0:000:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

"Jeśli UE nie wykona tego odważnego ruchu, przesłanie do oblężonych Europejczyków w Kijowie i Charkowie będzie brzmiało: »Dziękujemy za to, że wasza heroiczna walka pomaga nam tworzyć bardziej zjednoczoną i silniejszą Europę, ale nie ma w niej miejsca dla was«. W tym momencie egzystencjalnej próby Europa może zachować się lepiej" - pisze Timothy Garton Ash.

Artykuł Timothy Gartona Asha, ukazał się 4 marca w „The Guardian”. Autor jest brytyjskim intelektualistą i historykiem, profesorem na Uniwersytecie Oksfordzkim, świadkiem i uczestnikiem przemian demokratycznych w Europie Środkowej i Wschodniej. Ostatnio po polsku wyszło wznowione wydanie jego „Wiosny obywateli”, jest także autorem książek „Polska rewolucja: Solidarność”, „Wolny świat: dlaczego kryzys Zachodu jest szansą naszych czasów” oraz „W imieniu Europy: Niemcy i podzielony kontynent (historia Ostpolitik)”.

Od 1945 roku, przez 77 lat, ludzie porównywali tę czy inną postać europejską do Adolfa Hitlera. Przez 77 lat taka hiperbola była nadużyciem, którego nie dałoby się obronić. Nawet ludobójcze zbrodnie wojenne w byłej Jugosławii, choć porównywalne z nazistowskimi, nie miały takiej samej skali ani konsekwencji. Teraz, w odniesieniu do Władimira Putina, to porównanie po raz pierwszy wydaje się właściwe - jeszcze nie do Hitlera Holocaustu, ale do Hitlera z 1939 roku, najeżdżającego Polskę.

Przeczytaj także:

Gruzy i kłamstwa

Co chwilę oglądamy w naszych telefonach komórkowych sceny z II wojny światowej. Gruzy zbombardowanych miast. Zabite i osierocone dzieci. Wędrówki uchodźców. Wszystko to jest usprawiedliwiane wielkim kłamstwem, które wywraca historię do góry nogami.

Atak na prezydenta Ukrainy, pochodzącego z żydowskiej rodziny, którego dziadek walczył w Armii Czerwonej przeciwko Hitlerowi, Władimir Putin określa jako „denazyfikację”. Podobnie jest z uderzeniem rosyjskiej rakiety w Babi Jar, miejsce nazistowskiej masakry w 1941 roku.

W tym samym czasie Ukraińcy opowiadają nam w radiu, płynną angielszczyzną, jak narażają się na śmierć w obronie swojej ojczyzny, wolności i Europy. Tak, Europy. Ciągle powtarzają to słowo.

Tiananmen razy tysiąc

Dzięki niezwykłemu oporowi w ciągu ostatniego tygodnia Ukraina już odmieniła swój wizerunek na całym świecie. Ludzie nigdy nie zapomną cywilów stojących przed rosyjskimi czołgami – anonimowy „człowiek-czołg” z Tiananmen powtórzony tysiąckrotnie. Obrońców Wyspy Wężowej, którzy mówili rosyjskim najeźdźcom „Idi ty nachuj”. Ludzki odruch ukraińskich ochotników dzwoniących do matek w Rosji, aby powiedzieć im, że ich pojmani synowie żołnierze wciąż żyją: „Natasza, nic mu nie jest”.

„Są pewne rzeczy, za które warto umierać” mówi prawnik biorący udział w obronie terytorialnej Kijowa, podczas webinaru na Zoomie prowadzonego w Oxfordzie. Słyszę echo słów Václava Havla z lat osiemdziesiątych XX wieku, ale różnica polega na tym, że wypowiadający je człowiek, może naprawdę jutro zginąć.

Obudzenie Europy

Ukraina wyświadcza ogromną przysługę większości Europejczyków, którzy czują się bezpieczni wewnątrz NATO, Unii Europejskiej, lub jednego i drugiego: obudziła nas wreszcie, byśmy zobaczyli, jak niebezpieczny jest świat, w którym żyjemy.

Przemiany w polityce niemieckiej i stanowcza determinacja kanclerza Olafa Scholza oraz prezydenta Francji Emmanuela Macrona, by budować Europę we wszystkich trzech wymiarach siły, zarówno militarnej jak i gospodarczej oraz kulturalnej - to także zawdzięczamy zdecydowaniu Ukraińców, żeby przeciwstawić się wojnie rekolonizacyjnej Putina.

Oto, co Ukraina zrobiła dla Europy. A co Europa zrobi dla Ukrainy?

„Udowodnijcie, że naprawdę jesteście Europejczykami” - w ten sposób prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wezwał przywódców UE w pełnym pasji, zaimprowizowanym przemówieniu wideo do Parlamentu Europejskiego, wygłoszonym ze swojego, po spartańsku urządzonego biura w Kijowie.

Parlament odpowiedział wnioskiem, w którym stwierdził, że instytucje UE powinny dążyć "w oparciu o zasługi” - do przyznania Ukrainie statusu kandydata, o co ukraiński prezydent prosił we wszystkich swoich rozmowach czasu wojny z przywódcami UE.

Zasługi? Szczerze? Jakie mogą być większe zasługi niż gotowość do oddania życia w obronie podstawowych wartości, takich jak godność ludzka, wolność, demokracja i prawa człowieka zapisanych w artykule 2 Traktatu o Unii Europejskiej?

"Charles, gdy będziesz analizować, ja mogę zginąć"

Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel odważnie odpowiedział, że „przeanalizujemy prośbę Ukrainy”. Cóż, dziękuję za wielką solidarność, Charles - mógłby powiedzieć prezydent Zełenski - ale w czasie, gdy wy będziecie analizować, ja mogę zginąć od rosyjskiej kuli.

Kontrast między językiem tych dwóch Europ - Europy biurokratycznych procesów czasu pokoju i Europy czasu wojny i walki o życie - jest bolesny.

Jedyną godną odpowiedzią najważniejszej wspólnoty politycznej Europy na wyraźne żądanie oblężonego ukraińskiego prezydenta powinno być stwierdzenie przez przywódców UE, że Ukraina - walcząca w obronie wartości europejskich - zostaje natychmiast uznana za kandydata na członka UE.

Nowy sens Wersalu

Powinni to zrobić na szczycie w Wersalu w przyszłym tygodniu, nadając w ten sposób „Wersalowi” nowe symboliczne znaczenie, wykraczające poza traktaty pokojowe zawarte po I wojnie światowej, których intencją było ukaranie państw centralnych.

Istnieją zarówno krótko-, jak i długofalowe powody podjęcia tak nadzwyczajnego kroku w tak nadzwyczajnych czasach.

Po pierwsze, jest to coś, co państwa europejskie faktycznie mogą zrobić, nie wdając się w wojnę z Putinem. Fakt, że Zełenski wciąż podnosi tę kwestię, świadczy o jej znaczeniu.

Modlę się o Cud nad Dnieprem, zwycięstwo Ukrainy analogiczne do „Cudu nad Wisłą” w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 roku. Powinniśmy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby pomóc Ukraińcom w ich walce.

Jeśli jednak nie dojdzie do przewrotu pałacowego na Kremlu lub Putin nie poczuje się zmuszony do zmiany kursu, co wydaje się mało prawdopodobne, brutalną prawdą jest, że żadna ze stron nie może wygrać tej wojny.

Ukraińcy nigdy nie pozwolą, aby ich kraj został zdobyty przez Rosję. Będą walczyć z bronią w ręku jako partyzanci, ale także poprzez niezliczone akty oporu obywatelskiego, na ulicach, na polach, na wzgórzach. Jednak militarnie nie będą w stanie pokonać przytłaczającej, brutalnej siły Rosji Putina.

Rozmawiać ze zbrodniarzem

Dlatego prędzej czy później nadejdzie ten moralnie odrażający, ale konieczny moment, kiedy ktoś będzie musiał usiąść przy stole z przedstawicielami zbrodniarza wojennego, aby negocjować pokój. Jeśli prezydent Zełenski jest gotów zgodzić się na neutralność swojego kraju, co już sugerował, nawet choćby na pewien czas, to musi mieć coś o dużym znaczeniu historycznym, aby pokazać własnemu narodowi, że jego poświęcenie nie poszło na marne.

To może być właśnie to. Tylko Ukraińcy mogą podjąć tę bolesną decyzję - ale oferta musi wyjść od przywódców europejskich. Często mówimy, że UE była od początku projektem pokojowym. Niech więc ponownie przyczyni się do pokoju.

Droga na lata

Sama droga do członkostwa w UE będzie trwała wiele lat i będzie na niej wiele przeszkód. Wystarczy zapytać kraje kandydujące z Bałkanów Zachodnich. Ale długotrwały i dość wymagający proces akcesyjny stworzyłby ramy, w których Ukraińcy mogliby kontynuować działania czasu pokoju na rzecz budowy silnej, prosperującej demokracji europejskiej - i takiej, do której chciałyby powrócić miliony ukraińskich uchodźców uciekających obecnie na zachód.

W przeciwnym razie Putin wzniesie nową żelazną kurtynę, a Ukraina znajdzie się za nią.

Wreszcie, co nie mniej ważne, w dłuższej perspektywie oznaczałoby to, że Kreml w końcu będzie musiał porzucić putinowskie urojenia o odbudowie rosyjskiego imperium. Okupując Ukrainę, Rosja nadal by nim była. Ale uwolniona od ciężaru uciskania innych, Rosja może wyruszyć w długą drogę, by stać się ważnym europejskim państwem, mającym specjalne stosunki z UE i NATO, a nie satrapią na wzór Chin.

Jeśli UE nie wykona tego odważnego ruchu, przesłanie ze stolic zachodnioeuropejskich do oblężonych Europejczyków w Kijowie i Charkowie będzie w efekcie brzmiało: „Dziękujemy za to, że wasza heroiczna walka pomaga nam tworzyć bardziej zjednoczoną i silniejszą Europę, ale nie ma w niej miejsca dla was”. W tym momencie egzystencjalnej próby Europa może zachować się lepiej.

Tłumaczyła Anna Halbersztat

;

Udostępnij:

Timothy Garton Ash

Brytyjski historyk, profesor na Uniwersytecie Oksfordzkim, wykłada też na Uniwersytecie Stanforda. Europejczyk. Świadek i uczestnik przemian demokratycznych w Europie Środkowej i Wschodniej. Ostatnio po polsku ukazało się wznowione wydanie jego "Wiosny obywateli".

Komentarze