Tweet Sylwii Spurek, w którym porównała eksploatację zwierząt do Holokaustu, spotkał się z powszechną krytyką. Słusznie? W tej dyskusji warto pamiętać, że pierwszy los zwierząt z Zagładą zestawił żydowski pisarz Isaac Bashevis Singer. A niektórzy ocaleni z Zagłady widzieli podobieństwo między swoim doświadczeniem a cierpieniem zwierząt. I zaczęli ich bronić
Kilka dni przed 75. rocznicą wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz-Birkenau europosłanka Sylwia Spurek (wybrana z list Wiosny, dziś niezależna) zamieściła tweeta z obrazem Jo Frederiks. Widzimy na nim spięte łańcuchem krowy na tle zachlapanej krwią ściany. Głębiej na hakach wiszące bydlęce tusze.
Ale najbardziej zwraca uwagę strój krów: mają na sobie więzienne pasiaki z gwiazdą Dawida, podobne do tych noszonych w kacetach.
"Jo Frederiks daje do myślenia, otwiera oczy na to, jak traktujemy zwierzęta. Ten obraz przypomniała @Fundacja_Viva i dobrze, bo czas na poważną dyskusję o traktowaniu zwierząt, o warunkach, w jakich żyją, o tym, jak je zabijamy. Czy to jest humanitarne? Czy to nadal rolnictwo?" - pyta w komentarzu Spurek.
Kilka dni temu obraz został zamieszczony na profilu facebookowym kampanii "Białe kłamstwa" Fundacji Viva!, ale został zdjęty.
To nie pierwszy raz, gdy Spurek porównuje eksploatację zwierząt do Holokaustu. Zrobiła to też w 2019 roku w roku książce "Związek partnerski. Rozmowy o Polsce".
"Mówienie o Holokauście zwierząt może kogoś razić, ale coraz częściej tak właśnie o eksploatacji zwierząt się mówi. Uważam, że musimy nazywać rzeczy po imieniu, definiować je, wyraźnie określać" - mówiła eurodeputowana, ale wtedy nie odbiło się to szerszym echem.
Jednak tym razem wpis Spurek - ale przede wszystkim zaprezentowana grafika - spotkał się z gwałtownym oburzeniem polityków, dziennikarzy i komentatorów. I to ponad podziałami politycznymi.
Sylwię Spurek skrytykowali prawicowi publicyści. Wojciech Wybranowski z "Do Rzeczy" wyraził przypuszczenie, że europosłanka nie rozumie różnicy między "przeżyciami ludzi, których odczłowieczano" i "traktowano jak bydło" a samym bydłem hodowlanym:
Krytycznie do wpisu odniosła się również Estera Flieger, była dziennikarka "Wyborczej", dziś szefowa publicystyki portalu NGO.pl i współpracowniczka OKO.press. Zaznaczyła, że z punktu widzenia celu, jakim mam być dyskusja o losie zwierząt, taka grafika jest raczej przeciwskuteczna.
Do Tweeta odnieśli się też prowadzący profil Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. Obrazowi zarzucili instrumentalizację i banalizację "koszmarnego ludzkiego cierpienia" ofiar obozów koncentracyjnych. Zaznaczając przy tym, że "prawa zwierząt zasługują na lepszą i mądrzejszą obronę".
Oburzeniem uniósł się Jacek Zarzecki, prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego, robiąc Spurek miniwykład o tym, czym jest rolnictwo i skąd biorą "produkty roślinne i zwierzęce".
Bodaj najostrzej zareagował adwokat i były prezes Ligi Polskich Rodzin Roman Giertych. Napisał, że to "dno", a dziś lewicę reprezentują ludzie niepoważni.
Autorką obrazu, który wzbudził tak silne emocje, jest Jo Frederiks. Artystka dorastała na farmie bydła w Queensland w Australii. To właśnie tam - jak czytamy na jej stronie internetowej - obudziła się w niej wrażliwość na los zwierząt przeznaczonych na rzeź. Z jej witryny internetowej możemy wyczytać, że jest "namiętną zwolenniczką praw zwierząt".
Przez swoją sztukę stara się zwiększać świadomość ludzi o losie zwierząt, które "niewolimy, wykorzystujemy i niepotrzebnie wykorzystujemy do jedzenia, odzieży, rozrywki i badań". Ma też nadzieję na to, że jej sztuka przyczyni się do zmiany w ludzkich umysłach.
Jej prace są bardzo dosłowne - można jej obejrzeć online - i pokazują brutalność przemysłowej hodowli zwierząt. Jedna z nich przedstawia owce idące w stronę budynku wyglądającego jak brama obozu Auschwitz. Widać go na reklamie jej wystawy z 2016 roku, zatytułowanej właśnie "Zwierzęcy Holokaust".
Nie jest zaskoczeniem, że tweet Spurek budzi kontrowersje. Warto jednak spojrzeć na szerszy kulturowy kontekst, który za nim stoi.
Analogia między Holokaustem a masową hodowlą zwierząt funkcjonuje w ruchu prozwierzęcym od dawna.
Tej metafory użył amerykański historyk i działacz na rzecz praw zwierząt Charles Patterson w książce "Wieczna Treblinka: nasze traktowanie zwierząt i Holokaust" z 2001 roku.
A sam tytuł książki zainspirowało opowiadanie "Listy do Pisarza" autorstwa żydowskiego pisarza, wegetarianina, laureata Nagrody Nobla Isaaca Bashevisa Singera, który napisał w nim:
"Dla zwierząt wszyscy ludzie to naziści, a ich życie to wieczna Treblinka".
W "Wiecznej Treblince" Patterson szuka analogii między zabijaniem i wykorzystywaniem ludzi podczas Holokaustu a sposobem, w jaki traktujemy zwierzęta w kulturze zachodniej. Widzi ją m.in. w inspiracji, jaką dla niemieckiego nazistowskiego "przemysłu" Zagłady były amerykańskie rzeźnie, które pozwoliły na zabijanie zwierząt na masową skalę.
Książka mówi też o ludziach, którzy przeżyli Zagładę, a później zaangażowali się w ruch prozwierzęcy:
część z ocalałych dostrzegała analogię między swoim doświadczeniem Holokaustu a cierpieniem zwierząt w hodowlach, czy podczas eksperymentów medycznych.
Przykładem jest opisany przez Pattersona Marc Berkowitz. Jako dziecko trafił do Auschwitz, jego matka i jedna z sióstr zginęły w komorze gazowej.
Razem z dwójką pozostałych sióstr był ofiarą eksperymentów Josefa Mengele w Auschwitz. "Doktor śmierci" dokonywał chirurgicznych ingerencji w ich kręgosłupy. Po wojnie Berkowitz zaangażował się w protesty przeciwko podobnym eksperymentom na zwierzętach.
Podczas protestów przeciwko zabijaniu dzikich gęsi w Kanadzie mówił publicznie:
"Moja mama nie ma grobu, ale jeśliby go miała, zadedykowałbym go dla tych gęsi. W pewnym sensie też byłem jak gęś".
Inną postacią opisywaną przez Pattersona jest Alex Herschaft, który jako dziecko przeżył getto warszawskie. Wiele lat po II wojnie światowej założył organizację prozwierzęcą Farm Animal Reform Movement.
Pisał: "Pośród naszego [...] stylu życia [...] istnieją pewne »czarne skrzynki«. Są to laboratoria dokonujące eksperymentów biomedycznych, fermy przemysłowe i rzeźnie - anonimowe komponenty naszego społeczeństwa, gdzie prowadzi się brudny proceder dręczenia i zabijania niewinnych, czujących stworzeń.
To są nasze współczesne Auschwitz, Dachau, Buchenwald i Birkenau".
Kilka lat temu podobne kontrowersje jak wpis Spurek wywołała w Niemczech organizacja PETA (People for the Ethical Treatment of Animals), która walczy o humanitarne traktowanie zwierząt. Planowała kampanię plakatową "Holokaust na twoim talerzu", podczas której chciała pokazać zdjęcia zwierząt na tle obozów koncentracyjnych i ofiar Holokaustu.
Jeden z plakatów - zatytułowany "Ostateczne upokorzenie" - przedstawiał fotografię ubitych świń na tle zwłok z obozu zagłady. Inny - nazwany "Jeżeli uwzględnimy zwierzęta - każdy jest nazistą" (czytelna aluzja do Singera) - pokazywał kury w klatkach na tle więźniów w obozowych pryczach.
O zakaz publikacji tych plakatów wystąpili do sądu Członkowie Centralnej Rady Żydów w Niemczech. Uznali, że kampania jest obraźliwa dla ofiar Holokaustu i ich rodzin.
Wygrali sprawę w niemieckim sądzie, który zakazał publikacji plakatów. PETA odwołała się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Argumentowała, że została naruszona swoboda wypowiedzi.
Jednak Trybunał podtrzymał wyrok. Uznał, że faktycznie doszło do ingerencji w swobodę wypowiedzi, ale w tym przypadku była ona uzasadniona, ponieważ chroniła prawa osobiste i reputacje ofiar holokaustu oraz członków ich rodzin.
Przeciwko używaniu określenia "Holokaust zwierząt" jest obecna przewodnicząca Rady Języka Polskiego dr hab. Katarzyna Kłosińska z Uniwersytetu Warszawskiego. W odpowiedzi na pytanie internautki z kwietnia 2019 roku Kłosińska zwraca uwagę, że zmienia się sposób mówienia o zwierzętach, co jest konsekwencją zmiany sposobu ich traktowania: "dawniej przygarnialiśmy psy, teraz je adoptujemy; dawniej psy zdychały, teraz (co zresztą niektórych oburza) umierają".
"W ten nurt wpisuje się wyrażenie holocaust zwierząt [...], jednak moim zdaniem jest ono nie do zaakceptowania ze względów etycznych" - pisze filolożka.
Dlaczego? Bo za słowem "Holocaust" kryją się treści, które sprawiają, że za pomocą tego słowa nie chcemy mówić o niczym innym.
"Mówiąc najprościej – zagłady kilkumilionowego narodu będącego częścią naszego społeczeństwa, dokonanej w ciągu paru ledwie lat w sposób metodyczny, wręcz przemysłowy, która pozostawiła po sobie cierpienie kolejnych pokoleń i zwątpienie w istotę człowieczeństwa, nie można porównywać do nawet najokrutniejszego zadawania śmierci zwierzętom" - napisała prof. Kłosińska.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze