23 listopada w RMF FM Mateusz Morawiecki zapowiedział, że w weekend zapozna się z tajnym raportem CBA o Marianie Banasiu. Jednak nie znalazł na to czasu, a szef NIK, mimo kolejnych informacji o jego związkach z półświatkiem, 27 listopada jak gdyby nigdy nic zapewniał w Sejmie, że jest nieskazitelny. Posłowie PiS stanęli za nim murem
We wtorek 26 listopada 2019 wyszło na jaw, że podległy resortowi finansów Generalny Inspektor Informacji Finansowej zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przy okazji wynajmowania przez Mariana Banasia jego krakowskiej kamienicy.
Jak podało RMF FM, doniesienie ma dotyczyć m.in. zbyt niskiego czynszu inkasowanego przez obecnego szefa NIK od szemranych biznesmenów, którzy zmienili kamienicę w hotel na godziny.
Urzędnicy mieli też odkryć niejasne przepływy pieniędzy między Banasiem, a związanymi z półświatkiem braćmi K.
Po informacjach ujawnianych od września przez media (zaczęło się od reportażu "Superwizjera" TVN) na temat niejasnych interesów szefa NIK, w październiku CBA przygotowało raport na temat oświadczenia majątkowego Banasia, ale dokument wciąż jest tajny.
Co więcej, nie zna go nawet szef rządu. Mateusz Morawiecki miał go przeczytać w weekend, ale jak oficjalnie poinformowano, jednak nie znalazł na to czasu.
Banaś korzysta więc z okazji i bryluje na sejmowych salonach. W środę 27 listopada przyszedł na posiedzenie Komisji Kontroli Państwowej, by przedstawić kandydatów na swoich zastępców. To Marek Opioła, obecny poseł PiS, i Tadeusz Dziuba, były poseł PiS.
Opozycja domagała się przerwania obrad komisji do czasu ujawnienia raportu Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
"Wobec wszystkich zarzutów i niejasności związanych z prezesem NiK Marianem Banasiem, uważamy, że ta procedura powinna zostać zatrzymana do czasu ujawnienia szczegółów raportu CBA" - wskazywała Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej.
"Czy doszło do dealu między PiS a prezesem Banasiem? Czy to Jarosław Kaczyński rekomendował kandydatury na zastępców w NIK" - pytał Sławomir Nitras z PO.
Wątpliwości nie zostały jednak rozwiane, a kandydatury przedstawione przez Banasia zostały zaopiniowane pozytywnie przez posłów obozu władzy.
Na koniec głos zabrał sam Banaś.
Po tych słowach decyzją PiS obrady się zakończyły, a przedstawiciele opozycji nie mieli szansy zadać Banasiowi pytań i przypomnieć niejasności związanych z jego interesami. Przypomina je więc OKO.press.
Zaczęło się od wrześniowego reportażu Bertolda Kittela z "Superwizjera" TVN. Program pokazywał niejasne związki Banasia z przestępcą zajmującym się prowadzeniem agencji towarzyskich oraz wskazywał na braki w oświadczeniu majątkowym szefa NIK:
Następnie Bianka Mikołajewska z OKO.press ustaliła, że pensjonat w kamienicy Banasia istniał od 2014 roku. I od początku wynajmowano w nim pokoje na godziny.
Informacja o tym była przez te wszystkie lata na stronie internetowej hoteliku. Jego nazwa - „Rezydencja K. [...]” pochodzi zaś od nazwiska ojczyma (ps. "Paolo") prowadzącego hotel Dawida O., karanego za udział w bitwie „o wpływy na krakowskim rynku agencji towarzyskich”:
To nie koniec. OKO.press ustaliło również, że spółka syna Banasia dostała na remont kamienicy ok. 81 tys. zł z UE i budżetu państwa. Na remont innej kamienicy otrzymała co najmniej 482 tys. zł dotacji i i 151 tys. zł pożyczki z dwóch funduszy dysponujących publicznymi pieniędzmi.
Wzięła też ok. 2,3 mln zł pożyczek z kontrolowanego przez państwo banku:
OKO.press dowiedziało się, że prezes NIK był szczególnie obrotnym biznesmenem nie tylko w Krakowie, ale również w Warszawie: jako wiceminister i minister finansów, a potem szef Najwyższej Izby Kontroli, korzystał ze służbowej kawalerki w stolicy, choć od wiosny 2017 roku jest tu właścicielem innego mieszkania.
Jak wynika z jego oświadczenia majątkowego - wynajmował lub nadal wynajmuje je komuś odpłatnie:
Jak ustalił Onet, Marian Banaś był właścicielem jeszcze jednej kamienicy w Krakowie. Kupił ją z lokatorami, sprzedał - już wyczyszczoną.
Do piątku 11 października, czyli dwa dni przed wyborami parlamentarnymi 13 października, Marian Banaś był dla polityków PiS jak kryształ, mimo publikowanych w mediach informacji: szef NIK miał być uczciwym, niezłomnym urzędnikiem prześladowanym z zemsty przez podatkowe mafie.
W poniedziałek po wyborach stał się balastem, kłopotem, człowiekiem, który powinien honorowo podać się do dymisji. Jednak naciski na Banasia okazały się nieskuteczne. Szef NIK zbuntował się przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu i nie zrezygnował z funkcji, korzystając z tego, że chroni go ustawa i zapisy Konstytucji.
Jak widać z przebiegu obrad Komisji Kontroli Państwowej, to politycy PiS ugięli się przed Banasiem i zdecydowali, że znów będą go publicznie bronić przed zarzutami.
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze