Ponad 830 tys. dzieci w Polsce ma trudne warunki mieszkaniowe, z czego aż 130 tys. mieszka w gospodarstwie jednopokojowym. Dla 1/3 uczniów - 1,6 mln - skuteczna nauka zdalna jest nieosiągalna ze względu na ograniczony dostęp do sprzętu z internetem
24 kwietnia koniec roku szkolnego dla maturzystów, pozostałe klasy nadal mają zajęcia zdalne, prawdopodobnie do połowy czerwca, albo i dłużej. Nie wiadomo, kiedy odbędzie się egzamin maturalny i egzamin ósmoklasisty. Ale to mniejszy kłopot. Większy - nauka zdalna - spowodowała wykluczenie ogromnej rzeszy uczniów.
Już drugi miesiąc 4,6 mln uczniów w Polsce uczy się zdalnie. Lekcje przeniosły się do domów i sieci.
Szybko okazało się, że powszechny dostęp do edukacji w szkole online to fikcja. Równolegle rośnie frustracja nauczycieli, którzy z prowadzeniem edukacji zajęć zostali sami, często bez sprzętu, czasem też bez wiedzy.
Widać to już w arkuszach organizacyjnych i kuratoryjnych bankach pracy. Wakat, goni wakat, a braki kadrowe męczyły szkołę już przed epidemią. Strategią Ministerstwa Edukacji jest zrzucanie odpowiedzialności na „innych” - samorządy, dyrektorów, nauczycieli - i trzymanie wszystkich aktorów oświaty w niepewności. Brzmi jak przepis na katastrofę, edukacyjną i społeczną. Czy jest w tym szaleństwie jakaś nadzieja? Sprawdzamy.
Na trudne warunki mieszkaniowe ponad 830 tys. dzieci w Polsce zwraca uwagę Centrum Analiz Ekonomicznych, posiłkując się danymi GUS („Badanie Budżetów Gospodarstw Domowych” z 2018 roku). Wynika z nich, że
aż 133,9 tys. uczniów mieszka w gospodarstwach jednopokojowych.
Teraz gdy nauka przeniosła się do domów, nie mogą odrobić lekcji w świetlicach czy szkolnych ławkach. A jeśli rodzice na czas epidemii także są w domach lub czasowo stracili pracę, rodzina przez całą dobę ciśnie się w jednym pomieszczeniu.
W gospodarstwach dwupokojowych 490 tys. dzieci dzieli pokój z rodzeństwem w wieku szkolnym. Także w większych mieszkaniach, zdarzają się dzielone pokoje - tak mieszka kolejnych 200 tys. uczniów i uczennic.
Problem jest także z dostępem do komputerów z internetem, o czym od początku alarmują nauczyciele i rodzice. Z danych GUS wynika, że aż 330 tys. dzieci w ogóle nie ma takiego urządzenia, a kolejne 1,3 mln musi dzielić je z innymi domownikami, z których wiele obecnie także uczy się i/lub pracuje zdalnie.
W sumie, aż jedna trzecia wszystkich uczniów nie jest w stanie skutecznie uczyć się zdalnie.
Analiza CAE pokazuje też, że największe braki w infrastrukturze pozwalającej na naukę online jest w rodzinach mieszkających na wsiach (aż 30 proc. uczniów nie ma dostępu lub ma ograniczony, to prawie dwa razy więcej niż w miastach pow. 100 tys. mieszkańców).
W trudniejszej sytuacji są też uczniowie wychowywani przez jednego rodzica.
O problemie z dostępnością sprzętu świadczy też zainteresowanie rządowym programem dofinansowania zakupu laptopów dla uczniów i nauczycieli.
Jak poinformowało 20 kwietnia Ministerstwo Edukacji Narodowej wnioski złożyło aż 90 proc. wszystkich gmin w Polsce (2 462 z 2 790). Za 150 milionów zł z funduszy unijnych,
samorządy mogą kupić "43 tys. laptopów lub 100 tys. tabletów".
Taka pomoc wystarczy dla 1/3 uczniów, którzy w ogóle nie mają dostępu do sprzętu. Wciąż w potrzebie będzie 1,5 mln dzieci i młodzieży, a nawet więcej, jeśli weźmiemy pod uwagę, że komputerów brakuje także wśród nauczycieli.
Kryzys nie tylko odsłonił nierówności, ale także pogłębia je. Pod znakiem zapytania szczególnie staje kwestia sprawiedliwych egzaminów i rekrutacji do szkół średnich.
Jedno dziecko przez ostatnie tygodnie miało lekcje online i stały kontakt z nauczycielem, drugie - codziennie dostawało zadania do samodzielnego odrobienia w domu, a trzecie - co kilka dni odwiedzał nauczyciel z wydrukowanymi zadaniami.
Część ma komfort pracy w domu, wsparcie pedagoga, a także rodzica. Inni zostali sami, w niepewności i frustracji, często bez warunków do skupienia się na nauce.
W mediach pojawiają się nawet informacje od nauczycieli, którzy alarmują, że stracili kontakt z uczniami.
Którzy rodzice mogli wygodnie zostać w domach i pracować zdalnie? W dużej mierze, właśnie ci, którzy wykonują prace umysłowe, specjaliści, często lepiej wykształceni. Niektórzy z nich (choć nie wszyscy) mają więcej czasu niż zwykle, by inwestować w rozwój dzieci i wesprzeć ich w edukacji. Zasiłek opiekuńczy przysługuje tylko na dziecko do 8. roku życia, a to oznacza, że wiele dzieci w wieku 9-12 lat samodzielnie prowadzi proces edukacji.
Epidemia ograniczyła też mobilności młodzieży. Problem mogą mieć ci, którzy za nauką migrują do większych miast, a zakwaterowania szukają w internatach czy akademikach.
„Boję się, że część dzieci straci dostęp do edukacji” — mówiła OKO.press nauczycielka wiejskiej szkoły. I tak w praktyce, należy rozumieć sytuację, którą generuje przejście w tryb nauki zdalnej bez instytucjonalnego wsparcia.
OKO.press zapytało Ministerstwo Edukacji Narodowej czy zleciła badania dotyczące dostępu do szkoły online. Wciąż czekamy na odpowiedź.
Warunki do nauki to nie tylko sprzęt, ale także atmosfera w domu i komfort psychiczny. Jak mówi OKO.press Michalina Kulczykowska z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, która prowadzi Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży, wraz z zamknięciem szkół urwał się kontakt z wieloma psychologami i szkolnymi pedagogami. Ograniczony jest też dostęp do specjalistów.
Największym problemem jest przemoc domowa. „Ofiary, które doświadczają długofalowej przemocy, uczyły się z nią sobie radzić. I tak potrzebują wsparcia, ale miały strategie przetrwania. Uciekali do bliskich osób, koleżanek, dalszych krewnych. Dłużej zostawali w szkołach. Teraz siedzą w domach, często cały dzień z rodzicami, którzy również nie mogą wychodzić".
Uczniom doskwiera też niepewność związana z organizacją roku szkolnego i egzaminami.
Nie od dziś równość w edukacji to fikcja.
Podwyższenie wieku szkolnego z sześciu do siedmiu lat spowodowało, że o rok później dzieci z uboższych kulturowo i finansowo domów zaczynają nadrabiać zaległości. Rezygnacja z gimnazjów skróciła o cały rok edukację ogólną (z dziewięciu lat do ośmiu, jak w PRL) i przyspieszyła próg selekcji.
Gimnazja, szczególnie dla dzieci ze wsi i małych miejscowości, same w sobie miały charakter wyrównawczy. Pozwalały wyjeżdżać do większych miejscowości, zmienić środowisko i uczyć się w szkołach lepiej wyposażonych, często z bardziej doświadczoną lub kreatywną kadrą.
A to wszystko (było) za darmo, bo dojazdy do gimnazjów – w przeciwieństwie do szkół średnich – były dofinansowane z pieniędzy publicznych.
Różnice w dostępie do nauki dodatkowo powiększa chaos wynikający z reformy Zalewskiej-Piontkowskiego, który popchnął zamożnych rodziców do kupowania usług na rynku prywatnym. Jak pisaliśmy, rynek korepetycji w latach 2015-2019, urósł dwukrotnie. Korzysta z nich już co trzeci rodzic.
Dlaczego pęczniejący rynek prywatny to zły sygnał? Świadczy on o głębokiej dysfunkcji systemu edukacji, który z jednej strony jest nastawiony na rywalizację, z drugiej, przez pasmo złych decyzji rządu, staje się coraz bardziej niewydolny. A kupowanie „nauki” ma wypełniać braki oświaty publicznej.
Kolejny kryzys, w który wpadła polska szkoła z powodu epidemii koronawirusa i zamknięcia placówek oświatowych, z pewnością nie poprawi tej sytuacji. Zbliżająca się recesja, która najsilniej uderzy w pracowników niezamożnych i na niestabilnym zatrudnieniu, odbije się też na dzieciach i młodzieży. A eksperyment szkoły online, który bez wsparcia prowadzą dyrektorzy i nauczyciele, może część z nich jeszcze bardziej zniechęcić do pracy w szkole.
Na horyzoncie maluje się apokaliptyczny scenariusz, w którym nauka jest luksusem, a publiczna edukacja ulega ciągłej degradacji. Co zrobić żeby tego uniknąć? Usługi publiczne: oświata, opieka i zdrowie, muszą stać się priorytetem państwa. Nie tylko w deklaracjach, ale przede wszystkim w budżecie.
Edukacja
Dariusz Piontkowski
Anna Zalewska
Ministerstwo Edukacji Narodowej
epidemia
Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę
koronawirus
nauczyciele
nierówności
reforma edukacji
szkoła
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze