0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plSlawomir Kaminski / ...

Do Sejmu został skierowany nowy projekt poselski, zakładający, że wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast, którzy w 2020 roku bezprawnie przekazywali Poczcie Polskiej dane wyborców w celu przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych, nie poniosą odpowiedzialności. To nowa wersja tzw. ustawy "bezkarność plus", którą PiS forsował jesienią 2020 roku. Projekt przewidywał, że "Nie popełnia przestępstwa, kto w celu przeciwdziałania COVID-19 narusza obowiązki służbowe lub obowiązujące przepisy, jeżeli działa w interesie społecznym i bez naruszenia tych obowiązków lub przepisów podjęte działanie nie byłoby możliwe lub byłoby istotnie utrudnione". Przepadł jednak w głosowaniu w Sejmie.

Czy tym razem uda się go uchwalić w nowej, okrojonej wersji?

Przeczytaj także:

O co chodzi?

Wybory prezydenckie w 2020 roku miały odbyć się 10 maja. Wczesną wiosną wybuchła jednak pandemia, czego pośrednim efektem był wzrost poparcia dla rządu oraz prezydenta w obliczu nieznanego zagrożenia. W związku z tym PiS nie zdecydował się wprowadzić stan nadzwyczajny, co zmusiłoby władze do przesunięcia terminu wyborów. Za wszelką cenę za to parł do przeprowadzenia ich w pierwotnym terminie. Ze względu na zagrożenie śmiertelnym wirusem wymyślono zatem formułę tzw. wyborów korespondencyjnych.

Odpowiednią ustawę Sejm przyjął 6 kwietnia, jednak potem przez miesiąc leżała ona w Senacie. Prezydent Andrzej Duda podpisał ją dopiero 8 maja, na dwa dni przed planowanymi wyborami.

Brak ustawy – czyli podstawy prawnej – nie wstrzymał jednak rządu w przygotowaniach do wyborów. Premier Mateusz Morawiecki wydał 16 kwietnia dwie decyzje, w których nakazał PWPW i Poczcie Polskiej druk i przygotowanie dystrybucji pakietów do głosowania korespondencyjnego.

W nocy z 22 na 23 kwietnia Poczta Polska rozesłała nocne e-maile do samorządowców z prośbą o przekazanie „danych ze spisu wyborców”, m.in. numerów PESEL. Maile nie były podpisane imieniem i nazwiskiem. Większość samorządowców odmówiła przekazania danych, a niektórzy złożyli do prokuratury zawiadomienie w sprawie próby wyłudzenia danych.

Około 19 proc. gmin zdecydowało się jednak dane przekazać. Sieć Obywatelska Watchdog, która badała w trybie dostępu do informacji publicznej skalę tego zjawiska, składała także doniesienia do prokuratury. Jak na razie w jednym przypadku doszło do wyroku sądowego i uznania wójta za winnego przekroczenia uprawnień (sąd jednak odstąpił od skazania).

Ustawa ma wstrzymać sądy

Projekt ustawy ma tylko kilka artykułów. Pierwszy mówi o tym, że przekazanie spisu wyborców poczcie uznaje się za legalne. Drugi stanowi, że wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast, którzy w czasie epidemii przekazali takie dane, nie popełnili przestępstwa.

Zgodnie z projektem umarza się wszystkie niezakończone jeszcze postępowania w sprawach o przestępstwo w związku z tamtymi działaniami organów samorządu. Jeśli zaś doszło już do skazania za takie przestępstwo, to ulegać ma ono zatarciu z mocy prawa.

"Samorządowcy działali w sytuacji pandemii, w stanie wyższej konieczności i zgodnie z prawem przekazywali spisy wyborców instytucji, która miała zorganizować wybory. (...) Kierowali się dwoma przesłankami o znaczeniu konstytucyjnym - ochroną zdrowia publicznego i ochroną demokratycznego procesu wyborczego" - mówił rzecznik PiS Radosław Fogiel. Dodawał też, że projekt "dotyczy samorządowców, a nie dotyczy urzędników, polityków, czy posłów"

W samym uzasadnieniu projektu ustawy przeczytać możemy, że: "Potrzeba i cel przyjęcia projektowanych rozwiązań wynika z kształtowania się linii orzeczniczych, które opierają się na redukcyjnej i formalistycznej wykładni dokonywanej przez wojewódzkie sądy administracyjne oraz niektóre sądy powszechne. Sądy te, bez wyraźnych podstaw prawnych ku temu, orzekały o przekroczeniu uprawnień przez wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, którzy przekazywali spis wyborców w danej gminie, zawierający dane osobowe tych wyborców operatorowi wyznaczonemu do wykonania czynności technicznych w związku z organizacją wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej w 2020 roku".

To naruszenie Konstytucji i obraza moralności publicznej

"Ten projekt jest niezgodny z Konstytucją. Ustawa nie może zastępować sędziów. Tymczasem w uzasadnieniu tego projektu powiedziano wprost, że sędziowie źle orzekają, dlatego trzeba pozbyć się tych wydanych orzeczeń. A nowe mają być już słuszne. To nie ma nic wspólnego z demokratycznym państwem prawnym" - mówi w rozmowie z OKO.press konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski.

"Co więcej, projektodawca jawnie występuje przeciwko prawom obywatelskim. Przekazanie tych danych było jaskrawym naruszeniem prawa do prywatności, nie znajdującym żadnego oparcia w przesłankach art. 33 Konstytucji. A przede wszystkim było ono nieproporcjonalne".

O tym, że przekazanie danych będzie naruszeniem prawa od początku, alarmowały organizacje strażnicze i prawnicze. 23 kwietnia 2020 Fundacja im. Stefana Batorego, Fundacja Panoptykon, Helsińska Fundacja Praw Człowieka i Sieć Obywatelska Watchdog Polska rozesłały apel do wszystkich gmin i miast. Wskazywano w nim jednoznacznie, że nie ma jeszcze ustawy o wyborach kopertowych, więc zarówno decyzja premiera jak i żądania Poczty Polskiej nie mają żadnego oparcia w prawie.

Kilka miesięcy później Wojewódzki Sąd Administracyjny unieważnił zresztą decyzję premiera. Orzekł także, że jego działanie stanowiło naruszenie konstytucyjnej zasady legalizmu oraz Kodeksu wyborczego. Sprawa ta obecnie oczekuje na rozstrzygnięcie przed Naczelnym Sądem Administracyjnym.

Ten sam WSA w czerwcu 2022 roku orzekł także, że udostępnienie danych było naruszeniem przepisów RODO (sprawa dotyczyła decyzji Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych o umorzeniu postępowania po skardze obywatela).

"Wójtowie, burmistrzowie, prezydenci, którzy - jak wskazuje uzasadnienie - byli »naszymi« ludźmi i te dane przekazali, tym bardziej powinni być pociągnięci do odpowiedzialności" - dodaje prof. Piotrowski. - "Premier za swoją bezprawną decyzję też powinien ponieść odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu, a jeśli nie tam, to przed sądem powszechnym. Ta decyzja i wykonywanie jej przez organy samorządowe stanowiło ingerencję w podstawowe prawa i wolności jednostki. To był podstępny zamach na prawa obywatelskie.

W państwie prawa tego rodzaju postępowanie nie może być nagradzane. A ta ustawa ma na celu wywołanie takiego demoralizującego efektu. Ona jest sprzeczna z zasadami moralności publicznej i tym bardziej nie może być w żadnym wypadku uznana za zgodną z konstytucją".

Jak wskazuje prof. Piotrowski, uchwalenie tej ustawy ma również zapewnić wójtom, burmistrzom i prezydentom możliwość kandydowania w kolejnych wyborach samorządowych. W przypadku ciążących na nich wyrokach byłoby to niemożliwe.

Którzy samorządowcy przekazywali dane?

Sieć Obywatelska Watchdog Polska błyskawicznie podjęła się żmudnego procesu weryfikacji, które gminy zdecydowały się przekazać dane Poczcie Polskiej. 27 kwietnia 2020 rozesłała do wszystkich gmin w Polsce dwa pytania – Czy przekazały dane o wyborcach Poczcie Polskiej, a jeśli nie, to czy zamierzają to zrobić przed wejściem w życie ustawy o wyborach korespondencyjnych.

W Polsce jest 2477. Dane przekazało Poczcie aż 19 proc. z nich, czyli 470 gmin.

Sieć Obywatelska Watchdog stworzyła nawet mapę, na której zaznaczono gminy i udostępniono wymienioną z nimi korespondencję. Można to również sprawdzić na specjalnej stronie oraz w raporcie, który opublikowano po roku od rozpoczęcia akcji.

"Na zielono zaznaczone są gminy, które danych nie przekazały, na niebiesko te, które przekazały dane, ale zaszyfrowane (bez klucza), na czerwono zaznaczono gminy, które dane przekazały. Kolor czarny to gminy, które również przekazały dane wyborców Poczcie Polskiej i na które złożyliśmy zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do prokuratury. Kolor żółty, to odpowiedzi niejasne" - czytamy w raporcie.

"Analiza danych z poszczególnych województw wykazała, że najczęściej dane ze spisu wyborców Poczcie Polskiej przekazywały gminy z województw - podlaskiego (39,6 proc.) i lubelskiego (37,3 proc.), najrzadziej z dolnośląskiego (3,7 proc.) i pomorskiego (3,7 proc.)"

W podsumowaniu akcji fundacja powoływała się na badania doktora Jarosława Kantorowicza z Uniwersytetu w Leiden, który na podstawie tych danych obliczył, że "polityczne powiązanie wójtów/burmistrzów/prezydentów z władzą centralną prowadziło do około 20–25 punktów procentowych większego prawdopodobieństwa przekazania danych ze spisów wyborców Poczcie Polskiej".

Zdaniem fundacji te okoliczności powinny być brane pod uwagę w sprawach karnych o przekroczenie uprawnień. Wpływa to bowiem na ocenę, czy władze samorządowe zostały wprowadzone w błąd przez władze centralne, "a na ile zabrakło im kompetencji do oceny sytuacji, ulegli naciskom, a na ile świadomie naruszali swoje uprawnienia".

"Pojawiło się widmo kary"

W 2020 roku Watchdog Polska złożył 204 zawiadomienia do prokuratury w sprawie przekazania danych. W nielicznych przypadkach śledczy decydowali się na wszczęcie postępowań, które były szybko umarzane. Stowarzyszenie składało wtedy zażalenia do sądu.

"Większość z tych spraw utknęła w Sądzie Rejonowym w Szamotułach, gdzie trafiło 135 zażaleń na odmowę wszczęcia śledztw przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Część spraw trafiła do sądów, które uznały, że nie ma potrzeby wszczynać postępowania. W niektórych przypadkach sądy uznały, że sprawa zasługuje na osądzenie, a Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska udało się zostać subsydiarnym oskarżycielem (w 3 sprawach – Wapno, Lubień, Tokarnia). W jednej z nich – gmina Wapno – zapadł już wyrok" - wyjaśnia Katarzyna Batko-Tołuć, wiceprezeska i dyrektorka programowa organizacji.

"Dlaczego po dwóch latach pojawia się nowa wersja ustawy o bezkarności? W lecie 2022 roku Sieć Obywatelska Watchdog Polska złożyła kolejnych 266 zawiadomień o popełnieniu przestępstwa. Co więcej, po dwóch latach ruszyła w końcu sprawa w Szamotułach. W pierwszym rozpatrywanym przypadku, sąd nakazał wszczęcie śledztwa. Tak więc pojawiło się widmo kary. A nie od tego ma się kryszę, żeby karę ponosić. Kary są dla zwykłych obywateli, a nie ustosunkowanych".

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze