„Ministerstwo Zdrowia uważa, że temat aborcji wymaga osobnego namysłu” – mówi OKO.press Joanna Gzyra-Iskandar z Feminoteki. Czy jednak można ją oddzielić od bezpieczeństwa kobiet? I czym powinien w takim razie zająć się zespół powołany przez ministrę Leszczynę?
Pierwsze spotkanie zespół do spraw poprawy bezpieczeństwa kobiet zorganizowano we wtorek 21 maja 2024 roku. Powołany przez ministrę Leszczynę zespół wzbudził wiele kontrowersji. W jego składzie nie ma aktywistek aborcyjnych, które pomagają 130 kobietom dziennie w przeprowadzeniu bezpiecznej aborcji (i tym samum wyręczają państwo). Ale – jak dowiedziało się OKO.press – ministerialny zespół aborcją wcale nie planuje się zajmować. Aborcja być omawiana na spotkaniach w Ministerstwie Zdrowia z organizacjami pozarządowymi i środowiskiem lekarskim. Wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny zobowiązał się organizować spotkania cyklicznie. Ostatnie odbyło się w marcu 2024 roku. W OKO.press opisywaliśmy jego kulisy:
W praktyce oznacza to, że:
Tylko, czy temat aborcji od bezpieczeństwa kobiet można w ogóle rozdzielić?
"Ministerstwo Zdrowia uważa, że aborcja, to temat, który wymaga osobnego namysłu. Padają argumenty, że to stygmatyzacja aborcji, którą musi się zająć osobna grupa specjalistów.
Aborcja to fundamentalna kwestia bezpieczeństwa zdrowia kobiet, a szerzej osób w ciąży.
Nie mam jednoznacznego zdania, czy to dobra decyzja. Jeżeli chodzi o dostęp do aborcji w ramach systemu ochrony zdrowia, w Polsce jest bardzo źle. Ale jest to też temat, który wywołuje ogromne społeczne emocje" – mówi OKO.press rzeczniczka ds. przeciwdziałania przemocy wobec kobiet z Feminoteki, członkini zespołu do spraw poprawy bezpieczeństwa kobiet w Ministerstwie Zdrowia Joanna Gzyra-Iskandar. Podkreśla, że jest za dekryminalizacją i liberalizacją prawa do aborcji.
„Rozumiem jednak, że musimy znaleźć doraźne rozwiązanie w momencie, w którym ustawa liberalizująca prawo aborcyjne nie ma szans wejść w życie, bo odrzuci ją obecny prezydent. Musimy praktycznie zastanowić się, co zrobić, by kobiety miały dostęp do aborcji w szpitalach w ramach prawa, które obowiązuje teraz. I, żeby aborcje w szpitalach były wreszcie bezpieczne” – mówi Gzyra-Iskandar.
„Lekarze w Polsce nie potrafią robić aborcji. Często posługują się starą metodą łyżeczkowania. Nie wiedzą, w jakich dawkach podawać tabletki aborcyjne. I nie chcą tej wiedzy pozyskać. To dobrze, że Ministerstwo Zdrowia jest gospodarzem spotkań, w których będziemy konfrontować nasze postawy, jako przedstawicielki organizacji pozarządowych, z lekarzami. Inaczej nie miałybyśmy możliwości rozmowy ze środowiskiem lekarskim, które nie chce rozmawiać z aktywistkami. Mam nadzieję, że uda się wpłynąć na lekarzy, na zmianę ich postawy. Aby prawo, które mamy teraz interpretowali na korzyść kobiet, które szukają u nich pomocy. I zdobyli najnowszą wiedzę, zgodną z wytycznymi WHO”.
Zespół powołany przez ministrę Leszczynę ma zajmować się szerokim zakresem problemów. „To standardy opieki okołoporodowej, szczepienia przeciwko HPV, endometrioza, dostęp do antykoncepcji i. m.in. stworzenie systemu medycznego wsparcia dla osób po przemocy seksualnej, którego nie ma. To dla nas szczególnie ważne, bo pomagamy takim osobom” – mówi Gzyra-Iskandar.
Przypomnijmy, że w skład ministerialnego zespołu wchodzą, m.in.:
W zespole są też osoby spoza środowiska lekarskiego. To, m.in.: prof. Magdalena Środa z Kongresu Kobiet, Joanna Pietrusiewicz z fundacji „Rodzić po Ludzku”, Joanna Gzyra-Iskandar (rzeczniczka ds. przeciwdziałania przemocy wobec kobiet z Feminoteki) i adwokatka Kamila Ferenc z zarządu Fundacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Organizacjom pozarządowym zależy, by praca w zespole skupiła się, m.in. na osobach pokrzywdzonych przemocą seksualną.
„System opieki nad osobami pokrzywdzonymi przemocą seksualną w Polsce nie istnieje. Brakuje jednolitych standardów i procedur zgodnych z wytycznymi WHO. Zależy nam na tym, by osoba, która doświadczyła gwałtu, otrzymała pomoc w instytucji państwowej, do której się skieruje” – mówi Gzyra-Iskandar. A z tym mamy problem. Jego skala jest uderzająca. W 2023 roku do Feminoteki zgłosiło się około 150 kobiet, które doświadczyły przemocy seksualnej i nie mogły znaleźć pomocy w instytucjach państwa.
„Na infolinię dzwoni do nas miesięcznie około 130 kobiet. Część z nich informuje, że policja zachowała się wobec nich w porządku, ale potrzebuje – na przykład – wsparcia psychologicznego. Dzwonią do nas też panie, które były przesłuchiwane przez 8 godzin na komisariacie. Tymczasem w sprawach o gwałt policja w ogóle nie powinna przesłuchiwać. Robi to wyłącznie sąd, w niebieskim pokoju, przesłuchanie jest utrwalane w obecności biegłego psychologa. Policja od 2015 roku ma standardy i wytyczne, w jaki sposób postępować z osobami, które potrzebują pomocy, ale nie zostały one wdrożone w życie” – mówi Gzyra-Iskandar.
„Problem jest też ze wsparciem medycznym. Jakiś czas temu dzwoniła do nas kobieta, którą lekarz odesłał ze szpitala. Stwierdził, że ma przyjść ze swoim policjantem i wtedy jej pomoże. Takie rzeczy nie powinny się dziać”.
Według Fundacji Feminoteka w Polsce powinien powstać spójny system opieki medycznej nad pokrzywdzonymi z odpowiednim wsparciem materialnym i merytorycznym dla pracujących z tymi osobami. I to właśnie tym tematem powinien w pierwszej kolejności zająć się zespół do spraw poprawy bezpieczeństwa kobiet.
"Uważamy, że w każdym województwie powinien znajdować się przynajmniej
jeden specjalistyczny ośrodek pomocy dla osób po gwałcie.
W szpitalach, w których jest oddział ginekologiczny, psychiatryczny, chirurgiczny i SOR. W takich jednostkach powinny pracować osoby przeszkolone z tego, w jaki sposób pracować z osobami, które doświadczyły przemocy seksualnej. By dostały godną pomoc i nie były wtórnie traumatyzowane" – mówi Gzyra-Iskandar.
„To ważne, by w takich jednostkach można było osobom szukającym pomocy pobrać materiał biologiczny i przechowywać dowody. Teraz, jeżeli osoba, która doświadczyła gwałtu i idzie do szpitala po pomoc medyczną, to szpital musi zadzwonić na policję, by przywiozła pakiet kryminalistyczny do zabezpieczenia dowodów. Policja wszczyna wtedy śledztwo, bo takie mamy prawo. Ale osoba, która poszła do szpitala, nie zawsze chce ani jest w stanie w tym momencie składać zawiadomienie. To rozwiązanie funkcjonuje np. w Norwegii czy Irlandii i dobrze się sprawdza. Osoba, która potrzebuje pomocy medycznej, ma czas, by stanąć na nogi, dojść do siebie, skorzystać ze wsparcia psychologicznego i dopiero wtedy podjąć decyzję o zawiadomieniu” – mówi Gzyra-Iskandar.
Fundacja Feminoteka, we współpracy z ekspertkami i ekspertami m.in. WHO oraz z ośrodkami specjalistycznymi w całej Europie, przygotowała rekomendacje, które mogłyby sprawić, że, zamiast na szarym końcu, znajdziemy się w awangardzie standardów opieki nad pokrzywdzonymi przemocą seksualną.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Komentarze