0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

W środę 21 października Mateusz Morawiecki przedstawił długo wyczekiwaną informację o stanie przygotowań państwa na drugą falę koronawirusa. Stawką wystąpienia premiera było przekonanie opinii publicznej i własnego obozu, że rząd kontroluje sytuację.

Kiedy w kraju nie ma już chyba osoby, która nie słyszałaby o karetkach odbijających się od drzwi szpitali, o zapchanych liniach telefonicznych sanepidu i terminach testów „na listopad”, trudno nie zapytać: czy rząd wie, co robi? Czy ktoś nad tym wszystkim panuje?

A wątpliwości mają już nie tylko wyborcy opozycji.

W drugiej fali spadają słupki

W dniu sejmowej debaty Onet opublikował sondaż Ibrisu: zaufanie do Andrzeja Dudy spadło w stosunku do września o prawie 10 pkt proc., a do premiera Morawieckiego o prawie 9 pkt proc. Tylko 18,5 proc. badanych ufa ministrowi zdrowia, Adamowi Niedzielskiemu, który zadebiutował w sondażu. Dla porównania: marcowy debiutant, Łukasz Szumowski, cieszył się zaufaniem 41 proc. badanych.

Traci cały obóz rządzący. Na początku października na PiS chciało głosować 42 proc. wyborców. Teraz: 36 proc. To spadek aż o 6 punktów procentowych (sondaż Ibris dla wp.pl).

Wprost krytykę pod adresem rządu formułuje senator PiS, Jan Maria Jackowski: „Dużo energii politycznej było poświęcone rekonstrukcji rządu i na dalszy plan zeszło przygotowanie do walki z pandemią”.

I być może to jest powód, dlaczego premier w końcu zdecydował się wystąpić przed parlamentem. By spróbować odzyskać zaufanie.

Morawiecki liczy maseczki i rękawiczki

W Sejmie Morawiecki zaprezentował się jako wielki buchalter kryzysu: podliczał maseczki, rękawiczki, respiratory, łóżka. Wie, ile czego ma w magazynie. Tysiące, miliony. Chwalił się „usprzętowieniem" - największym w historii. Ale nie odpowiedział na tragiczne pytanie: skoro jest tyle wolnych łóżek, to czemu ludzie umierają w karetkach, bo zabrakło dla nich miejsca w szpitalu?

Bez odpowiedzi pozostało też wiele innych pytań, np.:

  • skąd rząd weźmie brakujących medyków?
  • jak poprawi działanie sanepidu?
  • jak doprowadzi do zwiększenia liczby wykonywanych testów?
  • jak usprawni komunikację między administracją rządową a samorządową?
  • co jest w planach, które rzekomo zostawił Łukasz Szumowski?
  • dlaczego dopiero teraz powołuje zespół ekspertów przy rządzie?
  • jaka jest skala zgonów i zachorowań niewykrywana przez system?
  • jak odpowie na problem zwiększającej się liczby medyków na kwarantannie?

Przeczytaj także:

Premier stosował różne zasłony dymne: zachwalał swój rząd, jego zapobiegliwość i pracowitość. Wymieniał punkty, „linie obrony”, „cele strategii”, używał trudnych słów („asymetryczny szok”). Tłumaczył, że żadne podręczniki noblistów nie przygotowały nikogo na taką sytuację. Szukał winnych i usprawiedliwień. Oskarżał opozycję i (z łatwością) wciągnął ją we wzajemne rozliczenia.

Znaczną część sejmowej debaty zajęło przerzucanie się przez Morawieckiego (niegdyś doradcy Donalda Tuska) i polityków Platformy Obywatelskiej oskarżeniami, kto co zepsuł i czego zaniedbał w przeszłości. Nie usłyszeliśmy dyskusji nad tym, jaka skala lockdownu byłaby do przyjęcia, skąd wziąć brakujących medyków, propozycji usprawnienia komunikacji między różnymi instytucjami i poziomami działania państwa (samorządy, administracja rządowa).

Warto odnotować zasadniczą zmianę w komunikacji rządu. Wiosną premier ogłaszał koniec pandemii (która choć jest zjawiskiem globalnym, w Polsce miała magicznie zniknąć). Morawiecki zarządzał szczęśliwą polską wyspą bez koronawirusa. Teraz, choć ani razu nie przyznał, że widzi grozę sytuacji, jednocześnie zapowiedział, że wirus zostanie z nami na długo.

„Nie obiecam, że covid zniknie”

Jeszcze w lipcu premier publicznie, otoczony dziesiątkami osób ogłaszał, że „wirus jest w odwrocie” i „nie ma się czego bać”. Te słowa odtworzył z mównicy poseł Konfederacji Artur Dziambor. 21 października 2020 Morawiecki przyznał, że bezpośredni kontakt jest „najbardziej zabójczy”, a obecna sytuacja to efekt „zwiększonej mobilności społecznej”.

Używając wojennej retoryki, Morawiecki omówił w środę „cztery linie obrony przed koronawirusem”:

  1. rygory i obostrzenia, maseczki, dystans, aplikacja („ona już uratowała ileś istnień ludzkich”);
  2. istniejący system ochrony zdrowia, w tym 16 tys. łóżek szpitalnych, kwarantanna sprawdzana przez służby mundurowe, medycy;
  3. tworzenie dodatkowych 30 tys. łóżek tylko dla pacjentów z covid-19;
  4. szpitale tymczasowe.

Ale kiedy słuchało się uważnie i sejmowego wystąpienia, i późniejszego wywiadu premiera w Polsat News, stawało się jasne: jest źle i szybko się to nie skończy.

W swojej kolorowej opowieści o tym, że jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej, premier momentami przemycał takie zdania:

„Być może grozi nam trzecia fala, zależni jesteśmy od tego, czy zostanie wynalezione lekarstwo lub szczepionka”.

„My zakładamy najgorsze scenariusze, może być druga, może być trzecia, mogą być kolejne fale”.

„Nie obiecam tutaj, że za parę miesięcy covid zniknie”.

Zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji? Czy tym razem chce się ubezpieczyć na wypadek, gdyby ktoś mu wytknął, że nie docenił kryzysu?

Wieczorem w Polsacie Mateusz Morawiecki stwierdził: „Będę rekomendował, żeby cała Polska od soboty będzie strefą czerwoną".

Pierwsza zasłona dymna: zwarci i gotowi

Od premiera Morawieckiego dowiedzieliśmy się, że rządzący wszystko zrobili, jak trzeba: w czasie wakacji kupowali maseczki i usprawniali system testowania. Teraz wdrażają strategię środka: „Żyć, pracować i nie zamykać gospodarki”. Są wolne łóżka, respiratory czekają na tych, którzy się po nie zgłoszą, chronimy seniorów, państwo jest przygotowane.

Bodaj najczęściej pojawiający się zarzut komentatorów i ekspertów brzmi: rząd zmarnował kilka miesięcy. Latem, zamiast zajmować się przygotowaniami do „drugiej fali”, rząd tracił czas na kampanię wyborczą, rekonstrukcję i straszenie rzekomą „ideologią LGBBT”.

Nie cytując tych zarzutów, Mateusz Morawiecki de facto się do nich odniósł i opowiedział, co jego rząd robił latem:

  • kupował maseczki i inne środki ochrony,
  • zwiększał wydolność testów,
  • przygotował strategię powiatów zielonych, żółtych i czerwonych,
  • stworzył aplikację „stop covid”,
  • o 3,5-krotnie zwiększył liczbę łóżek z respiratorami

„Dzisiaj mamy możliwość testowania [na poziomie] 80 tys. testów dziennie” — chwalił się premier. A minister zdrowia, Adam Niedzielski, stwierdził, że większa niż wiosną liczba testów nie bierze się znikąd, tylko jest efektem prac rządu.

Już w trakcie debaty dziennikarze na Twitterze pytali, dlaczego w takim razie wykonywana jest ledwie połowa tych 80 tysięcy, a jedynie w rekordowych dniach ok. 75 proc. Tomasz Matynia z Centrum Informacyjnego Rządu odpowiedział: „Bo nie ma tyle zleceń”. A nie ma między innymi dlatego, że ludzie nie mogą się dodzwonić do sanepidu.

Zasłona druga: zła opozycja

Niestety, w walce z pandemią koronawirusa zdaniem premiera przeszkadza „dziwny sojusz skrajnych negacjonistów i tych, którzy proponują natychmiastowe zamknięcie gospodarki”. Ale jeszcze bardziej przeszkadza Platforma Obywatelska.

„Pan jest zadowolony z siebie” — zwracał się do Morawieckiego Borys Budka. „Państwo ledwie dyszy podpięte do respiratora”. Przewodniczący Platformy odczytał nagrania z karetek, które od kilku dni publikują media. Cytował byłego ministra zdrowia, Łukasza Szumowskiego, który pod koniec sierpnia 2020 pożegnał się z urzędem: „Przygotowałem plany na jesień, teraz czas na wakacje”. „Walczyliście o stołki, wpływy” — podsumował Budka działania rządu latem.

Zarzucił rządowi lenistwo, bo spotyka się tylko dwa razy w miesiącu. Pochwalił PiS za decyzje o budowie szpitala na Stadionie Narodowym, ale dodał: „Szkoda, że tak późno”.

Morawiecki niespodziewanie poprosił o głos. Wszedł na mównicę i z telefonu komórkowego odtworzył nagranie, które od kilku dni podają w mediach społecznościowych politycy Zjednoczonej Prawicy. Borys Budka mówi tam, że według ekspertyz wybory mogłyby się odbyć jesienią.

Strategię PiS przerzucania odpowiedzialności na opozycję za przekładanie wyborów omawialiśmy tutaj:

Premier przypuścił atak na Platformę Obywatelską. Sięgał jeszcze głębiej w przeszłość. Mówił o likwidowaniu szpitali, o największym w historii deficycie budżetowym. „My odbudowaliśmy służbę zdrowia, obrazuje to jedna liczba: ile wydajemy dziś na służbę zdrowia". Dostało się też Włodzimierzowi Czarzastemu z Lewicy, który chciał wiedzieć, czy rząd ma plany na wypadek wyłączenia dostaw żywności lub energii. „Proszę się nie zwracać do nas per „wy”, bo to jest zwyczaj z poprzedniej epoki, z PRL-u" - drwił Morawiecki.

Zasłona trzecia: zgoda i solidarność

Mimo tych wszystkich połajanek pod adresem opozycji premier wielkodusznie wyciągnął też do niej rękę, bo najlepszą „szczepionką jest solidarność".

Mottem swojego wystąpienia Morawiecki uczynił słowa Mariana Zembali, ministra zdrowia w rządze Ewy Kopacz: „W obecnej sytuacji wszyscy powinni współpracować ponad podziałami”. Kiedy Morawiecki mówił, media społecznościowe zalewały tweety polityków obozu rządzącego z hasztagiem #czasnazgodę.

Wzywając do solidarności i zgody, premier podzielił opozycję na lepszą i gorszą. Koalicji Polskiej (PSL i Kukiz’15) i Lewicy podziękował za „konstruktywne propozycje — o samorządach, o sanepidzie, o dniu wszystkich świętych”. A Platformę Obywatelską nieustannie krytykował — za winy sprzed lat i sprzed kilku miesięcy.

Krytykę ze strony opozycji odbijał lub wyśmiewał. Jeden z niewielu postulatów, jakie potraktował poważnie, to apel posłanki Hanny Gill-Piątek (Polska 2050 Hołowni), by zajął się bezdomnymi.

Nawołując do współpracy, Morawiecki nie wytłumaczył, na czym miałaby ona polegać, nie zarysował żadnego pola do realnej współdziałania z opozycją.

To posiedzenie miało się odbyć we wtorek, jednak dzięki chwilowej przewadze opozycji zostało przesunięte o jeden dzień.

Ryszard Terlecki zarzucał wtedy opozycji obstrukcję. Jednak w środę wieczorem posiedzenie zostało znów przerwane - do czwartku. To wtedy Sejm ma głosować poprawki do nowej ustawy covidowej, nad którą debatował przed wystąpieniem premiera. Ma też w końcu przegłosować kandydaturę Zuzanny Rudzińskiej-Bluszcz na Rzecznika Praw Obywatelskich.

;
Na zdjęciu Agata Szczęśniak
Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze