Grażyna Wolszczak domagała się odszkodowania od Skarbu Państwa za brak dostępu do czystego powietrza. 24 stycznia sąd przyznał jej rację. Uznał, że doszło do naruszenia dóbr osobistych - m.in. prawa do prywatności i wolności - bo państwo nie walczy skutecznie ze smogiem. Choć odszkodowanie (5 tys. zł) jest symboliczne, wyrok przetarł szlaki
W wyroku z 24 stycznia 2019 Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieście powołując się na raport Najwyższej Izby Kontroli przyznał, że w ciągu ostatnich 10 lat w Warszawie (i całym kraju) stężenie trujących pyłów PM10, PM2,5 oraz trującego benzo(a)pirenu znacząco przekraczało dopuszczalne normy - szczególnie zimą. Sąd uznał, że państwo nie wypełniło obowiązku dbałości o stan powietrza, który nakłada na nas prawo UE (szczególnie dyrektywa PE z 2008 roku w sprawie jakości powietrza i czystszego powietrza dla Europy).
Sąd uznał, że szereg zaniedbań państwa w obszarze ochrony jakości powietrza, naruszyło dobra osobiste powódki:
"Z całą pewnością można mówić o krzywdzie powódki, która nie może w sposób wolny od lęku korzystać z aktywności poza domem, wychodzić na spacery" - mówiła sędzia Barbara Syta-Latała.
Sprawa Wolszczak jest pierwszą wygraną, ale nie jedyną, którą zajmują się polskie sądy. Jak na własną rękę lub w grupie walczyć o czystsze powietrze?
"W sezonie jesienno-zimowym na 90 proc. powierzchni Polski żyjemy w komorze gazowo-pyłowej. Jeśli drogie jest nam zdrowie nasze i naszych bliskich przez 1/3 roku nie powinniśmy w ogóle wychodzić z domu" - mówił OKO.press w grudniu 2018 roku Oliwer Palarz, aktywista Rybnickiego Alarmu Smogowego. To on w 2015 roku jako jeden z pierwszych w Polsce pozwał Skarb Państwa za naruszenie dóbr osobistych spowodowanych smogiem. Od państwa domaga się zadośćuczynienia w wysokości 50 tys. zł.
Palarz: "Gdy składaliśmy pozew wspólnie z fundacją Frank Bold byliśmy po prostu zmęczeni bezczynnością państwa w zakresie poprawy jakości powietrza. Choć postępowanie wciąż jest w toku, w jednym już wygraliśmy. Przede wszystkim jako społeczeństwo zaczęliśmy mówić o smogu. Sprawdzamy stan powietrza, wyrażamy swoje niezadowolenie, organizujemy się w lokalnych akcjach antysmogowych i poprzez media naciskamy na władzę.
Wierzę, że uda nam się wygrać całe postępowanie. Liczymy, że wtedy ruszy lawina pozwów, która pozwoli obywatelom rekompensować starty, które ponoszą w związku ze złą jakością powietrza.
Będą mogli zainwestować w wymianę kotła, kupić oczyszczacz powietrza lub inne urządzenie służące poprawie warunków klimatycznych w pomieszczeniu lub przeznaczyć pieniądze na regenerację nad morzem lub wysoko w górach. Tak, by płuca mogły oddychać świeżym powietrzem.
Dla władzy wypłata odszkodowań to oczywiście nieprzyjemne obciążenie budżetu. Być może to zmobilizuje ją do aktywnej polityki na rzecz poprawy jakości powietrza".
W miejscowościach - takich jak Rybnik - dzienne normy pyłów PM2,5 i PM10, w których znajdują się m.in. sadza, metale ciężkie, trujące dioksyny czy tlenki siarki i azotu - są przekraczane o kilkaset procent. Taki stan byłby do zaakceptowania, gdyby wskaźniki świeciły się na czerwono przez mniej niż 35 dni w roku.
W Rybniku ostrzeżenie o niewychodzeniu z domu państwowe instytucje - takie jak GIOŚ - podają przez 1/3 roku.
A mogłyby jeszcze częściej, bo poziom alarmowania o złym stanie jakości powietrza w Polsce jest wysoki (dla pyłów PM10 musi przekroczyć normę czterokrotnie, by uznać powietrze za zanieczyszczone, a alarm pojawia się przy sześciokrotnym przekroczeniu normy; dla pyłu PM2,5 w ogóle nie ma ustawowych norm).
Tylko w lutym 2015 roku poziom stężenia PM10 w Rybniku był wyższy niż dopuszczalne w Polsce 50 mikrogramów na metr sześcienny przez 23 z 29 dni w miesiącu. Jego stężenie sięgało nawet 294 mikrogramów na metr sześcienny. W marcu nie było dużo lepiej. Trujący pył uprzykrzał życie mieszkańców przez 18 z 31 dni.
Niechlubny rekord padł jednak 9 stycznia 2017, kiedy średnia dobowa pyłu PM10 w powietrzu była 16-krotnie wyższa niż norma.
Taki poziom zanieczyszczenia zagraża zdrowiu i życiu każdej osoby - nie tylko dzieci i osób starszych. Decyzją prezydenta miasta z powodu smogu na dwa dni - 10 i 11 stycznia - zamknięto szkoły. W okresie ferii zimowych nie było dnia, by poziom zanieczyszczenia nie przekraczał dopuszczalnej normy. Miejska anegdota z tamtego okresu głosi, że w jednej z instytucji gminnych na poziom stężenia pyłów zareagowały nawet urządzenia przeciwpożarowe.
Kogo w takim razie pozwać za smog? Reprezentujący Palarza radca prawny Miłosz Jakubowski z fundacji Frank Bold mówił OKO.press: "Odpowiedzialność rozkłada się pomiędzy trzy podmioty. Po pierwsze - Skarb Państwa, ponieważ zadaniem władz centralnych - Sejmu, rządu i ministrów - jest stanowienie prawa i przyjmowanie aktów o charakterze strategicznym tj. przede wszystkim Krajowego Programu Ochrony Powietrza. Na tym poziomie tworzy się ogólną politykę, która potem implementowana jest na poziomie województw i gmin.
Sejmiki województw uchwalają niezwykle istotne akty prawa miejscowego: wojewódzkie programy ochrony powietrza i uchwały antysmogowe. Na gminach w dużej mierze spoczywa obowiązek realizacji i egzekwowania tych aktów. To wójtowie (burmistrzowie, prezydenci miast) odpowiadają za kontrolę przestrzegania przepisów o ochronie środowiska, w tym powietrza, przez obywateli, czyli np. sprawdzanie czy mieszkańcy ich gmin nie spalają odpadów i zakazanych paliw.
W 2015 roku żyliśmy w innej rzeczywistości prawnej. Nie było norm jakości węgla czy norm dla pieców kotłowych. Kwestia uchwał antysmogowych dopiero raczkowała.
Lata bezczynności legislacyjnej doprowadziły nas do wniosku, że odpowiedzialność za sytuację ponoszą przede wszystkim władze centralne.
W toku była już sprawa przed TSUE przeciwko Polsce za przekraczanie norm dla pyłu PM10. Dlatego jako podmiot odpowiedzialny wskazaliśmy Skarb Państwa, reprezentowany przez Ministra Środowiska (potem do sprawy dołączył również Minister Energii)".
W pozwie Oliwera Palarza wskazano, że doszło do naruszeń dóbr osobistych w czterech obszarach. Mec. Jakubowski: "Z przepisów Kodeksu cywilnego, Konstytucji RP oraz art. 8 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka wywiedliśmy, że ograniczone zostało prawo powoda do:
Znaczne zanieczyszczenie powietrza przez lwią część roku uniemożliwia powodowi i jego rodzinie wychodzenie z domu. Poruszyliśmy również kwestię naruszenia prawa do zdrowia oraz prawa do życia w czystym, nieskażonym środowisku.
Dyrektywa CAFE jasno wskazuje, że państwa członkowskie mają obowiązek zapewnić przestrzeganie wartości dopuszczalnych dla PM10. Wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu z 22 lutego 2018 dowiódł, że Polska tych przepisów nie stosuje".
Sąd Rejonowy w Rybniku w wyroku z maja 2018 uznał, że choć powietrze w mieście często jest zanieczyszczone, to nie można uznać go za naruszenie prawa do zdrowia. Nie przychylił się też do argumentu dotyczącego ograniczenia swobody przemieszczania się, bo w jego ocenie z Rybnika po prostu "można się wyprowadzić".
Prawa do życia w czystym środowisku w ogóle nie uznał za dobro podlegające ochronie.
Jakubowski: "Sąd w ogóle nie odniósł się do naruszeń prawa do życia prywatnego i rodzinnego, co szczególnie podnosimy w apelacji. Argument o swobodzie poruszania się jest absurdalny. Na 46 stref monitoringu stanu jakości powietrza w Polsce, tylko w trzech nie są przekraczane normy ustalone dla rakotwórczego benzo(a)pirenu i mówię o roku 2017, w 2015, kiedy składaliśmy pozew, było jeszcze gorzej!
Nie można też wymagać od obywatela, by zmienił miejsce zamieszkania, tylko dlatego, że państwo nie realizuje obowiązków wynikających z Konstytucji i prawa UE.
Dużo trudniejszą kwestią jest kwestia zdrowia. Polskie orzecznictwo wymaga, by wykazać ścisły związek między przyczyną, a konkretnym schorzeniem. W przypadku smogu koszty zdrowotne można zaobserwować po dłuższym czasie, a zanieczyszczenie powietrza może też przyspieszać rozwój już istniejących chorób. Ochrona zdrowia na gruncie prawa jest iluzoryczna i aktualizuje się często wtedy, gdy jest już za późno. Dlatego staramy się również wykazać, że zostało naruszone prawo powoda do życia w czystym, nieskażonym środowisku".
30 listopada 2018 do postępowania Palarza dołączył Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. Łukasz Kosiedowski, z biura RPO mówi OKO.press: "Wydaje się, że pozwy kierowane do sądów mogą być skuteczną strategią do przekonania władzy do podejmowania aktywnych działań na rzecz polepszenia jakości powietrza.
Rzecznik uznał, że w sprawie z Rybnika warto zawalczyć przede wszystkim ze stwierdzeniem Sądu Rejonowego w Rybniku, że prawo do czystego środowiska nie jest dobrem osobistym.
W naszej ocenie powód w tej sprawie wykazał, że doszło do naruszenia jego dóbr osobistych".
"Nie sposób przyjąć, że sytuacja w Rybniku mieści się w ramach powszechnie akceptowalnej miary. O ile bowiem przeciętny człowiek byłby w stanie zaakceptować to, że okazjonalnie musi – wskutek zanieczyszczenia powietrza – ograniczać swoją aktywność, o tyle sytuacja, w której ingerencja w przysługujące mu dobra osobiste jest (przynajmniej w okresie jesienno-zimowym) permanentna i – co trzeba podkreślić – znaczna, przez przeciętnego człowieka zaakceptowana by nie została" - pisze RPO w piśmie procesowym do sądu apelacyjnego w Gliwicach.
Adam Bodnar pisząc o prawie do życia w czystym powietrzu powołuje się na przepisy Konstytucji:
Reprezentujący m.in. Grażynę Wolszczak mec. Radosław Górski przygotowuje pozwy zbiorowe ws. smogu. Górski: "Postępowania grupowe, jeszcze bardziej niż indywidualne, są jasnym sygnałem dla władzy, że konieczne są natychmiastowe zmiany, które doprowadzą do poprawy jakości powietrza.
Mamy już kilkaset zgłoszeń".
Po zakończeniu postępowania grupowego:
"Wyrok ma też za zadanie ustalić odpowiedzialność Skarbu Państwa na przyszłość, bowiem skutki złego stanu powietrza dla życia i zdrowia mieszkańców Polski mogą ujawnić się po latach" - mówi mec. Górski.
O zgubnych skutkach zanieczyszczenia powietrza dla klimatu i zdrowia grzmią nie tylko media, ale też państwowe instytucje. Narodowy Fundusz Zdrowia wyższą śmiertelność w Polsce w 2017 roku przypisał właśnie pogarszającej się jakości powietrza w kraju.
W 2017 roku liczba zgonów wyniosła 405,6 tys. i wzrosła o 3,77 proc. w stosunku do roku 2016. Ale w styczniu 2017 roku, smogowym „szczycie”, umarło 44,4 tys. osób – o 11 tys. (23,5 proc.) więcej niż w styczniu 2016 roku, kiedy odnotowano 33,3 tys. zgonów.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze