0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: il. Mateusz Mirys / OKO.pressil. Mateusz Mirys / ...

Powtarzana zewsząd mantra o jedności Zachodu wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę ukrywa głęboki podział. Z jednej strony mamy polityków i społeczeństwa opowiadające się za nowym, bezkompromisowym, zorientowanym na przyszłość idealistycznym podejściem do (geo)polityki. Z drugiej, pomijając natywistów i populistów, mamy dwie grupy: pierwsza obejmuje takie osoby jak niemiecki kanclerz Olaf Scholz, które wydają się tkwić w nieodległej przeszłości, uczepione niemożliwej do obronienia (neo)liberalnej internacjonalistycznej idei status quo ante bellum [idei powrotu do stanu rzeczy sprzed wojny]; druga natomiast to osoby takie, jak prezydent Francji Emmanuel Macron, które czasem zbyt szybko gotowe są przedłożyć „wielką grę” mocarstw nad liberalny i demokratyczny porządek.

Głosicielami standardów nowego idealizmu są premierka Estonii Kaja Kallas oraz była premierka Finlandii Sanna Marin, były litewski wicepremier Artis Pabriks, a także ministrowie spraw zagranicznych: Edgars Rinkevics (Łotwa), Gabrelius Landsbergis (Litwa) i Jan Lipavsky (Czechy). Dołączyła do nich przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, liderka, która powróciła na scenę w chwili próby, kiedy Europa musiała odpowiedzieć na rosyjską agresję. Na czele tej grupy stoi jednak prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, który skupiając odwagę i przekonania swojego narodu zrobił najwięcej, żeby zapoczątkować neoidealistyczną syntezę moralności i materii, zasad i postępu.

Ponieważ wiele krajów znajduje się pomiędzy różnymi podejściami, przykład neoidealistów wymaga, żeby liberałowie i demokraci na całym świecie wzięli pod uwagę nasze wybory geostrategiczne i sposoby, w jakie wpływają na naszą politykę na poziomie krajowym, regionalnym i globalnym. Dlatego też warto przedstawić zwięzłą „analizę interpretacyjną” tego, co pociąga za sobą ten nowy idealizm i jak się różni od innych perspektyw.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie

Przeczytaj także:

Czym jest neoidealizm?

Nowy idealizm jest opartym na moralności podejściem do (geopolitycznej) realizacji interesów. Podkreśla on, że wszystkie kraje demokratyczne, w tym też te niewielkie, mają prawo do samostanowienia.

Oznacza to, na przykład, że demokracje mogą swobodnie wybierać instytucje, o których członkostwo chciałyby się ubiegać.

Mogłyby więc dobrowolnie dołączyć do „sfer integracji” takich jak NATO czy UE, a nie narzucano by im autorytarnie „sfer wpływów” – jak to Rosja starała się zrobić z Ukrainą.

Neoidealizm jest „zakorzeniony w sile wartości pojmowanych jako ideały, do których warto dążyć”: praw człowieka i podstawowych wolności, rządów demokratycznych, społecznie i kulturalnie liberalnych społeczeństw oraz, co może najważniejsze, prawa obywateli w tych społeczeństwach do przyszłości pełnej nadziei. Zasadniczo, jego zwolennicy postrzegają walkę o te ideały i postęp w ich realizacji jako interes sam w sobie, który zarazem pomaga w realizacji innych interesów ich społeczeństw zarówno w kwestii bezpieczeństwa, jak i dobrobytu.

Takie ideały nie przychodzą za darmo. A w świecie nasilającej się rywalizacji między autokracjami i demokracjami, kiedy wiele z tych ostatnich nękanych jest wątpliwościami, są one coraz bardziej zagrożone. Neoidealiści twierdzą, że aby zmaksymalizować przewagę konkurencyjną demokracji i zwyciężyć w systemowej rywalizacji, musimy walczyć o utrzymanie demokracji, praw i wolności – oraz bronić ich, gdy są zagrożone. Nie tylko dlatego, że są dobre same w sobie, ale także dlatego, że stanowią warunki i wektory ludzkiego postępu, co sprawia, że ta walka ma sens.

Kierowany przez Zełenskiego rząd Ukrainy od początku nowej rosyjskiej inwazji wykorzystywał swoje ograniczone zasoby materialne, czerpiąc z odwagi okazywanej przez Ukraińców, aby odwoływać się do ideałów demokracji na całym świecie. Cytując jedną moralną zasadę za drugą, Zełenski apelował do parlamentów, przywódców i ludzi na Zachodzie, aby pomogli jego krajowi. Zachęcał ludzi i polityków, aby ponownie przeżywali bohaterskie chwile z ich historii i konfrontował ich z sytuacjami, w których nie udało im się sprostać ich ideałom.

Podkreślając, że walka jego kraju jest tylko jednym z frontów z większej walki o demokrację przeciwko tyranii, o wolność przeciwko opresji, o samostanowienie przeciwko imperialnemu ujarzmieniu, Zełenski przekonał ludzi na całym świecie, że walka Ukrainy jest też ich walką. Ten „efekt Zełenskiego” natychmiast zyskał popularność w Europie Środkowo-Wschodniej, gdzie zasady i ryzyko neoidealizmu zostały intuicyjnie zrozumiane, rezonowały z doświadczeniem historycznym i zapoczątkowały ponowne przebudzenie uśpionych do tej pory form polityki.

Im bliżej Rosji, tym więcej neoidealizmu

Państwa Europy Środkowo-Wschodniej były w awangardzie europejskiej odpowiedzi na agresję Rosji na Ukrainę, przeznaczając oszałamiającą część swojego PKB i wydatków na obronę na pomoc (wojskową). Przewodziły w dostarczaniu Ukrainie ciężkiej broni i jako pierwsze oficjalnie poparły kandydaturę Ukrainy na członka UE – priorytet dla ukraińskiego rządu szukającego sposobów na ocalenie nadziei w koszmarze wojny.

A jednak nie wszystkie reakcje Europy Środkowo-Wschodniej na wojnę i wsparcie dla Ukrainy można uznać za neoidealistyczne. Węgry przyjęły tysiące uchodźców, ale nie można powiedzieć, że reżim Orbána wzmacnia liberalne i demokratyczne społeczeństwo, porządek czy instytucje, za to aktywnie podkopuje Zachód, przymilając się do reżimu Putina. Polska przyjęła najwięcej uchodźców i wysłała największą liczbę broni ciężkiej ze wszystkich krajów w regionie, ale rząd PIS opiera swoją obronę interesów kraju i samostanowienia na bezkompromisowej, konserwatywnej wizji oraz ograniczył liberalne prawa i wolności.

To odróżnia ich od takich neoidealistów, jak biorący udział w paradach równości Jan Lipavský, czy jawnie homoseksualny Edgars Rinkevics, który podkreśla, że „demokratyczny świat musi bronić jego wartości”. Mocne przemówienie Kai Kallas z kwietnia 2022 roku w Berlinie połączyło historyczne doświadczenie Estonii sowieckiej okupacji z potrzebą, by „zrobić wszystko, żeby pomóc Ukrainie” w imię obrony wolności na całym świecie. Zwróciła przy tym uwagę na „utrzymanie praw jednostek i rządów prawa w centrum sprawowania władzy”.

Artis Pabriks zaapelował, aby „każdy kraj wspierający wartości demokratyczne udzielił maksymalnego wsparcia Ukrainie”. Ponieważ Niemcy ociągały się z pomocą dla Ukrainy, otwarcie zapytał, czy mają zamiar „postępować zgodnie z głoszonymi [przez siebie] wartościami”. Przemawiając w Berlinie jasno postawił sprawę: „czy tylko gołosłownie mówimy o wartościach i demokracji liberalnej, czy naprawdę tak myślimy? […] My jesteśmy gotowi umrzeć za wolność. A wy?”.

Lipavsky ostro skrytykował ponowny wybór Orbána, twierdząc, że „Węgry muszą wybrać, po której stronie stoją, czy przynależą [czy też nie] do UE i NATO”. Z drugiej strony podkreślał „moralną odpowiedzialność” pomocy Ukraińcom, którzy „chcą stanowić część zachodniego społeczeństwa, chcą demokratycznych wyborów, wolności słowa i dobrobytu, który za tym idzie”.

Podejście to było echem przemowy von der Leyen z 27 lutego 2022 roku, kiedy to przewracając do góry nogami dwie dekady polityki UE, powiedziała: „Są jednymi z nas i chcemy, żeby byli w Unii”. W mgnieniu oka ożywiło to pozornie dawno zapomniane podejście UE do rozszerzenia, które łączyło wartości i interesy w wyjątkowo kreatywnej formie z geopolityką. Podczas gdy Unia jako całość ma przed sobą długą drogę, nim zacznie się ją uważać za neoidealistyczną, von der Leyen zapewniła przynajmniej, że nie przegapi europejskiej geostrategicznej szansy swojego pokolenia.

Zdeklarowana liberalna postawa neoidealistów nie ogranicza się do ich własnych, narodowych interesów, ani do spraw europejskich. Lipavsky poparł Tajwan – który uważa za „nękany przez Chiny” – ponieważ „demokracje na świecie powinny trzymać się razem”. A Sanna Marin stwierdziła, że „handel, czy gospodarka nie są powodami, aby odwracać oczy od […] łamania praw człowieka i prześladowania mniejszości”.

Stanowiska te odzwierciedlały podejście Litwy do porzucenia handlu i znoszenia ciągłych gróźb ze strony Pekinu, żeby wesprzeć Tajwan. Zapłacili za to gniewem Berlina, tak jak i za naleganie na pełne wdrożenie sankcji wobec Rosji, włączając w to Kaliningrad. A jednak Landsbergis się nie ugiął i otwarcie wychwalał podróż Nancy Pelosi na Tajwan jako obronę demokracji. W skrócie, choć obranie tego kursu wiąże się z kosztami, neoidealiści jasno pokazali, że ich kraje znają cenę wolności i są gotowe ją zapłacić.

Ani realizm, ani internacjonalizm

Odrzucając nieuzasadnione oczernianie dawnych idealistów jako „otępiałych” pacyfistów, czy utopistów, neoidealizm potwierdza potrzebę stawienia czoła autokratom i walki w obronie demokracji tam, gdzie jest ona zagrożona. Najbardziej do popularyzacji tego mitu przyczynił się wpływowy historyk E.H. Carr, wielbiciel Związku Radzieckiego i zwolennik dogadywania się z nazistowskimi Niemcami, choć późniejsi realiści uznali to za użyteczny zastępczy problem, któremu przeciwstawiali własne rzekomo jasne i przenikliwe poglądy.

Jednak ani na podstawie większości definicji, ani zdroworozsądkowego użycia tego pojęcia, nie można było przekonująco sklasyfikować jako „idealistów” tych, którym przypięto tę łatkę. Nawet emblematyczne przywiązanie Woodrowa Wilsona do samostanowienia i „uczynienia świata bezpiecznym dla demokracji” całkowicie podważały jego poglądy na temat rasy. Jak niedawno wykazał Matthew Specter, wielu potencjalnych idealistów w rzeczywistości podzielało ten rodzaj „realistycznych” poglądów, które służyły usankcjonowaniu imperialnego i szowinistycznego podejścia do (międzynarodowej) polityki.

Natomiast neoidealizm obejmuje zobowiązania na rzecz demokracji i samostanowienia oraz czyni je bardziej szczegółowymi, ale również aktualizuje je o kompleksowe wizje praw i wolności. Podobnie jak internacjonalistyczny liberalizm, łączy politykę krajową i międzynarodową oraz stawia sobie za cel dążenie do tych wartości i przywrócenie nadziei na postęp w społeczeństwach demokratycznych.

Tym, co to nowe podejście dodaje do idealizmu, są ideały.

A tym, co czerpie z idealizmu przeszłości (i jego liberalnych następców) w internacjonalizmie, jest możliwość i potrzeba postępu w stosunkach międzynarodowych.

Neoidealizm kontrastuje więc z tragicznym, anty-idealistycznym postrzeganiem ludzi i (międzynarodowej) polityki, a także rzuca wyzwanie realistycznemu podejściu rozpowszechnionemu przez Johna Mearsheimera i Charlesa Kupchana czy przez „koalicję powściągliwości”, która zastrzega możliwość oddziaływania dla mocarstw – przede wszystkim dla Stanów Zjednoczonych. Nie tylko oznacza to odrzucenie zasadności sfer wpływów, ale także poważne potraktowanie rodzaju władzy.

Dla neoidealistów to, czy państwo jest demokracją, czy dyktaturą ma kluczowe znaczenie dla zrozumienia tego, jaką politykę międzynarodową będzie ono prowadzić – oraz rodzaju relacji, jakie demokracje powinny utrzymywać z tym państwem. W inne demokracje należy się angażować oraz je wspierać, reżimów autorytarnych i autokratycznych powinno się unikać i je powstrzymywać. Wartości są postrzegane zarówno jako cele same w sobie, a także jako nośniki postępu, ale ich obronę traktuje się także jako środek wzmacniający liberalny i demokratyczny porządek.

Podczas gdy neoidealizm może brzmieć jak liberalny internacjonalizm, wychodzi poza jego ramy. Neoidealiści podkreślają wartość multilateralizmu i instytucji międzynarodowych jako środków prowadzących do idealistycznego celu, a nie celu samego w sobie. Obawiając się wykorzystania liberalnych instytucji do nieliberalnych celów neoidealiści przedkładają spójność nad inkluzywnością ich kluczowych instytucji –

stąd też ich nacisk na Węgry oraz żądania, aby UE robiła więcej dla Ukrainy.

Neoidealiści skupiają się raczej na liberalnych (geo)politycznych skutkach, a nie na formie i procesie. Poleganie na zasadach i instytucjach stało się szczególnie ważne dla liberalizmu internacjonalistycznego, ponieważ skorumpowany przez celowe nadmierne poleganie na wariancie konwergencji (w którym rozprzestrzenienie się liberalnej ekonomii nieuchronnie prowadziłoby do rozpowszechnienia się liberalnej polityki) wytracił polityczną siłę.

To powierzchowne doczytanie końca historii doprowadziło niektóre z liberalnych demokracji do błędnego postrzegania lukratywnego uwikłania się w reżimy autorytarne jako służącego szlachetnym celom. Zamiast tego wzbogaciło to autokratów i pomogło umocnić ich władzę jako systemowych rywali społeczeństw liberalnych, potwierdzając neoidealistyczne podejście, że nieliberalnych rywali nie należy traktować w zbyt liberalny sposób.

Ani neokonserwatyzm, ani powściągliwość

Czy zatem neoidealizm nie brzmi raczej jak neokonserwatyzm? Prawdą jest, że oba dążą do uczynienia świata bezpiecznego dla demokracji, przeciwstawiają się autorytarnym reżimom, zachęcają do tworzenia bardziej spójnych społeczności i mają bardziej instrumentalne niż wrodzone postrzeganie korzyści płynących z międzynarodowych instytucji. Tu jednak te pozorne podobieństwa się kończą.

Podczas gdy neokonserwatyści dążyli do narzucenia demokracji siłą, neoidealiści raczej dążą do bronienia jej tam, gdzie jest ona zagrożona.

Jeśli interwencja w Iraku była kwintesencją neokonserwatywnego działania, wspieranie Ukrainy do samego końca, aby zapewnić jej zwycięstwo, jest neoidealistyczne. Obrona społeczeństw demokratycznych jest konieczna, aby dać im szansę na osiągnięcie obiecanych korzyści i tym samym stać się atrakcyjnym przykładem do naśladowania przez innych.

Jednak aby stać się takim drogowskazem, neoidealizm zauważa, że istnieje pilna potrzeba rewitalizacji i reorganizacji naszych społeczeństw i ekonomii politycznej, by lepiej dzielić te korzyści, a tym samym uczynić nadrzędność wolności bardziej namacalną dla większej liczby naszych ludzi. Podczas gdy neoidealiści i neokonserwatyści podzielają podejście całego społeczeństwa do walki z tyranią, ci pierwsi zrobili krok dalej, pracując nad całościową teorią zwycięstwa i ciągłym rozwojem społecznym.

Podobnie jak liberalny internacjonalizm, neokonserwatyzm zaangażował się w globalne formy neoliberalnej ekonomii, której niezliczone wady zostały boleśnie obnażone i przeciwko którym protestowano. Porzucając ten model, neoidealiści starają się stworzyć bardziej inkluzywne i partycypacyjne układy polityczne i gospodarcze, które pozwolą zróżnicowanym społeczeństwom zjednoczyć się wokół racjonalnych nadziei na lepszą przyszłość. Zerwanie z kulturowym konserwatyzmem i elitarną ekonomią rezonuje z neoidealistycznym, społecznie i kulturalnie liberalnym podejściem wspierającym prawa mniejszości seksualnych, odrzucającym islamofobię i obejmującym korzyści płynące z dobrze zarządzaną migracją wewnętrzną.

Podczas gdy neoidealiści nadal widzą możliwość wykorzystania potęgi demokracji na dobre, chociaż nie w interwencjach wojskowych takich jak ta w Iraku, „powściągliwa koalicja” skupia się na (nad)używaniu siły Stanów Zjednoczonych. Realiści koncentrują się na szkodach wyrządzonych w kraju, a członkowie o bardziej lewicowych poglądach o krzywdach wyrządzonych za granicą.

Tym samym dążą do ograniczenia zaangażowania USA na świecie do tego, co określają jako „żywotne interesy” Ameryki.

Biorąc pod uwagę ich bardzo ograniczone poparcie dla Ukrainy, interesy te najwyraźniej nie obejmują praw i wolności ludzi w państwach demokratycznych, chyba że są sojusznikami traktatowymi. Nawet wtedy muszą pojawiać się wątpliwości, ponieważ wiele osób w „powściągliwej koalicji” wini Stany Zjednoczone – poprzez rozszerzenie NATO – za wojnę w Ukrainie. Wielokrotnie wzywały one do zawieszenia broni i negocjacji „pokojowych”, które nagrodziłyby agresję Rosji, dałyby jej czas na przegrupowanie i mogłyby zachęcić do rozprzestrzeniania broni jądrowej.

Neoidealiści nie postrzegają „interesów narodowych” w tak wąsko państwowych kategoriach. Wykorzystują potencjał określonej tożsamości narodowej dla postępu, ale mocno rozpoznają nieodłączne powiązania swoich społeczeństw z innymi. Zrozumienie tej współzależności, niepodzielności bezpieczeństwa demokracji i wartości liberalnego oraz demokratycznego porządku może przychodzić łatwiej mniejszym państwom. A jednak, powrót wielobiegunowości w geopolityce oznacza, że wszystkie państwa demokratyczne muszą myśleć w mniejszej skali – w tym sensie przynajmniej – i zintensyfikować, a nie wycofywać się ze swojego zaangażowania, aby wzmocnić porządki demokratyczne razem ze swoimi sojusznikami.

Demokracja ponad granicami

Bardziej gościnny dla demokracji świat leży w interesie wolnych społeczeństw, ale neoidealiści zdali sobie sprawę, że odnowienie liberalizmu w państwie poprzez budowanie bardziej inkluzywnych społeczeństw i ożywienie nadziei na postęp idzie w parze ze wzmocnieniem liberalnego porządku na arenie międzynarodowej. Agresja Rosji i odważny, moralnie ugruntowany opór Ukrainy stanowiły sygnał alarmowy dla wielu wymienionych wcześniej polityków, aby odnowić i wypełnić swoje zobowiązania wobec wolności, demokracji oraz przyszłości.

W wielu przypadkach dzieje się tak na żądanie społeczeństwa. Ludzie w całym demokratycznym świecie odrzucili cynizm i beznadzieję, które przez ostatnie lata nękały ich kraje i stanęli do walki z autokracją. Od zdobywania informacji, żeby skuteczniej naciskać na rządy, przez zbieranie pieniędzy i zbiórki na drony (a nawet czołgi) dla Ukrainy, po walkę z rosyjskimi trollami i odzyskiwanie mediów społecznościowych dla demokracji, neoidealizm znacznie wykracza poza rządy.

Neoidealiści otworzyli drzwi dla nowej geopolityki.

Zamiast pozostać przy nieadekwatnych modelach niedawnej przeszłości, które jedynie przyspieszyłyby upadek demokracji lub zatracić się w fatalistycznym realizmie przegranej, neoidealizm pokazuje nam drogę do realnej i pełnej nadziei przyszłości. Ucząc się od Ukrainy – powinniśmy z niej skorzystać.

;

Udostępnij:

Benjamin Tallis

Dr Benjamin Tallis jest starszym pracownikiem naukowym w Niemieckiej Radzie Stosunków Międzynarodowych i autorem książki To Ukraine With Love: Essays on Russia’s War and Europe’s Future.

Komentarze