0:000:00

0:00

Ranne dzieci z Syrii na leczenie do Polski chcieli sprowadzić prezydent Sopotu Jacek Karnowski i prezydent Krakowa Jacek Majchrowski na początku 2017 roku, po "bitwie o Aleppo" między siłami rządowymi prezydenta Syrii Bashara Al Assada i rebeliantami. Największe koszty wielotygodniowego oblężenia, a potem zniszczenia jednego z największych syryjskich miast ponieśli – jak zawsze – cywile, zwłaszcza dzieci.

Według danych ONZ, obecnie pomocy potrzebuje 1,5 miliona syryjskich dzieci, w samej Syrii i sąsiednich krajach. Karnowski i Majchrowski poprosili rząd Beaty Szydło o zgodę na przyjęcie kilkorga rannych, chorych i kalekich dzieci z Aleppo właśnie. Premier Szydło takiej zgody nie wyraziła – ale w ramach poparcia Majchrowskiego pytanie w tej sprawie wysłał do rządu senator PO Bogdan Klich, b. minister obrony.

Po roku (zapytanie zostało wysłane 23 lutego 2017) senator Klich otrzymał odpowiedź. OKO.press publikuje całą korespondencję i analizuje – fragment po fragmencie – odpowiedź Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Szanowna Pani Premier,

W związku z uchwałą nr LXIV/1429/17 Rady Miasta Krakowa podjętą 15 lutego br., uprzejmie proszę o udzielenie zgody na przyjazd do Polski i objęcie leczeniem dzieci z Aleppo, tragicznie doświadczonych podczas wojny w Syrii, Dzieci te nie mają szans ani na właściwe leczenie, ani na odpowiednią rehabilitację w swoim mieście, bo zostało ono prawie zrównane z ziemią. Nasze szpitale i ośrodki rehabilitacji mają natomiast odpowiednie warunki na udzielenie im pomocy.

Wojna domowa w Syrii trwająca od 6 lat spowodowała śmierć kilkuset tysięcy Syryjczyków. Wiele milionów pozostałych obywateli Syrii musiało opuścić swoje domy i poszukiwać schronienia za granicą. Do dzisiaj przebywają oni w Jordanii, Libanie i Turcji, część z nich znalazła schronienie w państwach europejskich.

Niemniej jednak najbardziej tragiczne są losy tych, którzy pomimo rzezi, gwałtów i bombardowania pozostali na miejscu, a zwłaszcza bezbronnych dzieci oglądających śmierć swoich najbliższych.

Te okrucieństwa rozgrywały się na oczach całego świata, także nas, Polaków. Dlatego też jesteśmy moralnie zobowiązani do tego, aby pomóc dziś tym, którzy tej pomocy najbardziej potrzebują. W przeszłości naszym rannym, chorym i poszkodowanym pomagali obywatele bogatego Zachodu. Dziś my, należący do tego Zachodu, w imię solidarności powinniśmy pomóc przynajmniej dzieciom, skoro mamy odpowiednie zasoby i gotowość ludzi dobrej woli, jak to zostało opisane we wspomnianej Uchwale Rady Miasta Krakowa.

Z poważaniem,

Bogdan Klich

Senator RP

Będzie ciężko, ale prosimy czytelników, żeby w trakcie lektury pamiętali, o czym (albo raczej o kim) toczy się dyskusja. Ponieważ pismo Ministerstwa porusza się na abstrakcyjnym poziomie bezpieczeństwa, terrorystów i przemytników i tworzy śmiałą wizję rozwiązania konfliktów na Bliskim Wschodzie poprzez "pomoc na miejscu", łatwo zapomnieć o konkrecie: chodzi o kilkoro rannych dzieci, być może z rodzinami – a więc nawet bardzo śmiało licząc, maksymalnie kilkadziesiąt osób.

Syryjskie dzieci a bezpieczeństwo Polaków

Odpowiedź MSWiA: Szanowny Panie Senatorze,

(...) Na wstępie pragnę podkreślić, że bezpieczeństwo państwa i obywateli polskich stanowi najwyższy priorytet w działaniach podejmowanych przez Polskę w obszarze polityki migracyjnej.

Czyżby minister Brudziński nie wierzył w umiejętności i możliwości polskich służb w sprawdzaniu osób, które przekraczają polską granicę? Zawsze przecież można wesprzeć się wiedzą międzynarodowych organizacji, które są na miejscu i znają potrzeby mieszkańców, np. UNHCR (agendy ONZ ds. uchodźców) albo Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Potem dzieci z Syrii (i ich rodziny) przeszłyby taką samą procedurę, jak wszystkie inne osoby ubiegające się o prawo pobytu w Polsce (w 2017 roku którąś z form ochrony krajowej i międzynarodowej wydano ponad 742 osobom, w tym 29 Syryjczykom).

Oczywiście, zawsze jest ryzyko, że wśród rodzin trafiłby terrorysta – ale równie prawdopodobne jest ryzyko, że taka osoba przyleci do Polski jako turysta.

Rząd włoski sprowadza tzw. korytarzami humanitarnymi na leczenie najbardziej potrzebujących Syryjczyków z obozów w Libanie, jednocześnie - skutecznie - zapewniając bezpieczeństwo. We współpracy z m.in. z UNHCR pracownicy organizacji przygotowują listę najbardziej potrzebujących osób. Są one dokładnie sprawdzane przez włoskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych – przez około miesiąc. Po przyjeździe do Włoch tożsamość uchodźców jest weryfikowana przez policję i MSW. Jest to najbezpieczniejszy z istniejących – dla uchodźców i dla obywateli kraju goszczącego – sposób przyjmowania uchodźców. Na pewno nie narażałby "bezpieczeństwa państwa i obywateli".

Syryjskie dzieci a "działania w krajach trzecich, zmniejszające presję migracyjną"

MSWIA: Stanowisko Rządu w zakresie polityki migracyjnej odpowiada na realne potrzeby i potencjalne zagrożenia poprzez konsekwentne wprowadzanie odpowiedzialnych, spójnych i trwałych rozwiązań w zakresie ochrony granic, migracji legalnej oraz ochrony międzynarodowej. Zasadne jest przekierowanie działań poza obszar UE, bowiem kluczem do rozwiązania problemów migracyjnych jest działanie w krajach trzecich, bo właśnie w nich rodzi się migracja. Należy wspierać humanitarnie kraje, w których przebywają uchodźcy, co pozwoli na znaczące ograniczenie presji migracyjnej do krajów UE.

W Syrii "migracja narodziła się" z powodu trwającej ponad sześć lat wojny. Rzeczywiście, należy wspierać uchodźców w samej Syrii, ale także w obozach w Libanie i Jordanii, bo umierają z głodu i zimna.

Ale jakby miało to wyglądać w praktyce?

Przechodząc do konkretów, rzeczywiście "kluczowe jest działanie w krajach trzecich" – głównie w Rosji i USA, ale też w Iranie, bo te kraje są zaangażowane w konflikt, który od sześciu lat bezskutecznie próbuje rozwiązać m.in. ONZ. Polskie zaangażowanie do tej pory było dość ograniczone – czekamy na nowe pomysły.

Ale zanim dojdzie do zakończenia konfliktu i odbudowy infrastruktury, w tym szpitali, prawdopodobnie umrą dzieci, którym chcieli pomóc Karnowski i Majchrowski.

Poza tym, działania w "krajach, w których rodzi się migracja" są już prowadzone i Polska w nich uczestniczy (m.in. tzw. Europejski Instrument Turecki i Europejski Fundusz Powierniczy dla Afryki). Społeczność międzynarodowa, ONZ i UE próbują od kilkudziesięciu lat rozwiązać konflikty na Bliskim Wschodzie i w Afryce, które zmuszają ludzi do opuszczenia miejsca zamieszkania.

MSWiA odkrywa wyzwania, którym świat próbuje sprostać co najmniej od powstania ONZ, ale rzecz w tym, że dopóki skutecznie nie rozwiążemy globalnych nierówności i konfliktów, trzeba ratować ludzkie życie.

Przeczytaj także:

Syryjskie dzieci a "bardzo wysoki poziom zagrożenia terrorystycznego w Europie, który ma związek z migrantami z Bliskiego Wschodu"

MSWiA: Organizowanie transferów cudzoziemców i uchodźców do Polski (w ramach przesiedleń, relokacji czy ewakuacji humanitarnych ad hoc) nie jest rozwiązaniem właściwym. Należy zauważyć, że potencjalne przyjęcie przez Polskę dzieci, będących ofiarami konfliktów zbrojnych, w praktyce oznacza przesiedlenie dzieci i dorosłych. Wymaga podkreślenia, że przy działaniach związanych z ewakuacją ofiar konfliktów zbrojnych, jednym z kluczowych elementów działań prowadzonych przez służby i instytucje w celu ochrony polskich obywateli przed ewentualnymi zagrożeniami zawsze pozostaje kwestia bezpieczeństwa. Szczególnie trudnym wyzwaniem w powyższym zakresie pozostaje identyfikacja cudzoziemców, weryfikacja ich dokumentów, historii migracyjnej oraz powodów, dla których decydują się na przyjazd do Polski. Niniejsza uwaga musi być analizowana w kontekście bardzo wysokiego poziomu zagrożenia terrorystycznego w Europie, które w niezaprzeczalny sposób ma związek z przybyciem na terytorium UE migrantów z Bliskiego Wschodu. Należy pamiętać, że potencjalni terroryści wykorzystują każdy możliwy sposób do przedostania się na terytorium państw członkowskich UE, podając przykładowo fałszywe dane na temat swojej tożsamości i wieku.

MSWiA nie wierzy w umiejętności polskich służb, choć procedura sprawdzania dzieci z Aleppo i ich rodzin byłaby "podwójna" - na miejscu i w Polsce (patrz: wcześniejszy rozdział "Syryjskie dzieci a bezpieczeństwo Polaków").

Trudno też zgodzić się z argumentem, że mamy do czynienia z "bardzo wysokim poziomem zagrożenia terrorystycznego". Od 2001 do 2014 w wyniku ataków terrorystycznych zginęło w Europie Zachodniej 420 osób. To tylko niecałe pół procenta ofiar na całym świecie.

Wzrost liczby ofiar terroryzmu islamistycznego obserwujemy od wiosny 2014, czyli narodzin tzw. Państwa Islamskiego. W Europie Zachodniej w latach 2014-2017 dokonano 12 ataków, w których zginęło 255 osób. To niepokojący trend, ale to nadal znikomy odsetek ofiar terroryzmu na świecie. Poza tym w latach 2000-2014 ataków terrorystycznych w Europie było dużo mniej niż w latach 70. i 80.

Ofiary ataków terrorystycznych w zachodniej Europie, 1970-2015

Źródło: http://www.datagraver.com/case/people-killed-by-terrorism-per-year-in-western-europe-1970-2015

Za zamachy w Europie w latach 2014-2017 w przytłaczającej większości odpowiadali zradykalizowani Europejczycy, urodzeni i wychowani w krajach Europy Zachodniej i posiadający europejskie paszporty. Nie byli to wcale uchodźcy, ale dzieci i wnuki migrantów ekonomicznych, którzy byli zapraszani do przyjazdu do Europy w związku z brakiem rąk do pracy.

Jest to zupełnie oddzielna dyskusja o integracji i zapobieganiu tworzenia "gett" (co stało się np. we Francji), mająca dużo większy związek z wykluczeniem ekonomicznym i społecznym, niż z religią – a na pewno nic wspólnego z uchodźcami, którzy przybyli do Europy po 2015, i z dziećmi z Aleppo.

Syryjskie dzieci a walka z przemytnikami

MSWiA: Rozumiejąc i podzielając postawy solidarności z ofiarami konfliktów zbrojnych Rząd RP jako priorytetowe traktuje wsparcie dla ofiar konfliktów zbrojnych w miejscu ich pobytu, gdyż takie formy pomocy są zdecydowanie bardziej skuteczne, bowiem docierają do jak najwięcej liczby poszkodowanych. Należy mieć na uwadze, że jednym z głównym niedostatków obecnego systemu azylowego jest skupienie wsparcia na osobach, które są w stanie odbyć długą i niebezpieczną podróż. Jest on również elementu modelu biznesowego przemytników, migrantów i handlarzy ludźmi, z których pierwsi robią wszystko, by utrzymać wysoką koniunkturę na nielegalną migrację, odpowiadając jednocześnie za śmierć wielu osób na Morzu Śródziemnym, a drudzy wykorzystują migrantów do pracy, świadczenia usług seksualnych i innych celów nazywanych współczesnym niewolnictwem.

Pełna zgoda, tyle że jest to właśnie argument za przyjęciem dzieci.

Pomysł korytarzy humanitarnych – a więc LEGALNEGO sposobu dotarcia do Europy, gdzie dzieci będzie można leczyć – jest najlepszym sposobem na walkę z przemytnikami i rozbicie ich monopolu, bo zmniejsza koniunkturę na nielegalną migrację.

MSWiA: Za całkowicie nieprawdziwą należy uznać tezę, że pomoc świadczona w regionie pochodzenia jest wyłącznie rozwiązaniem tymczasowym.

A kto promuje taką tezę?! Wręcz odwrotnie,

świat zdaje sobie sprawę, że długoterminowym rozwiązaniem jest właśnie pomoc na miejscu, ale na jej efekty trzeba oczekiwać długo, jest utrudniona z powodu działań wojennych, braku lekarzy, oblężenia czy blokady danego regionu, itp.

Syryjskie dzieci a "zapewnienie trwałego wsparcia dla lokalnych populacji"

MSWiA: Korzystając z takiej samej puli środków możliwe jest zapewnienie trwałego wsparcia, poza pomocą humanitarną również stały dostęp do usług medycznych, edukacji, i ułatwienie w rozwoju rynku pracy i tworzeniu dodatkowych możliwości podjęcia pracy, zarówno dla uchodźców, jak i lokalnych populacji. Przekierowanie choćby części zasobów jakie pochłania obecna, dysfunkcjonalna polityka azylowa UE do państw przyjmujących i utrzymujących duże populacje uchodźców, pozwoliłoby na objęcie tego rodzaju wsparciem dużo większej liczby osób, niż w przypadku udzielania ochrony międzynarodowej w państwach UE.

Znowu musimy zgodzić się z tezą Ministerstwa, ale nie można jej odnieść do sytuacji w Syrii. Przypomnijmy, że Aleppo znajduje się w Syrii, gdzie nadal trwa wojna.

Jak Polska miałaby zapewniać "trwałe wsparcie" chorym dzieciom w Aleppo, czy tworzyć miejsca pracy dla ich rodziców?

Pomoc humanitarna i pomoc rozwojowa to przecież oddzielne kwestie: pierwsza to działania doraźne, w przypadku klęsk humanitarnych (wojen, katastrof naturalnych) – i przyjęcie dzieci z Aleppo byłoby takim rodzajem pomocy.

Ułatwienie rozwoju rynku pracy czy stały dostęp do edukacji to z kolei pomoc rozwojowa, ale na jej efekty trzeba czekać latami! Z pewnością nie jest to rozwiązanie dla dzieci, które potrzebują leczenia właśnie teraz.

Według szacunków ONZ w wojnie w Syrii rannych zostało ponad 260 tys. dzieci, a UNICEF, czyli agenda ONZ ds. dzieci, właśnie prowadzi kampanię "Spraw, aby dzieci w Syrii przetrwały zimę" . Ministerstwo o tym nie wie?

ONZ alarmuje, że poza dziećmi rannymi, inne dzieci "na miejscu" umierają z zimna i z głodu, m.in. z powodu braku infrastruktury, również medycznej.

Ministerstwo twierdzi, że pomoc dzieciom z Aleppo w Polsce byłaby kosztowna. Nie wydaje się. Z pewnością prezydenci Karnowski i Majchrowski przemyśleli kwestię kosztów, a mogłyby też pomóc zbiórki publiczne.

Piszę to z doświadczenia osoby, która organizowała kilka takich zbiórek – minister Brudziński nie musi się martwić o wydatki. Dzieciom z Aleppo pomogłyby tysiące Polaków i Polek.

Syryjskie dzieci a Beata Kempa

MSWiA: Prezes Rady Ministrów Pan Mateusz Morawiecki, by podkreślić, jak ważne pozostają dla Rządu realizowane przez Polskę działania w zakresie pomocy poszkodowanym w konfliktach zbrojnych, a także w celu usprawnienia koordynacji oraz określenia kierunków kierowanej przez Polskę pomocy humanitarnej, powołał Ministra – Członka Rady Ministrów odpowiedzialnego za pomoc humanitarną i sprawy uchodźców oraz podjął decyzję o utworzeniu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Departamentu ds. Pomocy Humanitarnej.

Rzeczywiście, nie ma to jak właściwy człowiek na właściwym miejscu – premier Morawiecki na nowe stanowisko sekretarza stanu ds. pomocy humanitarnej i uchodźców powołał Beatę Kempę, która mówiąc o migracji, miesza pojęcia uchodźcy i migranta, aktywnie uprawia politykę zarządzania strachem i promuje główny przekaz PiS: uchodźcy=terroryści.

Wybór Beaty Kempy na sekretarza stanu ds. uchodźców gwarantuje, że fake newsy i zmanipulowane informacje na temat migrantów i uchodźców będą dalej powielane na szczytach władzy, a społeczeństwo będzie dalej straszone groźną figurą „uchodźcy” – nawet jeśli, tak jak w tym przypadku, są to dzieci.

Udostępnij:

Monika Prończuk

Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.

Komentarze