Od 2010 roku europejskie firmy najbardziej odpowiadające za zanieczyszczanie atmosfery przeznaczyły trzy czwarte zysków na wypłaty dla akcjonariuszy. Mimo to przekonują, że bez ułatwień dla biznesu na transformację energetyczną pozwolić sobie nie mogą. UE słucha, podatnik zapłaci
„Jeśli zbankrutujemy, to nikt już nie będzie dbał o środowisko naturalne na świecie” – przekonywał w styczniu Donald Tusk. Podczas przemówienia w Brukseli premier Polski wezwał do „wielkiej akcji deregulacji europejskiej gospodarki”. Tłumaczył, że Europa nie może przegrać konkurencji globalnej i stać się „kontynentem naiwnych ludzi i idei”.
Dlatego apelował o kierowanie się nie ideologiami, tylko zdrowym rozsądkiem. Podstawą tego zdrowego rozsądku ma być zaś konkurencja i wolny rynek.
Ta narracja idealnie wpasowuje się w starą, choć odświeżoną retorykę europejskich neoliberałów. Decyzje poprzedniego Parlamentu Europejskiego, mające zaostrzyć wymagania wobec firm zatruwających atmosferę i środowisko, są od roku konsekwentnie demontowane. Nowy układ sił w Europie – o wiele mniej „zielony”, za to znacznie bardziej „brunatny” i kapitalistyczny – zdecydowanie sprzyja biznesowi. Stawia przy tym nie tylko na deregulacje, ale i obfite zachęty finansowe.
Podejście to znalazło odzwierciedlenie w Clean Industrial Deal. Czyli gigantycznym planie transformacji przemysłu, który poniekąd ma zastąpić Europejski Zielony Ład.
Czy to oznacza, że unijna gospodarka uspołeczni koszty zmian, ale sprywatyzuje zyski?
Friends of Earth Europe (prośrodowiskowa organizacja pozarządowa) i Somo (ośrodek badający międzynarodowe firmy) postanowiły sprawdzić, jak twierdzenia o trudnościach wielkiego biznesu przekładają się na decyzje finansowe. W tym celu organizacje przyjrzały się 841 europejskim firmom (nie tylko z UE) z różnych gałęzi przemysłu: energetyki, motoryzacji, chemikaliów, hutnictwa i wydobywania surowców.
Wnioski są wręcz odwrotne do narracji, którą przyjęła UE i wiele europejskich rządów (w tym Polski).
„Głównym problemem nie jest brak dostępu do kapitału (akcji, obligacji i pożyczek), ale raczej niewłaściwa alokacja istniejących zasobów finansowych. Firmy priorytetowo traktują ogromne wypłaty dla akcjonariuszy, zamiast inwestować we własne przedsiębiorstwa” – stwierdzają autorzy raportu „Udziałowcy ponad rozwiązaniami”.
W dokumencie wykazano, że analizowane firmy od 2010 do 2023 r. odnotowały 2,1 biliona dolarów zysku, z czego aż 1,6 biliona przekazały akcjonariuszom. Czyli 75,3 proc. Licząc tylko od 2015 r., odsetek ten wynosi jeszcze więcej, bo ponad 77 proc. Datę tę przywołujemy nieprzypadkowo. To właśnie w tamtym roku zawarto Porozumienie Paryskie, w ramach którego prawie 200 państw należących do ONZ zobowiązało się do walki ze zmianą klimatu.
Od tego czasu wiele w sprawie transformacji naobiecywały też firmy. Problem w tym, że zamiast ograniczać emisje – maksymalizują zyski.
Jak wynika z analizy, najwięcej pieniędzy akcjonariuszom oferuje sektor paliwowy.
W latach 2010–2023 Shell przekazał swym udziałowcom aż 97 proc. zysków, a Total Energies – 86 proc.
Niektóre firmy z sektora energetyki, takie jak BP, Eni i górniczy gigant Glencore, obsypały swoich akcjonariuszy większą ilością gotówki, niż wynosiły ich zyski. W tym samym czasie wartość aktywów finansowych przedsiębiorstw wzrosła z 8 do 11 proc., choć wskaźnik inwestycji spadł z 18,4 do 14,9 proc. To pokazuje, że pieniądze na inwestycje były – tyle że po prostu nie chciano ich wydawać.
Tymczasem przedstawiony pod koniec lutego pakiet Clean Industrial Deal to wielki ukłon w stronę biznesu. Zakłada zmobilizowanie ponad 100 mld euro na transformację przemysłu w połączeniu z deregulacją przepisów. Jak podkreśla Komisja Europejska, celami nowej strategii są m.in.:
„Europa to nie tylko kontynent innowacji przemysłowych, ale także kontynent produkcji przemysłowej. Jednak popyt na czyste produkty zwolnił, a niektóre inwestycje przeniosły się do innych regionów” – mówiła podczas prezentacji nowych polityk Ursula von der Leyen, szefowa KE. I dodała: „Wiemy, że zbyt wiele przeszkód nadal stoi na drodze naszych europejskich firm. Od wysokich cen energii po nadmierne obciążenia regulacyjne. Clean Industrial Deal ma na celu przerwać więzy, które nadal powstrzymują nasze firmy i stworzyć jasne uzasadnienie biznesowe dla Europy".
Jak podkreślił Wopke Hoekstra, komisarz odpowiadający za polityką klimatyczną, Europa musi być czystsza, bardziej konkurencyjna i samowystarczalna. „Clean Industrial Deal to nasz plan biznesowy: strategia dekarbonizacji, która reindustrializuje Europę, napędzając konkurencyjność i wzmacniając strategiczną niezależność. Mamy plan i wprowadzamy go w życie” – stwierdził Hoekstra, który w przeszłości pracował w Shellu.
W ten sposób KE odpowiedziała na wezwanie wielkiego biznesu, który tydzień przed publikacją Clean Industrial Deal podpisał Deklarację Antwerpską. Sygnatariuszami dokumentu jest ponad 1400 podmiotów, tym prawie 900 przedsiębiorstw, m.in. BP, Shell, Bayer i Orlen. Punkt pierwszy deklaracji zakłada uczynienie przemysłu fundamentem unijnej strategii na najbliższe lata, m.in. poprzez deregulację. Punkt drugi – przekazanie na ten cel „silnego finansowania publicznego”. W spotkaniu uczestniczyła m.in. von der Leyen.
Komentatorzy podkreślają, że przeznaczanie publicznych pieniędzy na transformację samo w sobie nie jest problemem. Jest wręcz pożądane, by stymulować rozwój odpowiednich technologii. Gigantycznym problemem jest jednak to, że choć KE chce przekazać biznesowi wielkie pieniądze, to jednocześnie zdejmuje z niego wiele obowiązków.
Poluzowanie wymogów dotyczy zwłaszcza raportowania i ograniczania emisji, ale również innych „zrównoważonych” praktyk i przestrzegania praw człowieka w całym łańcuchu dostaw (tzw. należyta staranność). Deregulacje z tym związane ogłoszono razem z prezentacją Clean Industrial Deal i przedstawiono jako dyrektywę Omnibus.
Oznacza to, że firmy będą obsypane marchewkami, ale nie poczują nad sobą kija. W skrócie: „wolny rynek” na publicznych sterydach. „Trudno jest deklarować dalszą dekarbonizację kontynentu przy jednoczesnym odwróceniu mechanizmów, które motywowały firmy do liczenia i raportowania swoich emisji. W jaki sposób Komisja chce dekarbonizować firmy, nie posiadając żadnych informacji o ich strukturach, nie jest dla nas jasne” – przyznaje Łukasz Broniewski, ekspert Koalicji Klimatycznej i fundacji Climate&Strategy.
„Propozycja Komisji nie jest uproszczeniem, lecz niebezpieczną deregulacją, która podważa fundamenty unijnej polityki zrównoważonego rozwoju” – dodaje Wojciech Modzelewski, prawnik fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi i kolejny z ekspertów Koalicji Klimatycznej. Według niego propozycje zawarte w Omnibusie osłabiają zobowiązania firm do przeprowadzenia faktycznej transformacji, co „otwiera drzwi do nieefektywnych, powierzchownych deklaracji bez rzeczywistego pozytywnego wpływu na środowisko”.
Podobnie widzi to Audrey Changoe, ekspertka sieci organizacji proklimatycznych zrzeszonych w Climate Action Network Europe. „To głęboko niepokojące, że Komisja ugięła się pod presją wielkiego lobby korporacyjnego, dając gigantom paliw kopalnych wolną rękę poprzez wypatroszenie zasad należytej staranności i osłabienie planów transformacji klimatycznej.”
Również „Financial Times” zwraca uwagę na skrajnie odmienne podejścia KE, która z jednej strony zapewnia o potrzebie „zrównoważonego rozwoju”, a z drugiej zdejmuje z firm związane z tym wymagania. Obejmuje to także przepisy, które ustanowiono ledwie rok temu, a które jeszcze nie zdołały wejść w życie, co „trąci niekonsekwencją”.
„Komisarze mówią o równie mocnym skupieniu się na wzroście gospodarczym i zrównoważonym rozwoju. Jasne jest jednak, co z tej dwójki będzie miało pierwszeństwo, gdy stanie ze sobą w sprzeczności” – podsumowuje „FT”.
Jak odnotowuje „Politico”, Michelin zwalnia we Francji ponad 1200 pracowników. Dzieje się tak, choć firma otrzymała miliony euro rządowego wsparcia, w 2023 r. i 2024 r. jej zyski wyniosły ok. 3,5 mld euro, a lwia część tej kwoty trafiła do akcjonariuszy. „Powiedzieli nam, że Chińczycy kradną naszą pracę, ale to całkowita nieprawda" – mówi Jacques Roux, jeden z pracowników zwolnionych przez lidera w produkcji opon.
„Politico” przywołuje przy tym dane związków zawodowych. Wynika z nich, że produkcja przemysłowa w strefie euro spadła w ubiegłym roku o 1,2 proc., a w ostatnich 15 latach w sektorze przemysłowym utracono 2,3 miliona miejsc pracy. Przykład Michelin pokazuje jednak, że „subsydia nie są panaceum na problemy kontynentu, upadek gospodarczy i niepokoje społeczne”.
Wiele firm osłabia też swoje polityki klimatyczne. Na przykład BP ogłosiło wstrzymanie projektów wodorowych, cięcia inwestycji w energię wiatrową i słoneczną, a Shell złagodził i wycofał swoje cele klimatyczne na lata 2030 oraz 2035. Oba koncerny paliwowe zapowiedziały też zwiększenie produkcji ropy naftowej i gazu.
„Dlatego warunki są kluczowe” – mówi „Climate Change News” Judith Kirton-Darling, szefowa IndustriAll, czołowego związku zawodowego w Europie. „Firmy nie powinny być w stanie uspołeczniać kosztów przejścia na czystą energię i prywatyzować zysków. Inwestycje publiczne będą potrzebne, ale nie bez zobowiązań” – dodaje.
„Problemem jest nie tylko przedkładanie akcjonariuszy nad inwestycje, ale przede wszystkim strukturalne cechy obecnego modelu kapitalizmu, które do tego skłaniają.
Problemem są ramy, które nie zachęcają do długoterminowych inwestycji, innowacji i sprawiedliwego wzrostu, ale raczej nagradzają krótkoterminowe zyski dla akcjonariuszy kosztem naszej wspólnej przyszłości” – stwierdzają autorzy wspomnianego już raportu. I dodają: „Usunięcie lub złagodzenie przepisów środowiskowych i społecznych może prowadzić do wyścigu na dno, w którym interesy dużych korporacji przeważają nad interesami obywateli i środowiska”.
Wiele uwag do nowej strategii KE dla biznesu ma też sieć organizacji pozarządowych zrzeszona w European Environmental Bureau. „Branże uzależnione od paliw kopalnych, które przez dziesięciolecia opierały się zmianom, zapewniły sobie miejsce w pierwszym rzędzie w kształtowaniu tego porozumienia. Niepokojące jest twierdzenie Komisji, że porozumienie jest »bezpośrednio dostosowane« do »potrzeb« określonych w Deklaracji z Antwerpii, manifeście napisanym przez trucicieli, dla trucicieli” – komentuje Christian Schaible, ekspert organizacji.
Rządy w Europie zmagają się z presją oszczędności. Żeby sprostać wymaganiom fiskalnym, wielu usług publicznych jest drastycznie ograniczanych. Jednocześnie problemy przemysłu dotyczą nie tylko transformacji, lecz także wynagrodzeń, miejsc pracy czy ograniczania inwestycji na badania i rozwój.
W tle tego wszystkiego są zaś gigantyczne zyski dla akcjonariuszy przy jednoczesnym oczekiwaniu przedsiębiorstw, że otrzymają więcej pieniędzy z naszych podatków. Jeżeli ich postulaty będą spełnianie kosztem edukacji czy systemu zdrowotnego, konsekwencje mogą być poważne.
„Może to jeszcze bardziej podważyć zaufanie społeczeństwa do instytucji publicznych, stwarzając jeszcze lepszą pożywkę dla skrajnej prawicy, by osłabiała demokrację” – przestrzegają twórcy raportu „Udziałowcy ponad rozwiązaniami”.
„Narracja Clean Industrial Deal opiera się na fałszywych przesłankach. Wlewanie publicznych pieniędzy do korporacyjnych kas nie będzie motorem napędowym transformacji energetycznej – jedynie zwiększy zyski akcjonariuszy”
– mówi w rozmowie z „Climate Change News” Kim Claes, działaczka Friends of the Earth i jedna z autorek analizy.
Również CAN Europe zauważa, że Clean Industrial Deal nie zawiera silnych zabezpieczeń społecznych i środowiskowych. Oznacza to, że korporacje mogą korzystać z publicznych pieniędzy bez jasnych warunków dotyczących ochrony środowiska, redukcji emisji i odpowiedzialnych praktyk biznesowych.
„Bez wiążących zabezpieczeń transformacja grozi pogłębieniem nierówności i porażką społeczności najbardziej dotkniętych zmianami przemysłowymi, szczególnie w regionach zależnych od paliw kopalnych i przemysłu ciężkiego” – komentuje organizacja.
Redaktor serwisu Naukaoklimacie.pl, dziennikarz, prowadzi w mediach społecznościowych profile „Dziennikarz dla klimatu”, autor tekstów m.in. dla „Wyborczej” i portalu „Ziemia na rozdrożu”
Redaktor serwisu Naukaoklimacie.pl, dziennikarz, prowadzi w mediach społecznościowych profile „Dziennikarz dla klimatu”, autor tekstów m.in. dla „Wyborczej” i portalu „Ziemia na rozdrożu”
Komentarze