Jacek Kurski w wywiadzie w "Sieci" ukazuje nieznaną do tej pory twarz człowieka uduchowionego, rozmodlonego, rozkochanego w małżonce, Polsce, Panu Bogu i Panu Prezesie. I jeszcze w kimś, kogo kocha najbardziej - w Jacku Kurskim. Mieszanka Pudelka, Radia Maryja i "szarpania cuglami", bo inaczej...
Wywiad Jacka Kurskiego dla "Sieci" to ryk radości na powyborczym rykowisku, triumfalna pieśń kogoś, komu się udało, a zarazem trąby jerychońskie dla przeciwników, także, a może przede wszystkim, we własnym obozie, którzy nie rozumieją, że trzeba "szarpnąć cuglami", którzy się "skradają, łaszą, zabiegają o występy w TVN, uprawiają mimikrę". Ale o szarpaniu cuglami będzie na końcu.
Ann Appelbaum w swej ostatniej książce pyta o tajemniczą przemianę, jaką przeszły elity - nie tylko w Polsce - od nastawienia prodemokratycznego w latach 90. do sympatii autorytarnych w XXI wieku. W Jacku Kurskim widzi przykład toksycznej wersji postawy roszczeniowej - kultywowanego przez wiele lat przekonania, że nie dostał tego, na co zasłużył za stawianie oporu komunizmowi. Zwłaszcza, że brat Jacka, Jarek Kurski, kieruje potężną "Gazetą Wyborczą".
Ale nadszedł rok 2016. "Wszystko się zbiegło. Śmierć Mamy, miłość życia. Jedną ukochaną kobietę Bóg zabrał, a drugą mi dał. Budowa medium narodowej tożsamości i dumy z Polski" - mówi Kurski. To medium to TVP, jakby ktoś nie wiedział, a zdanie jest próbką stylu jak z Pudelkowego, zwierzenia i PiS-owskiego nauczania o wstawaniu z kolan.
Jacek Kurski, który wstępował do siedmiu-ośmiu partii (PC, ROP, ZChN, AWS Prawica, PiS, LPR, Solidarna Polska, do niektórych po dwa razy), był wyrzucany cztery razy, w 2015 roku znalazł się w tzw. dupie, i właśnie wtedy wyciągnął rękę do niego Pan Bóg. Dlaczego nie wcześniej? Bóg raczy wiedzieć, a raczej nie wiedzieć - może się na Kurskim wcześniej nie poznał?
Ale się poznał. I Jacek Kurski staje przed nami obnażony z hamulców poprawności politycznej, w całej swej okazałości, wyprężony z dumy.
Wywiad Jacka Karnowskiego zaczyna się od ślubu, a ślub prowadzi do Pana Boga i poniekąd do Pana Prezesa.
Z perspektywy PiS sklejonego z Kościołem nie można było wybrać bardziej szpanerskiego miejsca niż krakowskie Łagiewniki. Ani mieć lepszych gości: Kaczyński, Holecka, Szydło, Terlecki, Glapinski, Błaszczak i oczywiście Ziobro. Żadnych mięczaków jak Morawiecki.
Pytany o Łagiewniki Kurski robi niewinną minkę pana młodego (54 lata): "W tej sprawie nie było żadnej kalkulacji, żadnej ostentacji".
Skromność wesela po prostu nie mieści się w głowie: "Nie drukowaliśmy nawet zaproszeń (...) Sam zawiozłem Joannę swoim 14-letnim samochodem. Tym samym, którym Joanna co dzień robi zakupy" (OKO.press przypuszcza, że mowa o BMW, które w 2010 roku zlicytował komornik, gdy Kurski przegrał proces z "Wyborczą". Na co dzień Kurski jest wożony służbową limuzyną, którą - jak przystało na elitę PiS - miał służbowy wypadek).
"Nie było żadnych tańców, czy zabawy, żadnej orkiestry, a jedynie obiad dla 55 gości i tort, do tego po lampce wina".
Dlaczego tak cichutko? Dlaczego prezes sobie nie podreptał z premier Beatą, a Glapiński nie ruszył w tany z Holecką?
Bo to było wydarzenie religijne. Bo odnowiony Kurski nie jest już cynicznym graczem politycznym. W Kurskim zamieszkał Pan Bóg.
Łagiewniki "są jednym z najbardziej żywych miejsc w polskim Kościele. Są miejscem, które do nas wyjątkowo mocno przemawia. Są skupione na adoracji Jezusa, czyli Syna Bożego, postaci najważniejszej dla chrześcijan. Są mocno splecione z polską historią. Bardzo chcieliśmy wziąć ślub w świątyni, która nie jest przypadkowa".
Kurski otwiera przed nami zakamarki swego zakochanego serca: "Dla nas, dla mnie i mojej żony Joanny, ten ślub był bardzo ważnym duchowo wydarzeniem, dlatego że bardzo się kochamy".
Wchodzi w szczegóły: "Już trzy lata temu odkryliśmy dla siebie fenomen Koronki do miłosierdzia Bożego, od wielu miesięcy staramy się odmawiać wspólnie tę modlitwę w ciągu dnia, średnio cztery–pięć razy w tygodniu, zdzwaniając się specjalnie w tym celu".
Koronki to poważna sprawa. Odmawia się je na dużych paciorkach (raz) i na małych paciorkach różańca (10 razy), co w wariancie "we dwoje przez telefon" zapewne wymaga ustawienia aparatu na tryb głośnomówiący. Wyobrażam sobie, jak Jacek Kurski prosi sekretarkę: "Pani Mario, koronki. Nie ma mnie dla nikogo, chyba, żeby, pani wie...".
Cyniczni wrogowie podejrzewają, że aby załatwić sobie rozwód i ślub w Łagiewnikach, Kurski wprowadził do TVP3 transmisję modlitwy z łagiewnickiej świątyni.
Pan Jacek odrzuca takie sugestie, jak każdy neofita (bo wcześniej religijny nie był), chce po prostu dzielić się swoja wiarą: "Czułem, że tej modlitwy, w pięknej oprawie, szukają też inni ludzie. I pomysł wypalił, codziennie kilkaset tysięcy Polaków łączy się z Łagiewnikami".
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że odmawianie Koronek pięć razy w tygodniu utrzymywało związek pana Jacka z panią Joanną, zwłaszcza, że po ślubie cywilnym musieli czekać dwa lata na kościelny, by "móc żyć pełnią sakramentalnego życia".
Jacek Kurski uprzedza tego rodzaju żarciki:
"Hejterzy pewnie wykpią przeżycia religijne Jacka Kurskiego, ale nic na to nie poradzę. Pan Bóg zna prawdę". No właśnie, skoro Pan Bóg już wie, to po co się dzielić tymi szczegółami?
"To jest poważny związek, prawdziwa miłość, a ludzie w to zaangażowani są wierzący. A skoro tak, to gdybyśmy nie walczyli o uporządkowanie tej sprawy z punktu widzenia Kościoła, to zmagalibyśmy się z pewnego rodzaju pustką czy nawet z dziurą w sercu i w duszy. Czy to naprawdę przekracza wyobraźnię i zdolność rozumienia hejterów?"
Nie, panie Jacku, nie przekracza, choć trudno zrozumieć różnicę między sercem a duszą, w tym kontekście, rzecz jasna. Ale się domyślamy.
Są Koronki drogą Jacka Kurskiego do doskonałości. "Niosą niesamowite wyciszenie, które przynosi dobro w ciągu dnia, często rozpędzonego, rozhukanego, pełnego nerwów i walki".
"Nie mam na to żadnej rady, ja nie umiem dawać rad. Sam się topię w swoich wadach, sam się składam z samych wad" - śpiewa Wojciech Waglewski (album "Dziób pingwina").
Z Kurskim jest dokładnie odwrotnie. Żadnego pingwina, to raczej orli lot. Wymienia swoje zalety:
Dlatego bardzo ważna jest żona, która wspiera polityka, buduje, rozumie, sama też ciężko pracuje, by stworzyć prawdziwy dom. Za każdym mężczyzną, który odnosi sukces, na ogół stoi wspaniała kobieta".
Tu się coś trochę nie zgadza, bo przecież Bóg dał mu panią Joannę w 2016 roku, a od stycznia 2016 (z przerwami jak to u niego) jest Kurski prezesem TVP, więc co to za codzienne boje i jakie to fronty? Zwłaszcza, że ...
Jest Jacek Kurski często krytykowany, a nawet wyszydzany, jego "medium narodowe" ma opinię prostackiej propagandy. Skąd płyną te ataki? Odpowiedź jest prosta. Z zazdrości, zawiści. "Ataki na mnie, to zemsta" - głosi tytuł wywiadu.
Dotyczy to także reakcji na ślub z panią Joanną. "Ci zaś, którzy nas tak mocno krytykują, sami często żyją w konkubinatach, zdradzają swoich współmałżonków i nie potrafią ułożyć sobie życia". Kurski demaskuje ich motywy:
"To ludzie nieszczęśliwi i samotni, którzy albo nie wierzą w miłość, albo jej nie spotkali. I po prostu zazdroszczą, że ludzie jak my - po pięćdziesiątce i czterdziestce - potrafią sobie ułożyć życie, wyprostować swoje ścieki, i żyć pełnią sakramentalnego życia. To jęk zawiści".
Publikacja "Wyborczej" o molestowaniu dziecka przez syna Kurskiego to polityczny rewanż za udział TVP w zwycięstwie Dudy. "Tak, to była zemsta. Opozycja przejęła Senat i gdyby wygrała wybory prezydenckie panowałaby nad sytuacją (...) TVP przesądziła o czymś ważniejszym niż wynik wyborów, bo my nie jesteśmy od wyniku wyborów - zaprzecza Kurski sam sobie - TVP uratowała możliwość prawdziwego wyboru, bo bez TVP prezydent Duda nie miałby możliwości rzetelnego przedstawienia swoich racji (...)
dzięki TVP obóz rządzący może się komunikować z elektoratem". No właśnie.
Pudelkowata jest część rodzinna czyli rozliczenie z bratem.
Tutaj najbardziej sprawdza się teza Appelbaum, że kluczowymi odczuciami ideologów polskiej prawicy jest resentyment, zazdrość i nade wszystko przekonanie, że "system" jest nie fair, nie wobec kraju czy społeczeństwa, ale wobec mnie samego. Dlatego tak trudno oddzielić motywy osobiste i politycznych".
Najbardziej zawistny z grona krytyków Jacka Kurskiego jest jego brat Jarosław. Jacek sięga po psychoanalizę rodzinną: "[Nasze relacje są] zerwane przez Jarka. To jest bardzo przykre. Chyba postawił wszystko na to swoje zacietrzewienie, na jakąś złą rywalizację, która – jak już kiedyś mówiłem –
ma być może swoje korzenie w tym, że jestem młodszy i rodząc się, zburzyłem idealny świat jedynaka".
Ze znawstwem opisuje pracę swego brata:
"To, co robi teraz mój brat, weszło już w fazę szaleństwa. To już pełne zatracenie różnicy między dziennikarstwem a rolą egzaltowanego polityka opozycji totalnej i wiecowością. Co więcej, to rola, w której mój brat ponosi same klęski. Może on uważa, że te klęski wyrastają z tego, że istnieje TVP, którą kierowałem ja?".
W każdym razie zaczął walczyć ze mną już osobiście, posuwając się do działań, które przekroczyły wszelkie dopuszczalne granice, po których zostaje już tylko spalona ziemia. Dwa dni po ślubie własnego brata opublikował artykuł, który miał mnie ubabrać w skojarzenia, które w naszej wspólnocie kulturowo-politycznej prowadzą do śmierci cywilnej. Na szczęście znów się nie udało.
Gdyby ktoś podejrzewał przez chwilę, że zatracenie różnicy między dziennikarstwem a polityką, dotyczy Jacka a nie Jarka, przekona go argument sugestywny, choć trudny do zweryfikowania"
"Mogę tylko apelować do Jarka, żeby pomyślał o Mamie. Bo Mama jednak wskazała, że to moja droga jest jej bliska.
Gdy odchodziła, powiedziała, że to ja mam wziąć oryginalny sygnet rodu Modzelewskich, a Jarek może dorobić kopię,
choć to brat dużo bardziej celebrował tradycje szlacheckie, szable, ryngrafy i herby, częściej jeździł do rodzinnych Koszyłowiec na Podole. Jest starszy i miał prawo czuć się pierwszym dziedzicem tradycji rodzinnej".
Mama dokonała takiego rozporządzenia wolą i uzasadniła: „Bo Jacek reprezentuje w naszej rodzinie tę tradycję i ten nurt patriotyczny, i na to zasłużył”. Posługiwanie się zmarłą matką to niezbyt fajny argument, ale czego się nie robi dla Ojczyzny.
Dowodem na kłamstwa o molestowaniu seksualnym Magdy Nowakowskiej jest fakt, że "sami wnioskodawcy nie podważali decyzji o umorzeniu, choć mieli prawo jej zaskarżenia".
Kiepsko wyszło, bo właśnie pani Magda złożyła zawiadomienie o przestępstwie syna Kurskiego w prokuraturze, która nieprzesadnie się do tej pory przejmowała jej krzywdą.
Poza Koronkami Jacek Kurski swą wielkość zawdzięcza Panu Prezesowi: "W obozie pisowskim jest tylko jeden punkt odniesienia, który ma realne znaczenie i realny sens: Jarosław Kaczyński. W ogóle
polska polityka bez prezesa PiS nie miałaby kręgosłupa. Utonęlibyśmy w szlamie, w kopaninach, w małościach. Nie dopuszczam myśli o jego odejściu z polityki".
Czy można wierniej? Czy można bardziej wiarygodnie, jeśli mówiło się wcześniej, że Kaczyńskiemu "batuta pomyliła się z batem. W ostatnim czasie czułem się w PiS, jakbym był w kolonii karnej połączonej z przedszkolem, a nie partii politycznej"? Ile trzeba było przeżyć, przemyśleć, by tak zmienić zdanie?
Kurski promienieje dumą z tego co zrobił dla Prezesa. TVP jest "dopełnieniem realnego pluralizmu, dzięki, któremu dobra zmiana wygrała czwarte wybory z rzędu". Charakterystyczne, że nie liczy tych z 2015 r., bo nie jego.
Cała końcówka wywiadu jest jak z innej parafii. "Dobra zmiana ma dar od losu, prawie trzy i pół roku spokoju.
Jeżeli w tym czasie nie szarpnie cuglami sfery regulacyjnej w bardzo wielu obszarach
np., żeby sieci handlowe liczyły się z interesem polskim, albo nie dokończy reformy sądownictwa, nie spluralizuje prywatnych mediów elektronicznych (OKO.press też? ), nie stworzy choć jednego w pełni polskiego uniwersytetu (a UKW to pies?), nie wykreuje skutecznych reguł dystrybucji prestiżu i apanaży w sferze kultury chroniących polskich wartości (kłopot, bo z tej ochrony polskich wartości wychodzą filmy jak "Smoleńsk" - kompromitujące produkcyjniaki), to przegrana w 2023 roku będzie bardzo prawdopodobna.
Jak zawsze w formacjach autorytarnych kluczowa jest dyscyplinowanie własnych szeregów. Rozanielony na początku wywiadu Kurski kończy rozbudowanym donosem, który zrozumiały tylko dla kolegów partyjnych. "Gdyby inni szefowie wycisnęli ze swoich instytucji tyle, co my w TVP - w sensie dotarcia z misją do ludzi - to bylibyśmy w point of no return (czy to wypada Polakowi po angielsku?). A potem wymienia to, co "oddala nas od celu". Ułożyliśmy to w kolejności alfabetycznej, generalnie nic z tego nie rozumiemy. Ale ten kawałek ma zrozumieć Tylko Jeden Czytelnik:
Kurski zdaje sobie sprawę, podobnie jak Ziobro, że żadne Koronki i żaden Pan Bóg, nie pomogą wygrać następnych wyborów, jeśli Kaczyński się zawaha i nie wyrzuci tych, co się łaszą a pozostałym nie każe ciągnąć za cugle .
Propaganda
Wybory
Jarosław Kaczyński
Jacek Kurski
Beata Szydło
Zbigniew Ziobro
Telewizja Polska
ŁAGIEWNIKI
ślub Kurskiego
Wybory prezydenckie 2020
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze