W sprawie poświadczenia bezpieczeństwa, wydanego przez ABW Nawrockiemu w 2021 roku istotne jest dziś tylko jedno: dlaczego ówczesny szef ABW wydał mu to poświadczenie, choć wiedział o niejasnym przejęciu kawalerki Jerzego Ż.? Domagajmy się odpowiedzi!
Trwa festiwal rozwadniania sprawy poświadczenia bezpieczeństwa osobowego, wydanego przez ABW w 2021 roku Karolowi Nawrockiemu. Zamiast zajmować czas pobocznymi wątkami, na które przekierowują uwagę zwłaszcza politycy PiS, proponuję skupić się na tym, co najważniejsze. Czyli na faktach, które w przedwyborczym chaosie gubią się zupełnie. Więc po kolei.
Karol Nawrocki podlegał procedurze sprawdzenia przez ABW jako pracownik IPN. W IPN pracował w latach 2009-2017, do 2013 r. jako szeregowy pracownik, a w latach 2013-2017 jako naczelnik Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Gdańsku. Poświadczenie bezpieczeństwa było mu potrzebne, aby mógł mieć dostęp do informacji niejawnych, opatrzonych klauzulami: zastrzeżone, tajne, ściśle tajne.
Pierwszy raz procedurę sprawdzającą przeprowadzono wobec niego w 2009 r., czyli zaraz po zatrudnieniu w IPN. Otrzymał wtedy poświadczenie tzw. „00”, czyli najwyższe, uprawniające go do dostępu nawet do informacji ściśle tajnych. W przypadku takich poświadczeń procedurę powtarza się co pięć lat, dlatego kolejny raz Nawrockiego sprawdzano w 2014 r. Nawrocki nie był notowany, służby nie miały też informacji o jego kontaktach, które mogłyby wzbudzać niepokój. Nie było podstaw do tego, by mu poświadczenia nie dawać. Warto zaznaczyć, że tego rodzaju
„sprawdzanie” to normalna procedura administracyjna, w czasie której funkcjonariusze nie wykonują działań operacyjnych.
W 2017 rok Nawrocki odszedł z IPN i został dyrektorem Muzeum II Wojny Światowej. Tam poświadczenie bezpieczeństwa nie było mu potrzebne. W tym właśnie roku doszło do słynnego już przejęcia przez niego kawalerki pana Jerzego z Gdańska.
To tutaj zaczynają się problemy Nawrockiego. Sposób przejęcia mieszkania rodzi bowiem poważne wątpliwości natury prawnej (do dziś nie wiemy, czy było to zgodne z przepisami), wątpliwości dotyczące źródeł finansowania tej transakcji, a także podejrzenia związane ze środowiskiem, w którym obracał się Nawrocki. Jak obecnie informują media, pan Jerzy miał przeszłość kryminalną.
Cztery lata później, w 2021 roku, Kolegium IPN wskazało (a PiS zaakceptował) Nawrockiego jako kandydata na szefa IPN. Wtedy ABW sprawdzała go po raz trzeci. Kontekst polityczny tej sytuacji był oczywisty. Brak poświadczenia oznaczałby, że kandydat zaakceptowany przez PiS nie tylko odpada z wyścigu do prezesury, ale też, że w jego biografii jest coś, co budzi podejrzenia.
Szefem ABW był wówczas Krzysztof Wacławek, a ministrem-koordynatorem służb specjalnych Mariusz Kamiński. Technicznie sprawdzenie Nawrockiego przeprowadzali szeregowi funkcjonariusze ABW, być może z różnych delegatur. Na pewno sięgnięto po materiały z poprzednich postępowań prowadzonych w Gdańsku.
Wspominam o tym, ponieważ na tle tego, skąd byli sprawdzający Nawrockiego funkcjonariusze – z Gdańska czy z Warszawy, trwa obecnie spór w polskiej infosferze. To typowe rozwadnianie tematu. Mogli być z obu tych miast, mogli z jednego. Tak naprawdę jest to bez znaczenia, ponieważ nie oni wydawali decyzję o przyznaniu poświadczenia.
Z ustaleń OKO.press wynika, że także pojawiające się w przestrzeni medialnej spekulacje, łączące samobójstwo funkcjonariusza ABW w maju 2021 roku z postępowaniem prowadzonym wobec Nawrockiego są nieuzasadnione.
Niezależnie od tego, skąd byli funkcjonariusze zajmujący się sprawą, wiemy, że natknęli się na transakcję dotyczącą kawalerki pana Jerzego. Jak poinformował Jacek Dobrzyński, rzecznik obecnego ministra-koordynatora służb specjalnych Tomasza Siemoniaka:
„ABW w toku poszerzonego postępowania sprawdzającego Pana Karola Nawrockiego w 2021 roku zgromadziła materiały dotyczące sposobu i źródeł sfinansowania zakupu mieszkania od Jerzego Ż.”.
Czyli ABW kierowana przez Wacławka wiedziała, że w 2017 roku w życiu Nawrockiego wydarzyło się coś, co budziło podejrzenia. Mimo to – podkreślmy –
MIMO TO ABW wydała Nawrockiemu poświadczenie bezpieczeństwa osobowego.
Tym samym po raz kolejny uzyskał on prawo dostępu do ściśle tajnych informacji. Jak wynika z wpisu Jacka Dobrzyńskiego, zdecydował o tym właśnie Wacławek: „Dysponujący całością wiedzy, w tym między innymi na temat negatywnej rekomendacji funkcjonariusza analizującego akta postępowania, ówczesny Szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Krzysztof Wacławek (obecny doradca Prezydenta RP) podjął decyzję o wydaniu Karolowi Nawrockiemu poświadczenia bezpieczeństwa".
Tymczasem, jak wyjaśnia w OKO.press gen. Adam Rapacki, w takim postępowaniu: „Chodzi o to, czy kandydat do pełnienia jakiegoś stanowiska daje gwarancje, że będzie chronił informacje, które będą mu powierzone. Czy nie ma związków z obcymi służbami? Kryminalnej przeszłości? Czy jego stan majątkowy jest adekwatny do legalnych źródeł dochodów? Bo jeśli jego majątek jest większy niż dochody, to może wskazywać, że ma nielegalne źródło dochodów, np. z działalności przestępczej. Taka wątpliwość wystarczy, by ABW nie wydała certyfikatu”.
Z tego, co dziś wiemy, właśnie tego rodzaju wątpliwości pojawiły się w postępowaniu wobec Nawrockiego. A jednak Wacławek uznał, że mu wyda poświadczenie. Jak tłumaczy w oficjalnym oświadczeniu, zrobił to, ponieważ: „Eksperci Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zajmujący się od wielu lat ochroną informacji niejawnych – rekomendowali wydanie Panu dr. Karolowi Nawrockiemu poświadczeń bezpieczeństwa do najwyższych klauzul” (pis. oryg.).
Powiedzmy jasno: wewnętrzne rekomendacje mogą wydawać i wygłaszać różne osoby. Mogą mówić różne rzeczy, sensowne i bezsensowne. Szef ABW nie musi się tym kierować. Niewątpliwie jednak to on podejmuje decyzję o wydaniu poświadczenia i to on jest za nią odpowiedzialny.
W całej sprawie istotne jest dziś tylko jedno pytanie:
Dlaczego Krzysztof Wacławek wydał Nawrockiemu poświadczenie, choć wiedział o sprawie z kawalerką?
Na to pytanie chcę poznać odpowiedź. Odpowiedź powinna zresztą dotrzeć do całej Polski. Bo jeśli służby zawiodły – to właśnie wtedy. Jeśli z przyczyn politycznych dano dostęp do informacji dotyczących bezpieczeństwa państwa osobie, która nie powinna ich znać, mamy prawo o tym wiedzieć.
W swoim oświadczeniu Krzysztof Wacławek zawarł jeszcze jedną ciekawą informację. Otóż w ostatnich akapitach odniósł się do audytu, który został przeprowadzony w ABW po zmianie władzy w 2023 roku. Audyt dotyczył czasów rządów PiS, czyli okresu, gdy służbą kierował właśnie Wacławek. Ten dokument jest ściśle tajny i niedostępny dla osób nieuprawnionych. Tymczasem Wacławek napisał o nim tak, jak gdyby dobrze znał jego treść.
Stwierdził między innymi: „Audyt ten ocenił pozytywnie przeprowadzone postępowanie i nie stwierdził żadnych nieprawidłowości w zakresie wydania poświadczeń bezpieczeństwa osobowego Panu dr. Karolowi Nawrockiemu Prezesowi Instytutu Pamięci Narodowej” (pis. oryg.).
Dostęp do informacji ściśle tajnych jest rejestrowany, to znaczy, że jeśli ktoś np. czyta dokument z klauzulą ściśle tajne, wpisuje się do specjalnej karty, dołączonej do tego dokumentu. Z ustaleń OKO.press wynika, że
w rejestrach nie ma śladu wskazującego, iż Wacławek ma za sobą lekturę audytu ABW.
Skąd więc wie, co się w nim znajduje? Tę kwestię także należałoby wyjaśnić, zwłaszcza że rodzi ona podejrzenie o możliwość złamania prawa.
Dziś pojawiają się również pytania, dlaczego po zmianie władzy Nawrockiemu nie cofnięto poświadczenia. Proceduralnie sytuacja wygląda tak, że ponowne sprawdzenie Nawrockiego nastąpiłoby po pięciu latach od wydania poprzedniej decyzji, czyli w 2026 roku. Wcześniej można rozpocząć tzw. kontrolne postępowanie sprawdzające, ale tylko wtedy, gdy pojawią się nowe okoliczności, które mogą skutkować cofnięciem poświadczenia bezpieczeństwa.
W opisywanej sytuacji takie okoliczności się pojawiły, jednak dopiero w kampanii wyborczej. I służby, i osoby nadzorujące ABW – minister Siemoniak i premier Tusk – stanęły przed decyzją: czy w czasie kampanii prezydenckiej rozpoczynać postępowanie służb wobec jednego z głównych kandydatów na prezydenta, czy wstrzymać się z tym do okresu po wyborach?
Zdecydowano, że nie można tego zrobić teraz.
Prawdopodobnie dlatego, iż mogłoby to zostać uznane za polityczne zaangażowanie się służb w kampanię wyborczą i szykanowanie kandydata. Nie potrafię jednoznaczne ocenić, czy ta decyzja była słuszna, czy nie. Wydaje się, że i rozpoczęcie postępowania, i jego zaniechanie były obarczone negatywnymi konsekwencjami.
Takie postępowanie można natomiast rozpocząć po wyborach. Jednak jeśli Nawrocki zostanie prezydentem, żadne ustalenia ABW w tym zakresie nie sprawią, że nie będzie on miał dostępu do informacji niejawnych. Ani że straci stanowisko.
Prezydent dostaje taki dostęp z urzędu, nikt go już więcej nie sprawdza.
Nie ma też możliwości usunięcia go ze stanowiska na takim tle. Twórcy polskiego prawa zwyczajnie nie przewidzieli, że taka sytuacja może się zdarzyć. Kontrola decyzji ABW z 2021 roku będzie miała jakiekolwiek znaczenie tylko wtedy, jeśli Nawrocki przegra 1 czerwca.
Policja i służby
Wybory
Karol Nawrocki
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego
audyt ABW
informacje niejawne
Krzysztof Wacławek
poświadczenie bezpieczeństwa
ściśle tajne
Wybory prezydenckie 2025
Analityczka mediów społecznościowych, ekspertka. Specjalizuje się w analizie zagrożeń informacyjnych, zwłaszcza rosyjskiej dezinformacji i manipulacji w sieci. Autorka książki „Efekt niszczący. Jak dezinformacja wpływa na nasze życie” oraz dwóch poradników na temat zwalczania dezinformacji. Z OKO.press współpracuje jako autorka zewnętrzna. Pisze o dezinformacji, bezpieczeństwie państwa, wojnie informacyjnej oraz o internetowych trendach dotyczących polityki. Zajmuje się też monitorowaniem ruchów skrajnie prawicowych i antysystemowych.
Analityczka mediów społecznościowych, ekspertka. Specjalizuje się w analizie zagrożeń informacyjnych, zwłaszcza rosyjskiej dezinformacji i manipulacji w sieci. Autorka książki „Efekt niszczący. Jak dezinformacja wpływa na nasze życie” oraz dwóch poradników na temat zwalczania dezinformacji. Z OKO.press współpracuje jako autorka zewnętrzna. Pisze o dezinformacji, bezpieczeństwie państwa, wojnie informacyjnej oraz o internetowych trendach dotyczących polityki. Zajmuje się też monitorowaniem ruchów skrajnie prawicowych i antysystemowych.
Komentarze