Ministerstwo Rolnictwa zapowiada podjęcie prac nad przepisami zabraniającymi wstępu organizacjom prozwierzęcym na teren gospodarstw rolnych. To efekt nacisku organizacji producentów rolnych. W praktyce oznacza to, że maltretowane zwierzęta zostaną zdane na łaskę i niełaskę ich oprawcy. "To jest zmiana wymierzona przeciwko zwierzętom - ofiarom przemocy"
Federacja Branżowych Związków Producentów Rolnych (FBZPR) chce uchylenia ust. 3 w art. 7 ustawy o ochronie zwierząt.
Mówi on o możliwości interwencyjnego odbioru zwierzęcia przez policjanta, strażnika miejskiego lub upoważnionego przedstawiciela organizacji społecznej zajmującej się ochroną zwierząt. Ale tylko w przypadku niecierpiącym zwłoki, gdy - jak czytamy w ustawie - "dalsze pozostawanie zwierzęcia u dotychczasowego właściciela lub opiekuna zagraża jego życiu".
Federacja chce jednak zakazu wstępu na teren gospodarstw dla organizacji prozwierzęcych. I znalazła poparcie w Ministerstwie Rolnictwa, do którego zwróciła się z wnioskiem o nowelizację ustawy o ochronie zwierząt w tym punkcie.
Jak informowały portale rolnicze w pierwszym tygodniu kwietnia, Marian Sikora, przewodniczący FBZPR, otrzymał odpowiedź od wiceministra rolnictwa Jana Białkowskiego, w której ten poinformował go, że resort „w najbliższym możliwym czasie” planuje podjęcie prac legislacyjnych w tej sprawie.
"To jest zmiana wymierzona przeciwko zwierzętom - ofiarom przemocy" - komentuje dla OKO.press mec. Karolina Kuszlewicz, Rzeczniczka ds. Ochrony Praw Zwierząt przy Polskim Towarzystwie Etycznym.
"Wprowadzenie tego prawa będzie skutkować zakazem nie tylko odbiorów interwencyjnych zwierząt, ale też w ogóle uniemożliwi kontrolę gospodarstw rolnych przez organizacje prozwierzęce"
- mówi OKO.press Cezary Wyszyński z Fundacji Viva!
Mec. Kuszlewicz zaznacza, że prawo zawarte we wspomnianym ust. 3 w art. 7 ustawy o ochronie zwierząt "nie ma charakteru fakultatywnego, ale obowiązkowy, bo chodzi o ratowanie żywej istoty z poważnej opresji".
Prawniczka przekonuje, że zmiana tego prawa sprawi, że zwierzęta będące ofiarami przemocy zostaną zdane na łaskę i niełaskę ich oprawcy. To zaś - w dalszej konsekwencji - spowoduje pogłębienie poczucia bezkarności sprawców i odbierze wielu zwierzętom szansę na ratunek.
"Mówiąc dosadnie i bazując na sprawach z mojego doświadczenia: schorowany, stary pies będzie przez wiele godzin i dni umierał w bólach, we własnych odchodach, leżąc pod płotem, aż skona; nieznośnie cierpiący koń z kontuzją kończyny będzie tkwił ze stanem zapalnym, zamknięty w ciemnym pomieszczeniu - aż skona... Niestety, długo mogę tak wyliczać" - mówi mec. Kuszlewicz.
"Trzymamy kciuki za powodzenie tej inicjatywy legislacyjnej. Tzw. organizacje pro-zwierzęce w ostatnim czasie wielokrotnie udowadniały, że nadużywają swoich uprawnień i w dowolny sposób interpretują przepisy. Najwyższy czas z tym skończyć tak, aby rolnik mógł czuć się bezpiecznie w swoim gospodarstwie" - powiedział "Portalowi Spożywczemu" Jerzy Wierzbicki, prezes Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego.
Z zarzutami o nadużycia ze strony organizacji prozwierzęcych nie zgadza się Wyszyński z Fundacji Viva! "Działają one dobrze, wyręczając powiatowe inspektoraty weterynarii, które mają zbyt małe zasoby kadrowe, by efektywnie kontrolować sytuację hodowanych przez rolników zwierząt".
Również mec. Kuszlewicz mówi, że choć ustawową kompetencję w kwestii odbioru interwencyjnego zwierząt mają jeszcze policja i straż gminna, to w praktyce interweniują przede wszystkim organizacje prozwierzęce.
Słowa prawniczki znajdują poparcie w opublikowanym w 2019 roku - przygotowanym przez Fundację „Czarna Owca Pana Kota” i Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt „Ekostraż"- raporcie o interwencyjnych odbiorach zwierząt w Polsce „Filantropi czy złodzieje” .
Czytamy w nim, że większość postępowań administracyjnych o czasowe odbieranie zwierząt inicjują właśnie organizacja pozarządowe. Inspekcja weterynaryjna odpowiada za zaledwie 11 proc. tego rodzaju spraw.
Raport nie potwierdza za to tezy prezesa FBZPR, że organizacje prozwierzęce często "nadużywają swoich uprawnień" i "w dowolny sposób interpretują przepisy".
"Gminy co do zasady potwierdzały decyzją administracyjną zasadność dokonanego przez organizację pozarządową odbioru zwierząt (86,6% w 2018 r.)" - czytamy.
W odpowiedzi dla FBZPR wiceminister Jan Białkowski napisał również, że organizacja prozwierzęce obowiązują również w okresie pandemii wprowadzone rządowym rozporządzeniem zakazy przemieszczania się.
"Nie zgadzam się z głosem, że obecne ograniczenia w poruszaniu się w związku z pandemią COVID-9 uniemożliwiają nam działania interwencyjne" - mówi Wyszyński z Fundacji Viva!
"A jeśli ktoś ma wątpliwości, to istnieje jeszcze stan wyższej konieczności - wtedy, gdy zwierzę jest w stanie zagrażającym jego zdrowiu i życiu - do którego również możemy odwołać się w naszych działaniach" - dodaje.
Zaznacza, że te interwencje, które można było odłożyć, organizacje przełożyła na później. Ale w sytuacjach pilnych, gdy przychodzi informacja, że gdzieś zwierzęta są w złym stanie, to jadą się zorientować w sytuacji: "dotrzymując zasad bioasekuracji - w maskach, rękawiczkach i zachowując odległość”. Na facebookowym profilu "Viva! Interwencje" można zobaczyć, że organizacja w ciągu ostatniego miesiąca przeprowadziła kilka odbiorów interwencyjnych zwierząt.
Mec. Kuszlewicz przypomina, że spod zakazu w rozporządzeniu są wyjęte czynności zawodowe i służbowe.
"Przypominam, że przedstawiciele organizacji pro zwierzęcym, dokonując interwencyjnego odebrania zwierzęcia, wykonują swój prawny obowiązek określony w ustawie. Ich zadania należy traktować w mojej ocenie jak wykonywanie pracy" - mów prawniczka.
Okazuje się, że policja może mieć na ten temat inne zdanie. Przekonał się o tym Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt (DIOZ), o czym poinformował portal Onet. Organizacja w poniedziałek 13 kwietnia odebrała psy i kota od objętej kwarantanną rodziny, która znęcała się nad nimi, a także wykorzystywała zwierzęta seksualnie.
"Chłopcy bili i uderzali zwierzakami o ścianę na klatce schodowej. Nagrywali z tego filmiki i wrzucali do sieci. Wobec psów stosowali też akty zoofilii. Potwierdziła nam to ich matka, chłopcy też się do tego przyznali" - powiedział Onetowi Konrad Kuźmiński z DIOZ.
Jednak Komenda Miejska Policji w Wałbrzychu uznała, że organizacja złamała zakaz przemieszczania się i skierowała przeciwko DIOZ wniosek o wymierzenie kary pieniężnej. To może być nawet 30 tys. zł, choć Sanepid ma również prawo umorzyć postępowanie.
"Mam nadzieję, że nasza interwencja zostanie potraktowana jako wykonywanie przez nas obowiązków służbowych, które zostały określone ustawą o ochronie zwierząt. Absurdem jest to, że my nie możemy jechać do patologii odebrać maltretowanych zwierząt, ale myśliwy strzelać w lesie może" - skomentował Onetowi Kuźmiński.
Prawa zwierząt
Jan Krzysztof Ardanowski
Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi
przestępstwa przeciwko zwierzętom
ustawa o ochronie zwierząt
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze