0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Łukasz Cynalewski / Agencja Wyborcza.plFot. Łukasz Cynalews...

(Na zdjęciu Joachim Brudziński wraz z Jarosławem Kaczyńskim na mszy z okazji 1050. rocznicy chrztu Polski w 966 roku. 14 kwietnia 2016. Fot. Łukasz Cynalewski/Agencja Wyborcza.pl)

Wieczorem 22 kwietnia 2019 roku w drugi dzień świąt Wielkanocnych Joachim Brudziński napisał na Twitterze (oryginalna pisownia – red.) „Hej, hej obrońcy »europejsko-kazachskich« cwaniaczków od »wyłączenia rządu«, wiecie już, że jesteście поле́зный идиот? Wiecie, że grudniowy »cud zmartwychwstania« pana D. i świeczki z Rossmanna to wszystko za praną, brudną kasę? Lusia i jej tolerancyjny mąż raczej Nobla nie dostaną”.

Mimo iż tweet był niejasny dla wielu – świadczy o tym wiele komentarzy pod nim – to, kto ma być tymi „cwaniaczkami”, było oczywiste. Fundacja Otwarty Dialog (ODF) już od dwóch lat była na celowniku rządu PiS. Bartosz Kramek opublikował w 2017 roku (w czasie ataku PiS na sądy) apel „Niech państwo stanie, wyłączmy rząd”.

Z kolei Ludmiła Kozłowska – tutaj jako „Lusia”, szefowa ODF, a prywatnie żona Kramka – zajmowała się wspieraniem opozycji demokratycznej m.in. właśnie w Kazachstanie i w Europie. Rok wcześniej jako obywatelka Ukrainy, została wydalona ze strefy Schengen przez służby podległe PiS.

W październiku 2019, małżeństwo aktywistów złożyło pozew o ochronę dóbr osobistych. Liczył 39 stron.

„Ja pitolę! Czy jest jakiś tłumacz na sali? Chciałabym zrozumieć bełkot pana ministra”

Ze względu na niejasne fragmenty wpisu Brudzińskiego wielu z czytających go uważało, że napisał go w wieczór lanego poniedziałku będąc już pod wpływem alkoholu.

„Kwietniowy cud zmartwychwstania Pana Brudzińskiego jutro rano może być lekko bolesny. Dużo płynów, Panie Ministrze. Może pan kupić jakieś środki wspomagające w Rossmannie” – ironizowała znana twitterowiczka Betty White.

Wpis Brudzińskiego przeszedł do historii jako „pijany tweet”

Ale – co najciekawsze – obrońca europosła, mec. Adrian Salus (broni także Jarosława Kaczyńskiego, zasiada w radach nadzorczych kilku spółek), zrobił z tego jedną z… linii obrony. Tłumaczyli sądowi, że ludzie na TT ocenili wpis jego klienta jako „bełkot ministra” i nie wiadomo, o kim i o czym on pisze.

„»Za diabła nie wiem o czym on pisze», »Trudno zrozumieć, więc proszę o wytłumaczenie na język polski», »Ale o co chodzi?« »Ja pitolę! Czy jest jakiś tłumacz na sali? Chciałabym zrozumieć bełkot pana ministra«” – mecenas Salus cytował komentarze.

Tłumaczył też: „Z tego wpisu nie da się jednoznacznie określić adresatów tej wypowiedzi”. Bo pozwany nie napisał, kogo konkretnie – z imienia i nazwiska – dotyczy ów wpis. Mecenas przywołał tzw. zasadę „czystych rąk". Czyli że nie można obrażać się za stosowanie metod, które samemu stosuje się wobec innych. I podawał przykład artykułu Kramka w „Gazecie Wyborczej”, w którym ten pisał on o „obciachowej partii” „wątpliwej poczytalności prezesa Kaczyńskiego”, „PiS je… i się nie bać”, „Jana Pawła II obciążają ukrywane skandale pedofilskie” (sic!), „Kaczelnik”, „Jarek – tchórz”…

Mecenas znów cytował kilkadziesiąt określeń autorstwa Bartosza Kramka, które miały usprawiedliwiać wpis Brudzińskiego.

Nie cytował artykułu w mocno prorządowej wPolityce.pl. A tam jednoznacznie stwierdzono, że wpis Brudzińskiego komentuje publikację w „Sunday Times” na temat szefostwa ODF.

Obrońca europosła też twierdził, że „cwaniaczek” nie jest określeniem obraźliwym, bo według słownika od tego słowa można dojść do słowa... „jezuita”. Dodatkowo to europoseł był obiektem ataku, po swoim wpisie, a nie małżeństwo aktywistów.

Przez cały czas trwania procesu, Joachim Brudziński ani razu nie wziął udziału w rozprawie. „Pozwany konsekwentnie wytrwał w decyzji o niepojawianiu się na rozprawach” – skomentował to ostatecznie sędzia.

Brudziński ma przepraszać przez 60 dni

26 lipca w pierwszej instancji sąd uznał, że wpis Brudzińskiego naraził Fundację i jej kierownictwo na utratę zaufania nie tylko w Polsce, ale i na arenie międzynarodowej. Doszło więc do naruszenia dóbr osobistych.

W szczególności w kwestii sugestii, że fundacja i jej szefostwo korzystają z „pranej, brudnej kasy”. Oskarżonego nie tłumaczył ani tzw. raport mołdawski – jak się okazało oparty o sfabrykowane materiały – ani artykuł w „Sunday Times”, który opierał się na tych materiałach.

Dla sądu istotne było, że obraźliwy wpis popełniła osoba pełniąca wysokie funkcje w państwie.

Decyzją sądu Joachim Brudziński ma opublikować oświadczenie z przeprosinami ODF, Kozłowskiej i Kramka na swoim profilu na TT przez 60 dni. Do tego ma zapłacić zadośćuczynienie po 10 tys. zł na rzecz ODF, jej szefowej oraz Kramka. Do tego odsetki ustawowe i koszty sądowe.

„Brudzińscy polskiej polityki przez lata usiłowali z nas zrobić rosyjskich agentów i przestępców finansowych. Obecne kolejne decyzje sądów demonstrują kto był oszczercą a kto obiektem politycznych ataków” – komentuje wygrany proces Bartosz Kramek.

Na adresy e-mail europosła, oraz jego biura, wysłaliśmy pytania do Joachima Brudzińskiego. Dociekaliśmy m.in. czy zgodnie z wyrokiem przeprosi aktywistów oraz wpłaci 10 tys. zł, oraz czy żałuje swojego wpisu na TT.

Do momentu wysłania tego tekstu do publikacji, nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.

***

ODF wygrał już pięć procesów z ludźmi/instytucjami PiS. „W kolejce” czeka kolejnych kilkanaście.

Joachim Brudziński jest piątym człowiekiem PiS, który przegrał proces cywilny z Fundacją Otwarty Dialog i/lub jej szefostwem w ostatnich latach.

„Do tej pory swoje kłamstwa i manipulacje musieli odszczekać:

  • Tomasz Sakiewicz,
  • Dominik Tarczyński,
  • Maciej Wąsik,
  • TVP”

- wymienia ich ODF na swoim profilu na TT.

Przeczytaj także:

Ostatnio proces przegrała Telewizja Publiczna – sąd jednoznacznie ocenił jej działania. Nakazał jej przepraszać małżeństwo aktywistów na kilkudziesięciu stronach i portalach TVP, oraz zapłacić ponad 260 tys. zadośćuczynienia.

Sprawy ODF przeciwko Krystynie Pawłowicz, Patrykowi Jaki, Jackowi Saryusz-Wolskiemu, czy Ryszardowi Czarneckiemu jeszcze nie zostały rozstrzygnięte. ODF wytoczył procesy cywilne w sumie 20 ludziom PiS i ich propagandystom.

Ludmiła Kozłowska, której na wniosek PiS w 2018 r. odebrano prawo pobytu w strefie Schengen, wygrała ze służbami podległymi rządzącym kilka procesów. Ale nadal nie jest wpuszczana do kraju. Obok Kazachstanu i Uzbekistanu – autorytarnych reżimów – Polska jest jedynym państwem na świecie, który zakazał jej wjazdu.

;

Udostępnij:

Krzysztof Boczek

Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.

Komentarze