Opozycja nie ma dziś jednej, spójnej odpowiedzi na pytanie: co mają zrobić obywatele w dniu, który PiS ogłosi dniem wyborów? Jest wielogłos, sprzeczne strategie.
Zanim jednak opozycję potępimy za to, że znów jest podzielona i niedecyzyjna, warto zauważyć, że znalazła się w fundamentalnie trudnej sytuacji. Bo nie ma tu łatwych odpowiedzi ani łatwych rozwiązań. Jedne decyzje grożą tym, że iluś obywateli zachoruje lub umrze. Inne – że skończy się nam demokracja.
Niepewność dopadła nie tylko obywateli, ale też polityków. A Jarosław Kaczyński ten stan niepewności dodatkowo „podgrzewa”. Ta sytuacja może generować pochopne decyzje i nieprzemyślane ruchy. Bo emocjonalna presja, by coś zrobić i to zrobić teraz, już, zaraz – jest wielka. Nic dziwnego, że jeden ze sztabowców mówi nam: „Najtrudniejsza strategiczna decyzja, przed jaką stałem w mojej karierze politycznej”.
Wycofać kandydatów? Ogłosić to teraz czy w ostatniej chwili? A może grać w tę grę do końca? Namawiać wyborców, by nie głosowali czy przeciwnie – by głosowali nadzwyczaj licznie?
„Co dzień zmieniamy strategię”, „nie ma ostatecznych decyzji”, „ta sytuacja jest dla wszystkich nowa”, „to jest wojna psychologiczna” – słyszymy w sztabach. „Kaczyński chce nas wykończyć psychicznie, idzie na totalny konflikt w sztabach opozycyjnych kandydatów” – mówi jeden ze sztabowców. A inny: „Kaczyński wie, że jako opozycja się nie dogadamy”. Oto krajobraz polityki w stanie szoku.
Wybory nie będą ani powszechne, ani tajne, pole do fałszerstwa jest ogromne, a przede wszystkim będą zagrażać życiu i zdrowiu. Choć opozycyjny wielogłos jest psychologicznie zrozumiały, politycznie będzie mieć fatalne skutki. No chyba że jest wyrafinowaną strategią i opozycja gra teraz melodię, której spodziewa się Kaczyński. A w maju zagra zupełnie inną – wspólnie.
Co mają zrobić wyborcy opozycji 10 maja?
Wyobraźmy sobie, że jest 9 maja (albo 16, albo 22 – w zależności od tego, którą datę władze PiS uznają za wygodną), w naszych skrzynkach pocztowych czekają pakiety do głosowania. Co z nimi zrobić? Zignorować? Wyrzucić? Wyjąć, postawić krzyżyk przy jednym nazwisku i odesłać?
Dopytywaliśmy o to w sztabach demokratycznych kandydatów. Co radzą swoim wyborcom? „Należy głosować w wolnych, tajnych, równych wyborach. A te, to farsa” – odpowiada Adam Szłapka, rzecznik sztabu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.
Choć sztab kandydatki KO nie mówi tego wprost, można wnioskować, że zachęca, by w wydarzeniu, jakie odbędzie się w maju, nie brać udziału.
Takie podejście to woda na młyn PiS – uważają w sztabach PSL i Lewicy. Pytamy, co zatem robić, przecież sami mówią, że te wybory będą groźne dla zdrowia i faworyzują Andrzeja Dudę. Ludowcy i Lewica odpowiadają zgodnie: zagłosować. „Rezygnacja z udziału w wyborach będzie skutkować 5-letnią kadencją Andrzeja Dudy” – stwierdza Miłosz Motyka, rzecznik ludowców. Tak samo szef sztabu Roberta Biedronia Tomasz Trela: „Nie przyłożymy ręki do tego, żeby Andrzej Duda spacerkiem przejął Pałac Prezydencki na drugą kadencję”.
Do głosowania nie namawia Szymon Hołownia. Ale na tym jego stanowisko się nie kończy: „Jeżeli dojdzie do wyborów w terminie forsowanym przez Jarosława Kaczyńskiego, wtedy – bez względu na wynik – złożymy protest wyborczy do Sądu Najwyższego. Wybory muszą być uczciwe i opierać się na prawdzie, a nie na pustej walce o stanowisko”. Dodatkowo Hołownia już teraz będzie składał skargi i pozwy i namawia do tego samego obywateli. Mają to być m.in. pozwy o zabezpieczenie dóbr osobistych. Twierdzi, że jego dobra osobiste jako kandydata są naruszane.
Strategia 1. To nie są wybory (Koalicja Obywatelska)
To strategia podnoszenia politycznych kosztów wyborów, wywierania presji na władzę, by ta cały czas tłumaczyła się z tego, co zamierza zrobić. Jest to próba zmiany sensu wydarzenia z 10/17/23 maja. Wyłączenia go z zestawu demokratycznych praktyk. Za tą strategią stoi nadzieja: jeśli do maja konsekwentnie będziemy powtarzać, że to, co odbędzie się w maju, to nie są wybory, nawet Kaczyński w końcu od nich odstąpi. W wywiadzie dla „Newsweeka” Małgorzata Kidawa-Błońska powiedziała: „To obywatele mogą wymóc na władzy przełożenie wyborów”.
A jeśli wybory jednak będą, to frekwencja będzie bardzo niska. Wówczas Andrzej Duda będzie prezydentem niechcianym przez znaczną część społeczeństwa. Nawet wyborcy PiS to zauważą i poczują się z tym nieswojo, odbije się to na poparciu dla partii Kaczyńskiego. Zacznie następować erozja władzy PiS.
Wady tej strategii? Wiele. Przede wszystkim jest niespójna. Małgorzata Kidawa-Błońska zadeklarowała, że weźmie udział w debacie prezydenckiej „Newsweeka”, nie domaga się też skreślenia swojego nazwiska z karty wyborczej.
Bojkot w przypadku obywateli polega na rezygnacji z czynnego prawa wyborczego (prawa do głosowania), w przypadku kandydat/ki – z prawa biernego (prawa do kandydowania). Z obywatelskiego i moralnego punktu widzenia wszystko jest jak najbardziej w porządku: wybory to groźna dla zdrowia i życia farsa, nie należy jej wspierać. Jednak KO nie jest organizacją obywatelską, lecz koalicją partii.
W dodatku ta strategia miałaby sens, gdyby była strategią całej opozycji – miała masowe poparcie w różnych elektoratach. A na razie się na to nie zanosi.
Można przypuszczać, że niespójne zachowanie dodatkowo szkodzi niedawnej faworytce prezydenckiego wyścigu, Małgorzacie Kidawie-Błońskiej, która traci poparcie w sondażach.
Strategia 2. Startować i wygrać (Lewica i PSL)
Nie ułatwiać przejęcia władzy. Premier Morawiecki już zaczyna wysyłać sygnały, że pod koniec kwietnia zasady zamknięcia będą stopniowo poluzowywane. PiS wybory przeprowadzi.
Nawet jeśli opozycyjni kandydaci się wycofają, w wyborach pluralizm będzie. PKW zarejestrowała w sumie już 10 kandydatów (oprócz dotychczasowej szóstki są to: Marek Jakubiak, Paweł Tanajno, Mirosław Piotrowski i Stanisław Żółtek).
Jest jeszcze inna kwestia: lewicowy elektorat jest jeszcze bardziej antypisowski niż elektorat KO. „Część elektoratu Lewicy i tak pójdzie zagłosować. Oni nie darują PiS-owi i Dudzie” – stwierdza Tomasz Trela. „Można się wycofać, ale to daje Andrzejowi Dudzie pięć lat spokoju, można też podnieść rękawicę i walczyć” – rozważa Miłosz Motyka z PSL.
Lewica liczy, że jej program najbardziej oddaje potrzeby i emocje Polek i Polaków w epidemii i kryzysie. Zaś PSL obserwuje wzrost popularności swojego kandydata i po ciuchu liczy na wejście do drugiej tury, a potem na zwycięstwo.
Słabe punkty? Przyznanie, że to, co odbędzie się w maju, to jednak będą wybory. Z moralno-obywatelskiego punktu widzenia – wątpliwe. Co więcej konsekwencją powinno być nawoływanie ludzi, by jak najliczniej wzięli udział w wyborach. Skoro Lewica i PSL wierzą, że można wygrać, to znaczy, że chcą tą wiarą podzielić się ze swoimi milionami wyborców. A potem tych wyborców zobaczyć przy urnach.
Takie stanowisko może mieć dwojakie konsekwencje: PSL i Lewica mogą mieć rację, że wyborcy nie wybaczają słabeuszom, którzy ustępują z pola walki. Ale czasem wyborcy nie wybaczają zachowań niehonorowych i wymierzają karę tym, którzy prezentują się jak polityczni kunktatorzy. Czy mandat Kosiniaka-Kamysza wybranego w majowych wyborach byłby silniejszy niż mandat Dudy – prezydenta z kwarantanny?
Strategia 3. Zaskarżyć wynik wyborów (Hołownia)
Synteza dwóch powyższych stanowisk. Hołownia zapowiada, że nawet jeśli wygra, złoży wniosek do Sądu Najwyższego o unieważnienie wyborów. „Nikogo nie zamierzam namawiać do głosowania w wyborach majowych” — mówi OKO.press, a jednocześnie w rozmowie z Moniką Olejnik w TVN24 stwierdził: „Mam w sobie taki gen, który każe mi walczyć do końca”. Czyli: wybory to farsa, ale w farsie też trzeba walczyć. A potem potwierdzić w sądzie, że farsa była farsą. I zawalczyć jeszcze raz.
To stanowisko zawiera wady i zalety dwóch poprzednich. Hołownia mówi o swojej wygranej, a ta wiązałaby się z tym, że miliony ludzi zaryzykują i zagłosują. Ale jednocześnie nie zapowiada, że będzie biernie czekał, aż Kaczyńskiemu się odwidzi i odwoła wybory, tylko już dziś chce włączyć ludzi w kampanię protestu przeciwko wyborom, m.in. w składanie pozwów.
Z jednej strony: dlaczego ludzie mieliby głosować na kogoś, kto z góry mówi, że nie przyjmie lauru pierwszeństwa, z drugiej: mogą uznać, że w obecnej sytuacji to najbardziej honorowe wyjście. I mogą chcieć uczestniczyć w czymś, co nada ich wyborowi dodatkowy sens. Pytanie, czy za cenę własnego zdrowia.
Żaden z kandydatów nie groził dotąd tak wyraźnie unieważnieniem wyborów.
Hołownia ma teraz swój czas. To drugi obok Kosiniaka-Kamysza kandydat, który zyskuje na popularności od czasu wybuchu epidemii. Przełom w kampanii, która dawała mu poparcie ok. 6 proc., nastąpił po nocnym przyjęciu zmian w kodeksie wyborczym. Hołownia wygłosił wtedy niezwykle emocjonalne wystąpienie.
„Nie mam na to innych słów dziś: złodziejstwo, oszustwo. Gdzie jest w tej sytuacji opozycja? Chcecie takiego bezjajectwa opozycji? Ja nie mogę na to patrzeć spokojnie i nie będę na to patrzył spokojnie! PiS kradnie nam dzisiaj państwo. Robi prywatne państwo jednej partii politycznej”. Hołownia mówił też wtedy, że nie zamierza się wycofywać: „Musimy wygrać te wybory. Musimy zabrać Polskę ludziom, którzy w ten sposób o niej myślą – jak o korycie! Bądźmy razem. Nie odpuścimy”. W ciągu 24 godzin zobaczyło je w mediach społecznościowych ok. 4 milionów osób. Dziś ma już ono ponad 6 mln wyświetleń.
Poranne i wieczorne pogadanki Hołowni ogląda na Facebooku po kilkaset tysięcy osób.
Strategia A może jeden kandydat?
O takiej możliwości pisaliśmy 5 kwietnia: „Co zostaje? Maksymalizować szanse w nierównym pojedynku. Czyli: nie dać się podzielić. Wystawić jednego kandydata. Tego, który ma największe szanse. Dziś jest to Władysław Kosiniak-Kamysz”.
Podobny scenariusz rozważał publicysta Galopujący Major w „Krytyce Politycznej”, on jednak typował na wspólnego kandydata Szymona Hołownię: „Nie trzeba nikomu tłumaczyć, że czasy są wyjątkowe. I tak, jak w tych czasach powstaje efekt gromadzenia się wokół flagi rządowej, tak może powstać efekt gromadzenia się wokół wspólnej flagi opozycyjnej. Tylko musi to być flaga prodemokratyczna i proredystrybucyjna. Bo takiej oczekuje teraz elektorat. I musi ją dzierżyć ktoś, kto ma największe szanse”.
Dlaczego Hołownia? Bo zdaniem publicysty „Krytyki” nie narusza niczyich interesów, dobrze prowadzi kampanię w internecie (kluczową w tym momencie) i ma program ekonomiczny nieco bardziej na lewo od Kosiniaka.
Jakie są przeciw? Będąc kandydatem niepartyjnym Hołownia narusza interesy wszystkich. Trudno sobie wyobrazić, że partie rezygnują ze startu, a jeszcze trudniej zobaczyć partie nawołujące do głosowania na niepartyjnego kandydata. To byłoby przyznanie się do kompletnej porażki partyjnej polityki.
Ponieważ sytuacja jest wyjątkowa, sztaby nie wykluczają żadnego scenariusza, również tego z jednym kandydatem. Ale póki co wielkiej wiary w niego nie ma. „Wszyscy wystartują” – słyszymy. Między opozycyjnymi koalicjami nie ma dobrej komunikacji. Wszyscy wspominają o zignorowanych smsach i telefonach.
Jednak zdarzają się momenty współpracy, które skutkują (krótkotrwałymi) sukcesami. Przy pełnej mobilizacji opozycja zagłosowała przeciwko ustawie o wyborach korespondencyjnych i sprawiła, że pierwszy projekt PiS-u w tej sprawie upadł.
„W interesie opozycji jest, żeby kandydaci byli w ciągłym kontakcie i rozmawiali o wspólnych scenariuszach” – Adam Szłapka, Koalicja Obywatelska.
„Lewica od 19 stycznia ma swojego reprezentanta to Robert Biedroń. Od początku twardo prezentujemy naszą lewicową wizję i na ten moment nic się nie zmienia” – Tomasz Trela, Lewica.
„Technicznie to najlepszy pomysł, politycznie – najtrudniejszy. W tej chwili taki scenariusz nie jest realizowany” – Miłosz Motyka, PSL.
„Nie wycofujemy się z wyborów, bo trzeba grać do końca – nawet, jeśli przeciwnik znaczy karty. Powiem więcej: tym bardziej wtedy nie wolno się poddawać. Gdyby w 1989 roku opozycja obraziła się na komunistów i zdecydowałaby się nie uczestniczyć w ich ustawionej grze, zalegalizowałaby oszustwo. W efekcie 4 czerwca do żadnej zmiany by nie doszło. Dziś jest podobnie. Oszust rozdaje karty i tylko czeka na to, aż przeciwnik się wystraszy i odda pole walkowerem. Nie zamierzam do tego dopuścić” – Szymon Hołownia.
Jeden kandydat nie. Wybory nie. To jest jedyna strategia. Dobrze, ze MKB nie wycofała się w kandydowania, nie jest to niespójne z bojkotem. Jeżeli do wyborów nie dojdzie to kandydata mamy. Wybory korespondencyjne nie. Na razie należy czekać, zobaczymy co się jeszcze wydarzy. A przy okazji protestów przeciw ustawie zakazującej aborcji, przypomnę słowa Małgorzaty Kidawy-Błońskiej z ostatniej debaty w Newsweeku. "Aborcja to indywidualna decyzja każdej kobiety. Prawo mamy, jakie mamy, ale jak kobieta będzie chciała, to i tak to zrobi."
Ja nie zamierzam brac udzialu w tej farsie.
A zludzenia, ze w tak przeprowadzonych wyborach moze wygrac ktokolwiek poza Duda, sa naiwne.
PiS ma wsxystkie narzedzia by te wybory sfalszowac, w tym najwazniejsze: calkowita kontrole nad nimi, od poczty, po jednoosobowa "PKW" w osobie Sasina. Oraz oczywiscie te swoja izbe SN, ktora ma rozstrzygac waznosc wyborow.
Dlatego niech sobie tego klowna "wybieraja" sami.
Zaraz zaraz. Dlaczego Krzysztof Bosak został w tym tekście kompletnie pominięty? Z jakiegoś powodu nie zalicza się do opozycji?
Ciężko go zaliczać do opozycji, jeśli program ma niedaleki od PiSu.
Światopoglądowo są bliscy Pis'u, ale gospodarczo niemal tak samo daleko od Pis'u jak od Lewicy.
To ostatnie raczej nie ma znaczenia – wszyscy i tak raczej robią to, co się im opłaca, albo przegrywają wybory (patrz: PO). PiS też nie zrealizował dotąd całego swojego programu odnośnie gospodarki (patrz: frankowicze, albo zapowiadane góry złotówek na inwestycje)
Zresztą akurat Bosak jest tam najmniej neoliberałem z całej reszty.
_ A dlaczegóż to nie jest brana pod uwagę Strategia: „Ostry ATAK na PiS i Dudę”? Przecież to co robi Kaczyński z wyborami to jawne przestępstwo i oczywiste fałszowanie. Dlaczego opozycja swoimi niemrawymi ruchami tylko legitymizuje wynik wyborów zaplanowany przez Kaczyńskiego?
_ Dlaczego opozycja nie informuje potencjalnych wyborców, że organizatorzy tej farsy pójdą „siedzieć” a wyniki będą unieważnione? Zaś sami wyborcy, według list wyborczych, będą powoływani na świadków do sądu, w celu dokładnego określenia zakresu przestępstw dokonywanych przez organizatorów. Na przykład do wykazania uszczerbku na zdrowiu, którego doznali po zachorowaniu na koronawirusa w wyniku udziału w wyborach korespondencyjnych.
_ To nie do Kaczyńskiego należy apelować aby się cofnął, ale do jego wyborców, aby cofnęli poparcie Kaczyńskiemu (i Dudzie). Gdy słupki PiS-owi polecą w dół, to sami ogłoszą odwołanie wyborów jako swój kolejny sukces!
_ Szanowna opozycjo! Może trochę więcej finezji i perfidii w działaniach (niekiedy w takich przypadkach postuluje się większe jaja).
A gdzie Bosak? To ma być obiektywne dziennikarstwo? Takie same tanie chwyty stosuje TVP, które tak krytykujecie…
Bez przesady. O Jakubiaku tez pisac w tym kontekscie?
A Hołownia należy do opozycji, że go uwzględniono? Jeżeli mówimy o kandydatach to wymieniamy wszystkich kandydatów. Jeżeli mówimy o kandydatach z ugrupowań sejmowych to wymieniamy kandydatów z ugrupowań. Czy tak trudno grać fair?
Bo to nie jest kandydat demokratycznej opozycji. Bosak reprezentuje opozycję niedemokratyczną.
Tej niedemokratycznej opozycji, która pokazała innym lekcję demokracji w prawyborach?
Tej niedemokratycznej opozycji, której pewni politycy od dawna negatywnie wypowiadali się o demokracji.
A to nie ma podstaw do tego by krytykować demokrację? Przecież demokracja też ma swoje wady. Np. wadą jest to, że aby wygrać trzeba coraz więcej i więcej obiecywać, a to prowadzi z kolei później do problemów budżetowych.
Czym innym jest krytyka, a czym innym jest np. twierdzenie, że "trzeba być idiotą" żeby chcieć żyć w demokracji, że jest to ustrój najgłupszy, czy deklarowanie się jako nie-demokrata.
Tylko cytujesz wypowiedzi Bosaka czy Korwina? Druga sprawa to musisz oddzielić szum od faktycznych poglądów. Jak posłuchasz np. Mentzena albo Wilka to usłyszysz, że ZUS'u nikt nie zlikwiduje z dnia na dzień, podobnie państwowej służby zdrowia czy edukacji. Nawet JKM mówi, że obiecane emerytury ZUS'owskie trzeba wypłacać. Kolejna sprawa poruszona niżej to nadużywanie słowa faszyzm. Jak się sięgnie do źródła i spojrzy na faktyczne poglądy Bosaka to jasno można stwierdzić, że to nadużycie (pomijam już argument, że Bosak udaje, bo taki zarzut można skierować w każdą stronę). Ciężko nawet użyć tego sformułowania do JKM, który nie lubi demokracji i jest zwolennikiem monarchii, ale jest kompletnie przeciwko wtrącaniu się państwa we wszystkie aspekty życia. To już stosując tą logikę mógłbym błędnie zastosować słowo faszyzm do lewicowców, którzy chcą znacznie silniejszej ingerencji państwa w gospodarkę.
Pytanie nie dotyczyło Bosaka, a tego kogo reprezentuje. Widocznie uznali, że dostatecznie zapewnia realizacje ich koncepcji państwa, skoro go wystawili.
Z tym Mentzenem, czy Wilkiem to jest tak, że nie wszyscy tam mają takie same poglądy. Podobnie jak w PiSie nie wszyscy się zgadzają z Kaczyńskim, ale ostatecznie muszą robić, co on każe, bo wylecą. To samo jest w dowolnym innym ugrupowaniu.
Korwin-Mikke stanowczo jest zwolennikiem wpychania się państwa np. w to co kobiecie wolno zrobić ze swoją ciążą. Ostatecznie i tak robią co chcą (i to legalnie, bo żeby przerwać ciążę wystarczy wyjechać za granicę na taki zabieg), tylko państwo próbuje sobie rościć prawo do decydowania za nie.
Akurat konfederacja jest konstrukcją, która nie ma zdecydowanego lidera. Spodziewam się natomiast tego, że gdyby doszli do władzy trudno było by im zrealizować swoje propozycje bez pewnej zawieruchy.
Fakt, że JKM jest przeciwnikiem aborcji nie wynika z tego, że on chce się wtrącać w jakieś osobiste sprawy obywateli. To jest kwestia prawnej ochrony potencjalnego życia, które przyjęliśmy, że pewną wartość w społeczeństwie. To jest bardzo złożony prawnie i moralnie problem, którego nie można streścić argumentem moje ciało moja decyzja.
Akurat konfederacja jest konstrukcją, która nie ma zdecydowanego lidera, a przynajmniej pokazały to ich prawybory. Spodziewam się natomiast tego, że gdyby doszli do władzy trudno było by im zrealizować swoje propozycje bez pewnej zawieruchy.
Fakt, że JKM jest przeciwnikiem aborcji nie wynika z tego, że on chce się wtrącać w jakieś osobiste sprawy obywateli. To jest kwestia prawnej ochrony potencjalnego życia, które przyjęliśmy, że pewną wartość w społeczeństwie. To jest bardzo złożony prawnie i moralnie problem, którego nie można streścić argumentem moje ciało-moja decyzja.
Zdecydowanie się zgadzam, że nie można tego streścić argumentem "moje ciało moja decyzja", tak samo jak nie można go streścić argumentem "musimy chronić potencjalne życie".
Idąc tokiem rozumowania "ochrony potencjalnego życia" należałoby zadać pytania: co z życiem matki, jeśli ciąża miałaby mu zagrażać? Co z życiem dziecka, które i tak umrze tuż po porodzie z powodu nieusuwalnych wad płodu? Czy ważniejsza jest ilość żyć dzieci, czy jakość ich życia? I jak się ma ochrona potencjalnego życia do zakazu zapłodnienia metodą in vitro, które też uwiera konserwatystom? Wszak zakaz zapłodnienia metodą in vitro likwiduje potencjalną możliwość życia…
Kolejne pytanie to na ile realny jest ten zakaz. Korwin-Mikke i jego otoczenie często powołują się na ten argument przy okazji dostępu do broni (mówią: jak ktoś będzie chciał zdobyć broń to i tak to zrobi). Jakoś nabierają wody w usta w sprawie skali nielegalnych oraz legalnych, zagranicznych aborcji.
Zamiast to rozważyć Korwin-Mikke wybiera metodę najprostszą: zakazać. Zakazać, bo nie chce mu się konfrontować swoich poglądów z rzeczywistością, łatwiej ją ignorować.
Tylko że choć można ignorować rzeczywistość, to nie można ignorować skutków jej ignorowania.
Hitler też udawał demokrację, gdy było mu wygodnie, a Bosak regularnie demokracją gardzi i wprost odwołuje się do tradycji faszyzmu – ONR.
Czy nie nadużywasz słowa faszyzm? Przecież Bosak nie jest za tym by państwo miało pełną kontrolę nad wszystkimi aspektami życia gospodarczego i społecznego.
O ile pamiętam Bosak podzielił się kiedyś w jakimś medium społecznościowym wynikiem jakiegoś internetowego testu poglądów politycznych i wyszło mu właśnie "faszyzm" (wiem, że takie testy mogą nie być do końca dokładne). Nie znam poglądów Bosaka na każdy temat. Wiem, że otacza się ludźmi o poglądach zbliżonych do faszystowskich i to mi wystarczy, żeby go skreślić.
Sprawa pierwsza, nasza demokracja już została zdewastowana i pozostały z niej szczątki. Nie będę tu wymieniał wszystkich działań obozu rządzącego łamiących prawo jak i Konstytucję, bo jest tego tak dużo, że trudno mówić o demokracji. To co mamy, to dyktatura większości wzorem dyktatury proletariatu rodem z PRLu. Dlaczego się tak stało? Moim zdaniem odpowiedź jest prosta, za przyzwoleniem znacznej części społeczeństwa przy obojętności znacznej części klasy średniej i schowaniu głowy w piasek po 10. O4 2010 roku przez polską inteligencję. Głowa w piasek i przyglądanie się bezrefleksyjne temu co się działo i dzieje to postawa wielu Polaków przez ostatnią dekadę. Teraz to co mamy jest faktem. Barbarzyńcy polityczni przy władzy manipulujący przy ordynacji wyborczej na miesiąc przed dniem aktu wyborczego, a wszystko w czasie szalejącej epidemii. Aby ten szaleńczy taniec przerwać, nie ma innej metody jak zagłosować i odsunąć od władzy. Ten akt niestety trzeba wykonać na warunkach jakie nam dyktuje dyktatura większości. Wszelkie bojkoty, podważanie prawomocności tych wyborów nie ma sensu. Ta władza nie wykonywała wyroków TK, sądów krajowych i międzynarodowych. Liczenie na to, że obecnie będzie reagowała zgodnie z prawem i Konstytucją zakrawa na totalną głupotę. Jedyne zadanie dla opozycji to mobilizowanie do pójścia do urn i zorganizowanie nadzoru obywatelskiego nad procesem zbierania i liczenia głosów, aby maksymalnie zminimalizować możliwość fałszerstw.
To zarty, tak?
Nie to nie żart. A proszę powiedzieć co realnie da zbojkotowanie wyborów? Życie ma to do siebie, że liczą się realne zwycięstwa, a nie tylko moralne. Propozycje wystawienia jednego kandydata opozycji to czysta utopia. Rzeczywistość jest taka, że o terminie i zasadach przeprowadzenia wyborów zdecyduje opcja rządząca. Krzyki i moralizowanie nic tu nie pomogą.
Nie, nie i jeszcze raz nie! Tu już zostały tylko kroki pozaprawne!
Stanowisko KO: "To nie są wybory. Ale kandydatkę wystawiamy". Domyślam się, że stanowisko KO w kwestii tego, czy to były wybory, czy nie, będzie zależało post factum od tego, kto je wygra.
Swoją drogą to nie zdziwiłbym się wcale, gdyby w razie przegranej Andrzeja Dudy PiS również po wyborach zmienił zdanie co do tego, czy wybory można było przeprowadzić w ten sposób i np. odpowiednio poinstruował swoich sędziów w SN co do orzeczenia o ich ważności.
Miesiąc temu należało podjąć jedną z dwóch decyzji: wprowadzić stan nadzwyczajny i przesunąć wybory, albo przeprowadzać je normalnie, bez żadnego kombinowania z głosowaniem korespondencyjnym. Teraz jest już za późno na którąkolwiek z tych decyzji. Wybory się odbędą, bo muszą. Stanu nadzwyczajnego już nawet nie ma po co wprowadzać, a przecież nie można tego zrobić tylko po to, żeby przesunąć wybory. Wybory będą i będą farsą, bo inaczej się już tego zrobić nie da.
PiS zrujnował już sądownictwo. Są sędziowie, co nie wiadomo, czy są sędziami, KRS która nie wiadomo, czy jest KRS. Teraz na czele państwa będzie stał prezydent, który nie wiadomo, czy jest prezydentem.
Destrukcja państwa polskiego idzie pełną parą. Zamierzona, czy nie, to żadna różnica.
(…)a przecież nie można tego zrobić tylko po to, żeby przesunąć wybory. (…)
A dlaczego nie? W 2010 była sytuacja, która takie podejście uzasadniała. Wtedy głosowanie było w czasie walki z powodzią!!!!
Dlatego, że stanu nadzwyczajnego nie wprowadza się po to, żeby przesuwać wybory, tylko po to, żeby przeciwdziałać zagrożeniu. Przesunięcie wyborów jest jedynie skutkiem ubocznym, a nie celem wprowadzenia stanu nadzwyczajnego.
Środki w celu walki z epidemią podejmowane są od miesiąca. Teraz przyszedł czas żeby powoli poluzowywać restrykcje, a nie wprowadzać stan nadzwyczajny.
Gdyby teraz go wprowadzono, zrobiono by to wyłącznie po to, żeby przesunąć wybory, a to byłoby sprzeczne z istotą, z celem stanu nadzwyczajnego. Tak naprawdę byłby to kolejny rządowy akt, którego legalność byłaby co najmniej wysoce wątpliwa.
Stanowisko KO jest wynikiem trzeźwej oceny sytuacji. PiS tylko czeka na wycofanie się głównych kandydatów z wyborów tak aby został Duda i np. jakaś postać trzecioplanowa jak Marek Jakubiak czy pan Piotrowski. Po takim ruchu PiS wprowadza stan klęski żywiołowej, przekłada wybory na koniec lata – jesień, ale jest tylko kandydatem pan Duda, pan Jakubiak i pan Piotrowski, bo pozostali się sami wyeliminowali……
Nasi (czyt. uczciwi) kandydaci się wycofują, Kaczyński ogłasza stan klęski żywiołowej i, siłą rzeczy, przesuwa wybory o kilka miesięcy. Na listach zostaje Duda i kilku, nic nie znaczących, kandydatów…
I tak oto Kaczyński wszystkich wyru…a. Mało tego zostanie obwołany mężem opatrznościowym, który ratuje naród przed epidemią.
Dlatego jeszcze nie czas na decyzję o wycofaniu.
Andrzej Duda wygra 55% albo 60%. Wybory będą ważne bo opozycja będzie w nich uczestniczyć.
O tym czy wybory są przeprowadzane zgodnie z prawem i zasadami demokratycznymi nie decyduje tylko czy opozycja bierze w nich udział czy też nie. O tym czy wybory są jak Pan pisze ważne decyduje cały wachlarz warunków jakie są opisane w Konstytucji, i kodeksie wyborczym oraz standardach zawartych w umowach i traktatach międzynarodowych, które Polska podpisała i ratyfikowała.
W moim pojęciu są możliwe dwa rozwiązania. 1. Brać udział w wyborach, czynny i bierny. Jeśli opozycja się dogada (nierealne) i wystawi jednego kandydata. 2. Opozycja wystawi kilku kandydatow – oddać głos nieważny i zmusic opozycję do procedury uieważnienia.
Jesli opozycja nie ogłosi przed wyborami jak uniemozliwc ich sfałszowanie lub nie wskaże jak oddać głos nieważny – nie głosować, szkoda fatygi.
Trzeba mówić w ten sposób:
Najlepszą opcją byłoby przesunięcie wyborów, to zdecydowanie opcja pierwszego wyboru i za nią optujemy. Wyraźnie trzeba to podkreślić.
ALE jeśli PiS już się uprze, to nie można właśnie Dudzie ułatwiać. Dodać, że ubolewamy, że w takich warunkach, to się odbywa, ale to wyłączna wina szaleństw PiSu.
To nie jest wcale brak spójności, tylko reagowanie na rzeczywistość taką, jaką mamy.
Myślę, że Kidawa-Błońska wiele traci, de facto wycofując się z wyborów. Nie wiem, w co ona gra. Chce osłabić swoją pozycję w PO?
A może chodzi o to, żeby zmusić Budkę do ustąpienia, w wyniku czego do władzy wróci Schetyna? W końcu to on ją stworzył…
A ja w tej sytuacji czekam na drugi "cud nad Wisłą". Mianowicie, że "malowany prezydent" p. Andrzej Duda, na dwa dni przed wyborami – zrezygnuje z kandydowania.
Co do Dudynia – to dobry żart! Swoją drogą, to byłby chyba pierwszy dobry krok w jego prezydenturze. Przypominam – miał wiele okazji. Od samego początku, w 2015 roku, mógł grzecznie urwać się z pisowskiej smyczy i pracować dla Kraju, nie dla prezesiny. A co do wyborów – nie legitymizujmy ich. To byłby udział w zbrodniczej grze i… stracilibyśmy, na przyszłość, część wiarygodności. A będziemy musieli jeszcze protestować. My – czyli demokratyczna opozycja!
Wyobraźmy sobie niewyobrażalne, że 10.05 (albo 17.05) MKB zwycięży w "wyborach korespondencyjnych"? Czy będziemy ją nosić na rękach jako symbol zwycięstwa polskiej demokracji? Oczywiście nie, bo przecież te "wybory" są nielegalne. I nie mówię tu już o zgodności z nic nie znaczącą dla sporej części wyborców Konstytucją. Najważniejsze, że taka procedura będzie niezgodna z prawem europejskim, podobnie jak to się ma z tkz. "izbą dyscyplinarną" SN. TSUE orzekł, że Izba Dyscyplinarna jest nielegalna, czyli że jej nie ma a jej działalność nie skutkuje żadnymi prawnymi rezultatami. OBWE, Rada Europy i wreszcie sama UE już się ostrzegawczo wypowiadały w sprawie "wyborów", co powinno dać do myślenia komu trzeba. Wbrew pozorom najlepiej opisał sytuację oburzony delegalizacją Izby Dyscyplinarnej wiceminister sprawiedliwości Wójcik: "Można byłoby zawiesić dzisiaj Izbę Dyscyplinarną, jutro Sejm, a pojutrze prezydenta"…
https://www.tvp.info/46630708/mozna-byloby-zawiesic-dzisiaj-izbe-dyscyplinarna-jutro-sejm-a-pojutrze-prezydenta
I właśnie o to chodzi, że po takich "wyborach" może się okazać, że Polska nie ma prezydenta na mocy wyroku TSUE. W tej sytuacji, , nawet obłożony sankcjami Łukaszenko, choć dyktator, byłby uznawanym przez UE prezydentem Białorusi a polski "prezydent" uważany by był za nielegalnego uzurpatora.
Mało kto kwestionuje legalnosc majowych wyborow. Duży (mniej niż 30% popierających) opór wzbudza system korespondencyjny, tryb jego uchwalenia, podatność na fałszerstwa i niezgodność z ordynacja wyborczą a nawet z Konstytucją.
I to jest to obiektywne dziennikarstwo? Opisujecie strategię 5 kandydatów, ale o Panie Bosaku ani słowa, mimo że w ostatnich sondażach pnie się coraz wyżej i wyprzedza niektórych kandydatów z wyżej wspomnianej piątki. Zawiodłem się na was
Jedynym racjonalnym zakończeniem ery pislamu jest potraktowanie wyborów jakby długopisa nie było tzn. W pierwszej turze wybieramy kandydata opozycji a w drugiej turze zatwierdzamy wybór.(osoby wybierające zatwierdzają wynik wyborów) Każda inna metoda walki będzie nieskuteczna. Mówienie o bojkocie jest szkodliwe. TO jak działanie na zlecenie ku.rdupe.lka.
Dlaczego nie wytlumaczycie ,ze Kidawa nie moze sie wycofac ,bo jak rzadzacy lumpenelektorat przelozy wybory na pazdziernik/stan kleski zywiolowej/ to nie bedzie mogla wtedy brac udzialu. A poki co ona i jej elektorat bojkotuja plebiscyt majowy. Cytowanie faceta ,ktory wstydzi sie pod swoim nazwiskiem zglaszac propozycji uwazam za niepowazne. Nijaki anonim major wyglaszajacy swoje zlote mysli nie jest wiarygodnym partnerem do rozmowy.