0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Grzegorz Skowronek / Agencja GazetaGrzegorz Skowronek /...

Minister Błaszczak był gościem „Sygnałów Dnia” w środę 27 grudnia 2017 (nagranie można odsłuchać lub jego streszczenie przeczytać tutaj).

Heroiczne zmagania ministra spraw wewnętrznych z prawdą i zdrowym rozsądkiem - z których wychodzi zazwyczaj zwycięsko, a prawda i zdrowy rozsądek ponoszą sromotną klęskę - były wielokrotnie odnotowywane przez OKO.press. Minister Błaszczak odkrywał np. istnienie „stref szariatu” czy opanowanych przez islamistów „no-go zones” w miastach Zachodniej Europy (nonsens, jak pisaliśmy tutaj) lub wyliczał kwotę należnych Polsce odszkodowań od Niemców (na bilion dolarów). Błaszczakowi wydawało się także, że „Obywatele RP” chcą mu odebrać prawo do manifestowania własnych poglądów (było dokładnie odwrotnie), a za zamachy terrorystyczne w Nicei latem 2016 roku odpowiedzialny jest „multikulturalizm” (wątpliwe). Minister Błaszczak ma w OKO.press bogatą kartotekę. Jego wypowiedzi wielokrotnie wzbudzały w zespole OKO.press troskę o stan bezpieczeństwa kraju, za który minister jest odpowiedzialny - a trudno tą misją obarczać kogoś, kto ewidentnie traci kontakt z rzeczywistością.

Także w „Sygnałach Dnia” minister Błaszczak dał świadectwo swojemu niepokojącemu oderwaniu od faktów. Mówił:

Można powiedzieć w ten sposób: tydzień temu, bo wtedy prezydent podpisał ustawy, w Polsce skończył się komunizm, gdyż wymiar sprawiedliwości wyszedł z komunizmu de facto bez zmian
Dokładnie na odwrót - zmiany w sądownictwie to powrót do PRL
Sygnały Dnia, 1 PR,27 grudnia 2017

Warto najpierw przypomnieć, że minister Błaszczak trochę się spóźnił. Już 28 października 1989 roku koniec komunizmu w Polsce ogłosiła aktorka Joanna Szczepkowska. Polecamy ten fragment ministrowi:

Szczepkowska nie wytrzymała i powiedziała Błaszczakowi, co myśli.

„Po 1989 roku byliście przez lata w opozycji w wolnym i demokratycznym sejmie, na dobrych poselskich posadach. Nie brzydziliście się jakoś tymi komunistycznymi pieniędzmi. Policyjny piesku. Jedyne co umiesz to łasić się i podawać lapę. Nie masz własnych myśli, nie masz własnego zdania, możesz tylko ściągać i powtarzać cudze słowa jako swoje. Jesteś idealnym typem komunistycznego aparatczyka. Ale My stworzymy Nową Solidarność, a wtedy PiS pierwszy Cię wyrzuci, bo będą potrzebowali silniejszych” - pisze Joanna Szczepkowska.

Potraktowana dosłownie wypowiedź ministra jest oczywiście absurdem. PRL był monopartyjną komunistyczną dyktaturą; III RP to demokratyczne państwo z kapitalistyczną gospodarką (różnic jest więcej, ale te są zasadnicze). PRL - Szczepkowska miała oczywiście rację - upadł w 1989 roku.

W wypowiedzi ministra Błaszczaka pojawia się jednak ślad pewnego argumentu: koniec komunizmu w Polsce nastąpił po zmianach wprowadzonych przez PiS w sądownictwie, które wyszło jego zdaniem „bez zmian” z czasów PRL. Zaledwie dwa dni przed wypowiedzią ministra opublikowaliśmy dokładnie na ten temat obszerną analizę pióra Stanisława Zakroczymskiego, autora wywiadu-rzeki z prof. Adamem Strzemboszem, nestorem polskich prawników i jednoznacznym przeciwnikiem zmian wprowadzanych przez PiS. Zakroczymski porównuje regulacje wprowadzone przez PiS z zasadami, według których funkcjonował wymiar sprawiedliwości w PRL. Okazuje się, że

jest dokładnie odwrotnie niż mówi Błaszczak - zmiany wprowadzane przez PiS przybliżają ustrój polskiego sądownictwa do czasów PRL.

W PRL funkcjonowała np. zasada kadencyjności sędziów Sądu Najwyższego, którzy byli powoływani na 5-letnią kadencję przez Sejm. To do niej nawiązuje bezpośrednio zasada, żeby o „przedłużeniu” misji kończącego 65 lat sędziego decydował prezydent - bo nad sędzią wisi cały czas groźba de facto politycznej weryfikacji. Tych podobieństw jest znacznie więcej.

Minister Błaszczak mówił następnie o decyzji Komisji Europejskiej, która 20 grudnia 2017 rozpoczęła wobec Polski formalną procedurę w sprawie zagrożenia praworządności w naszym kraju w związku z reformami sądownictwa. Błaszczak mówił, że „na Malcie zabito dziennikarkę, która odkryła korupcję na najwyższych szczeblach władzy i Komisja się tym nie zajmuje” i próbował zrzucić odpowiedzialność za możliwe sankcje na opozycję, która - jego zdaniem - „donosi” do Brukseli.

Pierwsza z tych wypowiedzi jest fałszem, druga - manipulacją. W listopadzie 2017 roku w Parlamencie Europejskim odbyła się debata w sprawie praworządności na Malcie. „Rzeczpospolita” pisała wówczas:

„Europosłowie apelowali w niej m.in., by UE zajęła się kwestią rejestrowania na Malcie firm, które w ten sposób unikają płacenia podatków w swoich krajach, kwestią prania brudnych pieniędzy na Malcie, jak również wyjaśnienia zabójstwa dziennikarki Daphne Caruany Galizii. Wskazywali na przestępczość w tym kraju, która - ich zdaniem - jest zagrożeniem dla praworządności. Dyskusję rozpoczął wiceszef KE Frans Timmermans”.

Także teza o „donoszeniu” przez opozycję do Brukseli była wielokrotnie już sprawdzana. Przypomnijmy krótko:

  • Unia Europejska nie jest obcym mocarstwem, które nas podbiło, ale demokratycznym klubem, do którego wstąpiliśmy dobrowolnie;
  • opozycja nie musi o niczym informować Brukseli, bowiem kraje Unii pilnie śledzą to, co się dzieje w Polsce, i także bez europosłów PO mieliby wyrobione zdanie na ten temat.

Biedny minister Błaszczak! Tak się stara - a co wypowiedź, to wpadka.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze