Przy okazji podsumowania działań humanitarnych Fundacji im. o. Werenfrieda (Pomoc Kościołowi w Potrzebie) minister ds. pomocy humanitarnej Beata Kempa po raz kolejny przedstawiła swoją koncepcję "pomocy na miejscu". OKO.press tłumaczy, czym są korytarze humanitarne i dlaczego pomoc na miejscu nie wyklucza przyjmowania uchodźców
Wypowiedzi minister Kempy to ciąg dalszy narracji, która utrzymuje, że Polska nie musi przyjmować uchodźców, bo "pomaga na miejscu". Chodzi głównie o odmowę przyjęcia uchodźców z tzw. procedury relokacyjnej, czyli z obozów w Grecji i we Włoszech.
Przy okazji jednak minister Kempa wykazała się niewiedzą (czy też konfuzją) czym są korytarze humanitarne, a do tego oskarżyła prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego o chęć politycznej manipulacji syryjskimi dziećmi.
OKO.press tłumaczy wątpliwości minister Kempy i sprawdza jej wypowiedzi.
Ten termin jest niedookreślony. Każdy z kim rozmawiam, inaczej rozumie pojęcie „korytarza humanitarnego”. Bo jak nazwać to, co robią nasze organizacje pozarządowe? To jest szeroko płynąca korytarzem humanitarnym pomoc ze wsparciem naszego rządu.
Korytarze humanitarne to jasno zdefiniowany koncept pomocy humanitarnej. Wbrew pozorom, jest dość prostym mechanizmem, za który w dodatku nie płacą podatnicy, tylko Kościół. OKO.press już raz tłumaczyło i rozwiewało wątpliwości w tej sprawie b. ministra Witolda Waszczykowskiego, teraz możemy powtórzyć to samo minister Kempie.
Jak pisaliśmy już wcześniej w OKO.press, pomysł korytarzy humanitarnych został zaproponowany polskiemu rządowi przez Caritas w formie „modelu włoskiego zaadaptowanego do polskich warunków”. Przypomnijmy: korytarze humanitarne we Włoszech to inicjatywa Wspólnoty Sant’Egidio, Federacji Kościołów Ewangelickich we Włoszech i Kościoła Waldensów. Korytarze zapewniają legalną podróż do Włoch najbardziej potrzebującym z obozów w Libanie, projekt realizowany jest we współpracy z włoskim Ministerstwem Spraw Zagranicznych i Współpracy Międzynarodowej oraz Ministerstwem Spraw Wewnętrznych. W modelu włoskim z korytarzy korzystają najbardziej potrzebujący Syryjczycy – ci, którzy przebywają w Libanie. Dostają oni specjalną wizę, która pozwala im na pobyt wyłącznie na terenie Włoch (nie mają więc możliwości przejechania do innego kraju Unii Europejskiej). Model sprawdził się na tyle dobrze, że rząd włoski uruchomił kolejny korytarz – tym razem korzystają z niego uchodźcy przebywający w obozie w Etiopii, pochodzący z Erytrei, Sudanu Południowego i Somalii.
Polski Caritas również chciał wprowadzić pomysł w życie „wyłącznie we współpracy ze stroną rządową”. Niestety, po wstępnych negocjacjach rząd wycofał się z projektu.
Za korytarze humanitarne we Włoszech nie płacą polscy podatnicy, tylko organizacje zarządzające projektem – wspólnota Sant’Egidio, włoska Caritas i włoskie wspólnoty chrześcijańskie. Według informacji OKO.press polski Caritas planował sprowadzenie w ten sposób kilkudziesięciu-kilkuset osób rocznie.
Nie pozwolę na polityczne wykorzystywanie dzieci z Syrii przez prezydenta Karnowskiego.
To manipulacja: to PiS wykorzystuje uchodźców, zarówno dzieci, jak i dorosłych, do manipulacji wyborcami i realizacji własnych celów politycznych, stosując tzw. politykę zarządzania strachem. Przerażonymi obywatelami łatwiej rządzić, są też bardziej skłonni do rezygnowania z wolności na rzecz zapewnienia bezpieczeństwa.
W ostatnich dwóch latach PiS dokonało niemożliwego – przekonało obywateli kraju, gdzie cudzoziemcy stanowią 0,3 proc. społeczeństwa, że „obcy” stanowią dla nich śmiertelne niebezpieczeństwo. Od kampanii wyborczej 2015 PiS konsekwentnie kryminalizuje migrację, dzieląc społeczeństwa na „nas” i na „nich”, i tworząc atmosferę zagrożenia. Pamiętny był ksenofobiczny komentarz Jarosława Kaczyńskiego do kryzysu uchodźczego z października 2015 roku: „Różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki, które nie są groźne w organizmach tych ludzi, mogą tutaj być groźne”.
OKO.press bardzo dokładnie analizowało już narrację PiS w sprawie syryjskich dzieci przy okazji odpowiedzi na pytanie senatora Bogdana Klicha, właśnie w sprawie sprowadzenia do Polski syryjskich sierot. Przypomnijmy: ranne dzieci z Syrii na leczenie do Polski chcieli sprowadzić prezydent Sopotu Jacek Karnowski i prezydent Krakowa Jacek Majchrowski na początku 2017 roku, po „bitwie o Aleppo” między siłami rządowymi prezydenta Syrii Bashara Al Assada i rebeliantami.
Największe straty wielotygodniowego oblężenia, a potem zniszczenia jednego z największych syryjskich miast ponieśli – jak zawsze – cywile, zwłaszcza dzieci.
Według danych ONZ, obecnie pomocy potrzebuje 1,5 miliona syryjskich dzieci, w samej Syrii i sąsiednich krajach.
Jacek Karnowski i Jacek Majchrowski poprosili rząd Beaty Szydło o zgodę na przyjęcie kilkorga rannych, chorych i kalekich dzieci z Aleppo właśnie. Premier Szydło takiej zgody nie wyraziła – ale w ramach poparcia dla Majchrowskiego pytanie w tej sprawie wysłał do rządu senator PO Bogdan Klich, b. minister obrony.
Senator Klich na odpowiedź MSWiA czekał prawie rok. Dlaczego więc rząd nie zgadza się na przyjęcie dzieci z Aleppo? W odpowiedzi MSWiA pisze o zagrożeniu terrorystycznym, snuje wizje Polski, która rozwiązuje kryzys uchodźczy "na miejscu", a konflikty na Bliskim Wschodzie - tworząc miejsca pracy i edukacji. Ani słowa o 260 tys. rannych dzieci i milionie cierpiących z głodu i zimna.
Całą analizę odpowiedzi Ministerstwa można przeczytać tutaj.
Potrzeba nam rozmów na argumenty. To nie jest kwestia kosztów, bo stać nas dzisiaj na wiele. Możemy się naszymi dochodami podzielić z potrzebującymi
OKO.press dokładnie sprawdziło – ile Polska wydaje na tak zwaną „pomoc na miejscu”. W 2017 roku kwota przeznaczona na pomoc humanitarną zwiększyła się w porównaniu do 2015 i 2016 roku, ale głównie poprzez zwiększenie obowiązkowej składki na rzecz unijnego tzw. Instrumentu Tureckiego UE (Turcja utrzymuje za te pieniądze obozy dla prawie dwóch milionów uchodźców). W sumie Polska wydała w 2017 roku na pomoc humanitarną ponad 166 mln zł, z czego ponad 157 mln na Bliskim Wschodzie (licząc Instrument Turecki).
Według najnowszych danych UNHCR (agencja ONZ ds. uchodźców), w krajach sąsiadujących z Syrią przebywa ponad 5 milionów syryjskich uchodźców. Każdy z nich w 2017 roku otrzymał od Polski 31 zł 4 grosze. Nie jest to kwota zapierająca dech w piersiach. Można też przeliczyć tę kwotę w druga stronę – jak bardzo to obciążyło polskiego obywatela.
Każda Polka/Polak wydali 4 zł 30 gr na pomoc „na miejscu”, z czego 4 zł 10 groszy na uchodźców na Bliskim Wschodzie.
Porównajmy to z innymi wydatkami budżetu. Według planu budżetowego na 2018 rok, na obsługę Kancelarii Prezydenta wydamy więcej niż na pomoc humanitarną (ponad 200 mln zł), na Instytut Pamięci Narodowej wydamy ponad dwa razy więcej (363 miliony).
Polskie projekty za sumę 11,4 mln zł realizował m.in. Caritas Polska (w Jordanii i Irackim Kurdystanie), Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (w Libanie) i Polska Misja Medyczna (w Jordanii). Były to głównie działania zapewniające dostęp do podstawowej opieki medycznej i pomoc uchodźcom w znalezieniu (i opłaceniu) dachu nad głową.
PCPM w Libanie zajmowało się też poprawieniem dostępu do edukacji dla dzieci. Żaden z wymienionych projektów nie był realizowany w Syrii – niemożliwe jest „tworzenie miejsc pracy” i „rozwiązywanie problemu migracji u źródła” w miejscu, gdzie toczą się działania wojenne.
„Pomoc na miejscu” to określenie dotyczące dwóch rodzajów pomocy zagranicznej: humanitarnej i rozwojowej. Pierwsza – to działania doraźne, w przypadku klęsk humanitarnych (wojen, katastrof naturalnych), druga to programy rozwijające gospodarkę, odbudowa infrastruktury, zapewnienie dostępu do edukacji, tworzenie miejsc pracy, itp.
Już w latach 70. Organizacja Narodów Zjednoczonych rekomendowała 0,7 proc. PKB jako kwotę docelową, którą kraje powinny przeznaczać na pomoc zagraniczną. Do dzisiaj mało który kraj spełnił ten cel, ale np. Wielka Brytania w 2015 roku wprowadziła stałą pozycję w budżecie, która wynosi właśnie co najmniej 0,7 proc. PKB.
Polskie wydatki na pomoc humanitarną do 2015 roku utrzymywane były na bardzo niskim poziomie, niewspółmiernym do stanu naszej gospodarki. Zdecydowanie wzrosły jednak w 2016 roku (z 22 do 125 milionów złotych), za co trzeba rząd PiS pochwalić. Stało się to jednak głównie z powodu wprowadzenia obowiązkowych wpłat do unijnych funduszy stworzonych w związku z rozwijającym się kryzysem uchodźczym.
Pomimo znacznego zwiększenia pomocy rozwojowej po 2016 roku, Polska nadal jest bardzo daleko od osiągnięcia średniej wyznaczonej przez ONZ: w 2016 roku nasze wydatki na ten cel wyniosły 0,14 proc. PKB.
Fundacja im. Ojca Werenfrieda, której działania podsumowała minister Kempa, jest jedną z zaledwie trzech organizacji, która otrzymała pieniądze od polskiego rządu na działania w Syrii.
OKO.press zapytało o szczegóły działań finansowanych przez polski rząd w Syrii i otrzymało następującą odpowiedź: "Jednocześnie, zgodnie z zapytaniem informujemy, które organizacje pozarządowe dotychczas udzieliły pomocy na terenie Syrii. Przykładem takich działań były zrealizowane przy wsparciu rządowym projekty Fundacji im. Ojca Werenfrieda. W efekcie ich realizacji zakupiono m.in. specjalistyczny sprzęt medyczny dla Szpitala św. Ludwika w Aleppo, przeprowadzono leczenie prawie 900 dzieci i młodzieży w Aleppo, udzielono specjalistycznej pomocy medycznej ponad 5 tys. Syryjczyków, a ogółem z pomocy medycznej dzięki projektom mogło skorzystać ponad 13 000 osób. Ponadto w 2017 roku z rezerwy ogólnej budżetu państwa udzielono dotacji UNICEF Polska. W ramach wypłaconych środków finansowych zakupiona została odzież zimowa dla dzieci w Syrii. Dokładną kwotę, jaka obecnie zostanie przeznaczona na pomoc, podamy po zrealizowaniu wniosków i dostarczeniu pomocy”.
Fundacja im. Ojca Werenfrieda została założona przez stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Jej celem jest „pomoc humanitarna, działalność charytatywna, działalność oświatowa i edukacyjna, ochrona zdrowia i życia. Szczególnie naszą uwagę zwracamy na rejony świata gdzie Kościół jest prześladowany”.
Powyższe realizowane projekty Fundacji im. Ojca Werenfrieda wyniosły 5 900 000 zł. (…)
Wsparcie finansowe z budżetu państwa tylko na pomoc w Syrii uzyskały: Fundacja im. Ojca Werenfrieda, UNICEF Polska oraz Stowarzyszenie Polska Misja Medyczna. Równocześnie realizowana jest intensywnie pomoc dla uchodźców syryjskich (Jordania, Liban, Grecja) przez inne organizacje pozarządowe, takie jak: Fundacja Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej czy Caritas Polska (…)”.
To znaczy, że statystyczny Polak przeznaczył na pomoc w Syrii 15 groszy.
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Komentarze