widzę rządu i opozycji. Widzę ludzi, którzy przyszli do polityki, ponieważ chcą zmiany. Przez te ostatnie dwa miesiące wielokrotnie siadaliśmy do stołu, piliśmy herbatę i rozmawialiśmy o tym, co w Polsce jest najważniejsze do tej zmiany. Może się państwo zdziwią tą oceną, jako ludziom było nam zdecydowanie bliżej do siebie niż dalej".

Później długo i wyczerpująco odpowiadała na pytania m.in. o opiekę psychiatryczną dla dzieci, opiekę okołoporodową, badania prenatalne, seniorów, ochronę w sieci.

„Była świetnie przygotowana, odpowiedzi bardzo merytoryczne i bardzo umiarkowane, ma szansę być obywatelskim rzecznikiem ponad politycznymi podziałami" - ocenia Katarzyna Lubnauer.

„Dzieje się coś przełomowego w świadomości społecznej, obywatele biorą sprawy w swoje ręce i przychodzą do parlamentu, żądając poparcia dla kandydatki" - mówił Krzysztof Śmiszek (Lewica), prezentując kandydaturę Rudzińskiej-Bluszcz. „Na ten urząd powinna zostać powołana osoba, która cieszy się zaufaniem społecznym i ten warunek jest spełniony bezdyskusyjnie. Drugi warunek to znajomość rzeczy, urzędu, instytucji" - argumentował poseł Lewicy.

Rudzińska-Bluszcz od pięciu lat pracuje w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich, gdzie koordynuje tzw. postępowania strategiczne. O co chodzi, wyjaśniał Robert Kropiwnicki, który prezentował kandydaturę: „Te postępowania mogą mieć wpływ na praktykę orzeczniczą. Z małych spraw można wyhodować przypadek, który zmienia funkcjonowanie państwa".

„Rola posłów, kiedy widzimy tak wiele organizacji, powinna się ograniczyć do podziękowania tym organizacjom" - stwierdziła Barbara Nowacka (KO).

Dlaczego troje posłów opozycji nie głosowało?

Podczas głosowania doszło do zaskakującej sytuacji. Choć Koalicja Obywatelska i Lewica popierały kandydatkę, troje posłów obecnych podczas obrad, nie oddało głosu. To Arkadiusz Myrcha (KO), Katarzyna Piekarska (KO) i Anna Maria Żukowska (Lewica). Ich głosy nie zmieniłyby wyniku, ale kandydatura zostałaby symbolicznie odrzucona ledwie jednym głosem.

„Od dwóch dni jest problem z głosowaniami na komisjach. Na sali można zagłosować przy pomocy karty. A na komisjach jedynie przy pomocy tabletu. Kiedyś można było głosować na komórce, a teraz nie” - wyjaśniała OKO.press Katarzyna Lubnauer.

Niektórzy posłowie obecni fizycznie na komisyjnych salach nie mają ze sobą tabletów. Jest jeszcze inny problem: tablet nie dopuszczał do głosowania, jeśli wcześniej nie został zaktualizowany. Taki problem miała Katarzyna Piekarska. Najpierw próbowała głosować przez podniesienie ręki, później przez tablet, ten jednak nie był zaktualizowany.

;
Na zdjęciu Agata Szczęśniak
Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze