Donald Trump i prawica wychwalają Billa Gatesa za to, że w końcu porzucił „klimatyczne oszustwo”. Choć Gates w tym samym wpisie promuje rozwiązania, które tę samą prawicę powinny zadziwić. Ale oburzenia na szczepionki dla bydła i paliwo z alg nie ma
„Ja (MY!) właśnie wygraliśmy wojnę z Przekrętem o Zmianie Klimatu. Bill Gates w końcu przyznał, że całkowicie mylił się w tej kwestii. Wymagało to odwagi i wszyscy jesteśmy za to wdzięczni” – stwierdził Donald Trump na swej platformie Truth Social.
„Bill Gates odwołuje zmianę klimatu. Zagłady ludzkości jednak nie będzie” – głosi w tytule portal wGospodarce.pl.
„Gates podważył dogmat klimatyzmu. Zagłady ludzkości nie będzie” – wtóruje redakcja DoRzeczy.
„Arcykapłan nowej religii stracił wiarę w swe dogmaty. Bill Gates uważa, że zmiany klimatyczne nie są poważnym problemem” – dodaje wPolityce.
„Żeby było jasne: zmiana klimatu to bardzo ważny problem. Trzeba go rozwiązać, podobnie jak inne problemy, takie jak malaria i niedożywienie” – twierdzi tymczasem Gates w publikacji, którą tak triumfalnie przyjęła amerykańska i polska prawica.
Walczący z „klimatyzmem” politycy i publicyści najwyraźniej nie potrafili lub nie chcieli tego doczytać. Być może dla nich to i dobrze. Gdyby w słowa miliardera wczytali się dokładniej, mogliby go uznać nie za „nawróconego”, lecz kolejnego „klimatystę”, który w imię ideologii chce zaszczepiać krowy i kazać nam latać na paliwie z roślin.
Współzałożyciel Microsoftu faktycznie zmienił narrację o zmianie klimatu i globalnym ociepleniu.
Ostatnio na swym blogu Gates opublikował obszerną notkę, w której wezwał do „strategicznego zwrotu”. Przyznaje w niej, że przyjęte cele klimatyczne nie zostaną zrealizowane, a według aktualnych prognoz Ziemia do końca wieku będzie o 2-3 st. C cieplejsza niż przed nadejściem ery przemysłowej. Jak przekonuje miliarder, nie oznacza to jednak końca cywilizacji.
„Chociaż zmiana klimatu będzie miała poważne konsekwencje – zwłaszcza dla mieszkańców najbiedniejszych krajów – nie doprowadzi ona do zagłady ludzkości. W najbliższej przyszłości ludzie będą mogli żyć i rozwijać się w większości miejsc na Ziemi” – twierdzi.
Jeszcze niedawno jego narracja brzmiała inaczej. W 2021 roku miliarder napisał książkę „Jak ocalić świat od katastrofy klimatycznej”. Przekonywał w niej, że bez innowacji „nie utrzymamy Ziemi w stanie nadającym się do zamieszkania”, a wpływ na ludzi „najprawdopodobniej będzie katastrofalny”.
„New York Times” przypomina zaś niedawny esej Gatesa. Jeszcze w 2023 roku pisał on, że zmiana klimatu już teraz wpływa na życie większości ludzi, a „kiedy myślimy o jej wpływie na nasze rodziny i przyszłe pokolenia, może to wydawać się przytłaczające”.
Gates od początku tego wieku włożył miliardy dolarów w działania na rzecz ochrony klimatu. Od czasu, gdy kilka lat temu przestrzegał przed katastrofą i rozumiał związane z tym obawy, niewiele zmieniło się na lepsze. Jest wręcz przeciwnie. I nie chodzi nawet o to, że globalne misje gazów cieplarnianych wciąż rosną (co jest prawdą), lecz o to, że wielu liderów ze świata polityki i biznesu odchodzi od celów klimatycznych.
Dotyczy to również wielkich korporacji technologicznych i USA. Stany Zjednoczone po ponownym objęciu władzy przez Donalda Trumpa nie tylko wycofują się z własnych polityk klimatycznych, ale i usilnie (w tym za pomocą finansowego szantażu) dążą do blokowania działań na arenie międzynarodowej.
Według Davida Callahana, redaktora naczelnego Inside Philanthropy, zmiana kierunku debaty może więc być odpowiedzią Gatesa na otwarcie wrogie ataki Republikanów w tej sprawie. „Można sobie wyobrazić, że to kontynuacja dążenia do przesunięcia się w stronę centrum i unikania bycia celem administracji Trumpa” – powiedział Callahan w rozmowie z „NYT”.
„Konfliktowanie się z administracją prezydenta nie leży w interesie Microsoftu. Gates mógł więc złagodzić swoją retoryką, by jakoś tego Trumpa próbować oswoić” – ocenia w rozmowie z OKO.press Marcin Popkiewicz, badacz megatrendów, ekspert ds. transformacji energetycznej i współzałożyciel portalu Nauka o Klimacie.
Za znamienne można więc uznać fakt, że tak samo jak ze stron rządowych USA znikają odniesienia do zmiany klimatu, tak ze strony internetowej organizacji Gatesa zniknął wspomniany esej z 2023 roku (z wycofaniem książki może być już trudniej).
A co ze wspomnianym wcześniej „strategicznym zwrotem”? Według miliardera polega on na tym, że nadrzędnym celem nie powinno być ograniczanie emisji gazów cieplarnianych, lecz poprawa dobrostanu ludzi. Podstawę powinien stanowić więc rozwój gospodarczy, który umożliwi biedniejszym państwom lepsze przygotowanie się do cieplejszego świata i stworzenie lepszych systemów opieki zdrowotnej.
„Chociaż zmiana klimatu dotknie ubogich ludzi bardziej niż kogokolwiek innego, dla zdecydowanej większości z nich nie będzie ona jedynym, a nawet największym zagrożeniem dla ich życia i dobrobytu. Największymi problemami są ubóstwo i choroby, tak jak zawsze to było” – pisze Gates.
Jednym z podnoszonych przez niego argumentów jest badanie naukowców z Uniwersytetu Chicago. Ich eksperyment wykazał, że po uwzględnieniu oczekiwanego wzrostu gospodarczego w krajach o niskich dochodach liczba prognozowanych zgonów spowodowanych zmianą klimatu spada o ponad połowę. Dlatego zdaniem miliardera skupienie się na poprawie zdrowia i dobrostanu to „najlepsza obrona przeciwko zmianie klimatu”.
W skrócie: recepta na upały to klimatyzacja, a recepta na wybuch epidemii po powodzi to placówki medyczne, które będą w stanie leczyć wszystkich chorych. „Rozwój nie zależy od pomocy ludziom w adaptacji do cieplejszego klimatu – rozwój to adaptacja” – twierdzi.
Klimatolodzy nie twierdzą jednak, że z powodu zmiany klimatu cywilizacja upadnie. Gates – świadomie lub nie – stosuje argumentację „ataku chochoła” (słomianej kukły), czyli przedstawia tezę w wypaczony sposób, by móc ją potem łatwiej obalić.
Co podnoszą naukowcy, to fakt, że huragany, fale upałów i inne katastrofy klimatyczne już teraz zabijają ludzi, niszczą domy i infrastrukturę, utrudniają uprawę żywności itp. A im dłużej będziemy zwlekać z redukcją emisji, tym bardziej te problemy będą się pogłębiać i tym trudniej będzie się przystosować.
„Wszystko to jest ze sobą bezpośrednio powiązane. Nie da się rozwiązać złożonych problemów rozwojowych i zdrowotnych, ignorując zmianę klimatu” – komentuje Rachel Cleetus, dyrektorka Unii Zaniepokojonych Naukowców, która zrzesza dziesiątki tysięcy osób w USA.
„List Billa Gatesa wcale nie jest tak kontrowersyjny, jak sugerują nagłówki. W rzeczywistości Gates nie kwestionuje potrzeby działań klimatycznych – podkreśla tylko, że trzeba je prowadzić mądrze i z myślą o poprawie ludzkiego życia. Niestety, jego intencje zostały przeinaczone i wykorzystane przez sceptyków, co w niefortunny sposób kreuje – ku uciesze wielu – fałszywy wybór między rozwojem, zdrowiem a klimatem” – komentuje dla OKO.press Katarzyna Snyder z Instytutu Zielonej Gospodarki, ekspertka w dziedzinie globalnej polityki klimatycznej.
Część ekspertów nie godzi się jednak na przeciwstawianie działań na rzecz klimatu i pomocy dla ubogich. Przecież kiedy administracja Trumpa cięła wydatki na międzynarodową opiekę zdrowotną, nie przeniosła tych pieniędzy na programy klimatyczne.
Zdaniem Michaela Oppenheimera, profesora nauk o Ziemi i stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Princeton, Gates przedstawia więc fałszywą dychotomię „zazwyczaj propagowaną przez sceptyków klimatycznych”.
Znacznie dalej w swym komentarzu idzie prof. Michael Mann z Uniwersytetu Pensylwania, jeden z najbardziej cenionych klimatologów na świecie. Według Manna klimat i zdrowie ludzkie są nierozerwalnie związane, a „biedni i uciśnieni” wcale nie mają pilniejszych problemów. „W rzeczywistości jest wręcz przeciwnie: to właśnie oni są najbardziej zagrożeni zmianą klimatu, ponieważ mają najmniej bogactwa i odporności” – pisze Mann.
I dodaje: „To, co przedstawia Gates, nie jest uzasadnionym argumentem, który można przedstawić w dobrej wierze. To oklepane slogany przemysłu paliw kopalnych. Przyłapanie na ich powtarzaniu jest równie żenujące, jak przyłapanie – mówiąc metaforycznie – z ręką w nocniku”.
Zdaniem ekspertów fałszywe jest również twierdzenie Gatesa, że wzrost gospodarczy w krajach rozwijających się jest sprzeczny z polityką klimatyczną. „Ani jedna osoba na świecie nie przedstawia takiego argumentu. Żaden z biednych krajów nigdy nie był zobowiązany do redukcji emisji” – podkreśla na łamach Fast Company Jigar Shah, współdyrektor firmy konsultingowej zajmującej się czystymi technologiami.
Nie oznacza to jednak, że sprawa jest zero-jedynkowa. „I możemy to sobie uświadomić na polskim przykładzie. Ograniczanie emisji, wojna w Ukrainie, bezpieczeństwo energetyczne, wysokie koszty energii w Polsce… to wszystko zagadnienia, które się ze sobą łączą. Nie możemy więc uznać, że liczy się tylko redukcja emisji CO2. Gdy Gates pisze, że zmiana klimatu jest jednym z poważnych, a nie jedynym problemem, którym należy się zająć, ma więc rację” – ocenia Popkiewicz.
Warto mieć też na uwadze, że najbardziej ambitny cel klimatyczny dotyczący temperatury – ograniczenie globalnego ocieplenia do 1,5 st. C – został wyznaczony przez biedne kraje wyspiarskie. Bo to właśnie one w pierwszej kolejności mogą zniknąć przez wzrost poziomu morza.
„Dlaczego mamy cel 1,5 st. C? Ponieważ te najsłabiej rozwinięte kraje, małe państwa wyspiarskie, zjednoczyły się, by powiedzieć: tego chcemy. To nie wielkie, bogate kraje forsowały ten cel” – zauważa Leah Stokes, profesor nauk politycznych na Uniwersytecie Kalifornijskim w Santa Barbara.
Przykłady wyspiarskich państw pokazują też kolejną lukę w logice Gatesa: trudno przystosować się do życia na wyspie, która zniknie. W innych przypadkach adaptacja też nie zawsze będzie możliwa (a z pewnością nie wyeliminuje zagrożeń). Zarówno adaptacja, jak i wzrost gospodarczy, mają więc limity.
„W przypadku braku skoordynowanych działań globalne ocieplenie mogłoby prawdopodobnie doprowadzić do przekroczenia granic naszych zdolności adaptacyjnych jako gatunku” – tłumaczy Mann.
„Gospodarki nie mają szans na rozwój, gdy są wielokrotnie nękane przez katastrofy spowodowane zmianą klimatu” – dodaje Cleetus.
Można uznać, że Gates w pewien sposób przypomina więc Bronisława Komorowskiego. Były prezydent podczas kampanii sprzed dekady został zapytany przez młodego człowieka, jak żyć za 2 tys. złotych miesięcznie. W odpowiedzi usłyszał: „Trzeba zmienić pracę i wziąć kredyt”.
Gates przedstawia się jako techno-optymista. Jak tłumaczy, już dziś innowacje przyniosły wiele korzyści. Dzięki nim w ciągu zaledwie dekady Międzynarodowa Agencja Energetyczna zmniejszyła prognozy emisji CO2 w 2040 r. z 50 do 30 miliardów ton dwutlenku węgla rocznie. Czyli o ponad 40 proc.
Miliarder podnosi, że osiągnięto to m.in. dzięki ulepszeniom pojazdów elektrycznych, a także znacznie tańszej energii ze słońca i wiatru oraz magazynom energii. „Ogólnie rzecz biorąc, są one tak samo tanie, a nawet tańsze niż ich odpowiedniki oparte na paliwach kopalnych” – pisze Gates.
Według niego mimo to wciąż brakuje narzędzi, by rosnące zapotrzebowanie na energię zaspokoić bez zwiększania emisji CO2. „Ale będziemy mieli potrzebne narzędzia, jeśli skupimy się na innowacjach” – przekonuje.
I jest przekonany, że w przyszłości innowacje pomogą zmniejszyć emisje w sektorach, w których obecnie jest to niezwykle trudne – lub na sposoby, które są dziś niezwykle trudne. To np.:
„Dzięki odpowiednim inwestycjom i polityce w ciągu najbliższych dziesięciu lat będziemy mieli nowe, przystępne cenowo bezemisyjne technologie gotowe do wdrożenia na dużą skalę” – przekonuje miliarder, który zaangażowany jest w wiele związanych z tym projektów. Jego zdaniem problem w tym, że alarmistyczne tony przekierowują zbyt dużo uwagi na cele krótkoterminowe, co szkodzi promowaniu najlepszych rozwiązań w dłuższej perspektywie.
I jest to kolejna argumentacja co najmniej dyskusyjna.
„Dla człowieka wyposażonego wyłącznie w młotek wszystko zaczyna przypominać gwoździe” – stwierdził pół wieku temu Abraham Maslow. Zdaniem prof. Manna gdyby słynny psycholog żył do dziś, powiedziałby, „Jeśli twoim jedynym narzędziem jest technologia, każdy problem wydaje się mieć swoje technorozwiązanie”.
Prof. Mann przypomina przy tym, że w latach 90. XX w. Microsoft słynął z wydawania oprogramowania pełnego luk w zabezpieczeniach. Krytycy twierdzili, że Gates przedkładał przedwczesne udostępnianie funkcji i zyski nad bezpieczeństwo i niezawodność. „Jego reakcja na najnowszego robaka lub wirusa, który powodował awarię komputera i naruszał dane osobowe? »Hej, mamy na to łatkę!« Dokładnie takie samo podejście zastosował Gates w odniesieniu do kryzysu klimatycznego” – twierdzi klimatolog.
Mann krytykuje miliardera za promowanie hipotetycznych lub niszowych technologii (jak małe reaktory jądrowe i wychwytywanie CO2 z atmosfery), których nie da się rozbudować w odpowiednim czasie. Jak tłumaczy, prowadzi to do podwójnie niebezpiecznej sytuacji. Z jednej strony blokowane są znacznie bezpieczniejsze i bardziej niezawodne opcje, z drugiej zaś wciąż podtrzymywany jest pretekst do spalanie paliw kopalnych. „Po co w końcu dekarbonizować, skoro możemy rozwiązać problem później za pomocą »łatki«?” – pyta retorycznie Mann.
I podsumowuje: „Rzecz w tym, Billu Gatesie: nie ma »łatki« na kryzys klimatyczny. I nie ma sposobu na zrestartowanie planety, jeśli ulegnie awarii.”
Podobnie widzi to Popkiewicz. Choć zgadza się, że pieniądze na ochronę klimatu powinny być wydawane lepiej, to jednak na liście „lepszych wydatków” z pewnością nie wymieniłby małych reaktorów jądrowych, wychwytywania CO2 z atmosfery czy wodoru.
„Gates w nieuzasadniony sposób podważa znaczenie odnawialnych źródeł energii i magazynów, które są najlepszym sposobem na ograniczanie emisji w energetyce. To rozwiązanie opłacalne już teraz – i to nie tylko pod względem czysto finansowym. Zamiast tego promuje on rozwiązania niszowe, niepewne i kosztowne, które odwlekają potrzebę ograniczania emisji na niedookreśloną przyszłość”– twierdzi ekspert.
Redaktor serwisu Naukaoklimacie.pl, dziennikarz, prowadzi w mediach społecznościowych profile „Dziennikarz dla klimatu”, autor tekstów m.in. dla „Wyborczej” i portalu „Ziemia na rozdrożu”.
Redaktor serwisu Naukaoklimacie.pl, dziennikarz, prowadzi w mediach społecznościowych profile „Dziennikarz dla klimatu”, autor tekstów m.in. dla „Wyborczej” i portalu „Ziemia na rozdrożu”.
Komentarze