0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Franciszek Mazur / Agencja Wyborcza.plFranciszek Mazur / A...

Trójka badaczy: Jan Gromadzki, Katarzyna Sałach i Michał Brzeziński zbadała wpływ programu 500 plus na wybory polityczne Polaków.

Najważniejszy wniosek z badania to szacunek, że wynik wyborczy PiS w 2019 roku był o 2,7 punktu procentowego wyższy, niż gdyby programu nie było (PiS uzyskał w tamtych wyborach 43,59 proc. głosów - przyp. red.). W wyborach w 2015 roku obietnica nie wpłynęła znacząco na wynik - dopiero jej spełnienie dało PiS-owi dodatkowe głosy cztery lata później.

[restrict_content paragrafy="2"]

Oznacza to, że gdyby nie wypłacane od kwietnia 2016 roku 500 złotych dla rodzin z dziećmi, PiS nie zyskałby większości w 2019 roku.

2,7 punktu procentowego może wydawać się niewielką różnicą, ale naukowcy piszą, że według ich analizy brak tych punktów procentowych oznaczałoby 225 mandatów w Sejmie zamiast 235 i brak większości dla klubu PiS. Czyli konieczność nie tylko układania się z wewnętrznymi koalicjantami w ramach klubu PiS, ale także z tymi spoza list partii.

PiS, gdyby w ogóle rządziło, miałoby jeszcze trudniej niż dziś, gdy ledwo radzi sobie z uzyskaniem większości dla kluczowych głosowań (a często sobie nie radzi).

Przeczytaj także:

Eksperymentalna metoda

Jak można coś takiego policzyć?

„Korzystaliśmy z metody differences in differences, czyli różnic w różnicach. To quasi eksperymentalna metoda, powszechnie używana w ekonometrii” – tłumaczy nam prof. Michał Brzeziński z wydziału ekonomicznego Uniwersytetu Warszawskiego, jeden ze współautorów badania.

„W tym wypadku polega ona na porównywaniu wyników wyborczych przed i po zajściu jakiegoś wydarzenia, wprowadzenia jakiejś ustawy, elementu nowej polityki. W naszym wypadku to wprowadzenie 500 plus. Porównywaliśmy trendy czasowe w poparciu dla PiS w grupie, która otrzymała 500 plus, i w grupie kontrolnej (która nie otrzymała 500 plus).

Różnica w trendach (zmiana w czasie dla grupy, która otrzymała 500 plus odjąć zmiana w czasie dla grupy, która nie otrzymała 500 plus) jest miarą naszego efektu. Dodatkowo kontrolowaliśmy szereg czynników gospodarczych, demograficznych i kulturowych, które (poza 500 plus) mogły mieć wpływ na nasz efekt”.

Szczegóły metodologii można poznać, wczytując się w tekst publikacji dostępnej na stronie Instytutu Badań Strukturalnych. Streszczenie dostępne jest po polsku, pełna publikacja – w języku angielskim.

Czy wyborcy "sprzedali się za 500 zł"?

Na pierwszy rzut oka badanie wpisuje się w popularną wśród części komentatorów opowieść o ludziach, którzy „sprzedali się za 500 złotych”. Badacze policzyli nawet, ile kosztował pojedynczy głos. Biorąc pod uwagę, że dzięki 500 plus miało się ich pojawić dodatkowo 487 tys., daje to 174,5 tys. złotych za jeden głos (program od kwietnia 2016 do października 2019 kosztował łącznie 85 mld zł).

Proste konkluzje są tu jednak drogą donikąd.

„Policzyliśmy to, tutaj nie jesteśmy pierwsi, robią to inni badacze i chcieliśmy sprawdzić, czy wyniki są podobne” - mówi prof. Brzeziński. „Natomiast mamy też element badania przez głównego autora badania - Jana Gromadzkiego - gdzie próbuje on pokazać, że opisany efekt nie wynika tylko z klientelizmu. Nie chodzi tylko o to, że osoby potrzebowały pieniędzy i są w stanie głosować na tego, kto da najwięcej.

Widać też poczucie wdzięczności i identyfikację z partią rządzącą, wzrost zaufania do niej. Badamy to jeszcze dalej, by uzyskać dokładne odpowiedzi. Ale chodziło tu raczej o wzajemność i wdzięczność".

Brzeziński wskazuje, że gdyby chodziło o czysty klientelizm, to ten efekt nie powinien zachodzić w wyborach do Parlamentu Europejskiego.

"Wyniki wyborów europejskich nie miały żadnego znaczenia dla tego, czy program 500 plus zostanie utrzymany, czy nie. Więc sądzimy, że chodziło też o utożsamienie się z partią rządzącą. Szczególnie że do głosowania poszły też dodatkowe osoby, które wcześniej nie głosowały. W znacznym stopniu efekt ten wynika z przekonania wcześniej niegłosujących. Pochodzących z biedniejszych miejscowości, ze słabszym wykształceniem. Mogły poczuć wdzięczność za poprawienie sytuacji materialnej”.

Wdzięczność została

Przykładem są tutaj choćby wyniki Beaty Szydło i Elżbiety Rafalskiej w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku. Te dwie polityczki były twarzą wprowadzania programu 500 plus. Szydło jako szefowa rządu, Rafalska jako szefowa resortu rodziny. Obie uzyskały świetne indywidualne wyniki.

  • Beata Szydło zdobyła 524 tys. głosów – najwięcej w całym kraju i ponad 30 proc. wszystkich głosów w okręgu małopolskim.
  • Elżbieta Rafalska z trzeciego miejsca w okręgu obejmującym województwa lubuskie i zachodniopomorskie zdobyła drugi wynik i ponad 70 tys. głosów. Pięć lat wcześniej było to tylko niecałe 14 tys.

Wzrostu nie tłumaczy frekwencja, która była niecałe dwa razy większa.

Od wyniku tych wyborów w żaden sposób nie zależało czy program będzie dalej istniał. Wyborcy podziękowali polityczkom za program i za poprawienie sytuacji materialnej. Czy w takim razie wyborcy oddali swobody obywatelskie za pieniądze?

Prof. Brzeziński: „Bardzo trudno mierzy się taką wymienność, pieniądze za demokrację itd. Skądinąd, np. z badań CBOS wiemy, że wiara Polaków w demokrację i przekonanie, że demokracja jest dobra, rosło w ostatnich latach. Mogło być tak, że ten transfer zwiększył przekonanie do swoiście rozumianej demokracji, zupełnie inaczej niż w liberalnym wymiarze. Nasze dane nie są w stanie tego jednoznacznie rozstrzygnąć”.

Sami badacze nie mają wątpliwości, że wybór PiS był szkodliwy dla liberalnie rozumianej demokracji. W streszczeniu badania przeczytamy: „[…] pokazaliśmy, że wprowadzenie hojnych transferów pieniężnych pozwoliło populistycznemu rządowi utrzymać władze i dalej rozmontowywać niezależność sądów, wolność prasy i prawa mniejszości”.

Co w kolejnych wyborach?

Czy 500+ może dalej silnie wpływać na wybory polityczne Polaków? Z pewnością możemy powiedzieć, że 2023 rok (jeśli nie będzie wcześniejszych wyborów) będzie zupełnie inny od 2015 i od 2019. PiS podgryzała będzie wysoka inflacja, chwiejna sytuacja koalicyjna i dziesiątki afer. Znów jednak rozstrzygać mogą szczegóły. Nowego 500 plus nie było, ale PiS realizował inne duże projekty redystrybucyjne: trzynastą i czternastą emeryturę, Polski Ład.

Reforma podatkowa ma na starcie duże problemy, ale założenia wciąż są takie same: mniej zarabiający mają dostać wyższą wypłatę netto. Czy to wystarczy? Czy jest szansa, że podobny efekt wystąpi przy kolejnych wyborach?

Prof. Brzeziński: „Analizujemy też rozszerzenie programu na pierwsze dziecko w 2019. Z tego, co jesteśmy w stanie ustalić, wynika, że efekt ten był słaby, albo nie było go wcale. Być może dlatego, że transfer przy rozszerzeniu trafił do bogatszych gospodarstw domowych i nie był to silny sygnał. Więc pod względem wyborczym nie był to dobrze stargetowany wydatek".

Literatura naukowa pokazuje też, że z czasem wyborcy się przyzwyczajają do transferów.

"Więc albo potrzeba bodźców silniejszych albo skierowanych do nowych grup społecznych. Więc można sobie wyobrazić, że np. waloryzacja 500+ lub odpowiednio przygotowany Polski Ład lub nowe transfery do niegłosujących wciąż mogą dawać korzyści" - wyjaśnia prof. Brzeziński.

A trzynasta emerytura? "Trzynastka jest inna, ta grupa licznie głosuje i jest do PiS przywiązana. A dodatkowo trzynasta emerytura jest rekompensatą za to, że w pierwszych latach PiS dochody emerytów nie były chronione i ubóstwo w tej grupie wówczas wzrosło. Więc myślę, że tutaj takich korzyści jak w 2019 roku nie będzie”.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze