0:000:00

0:00

Aktywiści antyłowieccy wielokrotnie dokumentowali łamanie zasad bioasekuracji przez myśliwych. Podczas polowań krew zwierząt jest na ściółce, na butach myśliwych, pyskach ich psów, na pakach oraz oponach przyczep i samochodów, którymi wywozi się ich martwe ciała z lasu.

Choć - przekonuje rząd i Polski Związek Łowiecki - to właśnie odstrzał dzików ma zatrzymać ekspansję afrykańskiego pomoru świń (ASF) w naszym kraju.

Reporterowi TVN24 Piotrowi Czabanowi udało się pokazać coś nowego - jak wygląda bioasekuracja, gdy ciała dzików znajdą się już w myśliwskich chłodniach. Wyniki jego śledztwa przedstawione w programie "Czarno na Białym" są przerażające.

"ASF będzie się rozprzestrzeniał na całą Europę. I to dzięki nam, myśliwym" - powiedział dziennikarzowi myśliwy, dzięki któremu wyszło to na jaw.

Za łamanie zasad bioasekuracji myśliwym grozi grzywna, a nawet trzy lata więzienia. Prokuratura Okręgowa w Białymstoku 8 stycznia 2020 wystąpiła do stacji TVN24 o nadesłanie pełnego nagrania z reportażu. "Po jego otrzymaniu materiały zostaną przeanalizowane pod kątem tego, czy łączą się one z prowadzonym w Prokuraturze Okręgowej w Białymstoku od blisko czterech lat śledztwem, dotyczącym rozprzestrzeniania się ASF" - powiedział stacji Łukasz Janyst, rzecznik prokuratury.

Przeczytaj także:

Jelenie z dziczymi flakami

Wszystko zaczęło się od wideo nagranego telefonem, które Bogusław Pilcicki, myśliwy z Koła Łowieckiego "Struga", pokazał dziennikarzom TVN. Zarejestrował je pod koniec października 2019 roku, podczas polowania hubertowskiego w powiecie sokólskim (woj. podlaskie) w tzw. czerwonej strefie, czyli objętej restrykcjami w związku z ASF.

Na nagraniu widzimy dwie chłodnie. Jedna należy do koła łowieckiego, druga zaś do Inspekcji Weterynaryjnej i - w założeniu - ma służyć do izolowania ciał zabitych dzików, które (potencjalnie) mogą być nosicielami wirusa ASF.

Podczas polowania hubertowskiego zabito siedem jeleni i dwa dziki. Ciała tych pierwszych trafiły do chłodni koła, ale dwie godziny wcześniej w tym miejscu wypatroszono dziki. Martwe jelenie miały kontakt z ich krwią, co - właśnie ze względu na ryzyko rozwleczenia wirusa - nie powinno mieć miejsca.

"Te jelenie nie mogą się nawet zbliżać do chłodni z dzikami, a już nie mówiąc o tym, że nie mogą być razem wciągane w miejsca, gdzie są patrochy dzików lub obok, w tej samej zagrodzie, gdzie są tusze dzików" - mówił TVN Pilcicki.

Mięso z jeleni trafiło do sprzedaży.

Grzyby obok trupów

Śledztwo "Czarno na Białym" pokazało też inne nieprawidłowości związane z przeciwdziałaniem ASF, do których od pięciu lat dochodziło w Kole Łowieckiego "Struga".

"Zdarzało się, że przy dziku ktoś wstawiał łby jelenie, ktoś suszył grzyby czy przetrzymywał w chłodni razem z dzikami lub przetrzymywał tam jedzenie, które potem było podawane na imprezach myśliwskich" - relacjonował Pilcicki.

To również stwarzało ryzyko przeniesienia wirusa z chłodni, gdyby któryś z przetrzymywanych dzików był jego nosicielem. Myśliwy podkreślał, że wielokrotnie zwracał uwagę na takie sytuacje zarządowi koła. Nie tylko były one ignorowane, ale nawet spotykały go z tego powodu nieprzyjemności.

"Myślistwo to jest koleżeństwo, a koleżeństwo to nie jest podejrzliwość, szukanie dziury w całym" - usłyszał od jednego z kolegów.

Sędziowie we własnej sprawie

Reportaż Piotra Czabana pokazał też fikcyjność nadzoru sanitarnego nad polowaniami i myśliwymi. Formalnie nad Kołem Łowieckim "Struga" sprawuje go zastępca Powiatowego Lekarza Weterynarii w Sokółce - Grzegorz Klocek.

W toku dziennikarskiego śledztwa okazało się, że Klocek... poluje w tym kole od trzydziestu lat. Czyli kontroluje sam siebie.

W rozmowie z reporterem przekonywał, że w kole nie ma żadnych nieprawidłowości. Zapewniał, że myśliwi dbają o bioasekurację. Ale przyciśnięty przez Czabana, gdy ten pokazał mu zdjęcia z chłodni, przyznał, że wiedział o przetrzymywaniu w chłodni grzybów. Jednak nic z tym nie zrobił, jeśli nie liczyć tego, że "na zasadzie koleżeńskiej" poprosił o ich usunięcie.

Grzyby w chłodni trzymał Marek M. - strażnik leśny z Nadleśnictwa Krynki, na terenie którego poluje Koło Łowieckie "Struga". On również jest jego członkiem.

I też próbował przekonać dziennikarza, że wszystko jest tu w porządku, jeśli chodzi o bioasekurację związaną z ASF.

"Mokro od krwi"

Polski Związek Łowiecki wydał dość lakoniczne oświadczenie w sprawie reportażu „Czarno na białym”. Napisał w nim, że materiał zawiera "nieprawdziwe informacje, które wprowadzają w błąd opinię publiczną co do stosowania zasad bioasekuracji przez myśliwych". Nie wskazano jednak, o co chodzi.

Natomiast materiały przekazane dziennikarzom przez Bogusława Pilcickiego w oświadczeniu nazwano "zmanipulowanymi". Rzekoma manipulacja polega na "nadinterpretacji zdarzeń", bo nagranie i film - zdaniem PZŁ - nie pozwalają na wyciągnięcie wniosku, że myśliwi z Koła Łowieckiego „Struga” nie przestrzegają zasad bioasekuracji.

I to jest już wniosek zaskakujący, bo w programie - poza wspomnianym filmem - pokazano przecież również zdjęcia pokazujące ciała dzików w jednej chłodni np. z grzybami.

"Tym bardziej nie można z tej mylnej interpretacji dowodów wysnuwać tezy, że myśliwi nie przestrzegają zasad bioasekuracji i są głównymi sprawcami rozprzestrzeniania się wirusa ASF w Polsce" - próbuje nas dalej przekonywać PZŁ, na tę rzekomą "mylność" nie dostarczając jednocześnie żadnego argumentu.

Trudno jednak dać wiarę, że na ponad 2,5 tys. kół łowieckich w Polsce tylko to jedno dopuściło się nieprawidłowości.

Tym bardziej, że wspomniane na wstępie wideorelacje aktywistów z polowań raczej jednoznacznie pokazują, że bioasekuracja podczas tzw. zbiorówek jest zwykłą fikcją. W OKO.press pisaliśmy o tym już wielokrotnie, np. o sytuacji podczas polowania pod Nasielskiem, również w czerwonej strefie ASF.

"Obryzgani krwią patroszą dzika gołymi rękoma. Bez żadnych środków odkażających, bez maty, wprost na ziemi. Wycinają tchawicę, rzucają w trawę jak śmieci. Jeden z myśliwych wyciera zakrwawioną rękę o futro dzika jak o ścierkę. Dwóch innych, w czerwonych od krwi kaloszach, ładuje zastrzelone dziki na samochód. Na trawie, ziemi i gałęziach kawałki wnętrzności i krwawe ślady" - pisał nasz reporter Robert Kowalski.

Specustawą w społeczny nadzór

Reportaż TVN ukazał się też w szczególnym momencie. Właśnie parlament pracuje nad specustawą dotyczącą ASF. 19 grudnia 2019 roku została przegłosowana w Sejmie, a 9 stycznia 2020 w całości przyjęta przez połączone komisje Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Środowiska. Teraz trafi pod obrady Senatu.

Specustawa do ustawy Prawo łowieckie wprowadza zapis, który mówi, że ten, kto „celowo utrudnia lub uniemożliwia wykonywanie polowania” podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

Do ustawy o ochronie zdrowia zwierząt i zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt „lex Ardanowski” dodaje przepis mówiący o karaniu za „udaremnianie lub utrudnianie wykonania odstrzału sanitarnego” grzywną, ograniczeniem wolności lub jej pozbawieniem do trzech lat.

„Zaproponowane przepisy karne zmierzają do tego, by społeczeństwo nie miało wglądu, w jaki sposób odbywa się nie tylko tzw. odstrzał sanitarny, ale w ogóle wszelkie polowania w Polsce!” – mówiła OKO.press mec. Karolina Kuszlewicz, Rzeczniczka ds. Ochrony Praw Zwierząt przy Polskim Towarzystwie Etycznym.

Kto miałby weryfikować, jak myśliwi patroszą zabite dziki, co robią z ich krwią i wnętrznościami oraz jak przewożą ciała zabitych zwierząt?” – pytała koalicja Niech Żyją!

Co prawda, specustawa daje możliwość przeprowadzenia kontroli przez służby państwowe. Ale na wniosek dzierżawcy lub zarządcy obwodu łowieckiego, którym najczęściej jest koło łowieckie. Ale jak to może wyglądać w praktyce, pokazał materiał śledczy TVN24.
;

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze