0:000:00

0:00

"Staram się wykonywać polecenia, zachowywać neutralnie i nie mieć zdania w tej sprawie" - tłumaczył policjant zatrzymanemu Robertowi Kowalskiemu, już w suce, pod łódzkim komisariatem.

"Osoba podejrzana dopuściła się wtargnięcia na teren cmentarza i na polecenie zarządcy nie opuściła go" - tak brzmi uzasadnienie zarzutu "naruszenia miru domowego" z art. 193 kodeksu karnego, który usłyszało 11 osób, w tym Robert Kowalski, autor filmów OKO.press oraz nasz operator. Aktywiści twierdzą, że żadnego polecenia zarządcy nie słyszeli.

Wszyscy oni zatrzymani zostali po 1.00 w nocy 24 kwietnia na łódzkim cmentarzu, podczas próby blokowania ekshumacji ciała mecenas Joanny Agackiej-Indeckiej, byłej prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, ofiary katastrofy smoleńskiej. Jej 81-letnia matka, także adwokat, Elżbieta Agacka-Gajdowska poruszyła niebo i ziemię, by nie dopuścić do bezczeszczenia zwłok córki (pisaliśmy o tym tu i tu). Bez skutku.

Zatrzymanie uczestników blokady nastąpiło w trybie art. 244 par 1. kpk.

Policja ma prawo zatrzymać osobę podejrzaną, jeżeli istnieje uzasadnione przypuszczenie, że popełniła ona przestępstwo, a zachodzi obawa ucieczki lub ukrycia się tej osoby albo zatarcia śladów przestępstwa bądź też nie można ustalić jej tożsamości albo istnieją przesłanki do przeprowadzenia przeciwko tej osobie postępowania w trybie przyspieszonym.

Suka

"Stoimy teraz pod komisariatem nr 4. W suce jest nas trzech zatrzymanych i siedmiu policjantów. Mamy być przesłuchani, mają skierować wniosek do sądu z art. 193 kk" - mówi Robert Kowalski. Zadzwonił o 2.40.

Art. 193 kk to - paradoksalnie - jedno z "Przestępstw przeciwko wolności": "Kto wdziera się do cudzego domu, mieszkania, lokalu, pomieszczenia albo ogrodzonego terenu albo wbrew żądaniu osoby uprawnionej miejsca takiego nie opuszcza, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku".

Robert: "Zatrzymali w sumie 11 osób. Są to: Rafał Suszek (fizyk matematyczny z UW, OKO.press opisywało m.in. jak został pobity podczas blokowania marszu ONR 1 marca 2018), Klementyna Suchanow (Warszawski Strajk Kobiet, pisarka, jedna z rzucających jajkami w rządowe limuzyny 8 grudnia 2017, relacja tutaj), Urszula Kitlasz i jej mąż Konrad Korzeniowski, Iwona Wyszogrodzka (prowadziła relację na FB z akcji na cmentarzu), Dawid Winiarski (programista stron komputerowych), Jan Wójtowicz, student II roku fizyki, Anna Rykała i Anna Prus (obie z Warszawskiego Strajku Kobiet), no i my z operatorem" - mówi Robert.

"Anię Rykałę poznałem w lipcu 2017 na protestach w Warszawie. Jej 10-letnia córka Nina ćwiczyła w przerwie demonstracji, zrobiliśmy z tego filmik »Akrobacje wolności«" - dodaje.

Zdjęcia autorstwa Klementyny Suchanow pochodzą z FB Elżbiety Podleśnej (aktywistki Warszawskiego Strajku Kobiet, terapeutki, uczestniczki blokady Marszu Niepodległości 11 listopada 2017), która uczestniczyła w akcji, ale nie weszła na teren cmentarza.

Jak powiedziała OKO.press Klementyna Suchanow, przed akcją długo rozmawiała z Elżbietą Agacką-Gajdowską i uzyskała moralną zgodę matki na próbę obywatelskiej interwencji przeciw ekshumacji ciała jej córki. "Już na cmentarzu, podczas interwencji policji, spotkałyśmy się wzrokiem i pani Elżbieta uśmiechała się. Jestem z tego samego rocznika, co jej córka".

Telefon

"Niech pan nie będzie złośliwy, proszę przestać rozmawiać" - słyszę głos policjanta w tle.

"Nie jestem złośliwy, ja pracuję" - mówi Robert Kowalski.

"Są prowadzone czynności. Pan utrudnia" - mówi policjant.

"Osoba zatrzymana może telefonować. Dzwonię do swojego szefa, zdaję relację z tego, co się stało" - wyjaśnia Robert.

Chwila ciszy.

"Na jakiej jesteśmy ulicy?" - pyta Robert policjanta.

"Na Kopernika" - odpowiada już grzecznie policjant. A Robert opowiada dalej.

Wejście

"Cały wielki cmentarz przy Ogrodowej był obstawiony przez żandarmerię, wokół była też masa policji.

Szliśmy w 11 osób. Po 22.00 zaczęliśmy się przedzierać przez sąsiedni cmentarz prawosławny, powoli, jakby to były podchody, chwilami na czworakach. Było mokro, bo o 20.00 lunęło, potem na szczęście deszcz tylko kropił.

Przeskoczyliśmy przez mur tak wysoki, że trzeba było korzystać z gałęzi drzewa. Kamerzysta niósł kamerę, ja tarabaniłem się z torbą z obiektywami i zapasowymi bateriami. Skradaliśmy się jak dzieciaki, harcerze. Kilkaset metrów drogi zajęło nam dwie godziny. Alejki były oświetlone, chowaliśmy się za nagrobkami. Od 00.40 czekaliśmy blisko grobu. O 01.00 przeskoczyliśmy ostatni mur, na tę godzinę zapowiedziano ekshumację.

Włączyliśmy kamerę, jej światło nas zdradziło, od razu podskoczyło czterech żandarmów.

Żandarmeria

Takie dzieciaki, ale zachowywali się strasznie, popychali, łapali za ręce. Świecili nam latarkami w oczy. Chcieli nas odepchnąć od grobu.

Robili wrażenie jakby byli przerażeni naszym wejściem, nie wiedzieli co robić. Wciąż próbowali nas blokować, groziło to rozbiciem kamery. Świecili też latarkami w kamerę, operator bał się, że ją uszkodzą. Ktoś zapytał: »Ludzie co wy robicie, dlaczego nam przeszkadzacie?«. Nie umieli odpowiedzieć.

To jest zawstydzające - powiedziałem - żeby tak kalać mundur, w mundurze kneblować media.

Reszta aktywistów rozbiegła się, żandarmi ich gonili, szarpali, wszystkich wyłapali.

»Zdjąć mi tą kamerę. Nie mogą filmować« - słyszałem krzyki (chyba) dowódcy.

Słyszałem, jak Rafał Suszek tłumaczy kilku żandarmom, dlaczego tu jesteśmy, zrobił im mini wykład o prawach i wolnościach obywatelskich, szacunku do ludzkiego ciała po śmierci.

Dawid Winiarski mówił mi, że żandarmi byli ordynarni, wyzywali go do najgorszych i solidnie poszarpali.

Grób

Na grobem stał biały namiot, taki turecki, oświetlony.

Wszędzie kręciła się żandarmeria. Koło namiotu kilku patomorfologów, może nawet kilkunastu, takich ekshumatorów w białych fartuchach plus paru facetów po cywilnemu, pewnie prokuratorów. Obok stół, na nim coś stało, ale jeszcze nie trumna.

Na krzesełku przed namiotem siedziała piękna pani, matka, ubrana uroczyście [Elżbieta Agacka-Gajdowska, adwokat, 81-letnia matka Joanny Agackiej-Indeckiej], jeszcze z jakąś młodszą kobietą.

Nie mogłem do niej podejść, zresztą nie chciałem.

Siedziała jak pieta bez dziecka, złamana, z niesłychaną godnością, nie miałem śmiałości się do niej odezwać. Dziewczyny coś do niej krzyczały: »Przepraszamy za to, co się tu wyprawia«.

Iwona Wyszogrodzka przekonywała żandarmów, żeby nie pozwolili na takie cierpienie matki.

Potem matka weszła do namiotu.

Żandarmeria wezwała policję. I o dziwo, odpuściła i przez dobre 10 minut udało nam się nakręcić sporo materiału.

Policja

Na cmentarz wjechało kilka suk. Policjantów było 30, może 40. Obstawili wejście do namiotu i zasłonili nam widok.

Ich dowódca też zaczął wrzeszczeć, żeby nie filmować.

Było takie popychanie bez sensu. Policjant-dowódca zaczął szarpać operatora, mnie złapał za ramiona. Poprosiłem, żeby się przedstawił. Pokazał palcem na naszywkę z nazwiskiem, ale było ciemno. Poprosiłem, żeby ją oświetlił, albo podał nazwisko, bo taki ma obowiązek.

Ale on chwycił mnie i mocno popchnął, zupełnie niepotrzebnie. Nawet nie bolało, ale było to takie agresywne zachowanie, aż się wzburzyłem, powiedziałem, że polski policjant nie powinien tak się zachowywać. Niech się pan wstydzi, czy jakoś tak.

Reszta policjantów zachowywała się inaczej. Przewracali oczami, że to nie ich bajka. Polityka - westchnął jeden z nich. Potem w suce policjant, na oko 30 lat, powiedział mi, że... regularnie czyta OKO.press. I pochwalił się, że 1 proc. z podatku wpłacił na Centrum Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych w Warszawie.

Nas zwinęli pierwszych. Potem zaczęli wynosić pozostałych, którzy usiedli na ziemi. Obserwowaliśmy to już z naszej suki.

Pikieta

Od 23.00 przed główną bramą cmentarza stała pikieta adwokatek i adwokatów ze świeczkami, ale myśmy już wtedy przedzierali się na cmentarz. Gdy nas wieźli suką wciąż było tam ze 20 osób, ktoś nam nawet pokazał literę V na palcach, taka trochę śmieszna scena, klimaty jak za komuny".

Policjant

Proszę Roberta, żeby zapytał policjanta w suce, czy nie jest mu głupio.

"Nie jest panu głupio, tak po ludzku?" - pyta Robert.

"Dlaczego?"

"No pan przeszkadza dziennikarzom w pracy i uczestniczy w takich akcjach na cmentarzu".

"Staram się wykonywać polecenia, zachowywać neutralnie i nie mieć zdania w tej sprawie" - słyszę głos policjanta.

Nie chce podać nazwiska.

Przesłuchania

O 4.15 zatrzymani są na komendzie, trwają badania alkomatem i przesłuchania, trzy osoby zostały już zwolnione. Robert Kowalski i operator OKO.press zostają przesłuchani przed 5 rano, w suce, bo zabrakło miejsca na komendzie.

Puszczają ich o 4.55. Nie odbierają sprzętu.

Wszyscy zatrzymani mają w najbliższych trzech dniach stawić się w łódzkiej komendzie i złożyć zeznania w charakterze świadków "w sprawie naruszenia miru".

Rafał Suszek powiedział, że szacunek do grobów to kulturowy archetyp. Naruszają go zwykle najeźdźcy. Chcieliśmy tu być, żeby okazać matce solidarność, pokazać niezgodę na naruszanie tabu.

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Robert Kowalski

Dziennikarz radiowy i telewizyjny, producent, reżyser filmów dokumentalnych. Pracował w m.in Polskim Radiu, „Panoramie” TVP2. Był redaktorem naczelnym programu „Pegaz” i szefem publicystyki kulturalnej w TVP1. Współpracuje z Krytyką Polityczną, gdzie przeniósł zdjęty przez „dobrą zmianę” program „Sterniczki” z Radiowej Jedynki. Tworzy cykl „Kamera OKO.press”.

Komentarze