Dlaczego rząd nie zgadza się na przyjęcie dzieci z Aleppo? W odpowiedzi senatorowi Klichowi pisze o zagrożeniu terrorystycznym, snuje wizje Polski, która rozwiązuje kryzys uchodźczy "na miejscu", a konflikty na Bliskim Wschodzie - tworząc miejsca pracy i edukacji. Ani słowa o 260 tys. rannych dzieci i milionie cierpiących z głodu i zimna
Ranne dzieci z Syrii na leczenie do Polski chcieli sprowadzić prezydent Sopotu Jacek Karnowski i prezydent Krakowa Jacek Majchrowski na początku 2017 roku, po "bitwie o Aleppo" między siłami rządowymi prezydenta Syrii Bashara Al Assada i rebeliantami. Największe koszty wielotygodniowego oblężenia, a potem zniszczenia jednego z największych syryjskich miast ponieśli – jak zawsze – cywile, zwłaszcza dzieci.
Według danych ONZ, obecnie pomocy potrzebuje 1,5 miliona syryjskich dzieci, w samej Syrii i sąsiednich krajach. Karnowski i Majchrowski poprosili rząd Beaty Szydło o zgodę na przyjęcie kilkorga rannych, chorych i kalekich dzieci z Aleppo właśnie. Premier Szydło takiej zgody nie wyraziła – ale w ramach poparcia Majchrowskiego pytanie w tej sprawie wysłał do rządu senator PO Bogdan Klich, b. minister obrony.
Po roku (zapytanie zostało wysłane 23 lutego 2017) senator Klich otrzymał odpowiedź. OKO.press publikuje całą korespondencję i analizuje – fragment po fragmencie – odpowiedź Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Będzie ciężko, ale prosimy czytelników, żeby w trakcie lektury pamiętali, o czym (albo raczej o kim) toczy się dyskusja. Ponieważ pismo Ministerstwa porusza się na abstrakcyjnym poziomie bezpieczeństwa, terrorystów i przemytników i tworzy śmiałą wizję rozwiązania konfliktów na Bliskim Wschodzie poprzez "pomoc na miejscu", łatwo zapomnieć o konkrecie: chodzi o kilkoro rannych dzieci, być może z rodzinami – a więc nawet bardzo śmiało licząc, maksymalnie kilkadziesiąt osób.
Odpowiedź MSWiA: Szanowny Panie Senatorze,
(...) Na wstępie pragnę podkreślić, że bezpieczeństwo państwa i obywateli polskich stanowi najwyższy priorytet w działaniach podejmowanych przez Polskę w obszarze polityki migracyjnej.
Czyżby minister Brudziński nie wierzył w umiejętności i możliwości polskich służb w sprawdzaniu osób, które przekraczają polską granicę? Zawsze przecież można wesprzeć się wiedzą międzynarodowych organizacji, które są na miejscu i znają potrzeby mieszkańców, np. UNHCR (agendy ONZ ds. uchodźców) albo Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Potem dzieci z Syrii (i ich rodziny) przeszłyby taką samą procedurę, jak wszystkie inne osoby ubiegające się o prawo pobytu w Polsce (w 2017 roku którąś z form ochrony krajowej i międzynarodowej wydano ponad 742 osobom, w tym 29 Syryjczykom).
Oczywiście, zawsze jest ryzyko, że wśród rodzin trafiłby terrorysta – ale równie prawdopodobne jest ryzyko, że taka osoba przyleci do Polski jako turysta.
Rząd włoski sprowadza tzw. korytarzami humanitarnymi na leczenie najbardziej potrzebujących Syryjczyków z obozów w Libanie, jednocześnie - skutecznie - zapewniając bezpieczeństwo. We współpracy z m.in. z UNHCR pracownicy organizacji przygotowują listę najbardziej potrzebujących osób. Są one dokładnie sprawdzane przez włoskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych – przez około miesiąc. Po przyjeździe do Włoch tożsamość uchodźców jest weryfikowana przez policję i MSW. Jest to najbezpieczniejszy z istniejących – dla uchodźców i dla obywateli kraju goszczącego – sposób przyjmowania uchodźców. Na pewno nie narażałby "bezpieczeństwa państwa i obywateli".
MSWIA: Stanowisko Rządu w zakresie polityki migracyjnej odpowiada na realne potrzeby i potencjalne zagrożenia poprzez konsekwentne wprowadzanie odpowiedzialnych, spójnych i trwałych rozwiązań w zakresie ochrony granic, migracji legalnej oraz ochrony międzynarodowej. Zasadne jest przekierowanie działań poza obszar UE, bowiem kluczem do rozwiązania problemów migracyjnych jest działanie w krajach trzecich, bo właśnie w nich rodzi się migracja. Należy wspierać humanitarnie kraje, w których przebywają uchodźcy, co pozwoli na znaczące ograniczenie presji migracyjnej do krajów UE.
W Syrii "migracja narodziła się" z powodu trwającej ponad sześć lat wojny. Rzeczywiście, należy wspierać uchodźców w samej Syrii, ale także w obozach w Libanie i Jordanii, bo umierają z głodu i zimna.
Ale jakby miało to wyglądać w praktyce?
Przechodząc do konkretów, rzeczywiście "kluczowe jest działanie w krajach trzecich" – głównie w Rosji i USA, ale też w Iranie, bo te kraje są zaangażowane w konflikt, który od sześciu lat bezskutecznie próbuje rozwiązać m.in. ONZ. Polskie zaangażowanie do tej pory było dość ograniczone – czekamy na nowe pomysły.
Ale zanim dojdzie do zakończenia konfliktu i odbudowy infrastruktury, w tym szpitali, prawdopodobnie umrą dzieci, którym chcieli pomóc Karnowski i Majchrowski.
Poza tym, działania w "krajach, w których rodzi się migracja" są już prowadzone i Polska w nich uczestniczy (m.in. tzw. Europejski Instrument Turecki i Europejski Fundusz Powierniczy dla Afryki). Społeczność międzynarodowa, ONZ i UE próbują od kilkudziesięciu lat rozwiązać konflikty na Bliskim Wschodzie i w Afryce, które zmuszają ludzi do opuszczenia miejsca zamieszkania.
MSWiA odkrywa wyzwania, którym świat próbuje sprostać co najmniej od powstania ONZ, ale rzecz w tym, że dopóki skutecznie nie rozwiążemy globalnych nierówności i konfliktów, trzeba ratować ludzkie życie.
MSWiA: Organizowanie transferów cudzoziemców i uchodźców do Polski (w ramach przesiedleń, relokacji czy ewakuacji humanitarnych ad hoc) nie jest rozwiązaniem właściwym. Należy zauważyć, że potencjalne przyjęcie przez Polskę dzieci, będących ofiarami konfliktów zbrojnych, w praktyce oznacza przesiedlenie dzieci i dorosłych. Wymaga podkreślenia, że przy działaniach związanych z ewakuacją ofiar konfliktów zbrojnych, jednym z kluczowych elementów działań prowadzonych przez służby i instytucje w celu ochrony polskich obywateli przed ewentualnymi zagrożeniami zawsze pozostaje kwestia bezpieczeństwa. Szczególnie trudnym wyzwaniem w powyższym zakresie pozostaje identyfikacja cudzoziemców, weryfikacja ich dokumentów, historii migracyjnej oraz powodów, dla których decydują się na przyjazd do Polski. Niniejsza uwaga musi być analizowana w kontekście bardzo wysokiego poziomu zagrożenia terrorystycznego w Europie, które w niezaprzeczalny sposób ma związek z przybyciem na terytorium UE migrantów z Bliskiego Wschodu. Należy pamiętać, że potencjalni terroryści wykorzystują każdy możliwy sposób do przedostania się na terytorium państw członkowskich UE, podając przykładowo fałszywe dane na temat swojej tożsamości i wieku.
MSWiA nie wierzy w umiejętności polskich służb, choć procedura sprawdzania dzieci z Aleppo i ich rodzin byłaby "podwójna" - na miejscu i w Polsce (patrz: wcześniejszy rozdział "Syryjskie dzieci a bezpieczeństwo Polaków").
Trudno też zgodzić się z argumentem, że mamy do czynienia z "bardzo wysokim poziomem zagrożenia terrorystycznego". Od 2001 do 2014 w wyniku ataków terrorystycznych zginęło w Europie Zachodniej 420 osób. To tylko niecałe pół procenta ofiar na całym świecie.
Wzrost liczby ofiar terroryzmu islamistycznego obserwujemy od wiosny 2014, czyli narodzin tzw. Państwa Islamskiego. W Europie Zachodniej w latach 2014-2017 dokonano 12 ataków, w których zginęło 255 osób. To niepokojący trend, ale to nadal znikomy odsetek ofiar terroryzmu na świecie. Poza tym w latach 2000-2014 ataków terrorystycznych w Europie było dużo mniej niż w latach 70. i 80.
Ofiary ataków terrorystycznych w zachodniej Europie, 1970-2015
Źródło: http://www.datagraver.com/case/people-killed-by-terrorism-per-year-in-western-europe-1970-2015
Za zamachy w Europie w latach 2014-2017 w przytłaczającej większości odpowiadali zradykalizowani Europejczycy, urodzeni i wychowani w krajach Europy Zachodniej i posiadający europejskie paszporty. Nie byli to wcale uchodźcy, ale dzieci i wnuki migrantów ekonomicznych, którzy byli zapraszani do przyjazdu do Europy w związku z brakiem rąk do pracy.
Jest to zupełnie oddzielna dyskusja o integracji i zapobieganiu tworzenia "gett" (co stało się np. we Francji), mająca dużo większy związek z wykluczeniem ekonomicznym i społecznym, niż z religią – a na pewno nic wspólnego z uchodźcami, którzy przybyli do Europy po 2015, i z dziećmi z Aleppo.
MSWiA: Rozumiejąc i podzielając postawy solidarności z ofiarami konfliktów zbrojnych Rząd RP jako priorytetowe traktuje wsparcie dla ofiar konfliktów zbrojnych w miejscu ich pobytu, gdyż takie formy pomocy są zdecydowanie bardziej skuteczne, bowiem docierają do jak najwięcej liczby poszkodowanych. Należy mieć na uwadze, że jednym z głównym niedostatków obecnego systemu azylowego jest skupienie wsparcia na osobach, które są w stanie odbyć długą i niebezpieczną podróż. Jest on również elementu modelu biznesowego przemytników, migrantów i handlarzy ludźmi, z których pierwsi robią wszystko, by utrzymać wysoką koniunkturę na nielegalną migrację, odpowiadając jednocześnie za śmierć wielu osób na Morzu Śródziemnym, a drudzy wykorzystują migrantów do pracy, świadczenia usług seksualnych i innych celów nazywanych współczesnym niewolnictwem.
Pełna zgoda, tyle że jest to właśnie argument za przyjęciem dzieci.
Pomysł korytarzy humanitarnych – a więc LEGALNEGO sposobu dotarcia do Europy, gdzie dzieci będzie można leczyć – jest najlepszym sposobem na walkę z przemytnikami i rozbicie ich monopolu, bo zmniejsza koniunkturę na nielegalną migrację.
MSWiA: Za całkowicie nieprawdziwą należy uznać tezę, że pomoc świadczona w regionie pochodzenia jest wyłącznie rozwiązaniem tymczasowym.
A kto promuje taką tezę?! Wręcz odwrotnie,
świat zdaje sobie sprawę, że długoterminowym rozwiązaniem jest właśnie pomoc na miejscu, ale na jej efekty trzeba oczekiwać długo, jest utrudniona z powodu działań wojennych, braku lekarzy, oblężenia czy blokady danego regionu, itp.
MSWiA: Korzystając z takiej samej puli środków możliwe jest zapewnienie trwałego wsparcia, poza pomocą humanitarną również stały dostęp do usług medycznych, edukacji, i ułatwienie w rozwoju rynku pracy i tworzeniu dodatkowych możliwości podjęcia pracy, zarówno dla uchodźców, jak i lokalnych populacji. Przekierowanie choćby części zasobów jakie pochłania obecna, dysfunkcjonalna polityka azylowa UE do państw przyjmujących i utrzymujących duże populacje uchodźców, pozwoliłoby na objęcie tego rodzaju wsparciem dużo większej liczby osób, niż w przypadku udzielania ochrony międzynarodowej w państwach UE.
Znowu musimy zgodzić się z tezą Ministerstwa, ale nie można jej odnieść do sytuacji w Syrii. Przypomnijmy, że Aleppo znajduje się w Syrii, gdzie nadal trwa wojna.
Jak Polska miałaby zapewniać "trwałe wsparcie" chorym dzieciom w Aleppo, czy tworzyć miejsca pracy dla ich rodziców?
Pomoc humanitarna i pomoc rozwojowa to przecież oddzielne kwestie: pierwsza to działania doraźne, w przypadku klęsk humanitarnych (wojen, katastrof naturalnych) – i przyjęcie dzieci z Aleppo byłoby takim rodzajem pomocy.
Ułatwienie rozwoju rynku pracy czy stały dostęp do edukacji to z kolei pomoc rozwojowa, ale na jej efekty trzeba czekać latami! Z pewnością nie jest to rozwiązanie dla dzieci, które potrzebują leczenia właśnie teraz.
Według szacunków ONZ w wojnie w Syrii rannych zostało ponad 260 tys. dzieci, a UNICEF, czyli agenda ONZ ds. dzieci, właśnie prowadzi kampanię "Spraw, aby dzieci w Syrii przetrwały zimę" . Ministerstwo o tym nie wie?
ONZ alarmuje, że poza dziećmi rannymi, inne dzieci "na miejscu" umierają z zimna i z głodu, m.in. z powodu braku infrastruktury, również medycznej.
Ministerstwo twierdzi, że pomoc dzieciom z Aleppo w Polsce byłaby kosztowna. Nie wydaje się. Z pewnością prezydenci Karnowski i Majchrowski przemyśleli kwestię kosztów, a mogłyby też pomóc zbiórki publiczne.
Piszę to z doświadczenia osoby, która organizowała kilka takich zbiórek – minister Brudziński nie musi się martwić o wydatki. Dzieciom z Aleppo pomogłyby tysiące Polaków i Polek.
MSWiA: Prezes Rady Ministrów Pan Mateusz Morawiecki, by podkreślić, jak ważne pozostają dla Rządu realizowane przez Polskę działania w zakresie pomocy poszkodowanym w konfliktach zbrojnych, a także w celu usprawnienia koordynacji oraz określenia kierunków kierowanej przez Polskę pomocy humanitarnej, powołał Ministra – Członka Rady Ministrów odpowiedzialnego za pomoc humanitarną i sprawy uchodźców oraz podjął decyzję o utworzeniu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Departamentu ds. Pomocy Humanitarnej.
Rzeczywiście, nie ma to jak właściwy człowiek na właściwym miejscu – premier Morawiecki na nowe stanowisko sekretarza stanu ds. pomocy humanitarnej i uchodźców powołał Beatę Kempę, która mówiąc o migracji, miesza pojęcia uchodźcy i migranta, aktywnie uprawia politykę zarządzania strachem i promuje główny przekaz PiS: uchodźcy=terroryści.
Wybór Beaty Kempy na sekretarza stanu ds. uchodźców gwarantuje, że fake newsy i zmanipulowane informacje na temat migrantów i uchodźców będą dalej powielane na szczytach władzy, a społeczeństwo będzie dalej straszone groźną figurą „uchodźcy” – nawet jeśli, tak jak w tym przypadku, są to dzieci.
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Komentarze