0:000:00

0:00

Wszystko zaczęło się od listu, który wicenaczelny włoskiego dziennika "La Repubblica" rozesłał 12 marca 2020 do największych redakcji w całej UE. "Zostaliśmy z tą epidemią sami" - żalił się m.in. na łamach "Gazety Wyborczej" Gianluca Di Feo. Oskarżał przy tym Brukselę o to, że choć posiada "aparat administracyjny i techniczny", to "unika podjęcia interwencji".

Temat podchwyciły prorządowe i niechętne Unii media, w tym portal wPolityce.pl. O nieobecnej UE pisała także "Rzeczpospolita". Sensację zwietrzyli komentatorzy na Twitterze. Lawinę wpisów 13 marca zapoczątkował specjalista od sondaży i prawicowy publicysta Marcin Palade.

Wkrótce "gdzie jest Unia Europejska?" dopytywali na Twitterze politycy - od posłów PiS, po aktywistę i byłego kandydata na prezydenta Warszawy Jana Śpiewaka.

"Wiadomości" TVP w głównym wydaniu 13 marca 2020 wyemitowały materiał pt. "Bruksela bezradna wobec epidemii".

"Żyją swoim własnym biurokratycznym życiem, z realnym światem, nie mają aż tak dużo wspólnego"

- mówił o unijnych urzędnikach jeden z "ekspertów".

"Unia Europejska póki co bezradnie rozkłada ręce i patrzy na to, jak koronawirus zbiera śmiertelne żniwo pośród państw członkowskich. [...] Pokazuje to jej słabość i konieczność głębokiej reformy" - usłyszeliśmy w materiale.

Jego autorzy przytaczają argumentację KE, że nie ma ona kompetencji do regulowania ochrony zdrowia w państwach członkowskich.

Ale...

"Traktatem nie są też objęte kompetencje UE dotyczące wymiaru sprawiedliwości. A wymiar sprawiedliwości w Polsce jest krytykowany" - tłumaczy szybko widzom TVP publicysta "Sieci" Andrzej Potocki.

UE najostrzej krytykują dziś ci, którzy jeszcze niedawno zarzucali jej, że za bardzo wtrąca się w sprawy państw członkowskich.

Przypomnijmy. Zarówno organizacja systemu ochrony zdrowia, jak i sądownictwa, pozostają w rękach państw członkowskich. Chyba że dane państwo - jak Polska w sprawie "reform" sądowych - łamie unijne prawo i podważa podstawowe wartości. Wtedy Komisja Europejska może zareagować.

Polskie sądy i koronawirus to dwie zupełnie osobne kwestie, chyba że w walce z epidemią jakiś kraj postanowił nie stosować się do zasad funkcjonowania Unii.

Kompetencje UE

Komisja Europejska ma obowiązek w swojej pracy kierować się zasadami pomocniczości (ang. subsidiarity) i proporcjonalności (ang. proportionality).

Zakres działań UE obejmuje dziedziny, za które odpowiada wyłącznie Unia, te współdzielone z państwami członkowskimi oraz te należące do wyłącznej kompetencji państw członkowskich.

W tematach współdzielonych, zgodnie z zasadą pomocniczości, UE powinna "ingerować" tylko wówczas, gdy jest to konieczne, a podobnego lub lepszego efektu nie da się uzyskać bez jej pomocy.

Zasada proporcjonalności oznacza natomiast, że zakres i forma działań UE nie wykracza poza minimum konieczne do realizacji postanowień Traktatów.

Ochrona zdrowia to obszar, w którym Unia ma bardzo ograniczone pole manewru. Jej kompetencje dość ogólnie określa art. 168 Traktatu o Funkcjonowaniu UE. Czytamy w nim:

"Działanie Unii, które uzupełnia polityki krajowe, nakierowane jest na poprawę zdrowia publicznego, zapobieganie chorobom i dolegliwościom ludzkim oraz usuwanie źródeł zagrożeń dla zdrowia fizycznego i psychicznego. Działanie to obejmuje zwalczanie epidemii, poprzez wspieranie badań nad ich przyczynami, sposobami ich rozprzestrzeniania się oraz zapobiegania im, jak również informacji i edukacji zdrowotnej, a także monitorowanie poważnych transgranicznych zagrożeń dla zdrowia, wczesne ostrzeganie w przypadku takich zagrożeń oraz ich zwalczanie".

Badania nad epidemiami dla UE prowadzi Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ang. European Centre for Disease Prevention and Control, ECDC), ulokowane w Sztokholmie. Rolą KE jest zachęcanie państw członkowskich do uwzględnienia ekspertyz ECDC. Unia nie ma jednak narzędzi, by cokolwiek na swoich członkach wymusić.

Nie może np. nakazać polskim władzom, by zamknęły szkoły albo rządowi Hiszpanii, by wykonywał konkretną liczbę testów.

Niesolidarne państwa członkowskie

Jak na razie KE zachęca państwa członkowskie, by koordynowały zakupy środków ochronnych w ramach jednolitego systemu przetargów. Polska dołączyła do niego dopiero niedawno, z sześcioletnim opóźnieniem. Jak przypomniał w "Gazecie Wyborczej" Tomasz Bielecki, gdy szerzyła się świńska grypa, nasz rząd protestował przeciwko naciskom UE, która nakłaniała go do zakupu szczepionek.

W liście z "La Repubblica" Gianluca Di Feo wskazuje, że Włochy bezskutecznie apelowały do Europy o dostawy maseczek. Odpowiedź na apel mogła przyjść jednak jedynie z poszczególnych państw członkowskich, które takie artykuły produkują, nie z samej Brukseli.

To członkowie UE, w tym Polska, okazały niesolidarność, nie Unia.

Część państw w ramach przepisów o stanie wyjątkowym wprowadziła nawet ograniczenia w eksporcie sprzętu medycznego. UE próbuje nakłonić je do zmiany decyzji. Po tym, jak zakaz wprowadzili Niemcy, w Brukseli pojawiły się pogłoski, że Komisja może wszcząć wobec nich procedurę przeciwnaruszeniową.

W ramach swoich uprawnień KE zamierza przeznaczyć dodatkowe środki na badania naukowe, które mogą pomóc zwalczyć epidemię.

„Szykujemy finansowy zastrzyk dla europejskich naukowców. Zmobilizowaliśmy 140 mln euro ze środków publicznych i prywatnych, które przeznaczymy na obiecujące badania dotyczące szczepionek, leczenia i diagnozowania” – mówiła na konferencji prasowej 10 marca przewodnicząca KE.

„Będziemy codziennie odbywać telekonferencje z ministrami zdrowia i spraw wewnętrznych państw UE. Powołamy zespół wirusologów i epidemiologów, który przygotuje i będzie regularnie aktualizował wytyczne dla całej Europy. Podliczamy dostępny sprzęt ochronny i respiratory, analizujemy możliwości produkcji i dystrybucji. Te dane są kluczowe” – podkreśliła Von der Leyen.

Unia może pomóc gospodarce

Unia ma możliwości, by zapobiec gospodarczemu wstrząsowi, który grozi Europie walczącej z epidemią. Najnowsze prognozy wzrostu dla UE i strefy euro nie są optymistyczne. Do drzwi Unii puka recesja, choć jeszcze miesiąc temu zapowiadano, że unijna gospodarka w 2020 roku urośnie o 1,4 proc. PKB.

Dlatego KE zapowiedziała utworzenie "Koronafunduszu Inwestycyjnego", w ramach którego chce zmobilizować 37 mld euro (początkowo miało to być 25 mld). Zamierza czasowo zrezygnować z wymogu, by państwa członkowskie zwracały niewydane zaliczki na fundusze strukturalne i inwestycyjne. Kraje Unii miałyby wykorzystać je od razu, przekierowując do:

  • ochrony zdrowia;
  • małych i średnich przedsiębiorstw;
  • rynku pracy;
  • innych potrzebujących sektorów gospodarki.

W sumie ma to być 7,9 mld euro, co przy unijnych regułach współfinansowania ma pozwolić zmobilizować dodatkowe 29 mld.

Wsparcie dla Polski, według najnowszych szacunków KE, ma wynieść 1,125 mld euro.

Przeczytaj także:

Oprócz tego UE zamierza wesprzeć Europejski Fundusz Inwestycyjny gwarancją w wysokości 1 mld euro. Pieniądze, przekierowane z unijnego budżetu, mają stanowić zachętę dla banków, by udzielały pożyczek małym i średnim przedsiębiorstwom.

Komisja ma także pomysł, by wydłużyć okres działania unijnego Funduszu Solidarności (powstał jako reakcja na kryzys uchodźczy), w ramach którego na 2020 dostępnych jest wciąż 800 mln euro, i zezwolić na wydanie części pieniędzy na ochronę zdrowia. Fundusze z Europejskiego Funduszu Dostosowania do Globalizacji (179 mln euro w 2020 roku) mają posłużyć jako wsparcie dla osób na umowach cywilnoprawnych i bezrobotnych.

Unia obiecuje poluzowanie obecnie obowiązujących reguł tak, by umożliwić państwom członkowskim przekazanie pomocy publicznej firmom, które najbardziej jej potrzebują. Taka pomoc jest w UE ograniczona ze względu na ostre wymogi antydumpingowe.

Bruksela czasowo zezwoli także państwom członkowskim zadłużyć się mocniej niż pozwalają unijne zasady z Paktu Stabilności i Wzrostu. Te ustalone są na sztywno – deficyt w poszczególnych krajach nie powinien przekraczać 3 proc. PKB, dług publiczny – 60 proc. PKB.

Wracają granice

Jednolity rynek UE opiera się na czterech swobodach: przepływu osób, kapitału, towarów i usług. Brak faktycznych granic wewnątrz strefy Schengen to doskonałe warunki do rozprzestrzeniania się epidemii.

Komisja chce, żeby wszelkie decyzje dotyczące wewnętrznych granic Unii były podejmowane wspólnie, aby uniknąć rozbieżności w poszczególnych państwach członkowskich oraz utrzymać delikatną równowagę rynku.

Co tydzień spotykać ma się koordynacyjna grupa robocza ds. granic, w ramach której kraje Unii, sekretariat Rady oraz przedstawiciele Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej (Fronteksu) wymienią się informacjami i podejmą próby skoordynowania polityki migracyjnej.

W środę 11 marca Austria jako pierwszy kraj Schengen powiadomiła KE o tymczasowym przywróceniu kontroli na granicy z Włochami. Jej śladami poszedł rząd Słowenii. Budapeszt poinformował o zakazie wjazdu dla obywateli Włoch.

Następnego dnia kontrole na granicach przywróciły także Słowacja i Czechy. W piątek 13 marca taką samą decyzję podjęła Bułgaria oraz Polska. Kontrole mają obowiązywać od niedzieli 15 marca, na początek przez 10 dni.

Eksperci Komisji podkreślają, że jak na razie długofalowy wpływ wirusa na europejską gospodarkę jest trudny do przewidzenia. Już dziś warto jednak zacząć mobilizować środki, by pomóc najbardziej dotkniętym sektorom. Szczególnie ucierpieć mogą transport, turystyka, handel oraz przemysł.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze