0:000:00

0:00

Agnes: "W pokoju przesłuchań na komisariacie od wielu godzin biją mnie, popychają, poniżają. Odmawiają dostępu do lekarza, telefonu do mamy. Kiedy zostawiają mnie w samotności z policjantem, ten mówi, że kojarzy mnie z protestów. I że dlatego jestem taką walczącą feministką, że nikt mnie porządnie nie zerżnął. Po czym mnie gwałci. Krzyczę, drę się. Wchodzi policjantka. Policjant wychodzi, błagam ją o pomoc. On wraca z oświadczeniem, że go pomawiam, gdy mówię, że mnie zgwałcił. Rzygam. Gdyby nie przyjaciele, już dawno by mnie nie było. Kolejna ofiara śmiertelna wrocławskiej policji – czytalibyście nagłówki. Ale żyję i chcę opowiedzieć swoją historię".

Agnes ma 22 lata, mieszka we Wrocławiu. Jest osobą niebinarną, to znaczy, że jej tożsamość płciowa wykracza poza podstawowy podział na tożsamość męską lub kobiecą. Posługuje się zaimkami „ono/jej” i w takiej formie przytaczamy jej relację. Na początku roku zrobiło coming-out. Środowisko przyjęło to ze wsparciem, ale partner z Agnes zerwał: „Jestem heteroseksualnym mężczyzną, mam być z kobietą, nie z żadną osobą niebinarną”.

Agnes jest niebinarne. Używa form „ono/jej”.

"Niebinarne formy są codziennie stosowane. To formy typu: »Dziecko zrobiło«, ale i wszelkie rzeczowniki rodzaju nijakiego: »Słońce wyszło zza chmury«. To częste także w mowie dotyczącej bliskich relacji: »Moje słoneczko zrobiło mi śniadanie«, »Moje kochanie dostało podwyżkę w pracy«, »Moje szczęście poszło ze mną do kina«. Nie są to więc tak odległe formy, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka zdawać. Zaakceptowali je prof. Miodek i prof. Bralczyk – mówią osoby ze Słownika Neutratywów i strony zaimki.pl.

Historycznie istnieją formy w pierwszej i drugiej osobie liczby pojedynczej czyli np. „byłom” lub „zrobiłoś”. Są zdecydowanie rzadziej używane, ale ich przykłady można znaleźć. Wymieniają je w swoich pracach gramatycznych Maksymilian Jakubowicz w 1823 roku i Alexander Adamowicz w 1796. Pojawiają się np. u Adama Mickiewicza czy Grzegorza Turnau. Na Cmentarzu Rakowieckim w Krakowie znajduje się grób dziecka z 1891 roku z rodzajem nijakim w drugiej osobie.

Dzięki osobom niebinarnym te formy zyskały nowy zakres znaczeniowy i są nie tylko wykorzystywane przez nie do codziennej komunikacji, ale coraz częściej pojawiają się w rodzimej literaturze i tłumaczeniach.

"Można też korzystać z formy »osoba« – to dotyczy kobiet, mężczyzn, osób niebinarnych, ksenopłciowych i innych tożsamości płciowych. Wówczas stosuje się formę żeńską: »osoba zrobiła«. To wiele ułatwia, jeśli nie przyzwyczailiśmy się jeszcze do formy nijakiej. Ale język jest naprawdę giętki, przyzwyczajamy się do nowych form zadziwiająco szybko" – przekonują osoby ze Słownika Neutratywów.

Początek. Próba kradzieży w sklepie Aldi

Historia, którą opisujemy, zaczyna się w czwartek 26 maja popołudniu.

W sklepie Aldi Agnes próbuje ukraść butelkę wódki. Wpada na gorącym uczynku. Zatrzymuje je ochroniarz i pracownica sklepu, żądają, żeby Agnes oddało małpkę. „Chcesz? To masz!” – mówi Agnes i rzuca butelką, która rozbija się z trzaskiem. Agnes wychodzi też za jednym z klientów sklepu i rozbija mu lusterko w samochodzie.

Pracownica sklepu twierdzi, że Agnes było naćpane. Agnes – że było w ataku histerii, a pracownica je nagrywała, szarpała i wyśmiewała. Na nagraniach, które zrobił przyjaciel Agnes, widać, jak próbuje wykopnąć komórkę z rąk pracownicy. Wyrywa się, krzyczy.

Agnes: "Nie poznaję się tutaj. Byłom niepoczytalne przez załamanie nerwowe, a to, jak szarpali mnie i poniżali pracownicy sklepu, wywołało u mnie jeszcze większy atak histerii i niezgodę. Żałuję tego.

Ale to nie znaczy, że zasłużyłom na to, co spotkało mnie potem”.

Agnes od lat organizuje różne wydarzenia społeczne, między innymi strajki kobiet. Niedawno zaprosiło do siebie Ukrainkę, która uciekła przed wojną. Oprócz tego pomieszkują u niej inne potrzebujące osoby – w kryzysie bezdomności czy kryzysach psychicznych. Ma zdiagnozowaną osobowość chwiejną emocjonalnie podtypu granicznego (ang. borderline). Od początku miesiąca coraz gorzej się czuło. Miało załamanie nerwowe. Nie chodziło na psychoterapię ­­- pomimo pracy na pełen etat nie miało na nią pieniędzy. Poszło w imprezy i używki.

"Zaburzenia osobowości typu borderline to zaburzenia z pogranicza – z pogranicza zdrowia i choroby. Zupełnie zwyczajne emocje – złość, miłość, agresja, niechęć, smutek – osiągają u osób z tym zaburzeniem bardzo wysokie, patologiczne rozmiary. Dezorganizacja, która dotyka takiego pacjenta, jest prawie chorobowa – ale chorobowa nie jest.

To osobowość chwiejna emocjonalnie – czyli wszystkie emocje, jakich osoba doświadcza, są bardzo ekstremalne. Ma zaburzoną osobowość i nie potrafi reagować w sposób zdrowy, niedestrukcyjny. W związku z tym reguluje emocje w sposób chorobowy. Jak jest zła, to jest tak zła, że niszczy wszystko wokół siebie. Można to sobie wyobrazić obrazowo: gdy idzie, to wokół niej zapalają się wszystkie budynki i zostają zgliszcza. Zapalanie symbolizuje jej emocje, a zgliszcza to wszyscy ludzie, których spotkała na swojej drodze"

– mówi psychiatrka Maja Herman.

26 maja znalazło się w Aldim właśnie po imprezie.

Przeczytaj także:

Znak rozpoznawczy: tatuaż

Po awanturze i przyłapaniu na kradzieży Agnes zostaje zatrzymane przez dwóch policjantów w cywilu. Przyciskają je do ziemi – jeden kolanem, drugi skuwa ręce kajdankami. Osoba próbuje się wyrywać, unieruchamiają ją siłą. Zwykłe kajdanki się zsuwają, więc nakładają drugie, samozaciskowe.

Agnes: "Każdy ruch rękoma sprawiał, że kajdanki zaciskały się samoistnie na moich nadgarstkach. Gdy wrzucali mnie do samochodu, uderzyli moją głową w krawędź dachu samochodu. A gdy przyduszali i szurali mną o asfalt, jeden z nich macał mnie po pośladkach. Mówiłom, że mnie molestuje, że mają przestać. Nie reagowali".

Prawnik Agnes, Łukasz Prus, pokazuje kilka kadrów filmu z zatrzymania, gdzie jeden z mężczyzn wyraźnie ma rękę na pośladkach Agnes: "Czy to jest potrzebne do profesjonalnego zatrzymania dwa razy mniejszej kobiety? Czy to była zapowiedź tego, co później?" – pyta.

"Zaczęła się rzucać, atakować, wrzeszczeć, żeby jej nie dotykać. Zakuli w kajdanki, bo zagrażała sobie i innym" – mówi pracownica Aldi. Przyjaciel, który był wtedy z Agnes i nagrał zatrzymanie, ocenia jednak, że funkcjonariusze zastosowali zdecydowanie za dużo siły jak na jej wagę i stan.

"Policja jest uprawniona do stosowania środków przymusu bezpośredniego, ale nie w każdej sytuacji i tylko dlatego, że jest policją. Środki muszą jednak być proporcjonalne do sytuacji i stopnia zagrożenia, a stosujący je funkcjonariusz ma obowiązek wybrać środek najmniej dolegliwy" – mówi adwokatka Karolina Gierdal z Kancelarii Praw Człowieka Bzdyń Gierdal.

Po zatrzymaniu policjanci jadą z Agnes do szpitala przy ul. Kraszewskiego. Agnes mówi na miejscu, że ma zaburzenia osobowości typu borderline i bierze leki na stałe. Ma ataki paniki i histerii. Lekarka wypisuje policjantom papiery. Agnes pamięta, że psychiatrka stwierdziła, iż nie potrzebuje leków na stałe – mimo iż mówiło o lekach wielokrotnie.

Ponieważ w wyniku zatrzymania Agnes ma poobijane kolana i zdarte kostki na rękach, żąda obdukcji lekarskiej. Jadą na SOR w szpitalu przy ulicy Borowskiej.

Przed wejściem jeden z policjantów pali, Agnes prosi go o papierosa. Widzi, że mężczyzna ma charakterystyczny tatuaż na ręce. "Najpierw pomyślałom, że to pogański symbol Swarożyca, używany także przez faszystów w Polsce" – mówi Agnes. "Zapytałom, czy jest poganinem. Odpowiedział, że nie. Zapytałom, czy jest naziolem. Uśmiechnął się".

Ściągnął mi spodenki i zgwałcił

Z SOR jadą na komisariat przy ul. Traugutta. Agnes od razu trafiła do pokoju przesłuchań. Po kilkukrotnym przeszukaniu osobistym jest już bardzo zmęczone. Adrenalina zaczyna opadać. Przysypia. Policjanci monotonnie piszą coś na kartkach.

Agnes: "Nie zadawali mi żadnych pytań. Jakby nie potrzebowali mojej wersji zdarzeń. Powtarzałom, że mam prawo do telefonu.

Masz prawo zamknąć ryj – usłyszałom. I że jestem pierdolnięte, że jestem wariatką.

Ciągle mnie wyzywali. Odebrali mi prawa człowieka za 21 zł i jedno stłuczone lusterko, gdy potrzebowałom pomocy psychiatrycznej".

W pewnym momencie drugi policjant wychodzi z pokoju. Agnes zostaje sam na sam z policjantem z tatuażem. "Powiedział: »Ja cię kojarzę z protestów. Jesteś taką walczącą feministką, bo nikt cię porządnie nie zerżnął«" – relacjonuje Agnes.

I dalej: "Podniósł mnie, uderzył moją klatką piersiową o stół, ściągnął mi spodenki i zgwałcił. Zaczęłom krzyczeć. On szybko naciągnął sobie spodnie, a mi spodenki. Weszła policjantka, kobieta. Byłom całe zapłakane, nie byłom w stanie stać na nogach. Policjantka powiedziała, że mam nie histeryzować. On w tym czasie wyszedł. Wrócił z kartką. Spytałom, co to. Oznajmił, że pisze oświadczenie o zniesławieniu, bo mówię, że mnie gwałci. Zwróciłom się do policjantki: »Czy wierzysz mu tylko dlatego, że jest policjantem?«. »Tak« – odpowiedziała. To mnie najbardziej zabolało. Wiedziałom już, że nikt mi nie uwierzy".

Agnes znów żąda obdukcji lekarskiej, ponownie jadą na SOR przy Borowskiej. Szybko wracają na komisariat, bo, jak twierdzi Agnes, „policjant zbił sobie pionę z lekarzem”. Uniwersytecki Szpital Kliniczny nie odpowiedział na nasze pytania dotyczące relacji Agnes.

Potem jadą do szpitala przy Kraszewskiego: psychiatra wypisała papiery na wytrzeźwiałkę, a nie na dołek. W szpitalu Agnes ledwo stoi na nogach. Stara się powiedzieć psychiatrce i pielęgniarce, co się dzieje. One wypisują papiery i przekazują policjantom. Dalej Agnes ledwo co pamięta. Było wycieńczone. "Czekałom już tylko, żeby mnie zajebali".

Rano policjanci budzą Agnes i jadą do prokuratury. Tam ma atak paniki, musi się skulić na podłodze. Policjanci krzyczą. Prokuratorka widzi, w jakim jest stanie. Agnes: "Przeczytali moje zeznania z komisariatu, a ja powiedziałom, że się z nimi nie zgadzam. Ale nie miałom już sił. Próbowałom podpisać, ale nie umiałom. Nie mogłom utrzymać długopisu w ręce. Kazali mi to zrobić. Powiedziałom, że przyznaję się do winy i chcę po prostu już wracać do domu".

Prokuratorka zasądza dozór policyjny.

Policjanci zatrzymali Agnes w czwartek 26 maja o godz. 18:00. Uwolnili następnego dnia o godz. 13:00. To razem 19 godzin.

"Osoba nie została przewieziona ani do izby wytrzeźwień, ani na tak zwany dołek, czyli do pomieszczenia dla osób zatrzymanych. Takich rzeczy nie należy robić,

bezcelowe i nieproporcjonalne jest trzymanie całą noc osoby w pokoju przesłuchań"

– mówi prawnik Łukasz Prus.

Policja: czynności są wykonywane

Małgorzata Dziewońska, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, przez telefon mówi: „Proszę nie nazywać tej sprawy zgwałceniem. To rzekomy gwałt. W tej chwili Prokuratura Rejonowa Wrocław-Fabryczna przekazała tę sprawę Prokuraturze Regionalnej, która odda to poza Wrocław”.

W e-mailu rzeczniczka wypisuje zarzuty:

„Postępowanie prowadzone jest przez Prokuraturę Rejonową dla Wrocławia Krzyki Wschód. Wobec podejrzanej wydano postanowienie o przedstawieniu zarzutów, o to że:

  • w dniu 26 maja 2022 r we Wrocławiu przy ul. Kościuszki w sklepie Aldi, dokonała zaboru w celu przywłaszczenia alkoholu w postaci wódki oraz dwóch zniczy o łącznej wartości 21 zł, w ten sposób, że zabrany towar ukryła w odzieży, po czym przekroczyła linie kas nie płacąc za niego, a następnie, bezpośrednio po dokonaniu kradzieży w celu utrzymania się w posiadaniu skradzionych rzeczy, w/w użyła gróźb pozbawienia życia oraz przemocy w postaci odpychania pracowników Aldi, tj. o czyn z art. 281 kk
  • w dniu 26 maja 2022 roku we Wrocławiu przy ul. Kościuszki , na terenie parkingu sklepu Aldi, uszkodziła auto marki Opel Zafira , kopnięciem nogą w lusterko, niszcząc je w całości, czym spowodowała szkodę na kwotę nie mniejszą niż 1100 zł, na szkodę ustalonego pokrzywdzonego, tj. o czyn z art. 288 par. 1 kk”.

Policjant, który był obecny tego dnia w komisariacie, nie chce nic mówić. Policjantki twierdzą, że żadnej z nich wtedy nie było. Nie chcą rozmawiać. Na moje pytania i telefony Oficer Prasowy Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu odpowiada, że musi porozmawiać ze wszystkimi policjantami na służbie tego dnia i zebrać informacje, a także zapytać prokuraturę o to, ile może ujawnić. Podkreśla, że leży mu na sercu ta sprawa.

Po tygodniu telefonów, e-maili i wizyt na komisariacie dostaję krótką odpowiedź:

„Komendant Miejski Policji we Wrocławiu z chwilą otrzymania informacji o tym zdarzeniu natychmiast powiadomił miejscowego prokuratora oraz Wydział Kontroli i Biuro Spraw Wewnętrznych Policji, celem szczegółowego i kompleksowego wyjaśnienia całej sprawy. Czynności te są wykonywane”.

Dowiaduję się też, że ze względu na postępowanie nie otrzymam odpowiedzi na zadane pytania, a pytania należy kierować do prokuratury. Zapytałam Oficera Prasowego Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu m.in. o następujące kwestie:

  • Jakie konkretnie czynności są wykonywane "celem szczegółowego i kompleksowego wyjaśnienia całej sprawy"? Czy policjant, wobec którego wysunięte są zarzuty, poniesie jakiekolwiek konsekwencje? Czy pracuje normalnie na służbie, czy został zawieszony?
  • Czy prowadzą Państwo wewnętrzne postępowanie dotyczące możliwego przekroczenia uprawnień przez policjanta w trakcie zatrzymania i przesłuchania?
  • Czy z tego, co działo się w pokoju przesłuchań, istnieje wideodokumentacja? Czy w pokoju były kamery?

Na to nie dostałam już odpowiedzi.

Sprawa została przeniesiona do Prokuratury Rejonowej w Głubczycach.

Agnes połyka tabletki

Ale ta historia na tym się nie kończy.

Agnes po wyjściu z prokuratury wraca do mieszkania. Przyjeżdża też Robert.

Relacjonuje: "Agnes klęczało przy łóżku. Powiedziało, że wolałoby, żeby je zabili i że wszystko je boli. Pokazało mi nadgarstki, ślady na knykciach, siniaki. Patrząc mi w oczy, powiedziało, że je zgwałcili. I że po gwałcie płakało skulone, przewróciło się, zwymiotowało, a policja włożyła jej głowę w wymioty. Zapytałem, czy kojarzy policjanta, który je zgwałcił. To miał być łysy kark z tatuażem, który był przy zatrzymaniu”.

Przyjeżdżają przyjaciele, Robert mówi, że będzie dobrze. Agnes odpowiada: „Nie będzie, bo połknąłem dużo tabletek”. Rozpłakało się i poprosiło, żeby zajęli się jej psami, jeśli nie wstanie.

Szybki telefon na 112. Agnes przed wyjściem bierze kolejne leki. Robert łapie je za brzuch i zaczyna podduszać, żeby nie mogło ich połknąć. Drugi chłopak wyjmuje leki na siłę z gardła. Udaje się wyciągnąć większość. Agnes mówi: „Dobra, zostawcie mnie, pojadę na SOR”. Wypuszczają je, a ono popija leki winem z dzbanka na stole.

Znów szybka akcja. Biorą osobę siłą do auta, bo karetka byłaby za późno. Siedzą po dwóch stronach, żeby w czasie jazdy nie wyskoczyła. "Chciałom po prostu odpocząć" – mówi teraz Agnes. "Zasnąć i nigdy się nie obudzić. Chciałom dokończyć to, czego nie zrobił policjant. Dobić się".

Ofiary gwałtu często mówią o gwałcie jako o niedokończonym morderstwie.

Dojeżdżają na SOR przy ul. Fieldorfa na płukanie żołądka. Od razu zaznaczają, że osoba jest po gwałcie policyjnym. Przyjaciele załatwiają prawników, ginekologów, szukają tabletki „dzień po”, która nie jest dostępna od ręki. Przyjeżdża pełnomocniczka Agnes i prosi, by ze względu na charakter sprawy nie wpuszczać przed nią do pokrzywdzonej policji. Czeka prawie godzinę. W tym czasie bocznym wejściem wchodzi funkcjonariusz – mężczyzna, nie kobieta, pomimo że procedura wskazuje, żeby w takiej sytuacji to była funkcjonariuszka. Zbiera zeznania o domniemanym gwałcie na policji bez obecności adwokatki, z półprzytomną osobą po próbie samobójczej.

"To skandal" – mówi Joanna Mawrojanidis, prawniczka Agnes. "Wzięłam policjanta na bok i pytam, dlaczego czynność jest prowadzona z naruszeniem procedury – czyli dlaczego nie ma psychologa i odpowiednich warunków. Ale funkcjonariusz uparł się, że Agnes musi powiedzieć chociaż jedno zdanie, żeby zostało przeprowadzone badanie ginekologiczne".

Policjant nie musiał zebrać zeznań w tamtym momencie. Gwałt od 2014 roku jest ścigany z urzędu. Wystarczyło zawiadomienie od szpitala. W momencie, kiedy Agnes zaczyna się otwierać, przychodzi dwóch lekarzy.

Jeden z nich pyta: „Czy to będzie jeszcze długo trwało?”.

Prawniczka na to: „Proszę zaczekać, osoba dopiero zaczęła mówić”.

Lekarz: „Ona już mówiła dużo wcześniej".

To prawda: na wszystkich wypisach ze szpitali znajduje się informacja: pacjentka twierdzi, że została zgwałcona.

Ocuciłyśmy ją i wyraziła zgodę na badanie

Robert, który wszedł z prawniczką, relacjonuje, że policjant dopytywał: „Jak cię zgwałcił, czym cię zgwałcił, czy doszło do penetracji”. W końcu Agnes wybucha: „Kutas policjanta był w mojej dupie, kurwa”. Jest roztrzęsione.

A policjant na to: „A, czyli to nie był taki normalny gwałt?”.

Prawniczka przerywa: „Czy to wystarczy?”. Policjant: „Nie. Czy doszło do wytrysku?”.

Funkcjonariusz chce zabezpieczać dowody rzeczowe, a nie ma środków, żeby to zrobić – ani torebek strunowych, ani kopert. Pyta prawniczkę, Julię i Roberta, czy mają jakąś torbę. Biorą od sprzątaczki worek na śmieci. "Często odzież, ubiór to niemi świadkowie zbrodni, którzy nie zmieniają zeznań. To kluczowe" – mówi Łukasz Prus, prawnik Agnes.

Na zdjęciach spodenek, które zrobili przyjaciele Agnes, widzę widoczny śluz oraz ciemnobrązowe ślady – krwi lub kału.

W szpitalu przy Fieldorfa nie było żadnego ginekologa, który mógłby wykonać badanie ginekologiczne. Agnes jedzie do innego szpitala, na Brochowie, na badanie w celu zabezpieczenia dowodów.

"Osoba była w ciężkim stanie, w słabym kontakcie. Ale z prawniczką ją ocuciłyśmy i wyraziła zgodę na badanie" – mówi mi ratowniczka medyczna, która była na miejscu.

Przed wejściem do pokoju ginekologicznego oprócz policjanta, który przyjmował zeznania, siedzi dwóch kolejnych. Tym razem przywieźli pakiety do pobrania próbek. "Lekarka zrobiła badanie i zabezpieczyła materiał dowodowy" – mówi prawniczka Joanna Mawrojanidis. I dodaje: "Wychodzimy, a funkcjonariusz do nas mówi: »Proszę państwa, wracamy powtórzyć badanie, ponieważ został dostarczony nieprawidłowy pakiet«. W każdej tego rodzaju sprawie z części intymnych nie można drugi raz pobrać śladów, które wcześniej pobrano. Gdy policjanci usłyszeli nasz protest, odpuścili. Lekarka prawidłowo wykonała badanie".

"To nie była obdukcja, bo obdukcję może zrobić jedynie lekarz sądowy, np. w zakładzie medycyny sądowej. Ja wykonałam badanie ginekologiczne na prośbę policji, na potrzeby postępowania. Osoba przyjechała w obstawie policji" – mówi lekarka Marzena Koczorowska-Melaniuk.

W opisie badania ginekologicznego można przeczytać: „W pochwie wydzielina śluzowa, mleczna z widocznymi trzema włosami. Zabezpieczono materiał do badania”.

Dbałość o środowisko służby

Sprawą zajmuje się Pełnomocnik Terenowy Rzecznika Praw Obywatelskich. Katarzyna Sobańska-Laskowska informuje, że zwróciła się do Prokuratury z pytaniem o stan sprawy, a także do Policji – o stan wewnętrznego postępowania wyjaśniającego.

Z interwencję poselską wystąpiła również posłanka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (Lewica). "Przemoc jest zła - ale przemoc ze strony kogoś, kto ma dbać o bezpieczeństwo, kto w określonym momencie ma nad daną osobą władzę i przewagę, jest szczególnie porażająca. Bez względu na to, w jakiej roli i sytuacji ktoś trafia na komisariat – powinien być tam bezpieczny. Wystąpiłam z interwencją, bo chcę, żeby nie było żadnych wątpliwości, że ta sprawa jest monitorowana. Żeby nikomu nie przyszło zbyt łatwo do głowy zamieść ją pod dywan, odpuścić jej wyjaśnienie i konsekwencje" - mówi Dziemianowicz-Bąk.

W odpowiedzi Komendy Głównej Policji na interwencję poselską czytamy:

„W dniu 30.05. br poleciłem Dyrektorowi Biura Kontroli Komendy Głównej Policji przeprowadzenie w trybie nadzoru analizy dostępnej dokumentacji i przeprowadzenie ustaleń w tej sprawie. Wynika z nich m.in., że zapewniono szybką reakcję ze strony KWP i KMP we Wrocławiu w związku ze zgłoszeniem, powiadomiono o nim dyżurnego prokuratora, a przełożony funkcjonariusza wszczął czynności wyjaśniające”.

I dalej: „(...) zaznaczam, że dbałość o środowisko służby, w tym również w pożądanym wymiarze etycznym, wolnym od jakichkolwiek zarzutów wskazujących na możliwość popełnienia czynu zabronionego przez funkcjonariuszy pozostaje w bezpośrednim zainteresowaniu kierownictwa polskiej Policji”.

Agnes będzie zeznawać

"Nie mam żadnych podstaw, żeby nie wierzyć Agnes. Reprezentowałam już ofiary gwałtu i wiem, jak się zachowują. U Agnes nie ma niczego, co wskazywałoby na to, że gwałtu nie było" – mówi prawniczka Joanna Mawrojanidis.

"Osoba niebinarna, z zaburzeniami psychicznymi czy zaburzeniami osobowości tym bardziej jest narażona na przemoc. Bo jej sprawca wie, że gdy ona o tym powie, usłyszy: »Wariatka« lub »Wymyślasz sobie gwałt jak tę niebinarność«" – mówi osoba przyjacielska Agnes.

"Do przestępstw seksualnych najczęściej dochodzi bez świadków, więc obrońcy starają się podważyć wiarygodność jedynej osoby, która może zaświadczyć, że gwałt miał miejsce, czyli ofiary. To pokrzywdzona jest na cenzurowanym, a nie sprawca. Zaburzenia osobowości, choroby psychiczne albo neurologiczne to jeden z pretekstów, żeby zakwestionować wiarygodność osoby pokrzywdzonej.

Tymczasem tylko nieliczne zaburzenia mają wpływ na rozpoznawanie znaczenia zdarzeń albo skłonność do manipulacji czy konfabulacji. Dodatkowo, badania wskazują, że osoby z zaburzeniami psychicznymi są bardziej narażone na przemoc. To czynnik ryzyka, dowód wyższego prawdopodobieństwa, że doszło do przemocy" - mówi Katarzyna Nowakowska z Feminoteki.

Co dzieje się obecnie w sprawie oskarżenia Agnes?

"Śledztwo prowadzi biuro spraw wewnętrznych policji pod nadzorem prokuratora. Złożono wnioski o nadzór prokuratury spoza Wrocławia, aby uzyskać większy obiektywizm. Sprawą interesują się i monitorują biuro poselskie oraz biuro terenowe rzecznika praw obywatelskich. Pani mecenas Mawrojanidis nadzorowała pierwsze kluczowe czynności śledcze, które polegały na zabezpieczeniu śladów biologicznych. Analizujemy prawidłowość tych czynności" - mówi Łukasz Prus z zespołu prawnego reprezentującego Agnes.

"W sprawach o gwałt konieczne jest, aby pierwsze czynności wykonywały osoby tej samej płci co osoba pokrzywdzona. W dalszej części śledztwa będą badane ślady biologiczne. Zawnioskowaliśmy o przesłuchanie świadków. W końcu osoba pokrzywdzona będzie przesłuchiwana przez sąd, jej adwokatów oraz prokuratora w obecności psychologa lub psychologów. Zawnioskujemy, aby byli to najlepsi specjaliści. Dobro ofiary i wymiaru sprawiedliwości tego wymagają" - kończy Prus.

Imię głównej osoby bohaterskiej zostało zmienione (dane do wiadomości redakcji). Ze względów bezpieczeństwa także imiona przyjaciół Agnes zostały zmienione. Imiona i nazwiska prawników i pracowników organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości – bez zmian.

Udostępnij:

Maja Staśko

Maja Staśko - dziennikarka, aktywistka, scenarzystka. Autorka książek "Gwałt to przecież komplement. Czym jest kultura gwałtu?" i "Gwałt polski" (razem z Patrycją Wieczorkiewicz). Pomaga osobom po przemocy seksualnej.

Komentarze