0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Piotr Skórnicki / Agencja GazetaPiotr Skórnicki / Ag...

"Już po podpisaniu umowy prężna firma outdoorowa uznała, że nie pokaże reklamy książki na swoich nośnikach w centrum Warszawy. Uzasadnienie: okładka jest zbyt obsceniczna i temat kontrowersyjny" – poinformowała na Facebooku Marta Abramowicz, autorka książki "Dzieci księży".

Temat jest kontrowersyjny – dla Kościoła Katolickiego, który nie chce rozmawiać o celibacie i nieoficjalnych diecezjalnych funduszach alimentacyjnych. Na okładce widać kołyskę, której jeden bok wyrzeźbiony jest w kształt popiersia mężczyzny w koloratce.

"Mam déja vu. Minęło 15 lat odkąd robiłam z Kampanią Przeciw Homofobii kampanię społeczną »Niech nas zobaczą«. Mieliśmy ustną umowę z firmą AMS. W międzyczasie firma została kupiona przez Agorę. Powiedziano nam, że za późno się zgłosiliśmy. Ale z zakulisowych rozmów dowiedzieliśmy się, że po prostu nie chcieli tego zrealizować. Osoba, która pracowała wtedy w AMS i była odpowiedzialna za to zlecenie bardzo to przeżyła i zwolniła się z pracy. W ostatniej chwili znaleźliśmy inną firmę. A plakaty i tak zostały zniszczone wkrótce po rozwieszeniu" – opowiada OKO.press Marta Abramowicz.

Krytyka Polityczna, wydawca książki, nie chce ujawnić, która firma odmówiła reklamy. Karolina Krakowska z działu promocji wydawnictwa twierdzi jednak, że ten sam problem miała z książką "Dzieci, które gorszą" Artura Nowaka.

OKO.press pyta Czytelniczki i Czytelników: która firma odmówiła wywieszenia billboardów? Opinia publiczna powinna to wiedzieć. Ktokolwiek wie... Prosimy o informację.

O ile reakcja firmy X może dziwić, o tyle oczywista była odmowa magazynu "W Podróż z PKP Intercity", który dla Polskich Spółek Państwowych realizuje zewnętrzny wydawca. "Zamieszczone w nim treści

muszą odpowiadać potrzebom szerokiej grupy odbiorców – wszystkich pasażerów pociągów PKP Intercity, bez względu na płeć, wiek (od małych dzieci aż po seniorów) czy charakter ich podróży. Nie podejmujemy każdej zaproponowanej współpracy komercyjnej, mając przede wszystkim na uwadze adekwatność reklamy do profilu czasopisma"

– poinformował OKO.press dział promocji magazynu.

Akcji Demokracja też odmówili

W lutym 2018 podobna sytuacja spotkała stowarzyszenie Akcja Demokracja. Działacze przygotowali projekty plakatów, które nawoływały kandydatów i kandydatki na członków niekonstytucyjnej Krajowej Rady Sądownictwa do rezygnacji z konkursu. Na plakatach, które miały zawisnąć w ich miejscach zamieszkania, zwracano się do nich z imienia i nazwiska.

Przyjęcia takiego zamówienia odmówiły wszystkie firmy, do których się zwrócono. AMS, Polska Press Grupa i Jet Line argumentowały, że treść reklam narusza dobra osobiste kandydatów do KRS (AMS dodawał nawet uwagę o naruszaniu "godności człowieka").

Działacze Akcji Demokracja widzieli w tym jednak strach przed władzą, której takie działania mogłyby się nie spodobać. Mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram, która konsultowała kampanię stowarzyszenia uważa, że projekty nie naruszały prawa. "Niewątpliwie treść banneru jest krytyczna, ale nikt, zwłaszcza osoby kandydujące na stanowisko sędziego w konstytucyjnym organie, nie może oczekiwać od innych wyłącznie afirmacji swojej osoby" - komentowała w lutym w rozmowie z OKO.press.

"Wolność słowa nie może być ograniczana w ten sposób, iż w odniesieniu do spraw publicznych dopuszczone będą jedynie wypowiedzi pozytywne".

PiS wziął miliony, a konkubinat to grzech

Kwestie związane z reklamą regulują przepisy ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, a w przypadku konkretnych mediów i nośników także prawo prasowe, ustawa o radiofonii i telewizji, czy ustawa krajobrazowa. W Polsce funkcjonuje również Rada Reklamy o charakterze samoregulacyjnym, która zrzesza agencje deklarujące wolę przestrzegania Kodeksu Etyki Reklamy. Firmy oferujące reklamę outdoorową posiadają też swoje wewnętrzne regulaminy, w których określają, jakie reklamy są dla nich nieakceptowalne. Najczęściej wymieniają ogólne przepisy z ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, ale pojawiają się również zastrzeżenia o tym, że firmy nie akceptują "reklamy politycznej, w szczególności reklamy wyborczej".

Art. 16. 1. Czynem nieuczciwej konkurencji w zakresie reklamy jest w szczególności: 1) reklama sprzeczna z przepisami prawa, dobrymi obyczajami lub uchybiająca godności człowieka; 2) reklama wprowadzająca klienta w błąd i mogąca przez to wpłynąć na jego decyzję co do nabycia towaru lub usługi; 3) reklama odwołująca się do uczuć klientów przez wywoływanie lęku, wykorzystywanie przesądów lub łatwowierności dzieci; 4) wypowiedź, która, zachęcając do nabywania towarów lub usług, sprawia wrażenie neutralnej informacji; 5) reklama, która stanowi istotną ingerencję w sferę prywatności, w szczególności przez uciążliwe dla klientów nagabywanie w miejscach publicznych, przesyłanie na koszt klienta niezamówionych towarów lub nadużywanie technicznych środków przekazu informacji.

Szerzej to zagadnienie omawiane jest w publikacji Polskiego Towarzystwa Antydyskryminacyjnego.

Taki zapis o politycznej neutralności znaleźć można w regulaminie firmy Stroer. Tej samej, która w tym roku realizowała kampanię billboardową "PiS wziął miliony i chce być bezkarny" oraz "Polki żądają legalnej aborcji", a w 2015 kampanię "Konkubinat to grzech" organizowaną przez sam Kościół. "Nigdy nie było jakichś obostrzeń wobec tematyki tych reklam. Jeśli były pieniądze, to każdy mógł się zareklamować" – opowiada OKO.press były pracownik firmy.

Reklamy, które konfrontują kościół i religię również nie są niczym rzadkim w przestrzeni, zwłaszcza miejskiej. W 2013 na billboardach AMS zawisły reklamy "Nie zabijam, Nie kradnę, Nie wierzę" wykupione między innymi przez Fundację Wolność od Religii. Fundacja realizowała również kampanie outdoorowe z hasłami "Szkoła to nie kościół" oraz "Masz prawo nie wierzyć". Część z nich do tej pory zobaczyć można m.in. na ulicach Warszawy. Podobnie jak plakaty filmu "Kler".

Czy firmy mogą selekcjonować treści?

Sylwia Gregorczyk-Abram nie ma wątpliwości:

"Nie ma możliwości, aby przestrzeń publiczną tak sprofilować, że będą tam wyłącznie hasła, które podobają się każdemu, nie budzą emocji czy kontrowersji".

Prawniczka wskazuje, że podobnie jak w przypadku łódzkiego drukarza, zastosowanie tu może tu mieć art. 138 Kodeksu wykroczeń –

„Kto, zajmując się zawodowo świadczeniem usług, żąda i pobiera za świadczenie zapłatę wyższą od obowiązującej albo umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia świadczenia, do którego jest obowiązany, podlega karze grzywny”.

"Usługodawca nie ma prawa kategoryzowania, czy selekcjonowania klientów wyłącznie w oparciu o to, czy temat danej kampanii mu się podoba albo czy zgadza się z jego przesłaniem i treścią. Będąc rzemieślnikiem, nie można odmówić druku, bo nie podoba się jego treść, która nie narusza prawa. Nie można także odmawiać usługi tylko dlatego, że tematyka kampanii jest kontrowersyjna czy dyskusyjna. W demokratycznym kraju nie wolno stawiać indywidualnych poglądów religijnych czy politycznych ponad prawo powszechnie obowiązujące. Trzeba chronić wolność wyrażania poglądów, nawet takich, z którymi większość się nie zgadza" – dodaje.

Wolność wyrażania poglądów kończy się jednak tam, gdzie zaczyna się epatowanie przemocą, drastyczne obrazy. Ustawa o zwalczaniu konkurencji wymienia jako niedozwolone na przykład "reklamy wywołujące lęk". Niesławne billboardy antyaborcyjne przedstawiające porozrywane szczątki podpadać mogą także pod przepisy dotyczące „wywołania zgorszenia w miejscu publicznym, zakłócania spokoju, porządku publicznego” (art. 51 Kodeksu Wykroczeń) lub pod umieszczanie „nieprzyzwoitego ogłoszenia, napisu lub rysunku” (art. 141 KW).

;
Na zdjęciu Dominika Sitnicka
Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze