0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

PiS uzupełnia „tarczę antykryzysową” nową ustawą. Od wtorku do czwartku do godz. 01:05 Sejm obradował nad rządowym projektem ustawy o szczególnych instrumentach wsparcia w związku z rozprzestrzenianiem się wirusa SARS-CoV-2.

Posłowie projekt otrzymali we wtorek 7 kwietnia godzinę przed posiedzeniem Sejmu. Trudno więc mówić o zachowaniu jakichkolwiek zasad prawidłowej legislacji. Rząd znowu w ostatniej chwili wrzuca projekt i dyskutuje go w Sejmie tylko dla zachowania pozorów.

Posłowie i posłanki opozycji zgłaszali, że nie mieli czasu na zapoznanie się z treścią ustawy:

Ustawa trafiła do Komisji Finansów Publicznych, gdzie obradowano do późnych godzin nocnych. Podsumowaniem trybu prac nad ustawą jest sytuacja, gdy przedstawiciel rządu musiał poprosić o przerwę, bo nie mógł uzasadnić omawianej poprawki. Powód? Mail od Ministerstwa Cyfryzacji trafił do spamu.

"Nie mogliśmy się temu przyjrzeć z należytą starannością, bo nie było czasu. Pracowaliśmy do czwartej rano, ale mimo to istnieje ryzyko, że w tej ustawie znalazła się cała masa zapisów, które są po prostu szkodliwe" - mówił o nocnych pracach w komisji Dariusz Rosati podczas dyskusji na posiedzeniu plenarnym 8 kwietnia. Powiedział też, że odrzucono poprawki KO, w tym 20 miliardów złotych na ochronę zdrowia.

Po kilku godzinach dalszych prac w komisji, Sejm wznowił pracę po 22:00. Poseł sprawozdawca Henryk Kowalczyk z dumą ogłosił, że wśród ośmiu przyjętych poprawek, są również poprawki opozycji. Jednak to zaledwie 10 proc. wszystkich poprawek, żadna z nich nie dotyczyła najważniejszych przepisów. Cztery przyjęte poprawki klubu KO dotyczyły przede wszystkim spraw szkolnictwa wyższego: ważności legitymacji studenckich i spłaty kredytów studenckich w czasie epidemii.

Przegłosowano również poprawkę PiS, która pozwala premierowi podczas epidemii ogłosić za pomocą rozporządzenia dodatkowy dzień wolny od pracy. Być może chodzi tutaj o maksymalne możliwe opóźnienie terminu wyborów.

Po przegłosowaniu wszystkich poprawek zgodnie z rekomendacjami komisji, o 01:05 Sejm ustawę przyjął 233 głosami posłów klubu PiS.

Przeczytaj także:

Kogo wsparto, kogo nie

Zaraz po uchwaleniu pierwotnej wersji wskazaliśmy pięć grup, które zostały wykluczone ze wsparcia, albo otrzymują je jedynie w symbolicznej formie:

  • zwolnieni z pracy przed wejściem „tarczy” w życie;
  • starzy i nowi bezrobotni;
  • mikroprzedsiębiorcy, którym rząd oferuje mikropożyczkę na problematycznych zasadach;
  • przedsiębiorstwo z 10 pracownikami;
  • zamozatrudniony z przychodem powyżej trzykrotności przeciętnego wynagrodzenia.

W nowej ustawie dla trzech z tych grup nie zmienia się nic.

W trakcie pracy nad ustawą premier Morawiecki ogłosił też obiecujący pomysł, który może pomóc uratować wiele firm przed bankructwem. To istotna informacja, ale na razie nie ma projektu ustawy.

Skupmy się najpierw na nowym prawie.

Zwolnienie z ZUS dla średnich firm. Ale tylko 50 proc.

Największa zmiana czeka firmy powyżej 9, a poniżej 50 pracowników. W pierwszej wersji rządowych ustaw pomocowych, zwolnienie z opłacania składek ZUS dotyczyło tylko firmy do 10 pracowników.

"Przez to, że mamy o jednego pracownika za dużo – uczciwie zatrudnionego na umowę o pracę, możemy stracić wszystko. Gdybym zatrudniał sprzątaczkę albo któregoś z barmanów na czarno – państwo udzieliłoby mi pomocy" - mówił w wywiadzie dla OKO.press Maciej Stańczyk z łódzkiej klubokawiarni Niebostan. W nowej wersji ustawy ten błąd zostaje naprawiony.

Poprawki Senatu do pierwszej wersji „tarczy” zawierały to rozwiązanie (razem ze średnimi firmami, czyli do 250 pracowników). PiS je jednak odrzucił.

Według ostatniego raportu Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości (część Polskiego Funduszu Rozwoju), w mikroprzedsiębiorstwach (do 10 osób) pracowało w 2017 roku cztery miliony osób, w małych (do 50 osób – tych dotyczy zmiana) – 1,1 miliona.

Rozszerzenie dotyczy więc mniejszej liczby pracowników niż dotychczas. Zwolnienie ze składek ZUS dla małych firm będzie też mniejsze niż w przypadku mikrofirm – państwo będzie pokrywać tylko połowę składek. Według informacji na stronie rządowej pomoc należy się tylko, gdy pracodawca nikogo nie zwolni. Wsparcie uwarunkowane pomocy od niezwalniania jest dobre i potrzebne, choć szczegóły pozostają enigmatyczne. Nietrudno wyobrazić sobie firmę, która przestała pracować lub znacznie ograniczyła pracę z powodu epidemii, i pomoc w formie opłacenia 40 proc. pensji pracowników i pokrycie połowy ich składek do ZUS okazuje się niewystarczająca.

Jak przy każdym poprzednim kroku w uchwalaniu poprzedniej „tarczy”, problem stanowi komunikacja. W komunikacie na stronie gov.pl znajduje się informacja, że konieczne jest utrzymanie zatrudnienia. W projekcie ustawy trudno jednak znaleźć odpowiedni przepis.

Dodatkowo, w nowej ustawie zwolnienie dotyczy również spółdzielnie socjalne.

Postojowe na trzy miesiące

W nowej ustawie zniesiony zostaje obowiązek utrzymania zatrudnienia dla biorców mikropożyczki dla mikroprzedsiębiorców. Teraz przedsiębiorca taki może zwolnić jednego pracownika i nie będzie musiał pożyczki oddawać. Jedynym warunkiem jest prowadzenie działalności przez kolejne trzy miesiące. Wciąż jednak to pomoc w wymiarze mikro – jednorazowe 5 tys. złotych.

Korekta tarczy wydłuża też jednorazowe świadczenie postojowe dla samozatrudnionych i zatrudnionych na umowach zlecenie i umowach o dzieło do trzech miesięcy. Dotychczas było to świadczenie jednorazowe. Można się było jednak tego spodziewać, szczególnie że minister Emilewicz mówiła w mediach, że taki ruch jest rozważany. Ustawa zakłada, że można ten okres wydłużyć.

Dziury pozostały

To dobra zmiana, ale z tym świadczeniem jest jeden podstawowy problem. Warunki w ustawie są zaporowe.

„Wyraźnie widać, że nikt – ani jedna osoba! – która pracowała nad tymi przepisami, w życiu nie przepracowała ani miesiąca na umowie cywilno-prawnej”

- mówiła OKO.press Katarzyna Rakowska, związkowczyni z OZZ Inicjatywa Pracownicza:

Katarzyna Rakowska, OZZIP: "Pierwszym warunkiem uzyskania jednorazowego świadczenia w wysokości 80 proc. minimalnej – czyli 2 tys. brutto – jest to, że trzeba mieć umowę i ta umowa musi być podpisana przed 1 lutego. Większość osób, które pracują na zleceniach, ma umowy ustne. Po prostu się umawiamy, że coś zrobimy, a umowy podpisuje się po wykonaniu zlecenia, albo dzieła razem z rachunkiem, żeby nie jeździć dwa razy. To jest stała praktyka polskiego rynku pracy, że umowy składa się razem z rachunkiem. Umowy ustne obowiązują na czas wykonywania zlecenia lub dzieła.

Nie ma też praktyki podpisywania umów na marzec przed 1 lutego. Dużo w życiu pracowałam w ten sposób i nie spotkałam się z taką sytuacją, rozmawiam też z koleżankami, kolegami – nigdy nie mieli tak wcześnie podpisanej umowy zlecenia lub o dzieło.

Po drugie, nawet jeśli ktoś cudem miałyby tę umowę, to dofinansowanie należy się tylko, jeżeli ta umowa była na kwotę większą niż 1300 złotych brutto, czyli połowę wynagrodzenia minimalnego. Wiele osób pracuje na kilka, kilkanaście umów zlecenia i o dzieło miesięcznie, np. robiąc szkolenia, albo tłumaczenia, albo jakieś drobne prace w kulturze, w rozrywce, za jedną noc dostają pieniądze np. nagłośnieniowcy i osoby z obsługi technicznej. To jest czasami kilkanaście umów na kilkadziesiąt, kilkaset złotych, które się kumuluje do wynagrodzenia, które umożliwia przeżycie.

Trzeci warunek, który całkowicie wyklucza uzyskanie tego świadczenia, to fakt, że w imieniu zleceniobiorców ma się o nie ubiegać się zleceniodawca. Wyobraźmy to sobie".

Pod tym względem nowa ustawa niczego nie zmienia. Ci, którzy się załapią, otrzymają pomoc również w kwietniu i maju. Ale wielu się nie załapie.

Rolnik na kwarantannie

W nowej ustawie mamy też pieniądze dla rolników, którzy zostali objęci obowiązkową kwarantanną. Też jednak nie wydaje się to instrument wystarczający. To zasiłek w wysokości 50 proc. płacy minimalnej, a więc 1300 złotych brutto. Ma obejmować rolnika i ewentualnie pracujących z nim domowników, jeżeli zostali objęci obowiązkową kwarantanną lub trafili do szpitala z koronawirusem.

Już sama wysokość świadczenia jest niska. Jednak jest jeszcze jeden problem. Kwarantanna to dwa tygodnie. Jeżeli mamy do czynienia z rodzinnym gospodarstwem, to w tym czasie plony lub zwierzęta po prostu umrą. Oczywiście w teorii najpewniej rolnik objęty kwarantanną lub jego rodzina wychodziliby do gospodarstwa i pracowali w nim. To jednak kolejna dziura w przepisach.

Prezes Boniek

Ustawa obejmuje mnóstwo dziedzin życia, które nie mają nic wspólnego z ratowaniem gospodarki. Na grubo ponad stu stronach przepisów znalazły się m.in:

  • Przedłużenie kadencji władz Polskiego Związku Łowieckiego. Myśliwi nie będą mogli w tym czasie wybierać swoich władz, w przeciwieństwie do wszystkich Polaków.
  • Przedłużenie kadencji związków sportowych do przyszłego roku. Zbigniew Boniek pozostanie prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej do 30 września 2021.
  • Możliwość eksmisji sprawców przemocy domowej. Wcześniejszy projekt uniemożliwiał wszelkie eksmisje ze względu na zagrożenie epidemiologiczne. Dzięki poprawce Katarzyny Lubnauer z KO włączony został ten wyjątek.

Projekty opozycji

Swoje projekty dotyczące pomocy pracownikom i przedsiębiorcom złożyły PSL, KO i Lewica. 7 kwietnia w Sejmie podczas posiedzenia plenarnego pojawiła się tylko ustawa PSL. Projekt w Sejmie przedstawiał Władysław Kosiniak-Kamysz. Znalazł się tam m.in. pomysł wypłacenia płacy minimalnej wszystkim pracownikom, umorzenie podatku od nieruchomości, fundusz płynności finansowany przez BGK dla wszystkich firm.

Projekt Lewicy zakłada pełne wynagrodzenie pracowników, przy 75 proc. dopłat do pensji ze strony państwa.

Projekt KO to m.in. 50 proc. dodatku do pensji dla pracowników ochrony zdrowia czy pokrycie kosztów stałych i pensji dla firm, które objęte są zakazem działalności.

Czego nie ma

W ustawie nie ma korekty absurdalnego przepisu, który uzależnia zwolnienie z ZUS dla samozatrudnionych od przychodu zamiast od dochodu. W ten sposób wiele osób, których działalność opiera się na wysokim obrocie, ale niskich marżach, omija ważna część pomocy.

Tak o tej zasadzie dla OKO.press wypowiadał się Piotr Szewczyk z Ostródy, przedsiębiorca:

"Według propozycji rządowych, pomoc przysługiwałaby mi gdybym miał przed epidemią nie więcej niż 15 tys. przychodu miesięcznie. W marcu ten limit przekroczyłem w połowie miesiąca. Ale poziom przychodów ma się nijak do osiąganego dochodu. Bo mam też wysokie koszty: wynagrodzenia, czynsz za wynajęcie lokalu, media, podatki. Na rękę zostaje kilka tysięcy złotych. Przy takiej działalności jak moja, uzależnienie pomocy od przychodu jest absurdalne. Rządzie: przychód to nie zysk!

O zwolnionych w marcu, gdy rząd triumfalnie ogłaszał, że ma jedne z najlepszych rozwiązań w Europie, a później 10 dni dopracowywał przepisy, nie ma oczywiście w projekcie mowy. Dalej mogą się starać o zasiłek dla bezrobotnych.

Dla bezrobotnych wciąż nic

Dla nowych bezrobotnych ponownie nie ma nic. Słowo „bezrobocie” w uzasadnieniu ustawy pada dwa razy – w przypadku opisu działalności spółdzielni socjalnych i przy opisie rozwiązań w innych krajach. Rządowi ewidentnie nie spieszy się w pomocy bezrobotnym, których zaczyna już przybywać.

Obecnie wysokość zasiłku dla bezrobotnych zależy od dotychczasowego stażu pracy. Istnieją trzy stawki:

  • Obniżona – dla osób ze stażem pracy poniżej 5 lat, 689,12 brutto do 90 dni, później 541,12 zł;
  • Podstawowa – staż między 5 a 20 lat – 861,40 zł brutto do 90 dni, później 676,40 zł;
  • Podwyższona – staż powyżej 20 lat – 1033,68 zł brutto do 90 dni, później 811,68 zł.

„Rozmawiałam z panią minister Maląg. Zrobimy analizę na koniec kwietnia, zobaczymy, ile mamy zarejestrowanych bezrobotnych i wtedy myślę, że takich korekt będziemy musieli dokonywać w maju, w czerwcu” – mówiła 7 kwietnia rano w Radiu Zet minister rozwoju Jadwiga Emilewicz o ewentualnej „korekcie” wysokości zasiłków dla bezrobotnych.

Czyli – zajmiemy się tym później. Tymczasem według prognozy eksperta rynku pracy Łukasza Komudy dla OKO.press, bezrobocie może osiągnąć nawet ponad 20 proc.

Według badania Instytutu Badawczego Randstad, które było przeprowadzone w dniach 24-30 marca, 71 proc. Polaków widzi ryzyko utraty pracy. Dla 27 proc. jest ono małe, dla 19 proc. przeciętne. Aż 26 proc. ocenia to ryzyko jako duże. Instytut prowadzi to badanie regularnie, cztery razy w roku. Od 2010 roku wynik ten mieścił się między 7 a 11 proc. Już na koniec marca ten odsetek wzrósł dwuipółkrotnie. Polacy spodziewają się utraty pracy. Rząd jednak nie ma dla nich wciąż żadnej propozycji.

Przedstawiciele władzy mówią z kolei, że "tarcza" już jest sukcesem. Ministerstwo Pracy podaje dane o liczbie osób, które zgłosiły się po pomoc. 7 kwietnia było to 386,3 tys. wszystkich wniosków. Ale gdy spojrzymy na konkretne instrumenty, to nie zawsze wygląda to imponująco. Jeden z instrumentów przedstawianych jako najważniejsze - 40 proc. dopłat do pensji - nie cieszy się specjalnym zainteresowaniem. Zgłosiło się po niego dotychczas tylko 3,8 tys. osób.

Nowy pomysł od premiera

W ciągu dnia premier Morawiecki na konferencji prasowej razem z prezesem NBP Adamem Glapińskim przedstawili nowy projekt, który ma szansę być oceniony dużo lepiej niż dotychczasowe pomysły z "tarczy antykryzysowej". "Tarcza Finansowa", jak nazwał ją Morawiecki 100 miliardów złotych dla firm na ochronę miejsc pracy:

  • 25 mld zł dla mikrofirm (poniżej 10 pracowników)
  • 50 mld zł dla małych i średnich firm (między 10 a 249 pracowników)
  • 25 mld zł dla dużych firm (powyżej 250 pracowników).

Premier unikał słowa "pożyczka", jednak z tego co mówił i z opisu na stronach rządowych wynika, że będą to właśnie pożyczki, ale bez oprocentowania, a 75 proc. zostanie umorzone, jeżeli po 12 miesiącach firma dalej będzie działała i nie zwolni pracowników.

Wstępne zapowiedzi są pozytywnie oceniane przez ekonomistów. Profesor Marcin Piątkowski napisał na twitterze, że "Polska dołącza do krajów rozwiniętych w rozmachu odpowiedzi na kryzys".

Premier Morawiecki zaprezentował więc bardzo silny instrument dla firm. Ma on służyć utrzymaniu zatrudnienia. Kluczowe będą szczegóły i warunki pomocy - jeśli faktycznie będzie ona obwarowana utrzymaniem zatrudnienia i płaceniem podatków w Polsce, to będzie krokiem w dobrą stronę, choć spóźnionym o kluczowe kilka tygodni.

Bezrobotni nie mają nic, pracowników się zwalnia, można obniżać im pensje a po kryzysie - wymagać pracy aż do 60 godzin w tygodniu.

Mamy przez to brak równowagi. Rząd proponuje mocne narzędzie, które ma pomóc utrzymać firmom płynność finansową. To dobrze, ale brakuje równie mocnej propozycji po stronie pracowników i gospodarstw domowych. Mariana Mazzucato, włosko-amerykańska ekonomistka, na którą lubi powoływać się Mateusz Morawiecki, pisała ostatnio, że dokładnie ten błąd popełniono, reagując na kryzys po 2008 roku. Zaapelowała też, aby tym razem go nie popełniać. Czy tym razem Morawiecki zauważy słowa Mazzucato?

Pamiętajmy, że pomysł "Tarczy Finansowej" wciąż istnieje dla nas przede wszystkim w slajdach z prezentacji premiera. Warto jednak poczekać na szczegóły i projekt ustawy - wówczas będzie można się pokusić o dokładną analizę propozycji. W OKO.press będziemy się jej przyglądali.

;

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze