0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Cezary Aszkielowicz / Agencja GazetaCezary Aszkielowicz ...

Ustawa o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci została przyjęta przez Sejm 11 lutego 2016. Dwa miesiące później 500 plus zaczęto wypłacać rodzinom z co najmniej dwójką dzieci. Od tego czasu program uległ kilku niewielkim korektom i jednej dużej - w 2019 zlikwidowano próg dochodowy uprawniający do pobierania świadczenia na pierwsze dziecko.

Wydawało by się, że cztery lata to wystarczająco czasu, żeby zauważyć czym program jest, a czym nie jest.

Z jednej strony potężny argmuent polityczny w rękach PiS. Przypomnijmy, że Prawo i Sprawiedliwość obiecało jego wprowadzenie w kampanii wyborczej w 2015 roku. Trudno ocenić, na ile było to kluczowe, ale niewątpliwie ta prosta i konkretna obietnica pomogła osiągnąć PiS dobry wynik. Pozwoliła też partii Kaczyńskiego prezentować się w mediach jako formacja, która robi to, co obiecała (często fałszywie).

Ale rola 500 plus znacząco wykracza poza bieżącą partyjną politykę.

Bez względu na to, jakie mamy poglądy na redystrybucję, 500 złotych co miesiąc faktycznie pomogło wielu rodzinom. Nie wszystkie skutki ekonomiczne programu są jednoznacznie pozytywne, niektóre są trudne do oceny, zmieniają się też w czasie.

Warto jednak rozmawiać o faktach. Jeszcze przed pierwszą turą wyborów prezydenckich będzie ku temu kolejna okazja – czwarta rocznica wypłacenia pierwszych środków z programu. Można się spodziewać, że prezydent Duda i jego sztab będą chcieli na tym ugrać kilka punktów procentowych.

Niestety, część polityków opozycji może mu to ułatwiać, choć po półprawdy na temat 500 plus sięgają też rządzący.

Kidawa-Błońska w Piasecznie

Na spotkaniu wyborczym w poniedziałek 24 lutego w Piasecznie Małgorzata Kidawa Błońska poruszyła temat 500+ plus. Mówiła:

„Ludzie, którzy pracują, czują się upokorzeni, że ktoś jest wspierany, a nie pracuje […]. Wmówiono ludziom, że bierzesz pieniądze, to już wystarczy, nie musisz się rozwijać”.

„Ludzie, którzy pracują, czują się upokorzeni, że ktoś jest wspierany, a nie pracuje. Bo w każdym społeczeństwie są osoby, którym musimy pomagać, które sobie same nie dadzą rady. Są takie osoby i musimy im jako społeczeństwo solidarnie pomagać. Ale pomagać też w taki sposób, żeby te osoby, które mogą, żeby je wyciągać z tego, że nie pracują, żeby miały szanse normalnie rozwijać się, żeby dawały szansę swoim dzieciom. Bo skoro oni zamykają się w domach, nie pracują, taki przykład dają swoim dzieciom, to kolejne pokolenie, które będzie wychowywane dokładnie w taki sam sposób. Ja uważam, że państwo powinno wspierać ludzi pracujących. Powinno szukać takiego modelu, żeby te rodziny, które pracują, były premiowane, żeby dostawały wsparcie.

Ja też rozmawiałam z kobietami, które mówią: ja wychowałam piątkę dzieci, pracowałam całe życie i godziłam pracę z wychowywaniem dzieci. Dlaczego ja jestem teraz traktowana inaczej niż ktoś, kto nie pracował i wychowywał dzieci? Miałam podwójną pracę i powinno to być również docenione.

Przez te lata zgubiliśmy szacunek do pracy, do tego że my wszyscy budujemy nasz kraj. To jest bardzo poważne i wydaje mi się, że musimy się z tym uporać. Jeszcze opowiem taką historię takiej pani, która mówi, że dziś już nie musi pracować, bo teraz ma 1500 złotych. Ma 1500 złotych, ona tyle samo zarabiała. A czy pani sobie zdaje sprawę, że gdyby pani pracowała dalej, to miałaby pani emeryturę i miałaby pani 3 tysiące złotych? I ona mówi: no tak. Nie pomyślałam o tym w ten sposób.

To też jest tak, że wmówiono ludziom, że bierzesz pieniądze, to już wystarczy, nie musisz się rozwijać. Gdzieś edukacyjnie, wychowawczo straciliśmy tą aspirację, że trzeba pracować, rozwijać się, starać się, żeby dzieci miały zapewnioną lepszą przyszłość”

Kidawy-Błońska odwołuje się do stereotypów na temat beneficjentów programu 500+. a w każdym razie jakiejś (dużej?) ich części.

Wypowiedź sugeruje, że:

  • Ludzie, którzy pobierają 500 plus i nie pracują dają zły przykład swoim dzieciom;
  • Beneficjenci programu zamykają się w domach;
  • 500 plus zniechęca do pracy;
  • Ludzie kiedyś sobie radzili z pracą i opieką nad dziećmi a dzisiaj potrzebują pomocy;
  • Beneficjenci programów socjalnych nie chcą się rozwijać;
  • Matka trójki dzieci, którą Kidawa-Błońska spotkała, nie zdawała sobie sprawy, że nie pracując traci potencjalny dochód.

Co ciekawe, łudząco podobną historię Kidawa-Błońska opowiedziała w wywiadzie dla OKO.press. (Wówczas w mówiła o matce czwórki, nie trójki dzieci).

Wygląda na to, że w kampanii prezydenckiej temat będzie wracał, ale wszystkie argumenty za i przeciw, które usłyszycie w najbliższych trzech miesiącach padły wcześniej. Część z nich wymieniła w Piasecznie Małgorzata Kidawa-Błońska.

Poniżej prezentujemy więc krótki poradnik dla polityków różnych opcji, czego o 500+ mówić nie powinni - jeśli chcą się odwoływać od faktów, a nie anegdot.

„500 plus wyrzuca kobiety z rynku pracy”

Czy to prawda? Tak, ale skala zjawiska jest przeceniana.

Dlaczego nie warto tak mówić? Bo to argument wybiórczy, który nie pozwala nam na pełną ocenę programu.

Polska ma niski wskaźnik aktywności zawodowej. Warto pamiętać, że stopa bezrobocia (na koniec stycznia bezrobocie rejestrowane wg GUS wynosiło 5,5 proc.) nie oznacza, że pozostałe 94 proc. Polaków w wieku produkcyjnym pracuje. Miliony osób są z rynku pracy wykluczone – nie pracują, nie poszukują pracy lub nie mogą jej podjąć ze względu na swój stan zdrowia.

W Polsce aktywnych zawodowo jest ok. 56 proc. (prawie 17 milionów) osób w wieku od 15 lat, co stawia nas w okolicach 20. miejsca w Unii Europejskiej. Wśród kobiet wskaźnik aktywności zawodowej jest niższy (48,5 proc.) niż wśród mężczyzn (65,6 proc. - dane z III kwartału 2019).

Czy 500 plus wypchnęło kobiety z rynku pracy? Tak, ale mniej niż sugerują najbardziej sensacyjne nagłówki medialne. Co więcej, spadek aktywności zawodowej kobiet w wieku 25-34 lata rozpoczął się na przełomie 2014 i 2015 roku, a więc przed wprowadzeniem programu.

Według raportu Instytutu Badań Strukturalnych „»Rodzina 500+« – ocena programu i propozycje zmian” w ciągu pierwszego roku programu z rynku pracy wycofało się około 100 tys. kobiet.

To dużo czy mało? Według innego raportu IBS o aktywności zawodowej kobiet autorstwa Igi Magdy i Anety Kiełczewskiej liczba biernych zawodowo kobiet w wieku 20-49 lat z powodu opieki nad dziećmi lub prowadzenia domu spadała od 2011 roku (1,06 mln) do 2014 roku (0,95 mln), by potem wzrosnąć najpierw do 0,97 mln, a w 2016 do 1,07 mln.

Źródło wykresu: Instytut Badań Strukturalnych

Widać więc efekt 500 plus, ale trudno nazwać to katastrofą i masowym wypychaniem kobiet z rynku pracy.

Samo świadczenie nie jest waloryzowane i rząd waloryzacji nie planuje (co jest problemem ze względu na rosnące wskaźniki ubóstwa - wciąż jednak niższe niż w 2015, także dzięki 500 plus). Jednocześnie płace w Polsce rosną. Można więc spodziewać się, że liczba kobiet decydujących się na porzucenie pracy będzie coraz mniejsza.

Przeczytaj także:

„500 plus skłania do nieróbstwa”

Czy to prawda? Nie.

Dlaczego nie warto tak mówić? Stawianie pracujących przeciwko osobom nieaktywnym zawodowo jest społecznie szkodliwe.

„Nie może być tak, że niepracujący mają lepiej niż pracujący” – mówił Andrzej Halicki z PO Markowi Kacprzakowi, komentując słowa Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. „Polityka państwa musi być skierowana na motywowanie do pracy, a nie motywowanie do niepracowania” - zakończył.

Halicki podkreślał, że PO nie chce się wycofać z programu, ale chce go zmodyfikować tak, aby motywował do pracy. Jak? Szczegółów nie znamy.

Przekonanie o wygodnym życiu z pomocy socjalnej jest fałszywe. 2 tys. złotych bez pracy może robić wrażenie, ale trzeba pamiętać, że taką kwotę otrzymają opiekunowie czwórki dzieci. To forma wsparcia, ale nie rozwiązanie problemów ekonomicznych. W przypadku samotnej matki z czwórką dzieci to 400 złotych na osobę, a więc kwota poniżej ubóstwa.

500 plus otrzymują też pracujący rodzice. Nie ma więc tutaj różnicowania na osoby, które pracują lub nie, kryterium jest posiadanie dzieci.

Aktywizacja zawodowa nigdy nie była w Polsce ważnym obszarem polityki społecznej. Na polityki rynku pracy wydajemy mało w stosunku do PKB na tle innych państw - i nie zaczęło się to wraz z rządami PiS.

To wyjątkowo krótkowzroczna oszczędność biorąc pod uwagę wspomniany fakt, że mamy jeden z niższych wskaźników aktywności zawodowej w Europie. O problemach z polityką aktywizacji zawodowej w Polsce pisał w obszernej analizie dla OKO.press Łukasz Komuda.

Dlatego podnoszenie tego argumentu w dyskusji o 500 plus to hipokryzja.

„Kiedyś było trudniej i ludzie sobie radzili”

Czy to prawda? To prawda, ale co z tego wynika?

Dlaczego nie warto tak mówić? Bo to argument anegdotyczny i skrajnie protekcjonalny.

Według GUS w październiku 2018 roku 16 proc. pracowników zarabiało mniej niż 50 proc. średniego wynagrodzenia. To 2,5 tys. brutto, czyli ok. 1,8 tys. zł netto. Akurat w tej grupie rozkład płciowy jest właściwie równy. Jeżeli kobieta ma pod opieką troje lub więcej dzieci, to otrzymuje teraz od państwa tyle, co jej pensja - lub więcej.

W opowieści Kidawy-Błońskiej, kobieta ta może podjąć pracę i zarabiać dwa razy więcej. Ale to fałszywa alternatywa. O problemie nieaktywności zawodowej młodych pisaliśmy w grudniu 2019. Kobiety najczęściej nie podejmują się poszukiwania pracy ze względu na obowiązki opiekuńcze. Na przeszkodzie, szczególnie w małych miejscowościach, stoją słaba infrastruktura opiekuńcza – brak przedszkoli i żłobków, kiepski transport publiczny, śmieciowy rynek pracy.

Wyobraźmy sobie kobietę z trójką dzieci w małej miejscowości. Otrzymuje ona 1500 złotych netto w ramach umowy o dzieło, dojeżdża codziennie prywatnym samochodem kilkanaście kilometrów do pracy, wozi dzieci do sąsiedniej miejscowości do żłobka, przedszkola, szkoły. To przykład teoretyczny, ale oparty na badaniach aktywności zawodowej kobiet.

W tym przypadku nietrudno wyobrazić sobie, że decyzja o rezygnacji z pracy, aby skupić się na opiece nad dziećmi, będzie racjonalna.

Mówienie takim osobom, że kiedyś ktoś miał trudniej i sobie poradził jest aroganckie (w istocie nie jesteśmy w stanie ocenić, z czym naprawdę zmagają się obcy ludzie) i nie pomaga im w rozwiązaniu problemów. Przerzuca też wyłączną odpowiedzialność za te problemy na matki a zdejmuje ją ze społeczeństwa i państwa. To nie prowadzi do rozwiązania problemów kobiet z dostępnością pracy zarobkowej.

Z raportu Instytutu Badań Strukturalnych na temat aktywizacji zawodowej kobiet dowiadujemy się, że tylko co dziesiąte dziecko do lat 3 ma zapewnione miejsce w żłobku. A w aż dwóch trzecich gmin żłobków nie ma. Nie zawsze łatwo jest też z przedszkolami. Na wsi korzysta z nich tylko połowa trzylatków.

Matka z trójką dzieci na wsi nie wybuduje sobie żłobka. W wielu miejscach rynek nie wypełni tej luki - to zadanie dla państwa.

„500 plus jest wydawane na alkohol”

Czy to prawda? Dostępne dane temu przeczą.

Dlaczego nie warto tak mówić? Bo w ten sposób obrażamy tysiące ludzi, którym pieniądze z programu pomogły podnieść poziom życia i tworzymy fałszywy obraz najbiedniejszych.

„Niektórzy tej pomocy nie odczuwają, natomiast są tacy, którzy tę pomoc być może przeznaczają niezgodnie z jej przeznaczeniem” – mówił dla wp.pl Halicki.

Przede wszystkim: warunkiem otrzymania pieniędzy w programie 500 plus jest tylko i wyłącznie posiadanie dzieci. Beneficjenci nie muszą się nikomu tłumaczyć, na co wydają te pieniądze. Oczywiście skoro jest to program dedykowany osobom, które posiadają dzieci, dlatego domyślnie pieniądze z niego powinny być przeznaczone na potrzeby dzieci.

Andrzej Halicki nie powiedział nic o alkoholu, ale to argument, który wielokrotnie pojawiał się w debacie publicznej.

Dostępne dane temu przeczą. W deklaracjach dominują: odzież, obuwie, wakacje, pomoce szkolne, zajęcia pozalekcyjne czy nauka języków obcych. Oczywiście trudno oczekiwać, że badani będą przyznawać się, że przeznaczą te pieniądze na alkohol czy inne używki - dotychczas nikt przekonująco nie przedstawił dowodów, że tak się dzieje. Mamy co najwyżej anegdoty czy pojedyncze historie.

„500 plus to program prodemograficzny”

Czy to prawda? Nie, choć zapewne miał niewielki wpływ na demografię.

Dlaczego nie warto tak mówić? Polska ma z demografią problem, populacja się kurczy. 500 plus go nie rozwiązuje. Warto skupić się na szukaniu rozwiązań, zamiast oszukiwać się, że pomogło nam 500 plus.

Mitami o 500 plus posługują się oczywiście również rządzący.

"Dzięki programowi »Rodzina 500 plus« do 2050 roku zmniejszy się spadek ludności w Polsce o 1,7 mln" - twierdziło Ministerstwo Rodziny w kwietniu 2016.

W pierwszym i drugim roku działania programu rzeczywiście nieco wzrosła liczba urodzeń. Ale był to mały wzrost i dziś widać już, że 500 plus miało na to niewielki wpływ. Analizowaliśmy to w OKO.press regularnie.

„Przypisywanie wzrostu urodzeń z lat 2016 i 2017 świadczeniu „500+” jest jednak nieuprawnione” – piszą autorzy raportu Instytutu Badań Strukturalnych „Rodzina 500 plus – ocena programu i propozycje zmian”.

Dlaczego? Ponieważ:

  • Od 2013 podjęto kilka decyzji, które mogły pozytywnie wpłynąć na liczbę urodzeń: wydłużenie urlopów opiekuńczych, polepszenie infrastruktury opiekuńczej;
  • Badania polityk prorodzinnych na świecie pokazują, że decyzja o kolejnym dziecku rzadko jest bezpośrednio związana z pojedynczym świadczeniem;
  • Coraz lepsza sytuacja ekonomiczna sprawiła, że więcej kobiet decydowało się na urodzenie dziecka, chociaż podjęło tę decyzję wcześniej, a tylko odłożyło ją w czasie. To sprawia, że nie mamy do czynienia z dłuższym trendem, ale kumulacją nieco większej liczby urodzeń w latach 2016 i 2017. Dane z następnych lat to potwierdzają.

Program 500 plus i inne polityki prorodzinne dały razem ok. 30 tys. nowych urodzeń. Ale to głównie drugie i trzecie dzieci. Pierwszych urodzeń jest coraz mniej. Polacy mają bardzo niski współczynnik dzietności a kurcząca się populacja stawia wiele wyzwań, m.in. z opieką senioralną, systemem emerytalnym. 500 plus nie odpowiada na te problemy.

„500 plus zlikwidowało biedę”

Czy to prawda? Nie, choć ją zmniejszyło.

Dlaczego nie warto tak mówić? To propaganda sukcesu rządzących oparta na fałszu.

"Ta bieda dopiero teraz została zlikwidowana, przez Program 500 plus. Bo polska bieda miała tak naprawdę twarz dziecka. Im ktoś miał więcej dzieci, tym więcej miał problemów finansowych" - mówił poseł PiS Maciej Wąsik w 2018 roku.

To sformułowanie, które usłyszymy od polityków PiS. W pierwszych dwóch latach działania programu 500 plus odsetek osób żyjących w skrajnym ubóstwie rzeczywiście spadł. W 2014 roku dzieci żyjących w skrajnym ubóstwie było 715 tys., w 2016 – 400 tys. Rok później jeszcze mniej – 325 tys. Ale spadek się zatrzymał. Dane z 2018 roku wskazują na 417 tys. dzieci żyjących w skrajnej biedzie. Ubóstwo w całej populacji wzrosło z 4,3 proc. w 2017 do 5,4 proc. w 2018 roku. 500+ pomogło obniżyć ten wskaźnik z 6,5 proc. w 2015 roku i warto to docenić.

Ale gdyby oceniać program 500 plus tylko pod tym kątem to koszty tej operacji są nieadekwatnie wysokie (po rozszerzeniu programu na wszystkie dzieci roczny koszt to ok. 40 mld złotych).

Jak to? To już nie można nic powiedzieć?

Oczywiście, że można. Najpierw jednak warto przejść do porządku dziennego nad programem, który ma spore poparcie społeczne i oficjalnie nie jest podważany przez żadną ze znaczących sił politycznych. Politycy liberalnej opozycji z jednej strony twierdzą, że programu nie zlikwidują, z drugiej wracają do niego w swoich opowieściach puszczając oko do radykalnych przeciwników "socjalu" w swoim elektoracie. To buduje wśród wyborców niepewność. Tymczasem beneficjenci powinni wiedzieć, że program jest trwały, bez względu na to, kto rządzi.

W tym duchu można odczytywać deklarację Kidawy-Błońskiej z sobotniej konwencji, że „nic, co dane, nie będzie odebrane”.

Politycy PiS z kolei próbują opowiadać o programie niestworzone historie, że zlikwidował biedę czy miał potężny efekt demograficzny - nie zlikwidował i nie miał.

4 lata funkcjonowania programu to dobra okazja, by zająć się deficytami państwa w innych sferach - jak we wspomnianej polityce aktywizacji zawodowej, czy w dostępie do formalnej opieki dla dzieci. 4 kolejne lata bitwy na stereotypy wokół 500 plus nic nam - jako społeczeństwu - nie da.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze