0:000:00

0:00

Przestój w branży eventowej i kulturze trwa już sześć tygodni. Zgodnie z rządowym planem "odmrażania" gospodarki, imprezy masowe, a także wydarzenia skupiające większe grupy osób do codzienności wrócą jako ostatnie. Praca stanęła nie tylko w agencjach eventowych, klubach, teatrach, muzeach czy firmach szkoleniowych.

Wraz z nimi w zawieszeniu są artyści, fotografowie, animatorzy, edukatorzy, korektorzy, tłumacze, pracownicy gastronomii, ochroniarze, przewoźnicy, firmy prowadzące wynajem sprzętu, oferujące usługi sprzątające i hotelarze.

Eksperci (m.in. prof. Jerzy Hausner czy Krzysztof Czyżewski) w "Alercie dla Kultury" apelują do rządu o natychmiastowe wprowadzenie działań osłonowych, które uchronią pracowników przed zwolnieniami i pozwolą utrzymać lokalny potencjał twórczy".

Jak czytamy w "Alercie", tylko w sektorze kultury zatrudnionych jest 320 tys. osób, a jego udział w gospodarce szacuje się na 3,5 proc. PKB. To więcej niż generuje rolnictwo i górnictwo.

Eksperci zwracają też uwagę na prekaryjny charakter sektora kultury, który ujawnił kryzys: praca od projektu do projektu, nieosadzona na etacie, nisko uposażona.

OKO.press o kłopotach branży artystycznej pisało 13 marca 2020. Teraz wracamy do sześciu bohaterów i sprawdzamy, jak sobie radzą w drugim miesiącu "zamrożenia".

"Toczy się walka o utrzymanie zatrudnienia"

Maciek Zygmunt, krakowski fotograf i filmowiec, prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą. Najbardziej bał się, że będzie musiał ją zawiesić. Rządowa tarcza antykryzysowa pomogła mu zabezpieczyć pierwszy miesiąc, gdy zleceń było mało. "Umorzyłem spłatę ZUS-u. 1 500 zł kosztów mniej, kiedy masz ograniczone przychody, dla mnie to duża pomoc. Załapałem się też na postojowe. Po tygodniu od złożenia wniosku na konto dostałem 2080 zł".

Uważa, że w działalności jednoosobowej łatwiej o pieniądze z tarczy, bo spadki przychodów od razu są duże. "Problem mogą mieć większe firmy. Sam mam wątpliwości czy postojowe będzie mi przysługiwać w kolejnych miesiącach. W przepisach nie doprecyzowano czy znów trzeba będzie wykazać spadek z przychodów z miesiąca na miesiąc, czy punktem odniesienia będzie miesiąc, w którym zarabialiśmy normalnie".

Przeczytaj także:

W branży toczy się walka o utrzymanie zatrudnienia. "Póki co etaty są ograniczane, pracodawcy obniżają czas pracy. Robią wszystko co się da, żeby nie zwalniać. Ale dookoła ludzie i tak tracę pracę. W dużych firmach na pierwszy ogień idą ci, których koszt zwolnienia jest niższy. Czyli raczej na umowach na czas określony".

Jak przetrwa najbliższe miesiące? "Wciąż dostaję małe zlecenia, takie, w których nie ma czynnika ludzkiego. Nie fotografuję ludzi, ale zaczynam powoli przekwalifikowywać się, żeby robić animacje czy tutoriale w formie wideo. Mamy nadzieję, że nasza branża wróci jesienią, ale już wszyscy chcielibyśmy normalnie pracować, chociaż zdajemy sobie sprawę, że sytuacja epidemiczna musi się ustabilizować".

"Nie znam nikogo, komu udałoby się skorzystać z tarczy"

Piotr, fotograf z Trójmiasta w rozmowie sprzed miesiąca mówił OKO.press, że bardziej niż koronawirusem martwi się tym, czy będzie miał jak zapłacić kredyt. Kredyt udało się zamrozić, choć bank rozpatrzył wniosek dopiero po pobraniu raty za kwiecień. Firma leasingowa na wnioski o odroczenie opłaty nie odpowiada.

Co jeszcze się zmieniło?

"Nic, trwam w zawieszeniu" — mówi Piotr. "Od naszej ostatniej rozmowy pojawiły się jedynie te wszystkie tarcze antykryzysowe, ale z takimi obostrzeniami, że nie znam nikogo, komu udałoby się z nich skorzystać. Ja nie załapałem się na nic, nawet na dodatek opiekuńczy".

Dlaczego Piotr nie może skorzystać z tarczy? Teoretycznie dla osób w podobnej sytuacji stworzono zapis o świadczeniach postojowych. Ale żeby ubiegać się o świadczenia, przychód w miesiącu poprzedzającym złożenie wniosku musi spaść o min. 15 proc. w stosunku do poprzedniego miesiąca. "W lutym miałem jeszcze duże projekty, za które fakturę wystawiłem dopiero w marcu, więc na papierze spadku dochodów nie było. Co z tego, że żadnych nowych zleceń już nie ma".

A dodatek opiekuńczy? Nie należy się, bo żona jest na macierzyńskim.

"Pani w ZUS stwierdziła, że jestem tak uprzywilejowany, że nic nie dostanę. Kiedy zapytałem: a co, gdybym skłamał i nie powiedział o żonie i macierzyńskim? Śmiała się, że wtedy bym dostał. Ja nie wiem, czy to takie śmieszne" - komentuje Piotr.

Teraz rozważa pożyczkę 5 tys., którą oferuje rząd w ramach nowej tarczy. "Ale sprawdzamy z księgowym pięć razy, czy to na pewno bezzwrotne" - zastrzega. Tymczasem, jak mówi - przejadają oszczędności, a ratuje ich pensja żony, która ma umowę o pracę.

Jak wygląda sytuacja wśród fotografów? "Wszyscy jesteśmy w zawieszeniu, nie wiemy, co dalej. Nie ma żadnych szczególnych perspektyw, bo nawet zakładając, że sytuacja zacznie wracać do normy, to nie wiadomo kiedy pojawią się zlecenia, kiedy ruszy organizowanie wydarzeń. Teatr też stoi, nie ma prób, nie ma premier".

"Martwimy się o każdy kolejny dzień"

Arlena Zarzycka prowadzi firmę "Animatria", która przygotowuje animacje na wydarzeniach dla dzieci. OKO.press opowiadała, że epidemia zaburzyła sezonowość, z której utrzymują się firmy takie jak jej. I że pracę z dnia na dzień straciły osoby współpracujące z nią dorywczo - animatorzy, artyści, konferansjerzy. "Nie mamy im czego zaproponować" — mówiła.

Jej firma skorzystała ze zwolnienia z ZUS i jednorazowej dopłaty na utrzymanie działalności. "W ten sposób byliśmy w stanie pokryć 2/3 kosztów utrzymania, ale nie pozwala to utrzymać pracowników i życia firmy na bezstresowym poziomie. Martwimy się o każdy kolejny dzień".

Z etatowych pracowników żaden nie stracił pracy.

"Nie zwolniłam ich, nie dlatego, że pomogło mi państwo, tylko dlatego, że ich cenie i nie chciałabym zostawiać ich w trudnej sytuacji. Pensje lecą z oszczędności firmy, a te kiedyś też się skończą"

Co by pomogło?

"Zniesienie podatku dochodowego i VAT-u z poprzednich miesięcy. I kolejne dopłaty, szczególnie na utrzymanie zatrudnienia. Jeśli wrócimy do pracy, ale bez pracowników, to też sobie nie poradzimy.

Rząd nie do końca zdaje sobie sprawę, ile zależy od branży eventowej. Rozumiem, że mamy być otwarci jako ostatni, ale brak wydarzeń generuje straty dla gastronomii, wynajmu sprzętu, transportu, hotelarstwa i wielu, wielu innych podmiotów. Część z nich już dziś pada, a gdy znikają przychody dla nich, to znikają też dla państwa. I za chwilę będziemy mieć ogromny problem".

"Wpadamy w spiralę kosztów, potrzebujemy planu"

Przetrwać stara się też firma Marka, koordynatora konferencji biznesowych z Warszawy. Zatrudnia 15 osób, wszystkich na umowy o pracę.

"Wszystkie wydarzenia odwołane aż do wakacji. Od początku roku nie zarobiliśmy ani złotówki - wszystko idzie na pensje, wpadamy w spiralę kosztów" — mówi Marek.

Jak radzą sobie inne firmy z branży?

"Mają zwykle pracowników na zleceniach, więc szybko ich pozwalniali i starają się przeczekać. My mamy inny model biznesowy, pracowników na umowach. W obecnej sytuacji wychodzimy na tym gorzej" - mówi Marek, który najbardziej boi się tego, że zakaz zgromadzeń będzie obowiązywał również jesienią, a wtedy branżę wydarzeniową czeka załamanie. "Ludzie potracą pracę i nie mam pojęcia, gdzie ją znajdą".

Żeby dotrwać do jesieni, firma, w której pracuje Marek, stara się skorzystać z tarczy antykryzysowej - finansowanie przez państwo 40 proc. przeciętnego wynagrodzenia pracowników firm dotkniętych przestojem. Żeby ubiegać się o pomoc, musiano obniżyć pensje 0 20 proc., odpowiednio zmniejszono też etaty.

"Wszyscy pracownicy się zgodzili, wniosek o pomoc w ramach tarczy złożono 1 kwietnia. Od tamtej pory cisza - nie wiadomo nawet kiedy wniosek zostanie rozpatrzony" - mówi Marek.

Od tej pomocy zależy przetrwanie firmy. "Plan jest taki, żeby do wakacji wspierało nas państwo, tak żeby zostały nam środki, żeby utrzymać zatrudnienie przez kolejne 3 miesiące - do października". Wtedy najprawdopodobniej firma będzie mogła ruszyć z konferencjami, choć to nic pewnego.

Co jeśli zakaz wydarzeń masowych będzie trwał dalej? "Wtedy się poddajemy i zamykamy firmę" - mówi Marek. "Nie udźwigniemy dłużej pensji i kosztów stałych".

Od rządu Marek oczekuje planu. "Musimy wiedzieć, jak ma wyglądać odmrażanie gospodarki, potrzebujemy jakiejkolwiek informacji, wstępnej prognozy, nawet jeśli czarnej. To pozwala rozmawiać z partnerami, myśleć nad strategią przetrwania. Na razie mamy same blokady do odwołania, które nie pozwalają nic zaplanować".

"Nie wiemy co się dzieje, nie możemy planować"

17 kwietnia o odwołaniu letniego festiwalu muzyki elektronicznej „Audioriver” poinformował organizator Piotr Orlicz. „Zmiana, to mało powiedziane. Ostatnie sześć tygodni wywróciło wszystko do góry nogami.

Specyficzna polityka informacyjna rządu, sprawia, że nie wiemy w zasadzie, co się dzieje. I to jest nasz największy problem, bo niczego nie możemy zaplanować”.

Żeby podjąć decyzję o przyszłości festiwalu, Piotr sprawdził plany „otwarcia” w innych europejskich państwach. „Większość z nich podjęła decyzję o zawieszeniu imprez masowych do 31 sierpnia. Tak zrobiły Niemcy, Dania czy Belgia. Moglibyśmy przełożyć festiwal na wrzesień, ale nie wiemy, co z transportem międzynarodowym, a 80 proc. naszych artystów to artyści zagraniczni”.

Żeby firma ucierpiała jak najmniej stara się negocjować stawki z partnerami. „Część pracy promocyjnej została wykonana. Będziemy starać się negocjować umowy. Apeluję też do naszych fanów, żeby nie zwracali biletów. Będą kolejne edycje i bilety zakupione teraz, będą ważne za rok. Oczywiście, jeśli ktoś chce zwrotu, to zwrócimy 100 proc. wartości biletu, choć dla nas to oznacza dodatkowy koszt, jaką jest prowizja za zwrot dla bileterii.

To kwoty rzędu setek tysięcy złotych. Jeśli uda nam się uniknąć zwrotów, to pomoże w utrzymaniu płynności”.

Czego mu brakuje w propozycjach rządu? „Zwolnienie z ZUS, okej. Ale w żadnej z tarcz, 1.0, 2.0 i przeciekach z 3.0, nie ma mowy o rekompensacie kosztów poniesionych przy przygotowaniu wydarzeń, które nie doszły do skutku. A te kwoty mogą doprowadzić do bankructwa firmy, które były budowane latami. Mam znajomych w wielu branżach i jeszcze nie słyszałem, żeby ktokolwiek załapał się na rządową pomoc. Mam nadzieję, iż może w kolejnych odsłonach, znajdziemy jakieś programy pomocowe dla branży związanej z produkcją wydarzeń kulturalnych”.

"Pomoc? Tylko wzajemna"

Małgorzata Jędrzejczak, w marcu 2020, po 15 latach pracy w branży, założyła własną działalność gospodarczą. Automatycznie spadły jej wszystkie zlecenia i była zmuszona ją zawiesić. Straciła też możliwość dorabiania, bo często na organizowanych przez siebie wydarzeniach sama pracowała "biegała z tacą" czy "ogarniała faktury".

"Zajęłam się robieniem kiszonek, rozpaczliwie szukającą pracy dorywczej albo zdalnej. Dużo osób zmienia teraz kreatywnie branże i nagle okazuje się, że potrzebują kogoś, kto np. będzie odpisywał na maile w helpdesku" — mówi Małgorzata.

I, po sześciu tygodniach, udało się. "Na umowę o pracę zatrudnili mnie znajomi z jednej z knajp, z którą współpracowałam. Sami mają krucho, ale są porządnymi, pomocnymi ludźmi. Dostałam kawałek etatu, żebym była ubezpieczona. Wsparcie z tarczy i tak mi nie przysługiwało. Na razie opieram się na oszczędnościach i wzajemnej, międzyludzkiej pomocy.

To akurat jeden z niewielu plusów tej pandemii - staliśmy się bardziej życzliwi, otwarci, pomocni, otwarci dla innych i nie tak ślepo podążający za kasą. Trudna sytuacja dotyczy nas wszystkich i solidaryzujemy się oddolnie".
;

Udostępnij:

Marta K. Nowak

Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze