Gdyby w Polsce wprowadzić podatek katastralny od trzeciego mieszkania to oprócz funduszy inwestujących w nieruchomości, dodatkową daniną byłoby obciążonych ok. 1 proc. najbogatszych Polek i Polaków. A mimo to politycy straszą, że to cios w starsze osoby, zwykłego Kowalskiego
Mieszkania w Polsce już dawno przestały służyć tylko do mieszkania, stały się również atrakcyjną formą inwestycji, pogłębiając problem niedoboru tanich, dostępnych nieruchomości. Jednym z powodów jest absurdalnie niski poziom opodatkowania nieruchomości, który uzależniony jest od metrażu, a nie realnej wartości mienia.
Najskuteczniejszym sposobem walki z nierównościami i spekulacjami na rynku mieszkaniowym jest podatek katastralny, który wyliczany byłby co roku od wartości trzeciej lub kolejnej nieruchomości. Z badania Międzynarodowego Funduszu Walutowego wynika, że wzrost stawki opodatkowania nieruchomości o 0,5 pkt proc. ogranicza wahania cen nieruchomości nawet o 5 proc.
Na ciasnym rynku najmu uwalniają się dotychczas puste lokale, utrzymywane wyłącznie w celach inwestycyjnych. Międzynarodowe fundusze przestają traktować nasz kraj jako raj podatkowy. A budżet państwa dostaje dodatkowy zastrzyk pieniędzy, który mógłby wydatkować np. na rozbudowę sieci tanich mieszkań.
Według ekspertów progresywny podatek katastralny to także jedno ze skuteczniejszych narzędzi zapobiegania nierównościom. Podobne rozwiązania – w różnych formach – funkcjonują w niemal całej Europie. Polska należy do trzech krajów, które wciąż nie zdecydowały się na kataster.
Rekomendacje zmian w systemie fiskalnym wydało m.in. OECD. „Polska powinna przejść na system opodatkowania nieruchomości oparty na jej wartości, stosowany w większości krajów OECD, który dokładniej odzwierciedlałby wartość gruntów i byłby bardziej progresywny i wydajny” – czytamy w raporcie OECD. „Obecny system jest słabym wskaźnikiem zamożności i zdolności płatniczej podatników, ponieważ nie uwzględnia innych (niż powierzchnia) cech nieruchomości i jej lokalizacji, która jest kluczowym czynnikiem determinującym jej wartość”.
„Widzę to tak” to cykl, w którym od czasu do czasu pozwalamy sobie i autorom zewnętrznym na bardziej publicystyczne podejście do opisu rzeczywistości. Zachęcamy do polemik.
Na drodze do wprowadzenia podatku katastralnego w Polsce stoi poważna przeszkoda techniczna: brak rejestru, który określa realną wartość nieruchomości. Jedyne dane, które dziś agregujemy, dotyczą wartości cen transakcji.
Przygotowanie rejestru wymagałoby więc nakładów czasu i pieniędzy, ale do tej konkluzji docierają tylko eksperci. Debata na temat nowego opodatkowania utyka w Polsce dużo wcześniej, na etapie woli politycznej.
Widać to świetnie w ostatnich wypowiedziach Karola Nawrockiego, kandydata PiS w wyborach prezydenckich, i Andrzeja Domańskiego, ministra finansów w rządzie Donalda Tuska. Obydwaj, na różne sposoby, przekonują, że kataster uderzy w zwykłych Polaków. Tak samo zresztą wygląda część debaty medialnej, co widać po nagłówkach, które podatek od wartości nazywają „ciosem” lub „absurdem fiskalnym”.
Nawrocki, podczas swojej konwencji programowej, straszył wyborców, że nad ich głowami wiszą kolejne podatki. „Ale chcę uspokoić, jak wygram, nie podpiszę żadnego podatku katastralnego” – mówił Nawrocki. I zadeklarował, że zaproponuje wpisanie do konstytucji "zasady dziedziczenia majątku bez podatku”.
Minister Domański pytany o podatek katastralny w wywiadach medialnych kategorycznie odcinał się od pomysłu. 17 marca na antenie Radia Zet powiedział, że rząd nie prowadzi prac nad podwyższaniem podatków, tylko chce je obniżać. Co sugeruje, że w Polsce obciążeni podatkami w równym stopniu są bogaci i biedni, co oczywiście jest manipulacją.
Wcześniej w Polsat News Domański snuł opowieść o Polakach, często starszych osobach, które mają drugie i trzecie mieszkanie – otrzymane w spadku – dla których płacenie dodatkowego podatku byłoby nadmiernym obciążeniem. Pytany, czy zamierza coś zrobić z inwestycyjną formą traktowania nieruchomości, która ma w Polsce wyraźnie preferencyjne opodatkowanie, odpowiedział, że chciałby obniżać podatki związane z innymi formami oszczędzania, żeby więcej pieniędzy Polaków „trafiało chociażby na giełdę”.
Obydwie opowieści są demagogiczne. Podatek katastralny, który w toku trwającej kampanii prezydenckiej zaproponował Adrian Zandberg, kandydat partii Razem, dotyczyłby trzeciej, czwartej czy kolejnej nieruchomości.
W Polsce często mylnie uważa się, że kataster to danina od ilości nieruchomości, a nie ich wartości. Dlatego każda wzmianka o nowym opodatkowaniu uruchamia lawinę oburzenia wśród wszystkich, którzy odziedziczyli np. mieszkanie po rodzicach. W Europie stawki tego podatku wynoszą zazwyczaj od 0,5 do 3 proc. od wartości kolejnych nieruchomości, a część państw ma mechanizmy chroniące osoby o niższych dochodach przed nadmiernym obciążeniem.
Ale ugrupowania lewicowe – bo kataster popiera zarówno Razem, jak i Lewica – również nie serwują wyborcom całej opowieści. Zandberg, odwołując się do trudnej sytuacji mieszkaniowej młodych Polek i Polaków, skupia się głównie na opodatkowaniu funduszy, które skupują po preferencyjnych cenach setki mieszkań, a potem trzymają je puste.
I faktycznie, w Polsce ostatnich latach pojawiło się wielu międzynarodowych graczy, którzy albo długoterminowo inwestują w nieruchomości, albo uprawiają szkodliwą spekulację. Nie jest to tendencja raczkująca, ale wciąż nie dominuje krajobrazu na rynku nieruchomości, tak jak to dzieje się na Zachodzie.
Trzeba mieć świadomość, że trend inwestycji w nieruchomości ma też odzwierciedlenie wśród prywatnych właścicieli, a rozpoczęła go klasa wyższa-średnia, tworząc majątki rodzinne wokół mieszkań. Opodatkowanie trzeciej lub czwartej nieruchomości dotyczyłoby także tej grupy, co paraliżuje wielu polityków. Ale czy słusznie?
Z badań nierówności mieszkaniowych w Unii Europejskiej, prowadzonych przez dr. hab. Adama Czerniaka i dr Patrycję Gracę-Gelert z SGH, wynika, że w 2017 roku:
„Możliwe, że dziś ten odsetek osób prywatnych, które objąłby podatek katastralny, zbliżałby się do 1,3/1,4 proc., ale nadal jest to nieliczna grupa” – komentuje dr hab. Czerniak.
Jak już pisaliśmy, celem podatku katastralnego jest zwiększenie dostępności mieszkań, ukrócenie spekulacji, rozwój polityki mieszkaniowej z wpływów fiskalnych, ale również
redystrybucja dóbr i budowa bardziej sprawiedliwego państwa dla wszystkich.
Figura zwykłego Polaka, której używają politycy, wijąc się w sprawie poparcia dla katastru, jest absolutnym wypaczeniem idei progresji w opodatkowaniu nieruchomości.
Więcej o tym, jak działa podatek katastralny w innych krajach, i co jest nie tak z obowiązującym w Polsce systemem, możecie przeczytać w tekście Łukasza Drozda:
Rocznik ‘92. Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o migracjach, społeczności LGBT+, edukacji, polityce mieszkaniowej i sprawiedliwości społecznej. Członek n-ost - międzynarodowej sieci dziennikarzy dokumentujących sytuację w Europie Środkowo-Wschodniej. Gdy nie pisze, robi zdjęcia. Początkujący fotograf dokumentalny i społeczny. Zainteresowany antropologią wizualną grup marginalizowanych oraz starymi technikami fotograficznymi.
Rocznik ‘92. Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o migracjach, społeczności LGBT+, edukacji, polityce mieszkaniowej i sprawiedliwości społecznej. Członek n-ost - międzynarodowej sieci dziennikarzy dokumentujących sytuację w Europie Środkowo-Wschodniej. Gdy nie pisze, robi zdjęcia. Początkujący fotograf dokumentalny i społeczny. Zainteresowany antropologią wizualną grup marginalizowanych oraz starymi technikami fotograficznymi.
Komentarze