0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Lukasz Giza / Agencja GazetaLukasz Giza / Agencj...

Na początku epidemii w Polsce prognozy wyglądały katastroficznie, niektóre mówiły nawet o 20 proc. bezrobocia do końca roku. Ostatnie tygodnie przynoszą dobre wiadomości.

Wzrost bezrobocia rejestrowanego przyhamował, ale sam ten fakt może mieć po części związek z niskimi świadczeniami i niechęcią Polaków do urzędów pracy. Ale mamy też inne dane: wyniki drugiej edycji badania Diagnoza Plus. To inicjatywa czterech ośrodków badawczych i think tanków ekonomicznych: GRAPE, CASE, IBS i CenEA.

Z opublikowanego dziś (22 lipca) raportu wynika, że bezrobocie zaczęło nawet minimalnie spadać - z 5,7 proc w kwietniu do 5,4 proc. w czerwcu 2020

To nie jedyny ciekawy wniosek z Diagnozy Plus.

Dwa bezrobocia: rejestrowane i BAEL

Na początek przypomnijmy: GUS podaje dwie różne wartości bezrobocia: bezrobocie rejestrowane i bezrobocie według metodologii Międzynarodowej Organizacji Pracy.

Bezrobocie rejestrowane to comiesięczne dane z Urzędów Pracy. To prosta liczba, pokazująca ile osób zarejestrowało się jako bezrobotne.

GUS-owska definicja nie jest zgodna z międzynarodową definicją. GUS realizuje też jednak Badanie Aktywności Ekonomicznej Ludności według metodologii Międzynarodowej Organizacji Pracy. Tutaj bezrobotny to osoba w wieku 15-74 lata, która spełnia jednocześnie trzy warunki:

  • w okresie badanego tygodnia nie była osobą pracującą,
  • aktywnie poszukiwała pracy, tzn. podjęła konkretne działania w ciągu 4 tygodni (wliczając jako ostatni – tydzień badany), aby znaleźć pracę,
  • była gotowa (zdolna) podjąć pracę w ciągu dwóch tygodni następujących po tygodniu badanym.

Wyniki BAEL publikowane są raz na kwartał, nie mamy więc jeszcze wiarygodnych danych - wg tej metodologii - o wpływie pandemii na rynek pracy. W pierwszym kwartale 2020 bezrobocie według BAEL wyniosło w Polsce 3,1 proc.

Warto przypomnieć, że stopa bezrobocia nie pokazuje nam odsetka osób niepracujących w całej populacji, jak się czasem błędnie sądzi.

Stopa bezrobocia to odsetek ludzi bez pracy, którzy jej aktywnie poszukują w grupie osób aktywnych zawodowo (pracujący + bezrobotni).

Ci, którzy nie pracują i pracy nie szukają to bierni zawodowo. Według najnowszego, pełnego badania BAEL z IV kwartału 2019, to ponad 13 milionów osób (w tym m.in. ok. 7,5 mln emerytów i emerytek oraz 5 mln w wieku produkcyjnym nieaktywnych zawodowo).

O różnicach między oboma wskaźnikami autorzy Diagnozy piszą:

"Definicja bezrobocia w danych rejestrowych różni się od stosowanej przez GUS w badaniach ankietowych (a zatem także od definicji bezrobocia w badaniu D+). W danych z rejestrów urzędu pracy figurują osoby spełniające łącznie wszystkie kryteria ustawowe, które deklarują aktywne szukanie pracy i gotowość jej podjęcia. Te osoby mogą odpowiadać inaczej w badaniach ankietowych"

Wyjątkowość Diagnozy plus polega na tym, że wyniki BAEL poznajemy raz na kwartał, a comiesięczny odczyt bezrobocia rejestrowanego mówi nam zbyt mało o kryzysowym rynku pracy. Stąd pomysł, aby rynek pracy monitorować częściej. Badanie nie jest też zwykłym sondażem. Próba wynosi aż 20 tys. osób.

Przeczytaj także:

Bezrobocie spadło

Z Diagnozy Plus wynika dobra informacja - bezrobocie nie tylko przestało rosnąć, ale spadło. Wynik poprzedniego badania Diagnozy z kwietnia to 5,7 proc. W ciągu dwóch miesięcy wskaźnik ten spadł do 5,4 proc. Tutaj znów warto wykonać zastrzeżenie - to wynik, którego nie można porównać z bezrobociem rejestrowanym. To w czerwcu 2020 wyniosło 6,1 proc.

Wyniki Diagnozy mają w zamyśle być porównywalne z badaniem BAEL. I chociaż to inne badanie, więc mogą występować różnice, to jednak takie samo rozumienie bezrobocia w jednym i drugim oraz podobne metodologie pozwalają nam oba wyniki porównać. Dlatego w pierwszej edycji Diagnozy mieliśmy bardzo silny skok z 3,1 proc. BAEL w pierwszym kwartale 2020 do 5,7 proc. To oczywiście wynik koronakryzysu i nałożonych na firmy obostrzeń.

Czerwcowy wynik pokazuje nam, że sytuacja na rynku pracy się normalizuje.

Mniej pracy zdalnej

Diagnoza pokazuje też inne trendy wśród osób bez pracy.

Chociaż bezrobocie przestało rosnąć, to wciąż mamy do czynienia z wyjątkowymi czasami. Normalnie około 8 proc. osób bez pracy angażuje się w szukanie nowego zatrudnienia. Teraz to ponad 4 razy więcej - 35 proc. Dużo wyższa jest też gotowość do podjęcia pracy - 40 proc., wobec 11 proc. w „normalnych” czasach.

I chociaż wiele danych wskazuje, że sytuacja na rynku pracy poprawia się, to nie znaczy to wcale, że polski rynek pracy ominą wszelkie konsekwencje kryzysu.

Wciąż ponad jedna czwarta badanych (26,2 proc.) zgłasza niższy dochód niż przed pandemią.

To mniej niż w kwietniu (35,7 proc.), ale to wciąż duży spadek dochodów. Co więcej, 5 proc. badanych zgłasza brak dochodów, a ta liczba nie zmieniła się od kwietnia.

Część spadku dochodów w czerwcu to paradoksalnie wynik państwowej pomocy w postaci tarcz antykryzysowych. Firma, która taką pomoc otrzymywała, mogła zdjąć z siebie ciężar utrzymania pracownika, jednocześnie obniżając mu wynagrodzenie. W deklaracjach dotyczących wynagrodzenia widać też lekkie odbicie na rynku pracy. Odsetek deklaracji o zwiększeniu wynagrodzenia wzrósł o 3 pkt proc., z 9,8 proc. do 12,9 proc.

Znacznie spadła liczba osób pracujących z domu. Spośród tych, które w kwietniu deklarowały pracę z domu, w czerwcu tylko jedna trzecia dalej pracowała w ten sposób. Może to sugerować, że prognozy o przerzuceniu się wielu firm na pracę zdalną wszędzie, gdzie to tylko możliwe, były przedwczesne.

Prawie 8 mln osób narażonych na zakażenie

Zmiany na rynku pracy i ryzyko zakażenia są różne dla różnych branż. Nie każda praca wymaga kontaktu z innymi ludźmi. Autorzy Diagnozy oszacowali też, ile pracowników na wczesnym etapie epidemii (tzn. przed wprowadzeniem restrykcji w marcu) było silnie narażonych na zakażenie koronawirusem. Liczby te wahają się między 202 tys. na Opolszczyźnie a 1,1 mln na Mazowszu.

Liczby rozkładają się mniej więcej według liczby ludności w poszczególnych województwach, ale zwraca uwagę, jak duża część pracowników była mocno narażona. W całej Polsce to 7,8 mln osób.

A w Polsce to ryzyko i tak było mniejsze niż w innych krajach, jak wynika z pracy Piotra Lewandowskiego z Instytutu Badań Strukturalnych. We Francji, Włoszech czy Niemczech narażonych było jeszcze więcej osób ze względu na inną strukturę zatrudnienia i częstsze kontakty społeczne.

1,7 mln miejsc pracy dotkniętych kryzysem

Badacze oszacowali też liczbę miejsc pracy dotkniętych spowolnieniem gospodarczym. Według województw liczby znów wahają się między województwem opolskim (40 tys.) a mazowieckim (266 tys.). Łącznie to 1,7 mln miejsc pracy w całym kraju.

Niepoważnie w tym kontekście brzmią deklaracje polityków PiS o milionach uratowanych miejsc pracy.

Przedstawiciele rządu podawali najróżniejsze liczby. Prezydent Duda mówił jeszcze w maju o 2,5 mln; w tym samym miesiącu Mateusz Morawiecki podbił stawkę do 4 mln a minister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Marlena Maląg regularnie mówi w mediach o 5 mln.

Pod koniec maja zapytaliśmy kancelarię prezydenta, premiera oraz MPRIPS o źródło danych. Po ponad dwóch tygodniach otrzymaliśmy odpowiedź jedynie z biura prasowego prezydenta. Według biura prezydent bazował „przede wszystkim na informacjach i wyliczeniach Polskiego Funduszu Rozwoju”.

Ustalenia Diagnozy Plus w wątpliwość podają pesymistyczną prognozę NBP, która bezrobocie ujmuje w metodologii BAEL. Raport NBP na podstawie danych z 2 lipca przewiduje, że w 2020 roku bezrobocie wyniesie 5 proc. A to daje ponad 50-procentowy wzrost w ciągu roku. To natomiast dane średnioroczne. Sam raport zakłada ciągły wzrost bezrobocia w każdym kwartale w 2020 roku, aż do 6,4 proc. w czwartym kwartale. Następnie analitycy NBP założyli bardzo powolny spadek przez kolejne dwa lata i 5,1 proc. bezrobocia w czwartym kwartale 2022 roku. Według Diagnozy Plus spadek następuje już teraz.

Warto więc czekać na kolejne dane i na gusowski BAEL, którego wyniki poznamy pod koniec sierpnia. Na razie Diagnoza Plus to kolejny kamyczek do względnie optymistycznego obrazu gospodarki po najnowszych informacjach o produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej.

;

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze