0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Bartosz Banka / Agencja Wyborcza.plFot. Bartosz Banka /...

„Rzecznik MSW ujawnił właśnie, że ABW miała wątpliwość co do źródeł dochodów Karola Nawrockiego: nie zarabiał tyle, by stać go było na zakup mieszkania Jerzego Ż. za 120 tys. Ale wątpliwości oficera ABW miały zostać zignorowane przez jego zwierzchnika. Dzięki temu Karol Nawrocki dostał certyfikat bezpieczeństwa i mógł objąć stanowisko Prezesa IPN. Oraz powtarzać w kampanii wyborczej, że został sprawdzony przez służby.

Przeczytaj także:

Jak wygląda procedura sprawdzenia kandydata na wysokie stanowisko publiczne? Jak łatwo jest przegapić ciemne strony życiorysu? Pytamy o to Adama Rapackiego, generała policji w stanie spoczynku, byłego wiceministra spraw wewnętrznych (w latach 2007-2012) i współautora raportu o tym, jak wprowadzić cywilną kontrolę nad służbami „Osiodłać Pegaza”.

Gen Adam Rapacki: To, jak ma przebiegać sprawdzanie kandydata, opisuje ustawa o ochronie informacji niejawnych. Wskazuje, kto odpowiada za weryfikację: ABW w zakresie tego wszystkiego, co jest związane z cywilnym życiem, i Służba Kontrwywiadu Wojskowego dla tego, co jest związane z obronnością państwa.

Agnieszka Jędrzejczyk, OKO.press: Nas więc interesuje tryb działania ABW.

Ustawa wylicza stanowiska, które podlegają procesowi dopuszczenia do informacji niejawnych. Osoby je obejmujące muszą zostać odpowiednio przeszkolone i zweryfikowane.

Co się właściwie sprawdza i po co się to sprawdza?

Chodzi o to, czy kandydat do pełnienia jakiegoś stanowiska daje gwarancje, że będzie chronił informacje, które będą mu powierzone. Czy nie ma związków z obcymi służbami? Czy nie ma kryminalnej przeszłości? Czy jego stan majątkowy jest adekwatny do legalnych źródeł dochodów?

Bo jeśli jego majątek jest większy niż dochody, to co?

To może wskazywać, że ma nielegalne źródło dochodów, np. z działalności przestępczej. Taka wątpliwość wystarczy, by ABW nie wydała certyfikatu.

Informacji, które się sprawdza, jest bardzo dużo. Wylicza je załącznik do ustawy – w praktyce kandydat wypełnia 26-stronicową ankietę.

To czasem zajmuje nawet kilka dni. Trzeba pozbierać dane, przemyśleć i precyzyjnie odpowiedzieć. Są tam pytania o kontakty międzynarodowe sprzed lat i szczegółowe pytania dotyczące członków rodziny, pochodzenia, wszystkich zarobków, uzależnień – od alkoholu, środków odurzających, substancji psychotropowych i tak dalej.

Tę ankietę składa się do Agencji i tam ona podlega weryfikacji.

Czyli to jest sprawdzane?

Oczywiście. Agencja ma na to formalnie do trzech miesięcy. W rutynowych przypadkach trwa to właśnie tyle, a nawet dłużej. Do sprawdzania ankiet ABW ma cały pion i system ochrony informacji niejawnych.

Jeśli w toku sprawdzenia pojawią się wątpliwości, ABW może żądać wyjaśnień i uszczegółowienia. Może skierować kandydata na badanie, np. wariografem.

Czyli jeśli napiszę, że nie mam kontaktów ze światem przestępczym i nie jestem od niczego uzależniona…

… to ABW sprawdza we wszystkich kartotekach resortowych, policyjnych, bazach informacyjnych – w zakresie właśnie tych uzależnień, ewentualnych kolizji z prawem. Może też przepytać osoby znające ubiegającego się o dopuszczenie do informacji niejawnych.

Jeżeli odbywa się to zgodnie z ustawą, z procedurą, bez jakichś wpływów, nacisków i presji, to sito weryfikacyjne jest bardzo gęste. Daniel Obajtek nie dostał dopuszczenia do informacji tajnych, tajnych specjalnego znaczenia.

Przy weryfikacji kandydatów, którzy mają otrzymać dostęp do informacji tajnych i ściśle tajnych prawo wprost wymaga, by wskazali oni trzy osoby, które poświadczą jego prawość i zagwarantują, że dochowa tajemnic (art. 26 ustawy). Sam musiałem wskazać w tej procedurze trzy osoby, które za mnie ręczą.

Czyli Karol Nawrocki też musiał je wskazać? Ciekawe byłoby dowiedzieć się, kto to.

To są wszystko informacje oklauzulowane. ABW raczej tego nie ujawni. Ta procedura ma pomóc w sprawdzeniu ryzyka podatności na szantaż lub presję.

Dlaczego zatem o kandydacie na prezydenta dowiadujemy się z mediów – a ABW nie widzi problemu?

Bo, jak powiedziałem, to jest sprawny system, o ile nie ingerują weń politycy. Dużo gorzej, kiedy pojawia się presja – ze strony szefów czy w ogóle polityków. ABW zna przypadki niezwykle szybkich dopuszczeń do tajemnic, takich, w czasie których niewiele dało się zweryfikować.

Ale to nie przypadek Karola Nawrockiego. Rzecznik MSWiA mówi o wątpliwościach, które ABW miała – a mogła ich nabrać tylko w toku sprawdzania. Poza tym jest ten dziwny dokument z 2021 roku, w którym Karol Nawrocki oświadcza, że sprawuje opiekę nad Jerzym Ż. i świadczy mu pomoc finansową. W ten sposób wyjaśnia, że nie miał 120 tysięcy i nie zapłacił nimi za mieszkanie, jak stwierdza akt notarialny, tylko spłacał to mieszkanie jakby ratami, dzięki tej pomocy.

Tak, to wskazuje na to, że weryfikacja w ABW była porządna. Bo skoro uznali, że Karol Nawrocki na mieszkanie nie miał pokrycia, to musieli sprawdzić jego finanse, rachunki bankowe itd.

Tyle że zapadła decyzja polityczna, że ma dostać poświadczenie – i je dostał.

I nikt tego potem nie sprawdzał – mimo że ABW miała te wątpliwości udokumentowane? Przecież zmieniła się władza, więc nie było już tu nacisków politycznych.

Jest tak, że jeśli kandydat na stanowisko dostaje certyfikat, to nie jest już potem sprawdzany. Sprawa uchodzi za rozstrzygniętą. ABW może do niej wrócić wtedy, gdy pojawi się coś szczególnego, jeśli wpłyną do Agencji informacje podważające wiarygodność złożonych dokumentów, czy poddające wątpliwość zdolność danej osoby do zachowania tajemnicy. Wtedy ABW może wrócić do sprawy i zrobić postępowanie sprawdzające. Jeśli wynik będzie negatywny, to może cofnąć certyfikat.

Sprawa kawalerki wypłynęła miesiąc temu. To mało?

To jest powód do wszczęcia procedury. Tyle że jak mówiłem, ona trwa. Musi trwać – jeśli ma to być zrobione porządnie. Ujawnione informacje mogą doprowadzić do cofnięcia certyfikatu Karolowi Nawrockiemu.

Ale jeśli Karol Nawrocki zostanie w niedzielę prezydentem, to będzie miał dostęp do tajemnic państwa z urzędu. Nikt i nic mu go nie cofnie. Takie prawo ma prezydent i marszałkowie Sejmu i Senatu. Oni ankiet nie wypełniają i nikt ich nie sprawdza.

Ale to znaczy, że służby zawiodły. Bardzo zawiodły.

Byli pod presją i mogło się im wydawać, że chodzi o nie takie ważne stanowisko Prezesa IPN. O tajemnice historyczne, czyli nie tak bardzo strategiczne. Wniosek z tego jest taki, że najlepszy system prawny nie zadziała, jeśli trafi w ręce złych ludzi. Niestety. ABW ewidentnie sprawę badała, ale to nie wystarczyło.

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze