Rząd twierdzi, że nie pracuje już nad opodatkowaniem bezdzietnych, ale taki pomysł znalazł się w dokumencie MSWiA. Tymczasem Polska jest w czołówce UE pod względem udziału świadczeń rodzinnych w PKB. Niezamożni bezdzietni są natomiast niewspółmiernie obciążeni. Różnica między nimi, a ludźmi z dziećmi jest w Polsce wyjątkowo duża
"Bykowe" to podatek pobierany od osób bezdzietnych. W XVI wieku nazywano tak opłatę dla właściciela byka za pokrycie krów, w PRL ta nazwa przylgnęła do podatku od osób bezdzietnych, nieżonatych i niezamężnych. Najpierw od 21. roku życia, później, po zmianie prawa - od 25. Słowo wróciło do politycznego obiegu, gdy okazało się, że MSWiA rozważało podobne rozwiązania dziś.
Dobry pomysł? Nie bardzo. W polskim systemie podatkowym ludzie bezdzietni są bowiem już teraz pozbawieni przywilejów, a rodziny z dziećmi są wyjątkowo hojnie wspierane przez państwo - również na tle innych państw.
Widać to w danych Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, które przytoczymy w dalszej części artykułu. Nie dziwi sama różnica - to naturalne, że państwo wspiera na różne sposoby rodziny z dziećmi, które mają po prostu większe potrzeby, ale
rzecz w tym, że skala różnicy w traktowaniu przez państwo dzietnych i bezdzietnych jest w Polsce wyjątkowa.
Bardzo możliwe, że konserwatywna polityka budowania systemu świadczeń i ulg podatkowych wokół rodziny zaszła u nas za daleko. Zapomniano, że Polska to nie tylko rodziny z dziećmi. Dodatkowy podatek tylko pogłębiłby ten problem.
Pomysł podatku od bezdzietnych znalazł się w nowym projekcie... polityki migracyjnej, o którym pisała "Rzeczpospolita". Znalazł się tam, ponieważ ministerstwo chce migrację ograniczać, a dziury na rynku pracy łatać faworyzując Polaków kosztem migrantów. M.in. przez aktywizację osób powyżej 50 roku życia, sprowadzenie repatriantów i Polaków pracujących zagranicą oraz zwiększanie dzietności.
OKO.press dotarło do tego dokumentu i pisaliśmy o pomysłach MSWiA na selekcję i asymilację imigrantów.
Po ujawnieniu tego pomysłu, ministerstwo szybko ogłosiło na Twitterze, że nie prowadzi prac nad "bykowym". A jednak pomysł trafił do strategicznego dokumentu, a rezygnacja ministerstwa nie jest kategoryczna:
Minister Witek podjęła decyzję "na obecnym etapie". Nie można wykluczyć, że rząd do tego pomysłu wróci. Warto się przyjrzeć, co taki podatek znaczyłby dla osób bez dzieci.
W dokumencie pomysł „bykowego” jest opisany oszczędnie:
„Zwiększeniu demograficznego efektu prowadzonej polityki rodzinnej może służyć dostosowanie do tego celu systemu podatkowego, uwzględniające zarówno zwiększone wsparcie dla rodzin, jak też stosunkowo większe obciążenie w przypadku osób bezdzietnych”.
W przypisie znajdują się dwa przykłady takich podatków z Niemiec i Francji:
„Tego typu rozwiązania są stosowane m.in. w Niemczech, gdzie stosowane są zarówno rozwiązania o charakterze pozytywnym (m.in. wsparcie pieniężne w postaci tzw. Kindergeld w wysokości ok. 200 EUR na dziecko, ulgi podatkowe, uzależnienie tzw. klasy podatkowej od stanu cywilnego i posiadanego potomstwa) jak i negatywnym (podwyższone składki na ubezpieczenie społeczne o 0,25 proc. podstawy wymiaru w przypadku osób po ukończeniu 23 roku życia nieposiadających dzieci). Z kolei we Francji, niezależnie od świadczeń pieniężnych na rzecz rodziny, podstawa opodatkowania wyliczana jest z uwzględnieniem tzw. ilorazu rodzinnego, co sprawia że wraz ze wzrostem liczebności rodziny maleje należny podatek”.
Francja i Niemcy to jednak kraje, które mają zupełnie inne niż Polska systemy podatkowe.
Dobrze pokazują to dane Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, która zrzesza 36 wysoko rozwiniętych ekonomicznie państw.
OECD co roku publikuje raport "Taxing Wages", który porównuje całość składek (emerytalnych, zdrowotnych itd.) i podatku dochodowego, jakim obłożone są pensje pracowników w różnych krajach. Raport bierze też pod uwagę bezpośrednie świadczenia pieniężne dla rodzin z dziećmi (w przypadku Polski są to 500 plus i "wyprawka").
Co wynika z danych OECD? Okazuje się, że Polska ma:
W bazie OECD dane o obciążeniach podatkowych są bowiem liczone dla konkretnych grup. Porównania dotyczą osób o różnym stopniu zamożności:
a także na
Jak już wspomnieliśmy zestawienie uwzględnia tzw. klin podatkowy (wszystkie podatkowo-składkowe obciążenia pensji, także po stronie pracodawcy, oraz ulgi podatkowe) oraz transfery pieniężne dla osób z dziećmi.
Procentowa wartość w tabeli to udział podatków i składek - oraz ewentualnych świadczeń rodzinnych w przypadku osób z dziećmi - w całkowitych kosztach pracy.
Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy: powoływanie się na rozwiązanie niemieckie i francuskie ze strony ministerstwa ma wątpliwą wartość. Niemcy i Francuzi mają wyższe podatki niż Polacy, a ich system jest też dużo bardziej progresywny.
W każdym z wariantów Francuzi i Niemcy płacą wyraźnie wyższe podatki niż średnia OECD. Single są obciążeni wyższymi podatkami niż rodziny z dziećmi, ale już niezamożny singiel bez dzieci we Francji (43,1 proc.) ma praktycznie taką samą stawkę podatkową jak dwóch zarabiających rodziców (jeden ze średnią krajową, jeden – 67 proc. średniej) z dwójką dzieci (42,4 proc.). W Polsce, różnica między tymi dwoma grupami to 7 punktów procentowych na niekorzyść bezdzietnego singla.
Według danych OECD, każda rodzina z dziećmi w Polsce płaci - po uwzględnieniu świadczeń, jakie otrzymuje - podatki niższe niż średnia OECD. Ekstremalny przykład to niezamożny singiel z dwójką dzieci.
Tutaj stawka jest ujemna (-12 proc.). Oznacza to, że ulgi podatkowe i świadczenia rodzinne (500 plus i wyprawka) pracownika-singla są łącznie wyższe niż suma podatku dochodowego i składek na ubezpieczenia społeczne. To aż 28 punktów procentowych mniej niż średnia OECD!
Nie oceniając, czy to dobrze, czy źle, musimy zauważyć, że pod tym względem jesteśmy dość wyjątkowi: Polska jest tutaj na trzecim miejscu od końca w tabeli państw OECD. Oznacza to, że w tym przypadku kwota ulg podatkowych oraz transferów pieniężnych - w Polsce najważniejszym jest oczywiście 500+ - przekracza kwotę podatku dochodowego do zapłacenia. Oczywiście, ulgi podatkowe dla rodziców są w rozwiniętych krajach standardem. W Polsce mamy jednak system bardzo silnie wychylony w stronę osób z dziećmi.
Bezdzietni z kolei płacą mniej więcej taką samą stawkę, bez względu na to, czy zarabiają dużo czy mało. Niezamożny bezdzietny singiel płaci o 3 punkty procentowe więcej niż średnia OECD. Zarabiający średnią krajową i zamożny jest z kolei poniżej średniej OECD. Widać, że nie ma u nas realnej progresji podatkowej - w wielu innych krajach zamożniejsi płacą jednak wyższe stawki podatkowe niż biedni. U nas jest z tym problem.
Na marginesie: fakt, że niezamożni i zamożni single płacą mniej więcej tyle samo, jest sam w sobie nietypowy, ale jeśli weźmiemy pod uwagę samozatrudnionych o wysokich dochodach, którzy korzystają z możliwości liniowego opodatkowania, robi się jeszcze dziwniej: system podatkowy jest de facto regresywny, a biedni są bardziej obciążeni niż bogaci.
Jak podaje portal obywatel.gov.pl, ulgi podatkowe dla rodziców wychowujących dzieci obowiązują na:
Aby ulgę uzyskać, należy sprawować faktyczną władzę rodzicielską nad dzieckiem. Samo prawne posiadanie władzy rodzicielskiej i np. płacenie alimentów nie wystarczy.
Jaka jest wysokość ulgi?
Górna granica rocznego dochodu dla samodzielnego opiekuna lub małżeństwa, które wychowuje jedno dziecko to 112 tys. złotych. Dla „podatnika niepozostającego w związku małżeńskim wychowującego 1 dziecko wspólnie z drugim rodzicem” – 56 tys. złotych. Powyżej tej granicy – ulga nie przysługuje. Jeżeli ktoś wychowuje dwójkę lub więcej dzieci – górnej granicy dochodu nie ma. Ulga przysługuje zawsze.
Znacznie większym wsparciem jest program 500 plus. Od lipca 2019 roku obejmie on wszystkie pierwsze dzieci. Wówczas razem z ulgą podatkową, rodzina otrzyma w ciągu roku:
Według wyliczeń portalu Forsal, po rozszerzeniu jesienią 2019 programu 500 plus,
suma wszystkich transferów pieniężnych na dzieci (razem z wyprawką szkolną) wyniesie 55 miliardów złotych rocznie. To około 2,8 proc. PKB.
Z kolei według danych Eurostatu, już w 2016 roku wydawaliśmy na świadczenia na rzecz rodziny i dzieci 2,5 proc. PKB - dane te uwzględniają także inne wydatki, także np. koszty prowadzenia instytucji opiekuńczych. W tamtym roku 500 plus nie było wypłacane przez cały rok, można szacować, że w kolejnych latach wydatki te wzrosły do 3 proc, a wraz z rozszerzeniem 500 plus także na pierwsze dzieci wydatki wzrosną do ok 4 proc. PKB. Dla porównania: średnia dla państw UE w tej kategorii wydatków to ok 2 proc. PKB.
Wprowadzenie programu 500 plus podniosło ten odsetek o cały punkt procentowy, z 1,5 proc. w 2015 roku. Wcześniej rósł on powoli, lecz regularnie - z 0,9 proc. w 2007 roku, do 1,5 w 2015. Rządy Zjednoczonej Prawicy spowodowały w tutaj znaczącą zmianę. Dla porównania, w marcu wyliczyliśmy, że w 2019 roku na służbę zdrowia rząd wyda 4,5 proc. PKB.
Pomimo bardzo wysokich nakładów na rodzinę i dzieci, państwo polskie ma problem ze zbudowaniem instytucjonalnego wsparcia dla rodziców. Według opublikowanego parę dni temu raportu NIK w niemal połowie gmin objętych kontrolą NIK były problemy z dostępnością opieki przedszkolnej. Jeśli chodzi o odsetek dzieci w opiece formalnej (żłobki, przedszkola) Polska regularnie wypada źle na tle innych rozwiniętych państw.
Ale bez względu na nieumiejętność budowy wsparcia innego niż finansowe dla rodzin z dziećmi, pozostaje faktem, że Polska przeznacza na takie rodziny ogromne kwoty. Podatkowe (i świadczeniowe) faworyzowanie tej grupy jest naturalne i ma miejsce wszędzie. Jednak różnica między opodatkowaniem rodzin z dziećmi a bezdzietnymi w Polsce jest wyjątkowo wysoka.
Dodatkowe opodatkowanie osób bez dzieci byłoby skrajnie niesprawiedliwym rozwiązaniem.
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze