0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. JOEL ROBINE / AFPFot. JOEL ROBINE / A...

Na zdjęciu: Francuski socjolog i ekspert do spraw społeczeństwa przemysłowego i ruchu robotniczego, Alain Touraine w swoim biurze w Paryżu, 7 czerwca 2001 r. Touraine zmarł w wieku 97 lat 9 czerwca 2023 r.

Zawsze socjologowie sądzili, że mogą oddziaływać na społeczeństwo za pomocą publikacji czy innego wykorzystania wyników. Alain Touraine chciał czegoś więcej: badani mieli stać się w procesie badania jakby obserwatorami samych siebie, inaczej mówiąc – nabyć umiejętności badania swego działania jak to robią badacze-socjologowie – Prof. Ireneusz Krzemiński analizuje dorobek zmarłego 9 czerwca wielkiego francuskiego socjologa.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, niepokoją, zaskakują właśnie.

„Solidarność” darem z nieba

Adam Leszczyński, OKO.press: Jeden z najważniejszych projektów badawczych Alaina Touraine’a dotyczył Polski, a dokładniej – ruchu społecznego „Solidarności” w 1980-1981 r. Pracował pan z nim w zespole.

Prof. Ireneusz Krzemiński: To było wielkie i nowatorskie badanie, przeprowadzone przez jednego z największych – obok Pierre’a Bourdieu – francuskich socjologów. Został zresztą za nie ukarany – przez całe lata 80. władze nie pozwalały mu przyjechać do Polski.

Dla mnie to był fascynujący kontakt z wielkim uczonym i intelektualistą, który stworzył specjalną metodę badawczą – właśnie metodę badania ruchów społecznych, zwaną interwencją socjologiczną. Uważał, że nauka nie służy tylko do interpretowania świata, ale chciał, żeby przynosiła ludziom konkretny pożytek, by służyła zmianie w interesie i w myśl działających obywateli.

Czym była dla Touraine’a „Solidarność”?

Darem z nieba, chociaż raczej nie był religijny. Ruch społeczny był dla niego jednak czymś w pewnym sensie metafizycznym. Doświadczenie buntów studenckich 1968 roku w Paryżu, we Francji zainspirowało Touraine’a do zadania pytania o sposób istnienia społeczeństwa i tego, jak się ono przemienia.

Alain Touraine był uformowany przez marksizm, chociaż w odróżnieniu od Bourdieu nie był członkiem partii komunistycznej, raczej socjalistą z przekonań.

Zajmowali się jednak na początku tym samym – ruchami robotniczymi i sytuacją robotników. Po doświadczeniu 1968 roku Alain Touraine zaczął patrzeć na społeczeństwo w ogóle jako samoorganizujący się i samostwarzający się byt. „Ruch społeczny” stał się dla niego takim aktorem, który ma moc przemiany rzeczywistości, przez który i dzięki któremu społeczeństwo zdobywa samoświadomość i moc do zmiany

Nie wierzył w demokrację?

Uważał, że to, co społeczeństwo pragnie i czego poszukuje jest słabo reprezentowane przez systemy partyjne. Ludzie potrzebowali w nowy sposób zaprezentować się sobie i światu, i zdobyć wpływ na przebieg zdarzeń. Ruch społeczny stał się narzędziem realizacji tego pragnienia.

„Solidarność” właśnie czymś takim dla niego była. Wyrastała z konfliktu robotników z właścicielami, czyli z rządem PRL.

Z tego wyrósł jednak niezwykły wielki ruch przemiany całego sposobu bycia społeczeństwa.

Alain Touraine rozrysowywał cele ruchu w postaci trójkąta: ludzie muszą sobie uświadomić, o co im chodzi, kto może być ich przeciwnikiem i sojusznikiem oraz jak osiągnąć swoje cele.

Cała metoda socjologiczna – metoda interwencji socjologicznej, którą wymyślił Touraine – jest właściwie odpowiedzią na te potrzeby.

Przeczytaj także:

Badani mają głos

Alain Touraine nie tylko badał, co ludzie myślą, ale z nimi pracował. To była niesłychanie radykalna metoda socjologiczna!

Radykalizm interwencji socjologicznej nie polega tylko na tym, że badacz pracuje (jako dyskutant) z badanymi, ale na tym, że wynik przedstawiony w postaci hipotezy na temat ich ruchu musi być przez nich zaakceptowany. A więc pełna podmiotowość badanych!

Czemu miała służyć właściwie?

Zawsze socjologowie sądzili, że mogą oddziaływać na społeczeństwo za pomocą publikacji czy innego wykorzystania wyników. Alain Touraine chciał czegoś więcej: badani mieli stać się w procesie badania jakby obserwatorami samych siebie, inaczej mówiąc – nabyć umiejętności badania swego działania jak to robią badacze-socjologowie.

Trudne.

Bardzo. Starałem się z współpracownikami w 2015 roku tę metodę powtórzyć – w skrótowy sposób. W dyskusji chodzi o to, żeby ludzie sobie uświadomili swoją sytuację, żeby stali się takimi uczonymi, analizującymi swoje własne działania. Badanie socjologa skłonić ludzi do samorefleksji. Alain Touraine, kiedy o tym mówił – a rozmawialiśmy po angielsku – używał j metafory „wypychania” w górę. „Push up” – mówił o świadomości ludzi.

Badani muszą spojrzeć na siebie jako na działających aktorów i zyskać większą świadomość własnego działania.

To jest niezwykłe w tej metodzie i zachwycające, chociaż wiążą się z tym różne problemy w praktyce.

Rozumiem, że chodziło o to, aby badanych upodmiotowić – żeby nie byli tylko przedmiotem badania socjologicznego.

Kategoria „podmiotowości” była bardzo ważna dla Touraine’a. Rozwijał ją przez całe życie. W ostatnich książkach, które mówią o końcu społeczeństwa, wyobrażał sobie je jako nieustanne poszukiwanie sposobu upodmiotowienia człowieka – bez względu na to, jaką pozycję społeczną zajmuje. Ma to sprzyjać tworzeniu wspólnoty, która sobie uświadamia własne cele, która ma szacunek do siebie nawzajem, która też widzi, jak może stworzyć nowy świat i świadomie wystąpić na arenie historii.

„Solidarność” była dla Touraine’a szczególnie spektakularnym przykładem dążenia ludzi do upodmiotowienia: „chcemy zadecydować o własnym losie i mamy do tego prawo”.

Jeśli badacz zaś chce być przydatny dla społeczeństwa, to nie jako dostawca ideologii – nie możemy wsadzać ludziom do głów, jak należy postępować – ale wspierając ich samorefleksję.

Trójkąt „Solidarności”

Jak polscy robotnicy w ten projekt wchodzili? Jak to wyglądało w praktyce?

Były dwie fale tego badania – czerwiec-lipiec 1981 roku w Gdańsku, Warszawie i Katowicach Trwało to kilka dni, z przerwą na obiad. Wiele godzin dyskusji badaczy z ludźmi, których Alain Touraine nazywał „podstawowymi aktywistami” tworzącego się ruchu społecznego. Ci ludzie najpierw uzgadniali, co jest dla nich najważniejsze. „S” była już wówczas zorganizowana, miała władze, charyzmatycznego przywódcę – Lecha Wałęsę. Badani sami wybierali, z kim chcą się spotkać, także z własnego związku. Zapraszaliśmy na spotkania także działaczy PZPR – społecznych przeciwników. Rola socjologów poległa m.in. na tym, aby moderować dyskusję – żeby np. nie sprowadzała się do nieustannego wygłaszania pretensji pod adresem przedstawiciela PZPR.

Później następowała fascynująca druga faza – dyskusji wewnętrznej o problemach ruchu. Badanie było kosztowne, bo codziennie wieczorem dwie osoby spośród naszych polskich badaczy przesłuchiwało nagrane dyskusje i skrótowo, acz wiernie, nagrywało kasety dla maszynistek, które w nocy je przepisywały… rano dostawali wszyscy zapisaną dyskusję z poprzedniego dnia.

Trzecią fazą była właściwa interwencja, choć cała metoda się tak nazywa. Badacze po analizie zapisów dyskusji i dodatkowej debacie formułują końcowy wniosek: jak określić ruch, jakie są jego cele, co będzie warunkiem skuteczności jego działania.

Tworzą tzw. hipotezę, co Alain Touraine rozrysowywał jako trójkąt – bardzo lubił te trójkąty! – „Solidarności”, która miała cele narodowe, demokratyczne i cele „praw człowieka i pracownika”.

Drugi etap badań był już przed samym stanem wojennym, w Łodzi, Wrocławiu i Szczecinie w listopadzie 1981 roku. Spotkania trwały krócej, choć w Łodzi cały tydzień i uczestniczyło w nich dwóch robotników partyjnych. Mówili: „po co my tu rozmawiamy o tej »Solidarności«, jak wiadomo, że zaraz będzie z nią zrobiony porządek”.

Nie było już więc dyskusji podsumowującej, która jest warunkiem porządnej metodologicznie interwencji socjologicznej, jak było po pierwszej fali badania.

Jest to więc socjologia polegająca na aktywnym zmienianiu świata.

Tak, tylko że badacze nie wymyślają, jak i dlaczego ten świat zmienić, lecz ustalić to mają sami badani przez nich, aktywni ludzie – obywatele.

Dla mnie Touraine był niesłychanie ciekawym badaczem, proponował coś zupełnie innego, zwłaszcza w porównaniu ze zideologizowaną socjologią partyjną. Na szczęście nie tylko taka była w latach 70. w Polsce. Doświadczenie badania Touraine’a było bardzo inspirujące i rozwijające dla mnie i dla całej grupy moich kolegów i przyjaciół. Byłem uczniem prof. Stefana Nowaka, bardzo wybitnego socjologa, który mimo iż wspominał o czynniku humanistycznym, rozwijał nowoczesne badania ankietowe, a więc statystyczną analizę danych. A Alain Touraine pokazywał, jak można prezentować humanistyczny wymiar socjologii przez jakościowe badanie, oparte na żywej, spontanicznej debacie. Debacie, która wspomaga działanie społeczne, służące upragnionej przez samych ludzi zmianie.

A naprawdę służyła?

Próbowaliśmy powtórzyć to badanie w 2010 roku i sprawdzić, czy rzeczywiście dawni uczestnicy badania Touraine’a zdobyli tę szczególną samowiedzę. Tak, nasi badani opowiadali, jak inaczej i sprawnie działali później, w epoce stanu wojennego. W dodatku okazało się, że w różnych miastach aktywiści „S” wiedzieli – jest taki badacz, wielki socjolog z Francji, który się nami zajmuje, co pokazywało im, jak ważny jest ruch i jego cele: niepodległa, suwerenna Polska, w której prawa robotnika i prawa człowieka są przestrzegane.

Jaka Polska po PiS?

Swoje badania Alain Touraine przeprowadził ponad 40 lat temu. Czy ta metoda się do czegoś przydaje dziś?

Refleksja Touraine’a wróciła, dosyć zaskakująco, kiedy pojawiła się fala tak zwanych nowych ruchów społecznych w społeczeństwach zachodnich: przede wszystkim ruch feministyczny, ruch mniejszości etnicznych, LGBT+ lub mniejszości seksualnych, także ruch ekologiczny. Nagle pojawili się społeczni aktorzy, którzy zaczęli działać z własnej inicjatywy, oddolnie, niezależnie od partii politycznych. Mamy przykład co prawda partii ekologicznej, Zielonych w Niemczech, ale to jedyny przypadek, kiedy ruch społeczny zmienił się w partię. Polityka zaczęła być inaczej definiowana – ludzie chcieli niezależnie od skostniałego systemu politycznego, od partyjniactwa, które tak się w Polsce teraz ujawnia, tworzyć nowe struktury: myślowe, społeczne, nowe struktury władzy.

Czy metoda badawcza Touraine’a mogłaby pozwolić dziś np. określić, czego Polki i Polacy oczekują wobec władzy, która zastąpi PiS? Często myślę o sytuacji politycznej Polski dzisiaj i o mobilizacji przynajmniej części społeczeństwa polskiego przeciwko władzy. To była zawsze metoda wywrotowa, służyła podważeniu istniejącego porządku.

Nie tylko. Wpływ na strukturę polityczną był tylko jednym z celów. Chodziło o to, że ci społeczni aktorzy – ruchy społeczne – w aktywny sposób wpływają na świadomość reszty społeczeństwa. Przykład ruchu feministycznego, a zwłaszcza ruchu LGBT+ pokazuje, jak szybko zmienił się stosunek zachodnich społeczeństw do problemu równości płci i do płci w ogóle, do homoseksualności i do nieheternormatywnych osób. To spektakularna zmiana, niezależna od działań polityków.

Zmiana nie narzucona, ale wynegocjowana w żywym, spontanicznym procesie dyskursywnym.

Nawet w Polsce w tej chwili to już bardzo wyraźne widać, mimo obrzydliwego działania władzy PiS. Osoby nieheteronormatywne traktuje się inaczej, inaczej się o nich mówi – w języku zaszła ogromna przemiana, która nie została sprowokowana przez polityków. Odwrotnie: to politycy są zmuszani do zmiany języka i postaw.

Tylko czekać, jak Kościół – dla ratowania swojego podstawowego przekazu szacunku do człowieka i miłości do człowieka – pewnie też zmieni język na temat gender i LGBT+...

W teorii ruchów społecznych jest niezwykle fascynujące to, że polityka to element niezbędny, ale definiowany w niepartyjny sposób i wynikający ze złożonego dyskursu. „Solidarność” była przecież organizacją nieustannego obywatelskiego dyskursu, a władza powinna być podporządkowana postulatom, formułowanym w demokratycznej, ogólnospołecznej debacie. To był ideał demokracji deliberatywnej, nieustannie debatującej.

Wrócę do swojego pytania: czy metodę Touraine’a można wykorzystać do wymyślania Polski po PiS? Lepszej, nowocześniejszej, bardziej odpowiadającej na potrzeby ludzi niż to, co mamy?

Nie widzę teraz takiego ruchu społecznego, który miałby szansę móc odpowiedzieć na to pytanie. W różnych badaniach socjologicznych ujawnia się przekonanie, że Polska nie jest demokracją do końca spełnioną – że głos obywateli nie zawsze jest słuchany, a politycy nie tylko powinni, ale mają obowiązek zwracać się do ludzi, słuchać, podążać za nimi. A teraz, w wyniku działań PiS-u, mamy do czynienia ze szczątkami demokracji w państwie.

Można sobie wyobrazić takie badania, w których – zapewne wybierając aktywistów z różnych dziedzin – zadano by pytanie: w jakim kierunku chcielibyście zmieniać Polskę? Jaki wypracować wspólny obraz przyszłości?.

Metoda Touraine’a działa naprawdę wtedy, kiedy mamy już zaczątki wspólnego działania – kiedy ludzie wiedzą, że nadszedł czas na zmianę, ale nie wiedzą dokładnie, co robić. Ona daje im możliwość wykłócenia się o to nowe, które się wykluwa, i ustalenia, co jest tak naprawdę tą wspólnotą, co będzie nas łączyło, czego naprawdę chcemy. Wiedza uczonych stanowi tylko bodziec do działania – najpierw poznawczego, a potem ma skłaniać ludzi do samodzielnego tworzenia nowej rzeczywistości.

Prof. Ireneusz Krzemiński - portret
Fot. Albert Zawada / Agencja Wyborcza.pl

*Prof. Ireneusz Krzemiński – socjolog. Z Instytutem Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego jest zawodowo związany od 1972 r. Jest członkiem zarządu Polskiego PEN-Clubu. Wykładał w Rochester University oraz w Hebrew University w Jerozolimie. Badacz Solidarności. Członek Rady Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku. Zainteresowania naukowe profesora to antysemityzm, stereotypy narodowe; metodologia badań społecznych; socjologia humanistyczna; socjologia zmiany społecznej; społeczna i moralna problematyka HIV/AIDS.

;
Na zdjęciu Adam Leszczyński
Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze